Wyprawa na Czerwoną Ławkę okazała się tak piękna i bogata w atrakcje, że nie sposób jej opisać w jednej retrospekcji. Teoretycznie byłoby to możliwe, jednak taki wpis nabrałby rekordowych rozmiarów, a przeglądarki internetowe zacinałyby się od nadmiaru umieszczonych zdjęć.
Co zatem czeka nas w pierwszej części? Między innymi uroczy widok z Hrebienoka, piękny i wielki wodospad na potoku Mała Zimna Woda, spotkanie z prawdopodobnie największym stadem kozic w Tatrach, oryginalne "pojezierze" w fieldowym krajobrazie Doliny Pięciu Stawów Spiskich, wspaniałe krajobrazy z podpisanymi szczytami, a na koniec wspinaczka na Czerwoną Ławkę najdłuższym ciągiem łańcuchów w Tatrach. Serdecznie zapraszam!
Miejsce: Słowackie Tatry Wysokie
Cel: Czerwona Ławka (2352 m)
Trasa: Hrebienok (1285 m) Rozdroże nad Rainerovą Chatą (1304 m) Wodospad Olbrzymi Schronisko Zamkowskiego (1475 m) Dolina Małej Zimnej Wody (słow. Malá Studená dolina) Schronisko Téryego (2012 m) Dolina Pięciu Stawów Spiskich Lodowa Dolinka (słow. Dolinka pod Sedielkom) Czerwona Ławka (słow. Priečne sedlo)
Długość opisanej trasy: 8,5 km (Hrebienok - Czerwona Ławka)
Mój czas przejścia bez postojów: ok. 4 h (z postojem w "Terince" = 5 h)
Pogoda: bardzo dobra
Widoczność: bardzo dobra
Dzięki rekordowo wczesnemu wyjazdowi z Krakowa już przed godziną 8:30 znaleźliśmy się w Starym Smokowcu. Nie tracąc zbytnio czasu, minęliśmy Grand Hotel i ledwie po kilku minutach zameldowaliśmy się przy dolnej stacji kolejki. Ze względu na sporą ilość uczestników, do kas ustawiła się długa i gruba kolejka. Nie czekałem w niej zbyt długo, ponieważ kasjerka szybko się z nami uwijała. Góra dół proszę. 7 €. Po chwili miałem już swój bilet w ręku, który zresztą do dziś trzymam w portfelu. Włożyłem go do szczeliny, blokada się zwolniła i tym samym mogłem szukać sobie miejsca w wagoniku. Nie było to łatwe zadanie, bowiem mnóstwo ludzi miało tego dnia w planach tatrzańskie wędrówki.
tym pojazdem wyjechałem na Hrebienok |
Kolejka linowo-szynowa na Siodełko (słow. Hrebienok) jest innymi słowy jednotorowym tramwajem z "mijanką". Jej początki sięgają 17 XII 1908 r. kiedy to pierwsi pasażerowie odbyli nią przejażdżkę. Regularnie zaczęła kursować od roku 1910. Wtedy, otwarty wagon z drewnianymi ławkami zabierał 45 osób. Wysłużoną kolejkę w l. 1968-70 zastąpiono nową, a ponadto stanęły nowe budynki stacyjne. Przez następnych 37 lat, przewiozła łącznie 35 mln pasażerów. W 2007 r. dobiegł jej kres. Obecnie pasażerom służą dwa 20-tonowe wagony o nowoczesnych sylwetkach i przeszklonych dachach, które przyjechały tutaj ze Szwajcarii. Każdy z nich zabiera 160 pasażerów i rozwija szybkość do 36 km/h. Przepustowość kolejki sięga 1600 osób na godzinę.
