15 maja 2010

Beskid Śląski (Skrzyczne)

Postanowiłem powtórzyć trasę sprzed trzech miesięcy. Tamtego czasu, po raz pierwszy stanąłem na Skrzycznem - najwyższym szczycie Beskidu Śląskiego. Ze względu na hardkorową wyprawę, widoków nie było w ogóle. Tego dnia miało być inaczej...  

Miejsce: Beskid Śląski

Cel: Skrzyczne (1257 m n.p.m.)

Trasa: Przełęcz Salmopolska Malinów (1117 m) Malinowska Skała (1152 m) Skrzyczne Hala Jaworzyna Szczyrk

Długość trasy: 13 km

Pogoda: nie dopisała

Widoczność: paradoksalna

Déjà vu - tak najkrócej można opisać moją pierwszą majową wycieczkę. Apetyt na zdobycie Skrzycznego w korzystnych warunkach miałem bardzo duży. Tym bardziej, że w czasie jazdy autokarem Słońce przebiło się przez gęsto rozstawione chmury. Co prawda szczyty powite były mgłą lecz słoneczko pobudzało nadzieję...

Na Przełęczy Salmopolskiej było bardzo zimno. Mimo, iż śniegu już nie było, temperatura wynosiła ledwie kilka stopni. Przełęcz wyglądała zupełnie inaczej niż 3 miesiące temu. Brak śniegu i obecność soczystej zieleni spotęgowały to wrażenie.

Podążając w kierunku Malinowskiej Skały, mija się niezwykle ciekawy obiekt, którym jest Malinowska Jaskinia. Jej długość to ponad 230 m, zaś głębokość - ponad 22 m. Obfituje ona w kominy oraz półki skalne. Korytarze schodzą pod ostrym kątem, co czyni ją jeszcze ciekawszą. Wejście ułatwia drabinka. Dalszą penetrację należy jednak zostawić już speleologom. Ze względu na wypadki niedoświadczonych turystów GOPR-owcy usunęli pozostałe ułatwienia. Pozostały tylko haki na liny. Taka asekuracja jest tam niezbędna.

                   
My natrafiliśmy na jaskinię bardzo śliską i mokrą. Przyznam szczerze, że bardzo chciałem do niej wejść. Niestety zabrakło mi odwagi. Postanowiłem sobie jednak, iż za 2 miesiące (znów będę przemierzał trasę od przeł. Malinowskiej), jeśli tylko pogoda dopisze, na pewno do niej zejdę.

Przez całą trasę przypominałem sobie wyprawę sprzed prawie 100 dni. Teraz znam prawie każdy centymetr tej drogi. Przez dłuższy okres czasu towarzyszył nam strumyk, który szczególnie przykuł moją uwagę. Otóż co jakiś czas, dało się na nim zaobserwować jakąś dziwną biało-żółtą maź. Przypominało to jakby piankę / gąbkę o bardzo małej gęstości. Pochodzenie tego czegoś, nie zostało jednak wyjaśnione...


Dłuższy odpoczynek miał miejsce na szczycie Malinowskiej Skały. Dopiero dziś mogliśmy zaobserwować pełne piękno tego miejsca. Przy skale wszyscy robili sobie zdjęcia.

 
1-4) na Malinowskiej Skale...
Teraz czas przyszedł na kilka kilometrów na otwartej przestrzeni. Powoli wchodziliśmy w gęstą mgłę. Widoczność stawała się coraz bardziej ograniczona. Trzy miesiące temu przy tym fragmencie trasy piechurkowało się po metrowej warstwie śniegu. I w takiej gęstej mgle powoli zbliżaliśmy się do Skrzycznego...

1-3) gdzieś między Malinowską Skałą a Skrzycznem
Na szczycie widać było dokładnie to samo, co w marcu. Wielka szkoda... Może kiedyś aura się nade mną zlituje. Na pocieszenie została sjesta w pobliskim schronisku.


Całą trasę od przełęczy do schroniska pokonaliśmy o niebo szybciej niż w zimie. Dzięki temu w schronisku mogliśmy spędzić więcej czasu. Teraz pozostawało już tylko zejście do Szczyrku.

Całe Skrzyczne jest rajem dla miłośników ostrej jazdy na dwóch kółkach. Zbocze pokryte jest wieloma kilometrami różnego rodzaju tras, ścieżek, kamieni itp. Spotkaliśmy kilka takich osób pędzących szaleńczo ku dołowi. Gratulujemy im odwagi!


Zejście do Szczyrku nie było jakieś specjalnie ciekawe. Trudne były zwłaszcza stromsze odcinki, na których łatwo o poślizgnięcie. Tego dnia, paradoksalnie, widoki były coraz lepsze wraz ze spadkiem wysokości.


Dopiero na samym dole w Szczyrku widać było ogrom mgły, która spowiła cały Beskid Śląski...

Najlepsze jednak było to, iż nie spadła ani jedna kropla deszczu. Jak wiadomo następnego dnia zaczęły się obfite ulewy, które spowodowały powódź... Czyżby szczęście w nieszczęściu?

Wycieczkę więc zaliczyć można do udanych, a zorganizowało Koło PTTK przy Zakładzie Stalownia. Podziękowania zwłaszcza dla kol. Janusza Pustułki za świetną organizację oraz cukierki w autokarze.