tor pontonowy na Hrebienoku |
Dzięki przeszklonemu dachowi, mogłem podziwiać pogodne niebo. Oby dziś utrzymało się ono jak najdłużej, ponieważ łączna trasa sięgała 9-10 h marszu. Na Hrebienok jedzie się zaledwie kilka minut. Tłum piechurów wyfrunął niczym ptaki z klatki ku tatrzańskim szlakom. Czasu na dokładne rozglądanie się po okolicy nie było, toteż wspomnę tylko, że oprócz górnej stacji kolejki, znajduje się tu również hotel "Hrebienok" z wydzieloną częścią gastronomiczną (bar, restauracja i kawiarnia). Na spragnionych wrażeń czeka tor do summer-tubingu (tor pontonowy) a także wypożyczalnia hulajnog, którymi można zjechać do Starego Smokowca.
Warte uwagi są widoki, bowiem imponująco prezentuje się grań Łomnicy oraz Pośredniej Grani. Właśnie z takim obrazkiem widocznym poniżej rozpocząłem swój marsz. W kierunku południowym wzrok skupia na sobie miasto Poprad, zaś horyzont zamyka długi wał Niżnych Tatr.
widok z Hrebienoka, po prawej grań Łomnicy, której szczyt schowany jest w białej chmurce |
W kierunku Rainerowej Chatki wybiega wybiega szeroki chodnik stanowiący fragment tatrzańskiej magistrali. W 2007 r. ten 1,5-kilometrowy odcinek został wyrównany do tego stopnia by osoby poruszające się na wózkach mogły go pokonać w otoczeniu prawdziwych cudów natury. Fragment ten pokonuje się szybko, a nasza wysokość n.p.m. wzrosła ledwie symbolicznie.
Ciekawiej zaczyna się robić od rozdroża nad Rainerową Chatą. Perć kurczy się tu do rozmiarów zwykłego kamienistego chodnika, którym obniżyliśmy się do Staroleśnego Potoku. Wypływa on - co oczywiste - ze Staroleśnej Doliny, którą zamierzaliśmy schodzić. Szlak na Czerwoną Ławkę jest jednokierunkowy, toteż aby zrealizować cel, konieczne było przekroczenie potoku i udanie się w kierunku Doliny Małej Zimnej Wody. Swoją drogą jak na taki potok to miał on spore rozmiary.
Staroleśny Potok |
Poprzez podejście długimi zakosami opuściliśmy wylot Staroleśnej Doliny, powoli zbliżając się do Schroniska Zamkowskiego. W międzyczasie napotkamy na dwa punkty, w których koniecznie powinniśmy się zatrzymać. Pierwszy z nich to mostek obok Ogromnego Wodospadu na Potoku Mała Zimna Woda. Dzięki przebiegowi szlaku, z bliska możemy podziwiać ok. 20-metrową siklawę niknącą gdzieś w szczelinie skalnej.
Gdy magistrala zakręci ostro w lewo, naszym oczom ukaże się widok na potężną Staroleśną Dolinę, nad którą nachyla się grań Sławkowskiego Szczytu. Przy okazji ujrzymy też zabudowania Hrebienoka oraz nieco poniżej - Bilikovą Chatę.
1) widok na Hrebienok i Bilikovą Chatę, 2) Magistrala Tatrzańska na omawianym odcinku, 3) Staroleśna Dolina |
Przy kolejnej nagłej zmianie kierunku, od szlaku czerwonego odrywa się zielony, na który i my musieliśmy się przerzucić. Od tego momentu, w ciągu minutki drogi dociera się do Chaty Zamkowskiego.
Schronisko stanęło w l. 1942-43 wg projektu Ladislava Foltyna. Budowę zlecił znany węgierski taternik i przewodnik tatrzański słowackiego pochodzenia, Štefan Zamkovský (István Zamkovszky).
schronisko Zamkowskiego |
Po krótkim postoju, rozpoczął się marsz w górę Doliny Małej Zimnej Wody. Mimo, iż nie zalicza się ona do największych pod względem powierzchni, w moich oczach zyskała miano ogromnej. Być może to dlatego, że okalają ją potężne szczyty takie jak Łomnica (2634 m), Durny Szczyt tudzież Baranie Rogi (2526 m). Wysokość tych postrzępionych skał sprawia, że czułem się maleńki wobec przestrzeni, w której się poruszałem.
Warte uwagi było też to co znajdowało się tuż przy ziemi. W istny zachwyt wprawia rozległy Łomnicki Ogród charakteryzujący się wieloma gatunkami roślin w tym szczególnie ziołorośli. Przypomina mi się w tej chwili podobny widok z Doliny Wielickiej. Niekiedy trudno pojąć, że wśród surowego klimatu można spotkać tak rozbudowaną i różnorodną florę.
1-4) w Dolinie Małej Zimnej Wody |
Jak to jednak bywa w Tatrach, wraz ze wzrostem wysokości, rośliny muszą ustępować miejsca posępnym skałom. Mój wzrok przeto utkwił przez dłuższy moment na ogromnej ścianie skalnej, która oddzielała wyższe od niższego piętra doliny. Spada z niej siklawa mająca swe źródła pośród Spiskich Stawów. W 1865 r. zachwycał się nią Marian Łomnicki:
Prześliczny widok! Z ogromnej, więcej może niż stosążniowej wysokości, spływa miejscami w kilkoro rozdzierzgniona wstęga, bielsza od najbielszego śniegu, cudownie odbijając się od zczerniałego granitu...
Bystrzejsze oczy, dojrzą na samym czubku ściany mały budynek będący Schroniskiem Tery'ego. Widok ten przemawia do wyobraźni, bowiem człowiek uświadamia sobie jak daleka czeka go jeszcze droga pośród ogromnego majestatu Tatr. Zastanawiałem się też w jaki sposób został poprowadzony szlak. Wszak jakoś ten próg skalny musieliśmy pokonać. Będąc już blisko niego, chodnik zakręca i prowadzi jego podnóżem na lewą stronę doliny. Następnie zakosami osiąga się schronisko oraz najwyższe piętro Doliny Małej Zimnej Wody, które ma swoją osobną nazwę - Dolina Pięciu Stawów Spiskich. Zanim jednak dostąpiliśmy zaszczytu poznania tego miejsca, naszymi myślami zawładnęła charakterystyczna góra, której część ścian opadała wręcz pionowo. Wyglądała niezwykle groźnie i na dowód tego mogę powiedzieć, że prowadzą nią najtrudniejsze drogi wspinaczkowe. Niekiedy nikła za obłokami, jednakże będąc już bliżej, dostrzegłem na jej szacie kilka żółtych plam. Co to za szczyt? Odpowiedź niżej:
1-2) szlak biegnący Doliną Małej Zimnej Wody, 3-5) szczyty Pośredniej Grani okalającej Dol. Małej Zimnej Wody |
Jak na słowackie warunki, w kierunku Czerwonej Ławki podążało zdumiewająco dużo osób. W tym przekonaniu zostałem utwierdzony po osiągnięciu Terinki wokół której wypoczywały dziesiątki turystów. Naturalnie, nie to było najważniejsze. Przyszła bowiem pora na drugie śniadanie, w którym znalazła się solidna porcja zachwytów nad Doliną Pięciu Stawów Spiskich. Zanim jednak ujrzycie postrzępione granie Łomnicy, Pośredniej Grani oraz masyw Lodowego Szczytu, dowiedzmy się trochę o historii najwyżej położonego schroniska w Tatrach czynnego przez cały rok:
Schronisko zostało wzniesione w latach 1898-99 przez ówczesne Towarzystwo Turystyczne z Budapesztu i nazwane nazwiskiem jego założyciela i działacza Ödöna Téryego (1856 - 1917). Warto dodać, że był on historycznym, pierwszym zdobywcą m. in. Pośredniej Grani oraz Durnego Szczytu. Materiał budowlany (51 000 kg) wnoszono od Łomnickiej Koleby na plecach. Budynek miał początkowo 4 izby mających po 4 łóżka przy czym czynny był tylko latem. W 1932 r. został powiększony, a w 1955 r. otrzymał drewnianą przybudówkę jako ochronę od wiatru i zimna. Obiekt często zmieniał właścicieli. W 2005 i 2010 r. zamontowało kolektory słoneczne. Od jesieni 2005 r. działa też oświetlenie elektryczne. Co ciekawe, wcześniejsze wieczory spędzano przy lampach naftowych. Obecny gospodarz Miro Jílek - pełniący tę funkcję od 1994 r. - zorganizował m. in. obchody stulecia powstania schroniska oraz 150 rocznicy urodzin Téryego.
1 i 3-5) popularna "Terinka", 2) widok z okolic schroniska na Dolinę Małej Zimnej Wody |
Otoczenie Doliny Pięciu Stawów Spiskich jest krótko mówiąc imponujące! Gdy zaczniecie podziwiać szereg okalających szczytów, czas popłynie kilka razy szybciej a serce niewątpliwi zabije mocniej. Tego dnia obłoki nieustannie tańczyły nad naszymi głowami. Gdy w chmurach był Lodowy Szczyt, odsłonięta była grań Durnego i na odwrót. Wyjątkiem była najwyższa z tego towarzystwa Łomnica, która skrzętnie się ukrywała. Wykorzystując kadry z różnych okresów mogę przedstawić tą jakże piękną panoramę.
1-8) otoczenie Doliny Pięciu Stawów Spiskich |
Prześledźmy to wszystko jeszcze raz od początku. Pamiętacie Żółtą Ścianę? Jeszcze godzinę temu na jej widok ciarki po plecach przechodziły, zaś teraz jej majestat przyćmiła Pośrednia Grań, której długi grzebień - przypomnijmy - oddziela Dolinę Małej Zimnej Wody od Doliny Staroleśnej. Co warte podkreślenia, wyłonił się cel naszej wędrówki, a więc Czerwona Ławka. To głębokie wcięcie z pewnością daje niemało do myślenia, a już na pewno swój głosy odzewu zabierze wyobraźnia i adrenalina. Aby jednak dostąpić zaszczytu tej wspinaczki, należy przetrawersować Pięciostawiańską Kopę prowadzącą do Dolinki Lodowej. W porównaniu do widoków choćby z polskiej części Tatr, zupełnie inaczej prezentuje się Lodowy Szczyt. Tutaj, nie jest taki potężny i charakterystyczny. Następnie, główna grań Tatr w kierunku Baranich Rogów prowadzi jakby łagodniej choć jest to tylko złudzenie. Swoją drogą to niesamowite, że z Doliny Pięciu Stawów Spiskich okolice Śnieżnej Przełęczy wyglądają tak niepozornie mimo, że znajdują się na wysokości ok. 2300 - 2500 m n.p.m. W tym miejscu, warto podkreślić fakt, jak wysoko usytuowany jest próg doliny. Dla osoby, która dotychczas eksplorowała wyłącznie polskie Tatry taki stan rzeczy może wydawać się zaskakujący. Ponad 2000 m n.p.m. a ja wciąż w dolinie - Tatry nigdy nie przestaną mnie zadziwiać! Idąc dalej, w kierunku Durnego Szczytu, znów widzimy postrzępioną grzędę i na tym kończy się nasze piękne półkole.
1-7) w Dolinie Pięciu Stawów Spiskich |
Uzupełnijmy sobie informacje o tym unikalnym miejscu, krótką lecz dobrze oddającą istotę rzeczy notką z Wikipedii:
Dolina Pięciu Stawów Spiskich jest typowym kotłem polodowcowym. Dno doliny zbudowane jest z wypukło-wklęsłych, obłych głazów polodowcowych, zwanych mutonami. Są one silnie ogładzone przez lodowiec i są to największe w całych Tatrach tego typu ogładzenia. Znajdują się tu też stawy polodowcowe, będące najwyżej usytuowanymi jeziorami w Tatrach.
Głównymi zbiornikami wodnymi doliny jest Pięć Stawów Spiskich, od których wzięła ona nazwę. Najwyżej położony z nich jest Zadni Staw Spiski (2022 m n.p.m.), największy zaś Wielki Staw Spiski. Pozostałe jeziora to Pośredni, Niżni i Mały Staw Spiski. Oprócz tych pięciu stawów w jej górnych partiach znajduje się okresowy Barani Stawek u stóp masywu Baranich Rogów, będący najwyżej położonym stawem w Tatrach (2207 m), a w sąsiedniej Dolince Lodowej – Lodowy Stawek.
Wypoczywając na jednym z wielu występujących tu ogładzeniu polodowcowym ujrzałem nagle po drugiej stronie Pośredniego Stawu Spiskiego stado kozic. Nie tracąc czasu, zerwałem się szybko i pobiegłem nad skraj jeziorka aby bliżej im się przypatrzeć. Zacząłem liczyć w sztukach kozią rodzinkę lecz doliczyć się nie mogłem, toteż ową czynność powtarzałem kilka razy. Wszystko dlatego, że tak licznego stada nie widziałem jeszcze nigdy. Oprócz większych osobników, sporą część stanowiły młode, które trzymając się blisko razem z racji swej nikłej wielkości nakładały się na siebie utrudniając odpowiednie policzenie. Nie daję za to głowy jednakże naliczyłem 42 kozice. Iście rekordowy wynik. Ciekawe czy będzie mi dane kiedyś ujrzeć większą grupę? Chyba nie, toteż uznajmy ten widok za największe stado kozic w Tatrach.
1-2) kozice znajdujące się po drugiej stronie Pośredniego Stawu Spiskiego |
Po niemal godzinnym kontemplowaniu Doliny Pięciu Stawów Spiskich, nastał moment aby kontynuować wędrówkę. Ogółem, to dochodząc do Terinki, wybór dalszej drogi jest mocno ograniczony bowiem do wybory mamy tylko dwa szlaki, które i tak początkowo prowadzą tym samym chodnikiem do Lodowej Dolinki. Dopiero tam rozdzielają się w kierunku Czerwonej Ławki (żółty) bądź też Lodowej Przełęczy (zielony). Jak wiadomo, oba te miejsca są przełęczami, toteż - reasumując - na żaden z wielu fascynujących szczytów otoczenia Doliny Pięciu Stawów Spiskich na własną rękę legalnie nie wejdziemy. Jeżeli nie jesteśmy taternikami to możemy to uczynić wyłącznie z przewodnikiem lub też wjechać na Łomnicę kolejką w mocno zachęcającej cenie 24 €.
Dzięki trawersowaniu Pięciostawiańskiej Kopy, otrzymaliśmy szerszy widok na Dolinę Pięciu Stawów Spiskich. W końcu mogłem ogarnąć jednym ujęciem Pośredni Staw Spiski (1,89 ha, głeb. 4,7 m), a ponadto wyłonił się jeszcze Wielki Staw Spiski (2,87 ha, głęb. 10 m). To nie był koniec dobrych wiadomości, zza chmur wyłoniła się Łomnica. Charakterystyczny budynek na jej czubku sprawia, że nikt nie ma wątpliwości jak zwie się owa góra.
Szlak delikatnie sygnalizował trudności jakie mogą czekać nas później. Na myśl o najdłuższym ciągu łańcuchów w Tatrach, poziom emocji niewątpliwie wzrastał. W pewnym momencie otworzył się widok na istne kamienne pustkowie będące Lodową Dolinką. W tej samej chwili ujrzeliśmy z bliska Czerwoną Ławkę oraz Lodową Przełęcz. Naturalnie, bardziej interesowała nas ta pierwsza przełęcz, której zdobycie wydawało się dla mnie nieosiągalne. Toż to głębokie wcięcie w grani, na które bez drabiny wejść nie sposób. Czy pierwsze wrażenie okazało się prawdziwe? Ledwie kilkaset metrów dzieliło mnie od sprawdzenia czy Czerwona Ławka dorównuje choć trochę naszej Orlej Perci.
Ku najwyższym partiom Tatr ruszyły rzesze turystów. Słoneczna i weekendowa aura niewątpliwie kumuluje większy ruch nawet po słowackiej stronie pasma. Prawdę mówiąc, jest to taki aksjomat lecz wspominam o tym dlatego, iż tak na oko 80-90% osób kierowało się ku Czerwonej Ławce zaś pod Lodową Przełęcz wspinało się tylko kilkunastu turystów. Co to w praktyce oznaczało? Widoki rodem z Giewontu!
Im bliżej znajdowałem się celu wędrówki, tym bardziej utwierdzałem się w przekonaniu ze osiągnięcie go zajmie mi o wiele więcej czasu niż myślałem. Po pokonaniu kilku zakosów wśród piargów, w oka mgnieniu stanąłem. Nie był to objaw mej niedyspozycji lecz po prostu dalej iść się nie dało. Przede mną widniał długi sznureczek turystów. W zasadzie to dzięki nim mogłem dokładnie prześledzić przebieg szlaku pod przełęczą. Stwierdziłem, że jest on jednak poprowadzony tak, iż da się go przejść, toteż malutki kamień spadł mi z serca. Z drugiej strony, tracenie godziny na czekaniu nie za bardzo mi się uśmiechało.
Czekając na wykonanie choćby jednego kroku, zauważyłem iż kilka osób próbuje osiągnąć Czerwoną Ławkę nie szlakiem lecz dnem żlebu. Podchodząc bliżej, ujrzałem że natura stworzyła tu - w dużym przybliżeniu - strome schody, którymi łatwo można przybliżyć się do przełęczy. Ponadto, na mojej alternatywnej trasie, gdzieniegdzie przymocowane były metalowe szczeble. Była to pozostałość szlaku, który niegdyś prowadził na przełęcz inaczej niż teraz. Bez większych trudności tudzież palpitacji serca w kilka minut osiągnąłem miejsce, do którego - idąc szlakiem - dotarłbym z grubsza pół godziny później. Nie dość, że oszczędziłem sporo czasu to jeszcze mijanie zdegustowanych zatorem turystów sprawiło mi niemałą frajdę. Naturalnie, moje postępowanie nie jest godne naśladowania. Otóż jedna z osób, która również wybrała żleb zamiast szlaku, strąciła w pewnej chwili kamień, który z hukiem poleciał w dół wprost na innych turystów. Na szczęście nikomu nic się nie stało, jednak należało to potraktować jako dobrą przestrogę. Tym samym jak najszybciej chciałem włączyć się do długiego sznureczka turystów.
Ten zator był po prostu epicki. Widząc podobne obrazki pod Giewontem, ze śmiechem mogłem spoglądać na niedzielnych turystów, którzy za wszelką cenę pragną tam wejść mimo utraty nawet kilku godzin w kolejce. Myślałem, że sam nigdy w czymś takim nie będę uczestniczył a tu proszę jaka niespodzianka - i to jeszcze na Słowacji. Powyższe obrazki dobitnie pokazują dlaczego szlak przez Czerwoną Ławkę jest jednokierunkowy. Tutaj innej opcji po prostu nie ma.
Jakie trudności czekają nas przy łańcuchach? Przy aurze jaka mnie spotkała to co najwyżej umiarkowane. Można też to inaczej ująć. Jeżeli ktoś wybiera się na Czerwoną Ławkę mając w zanadrzu pokonaną Orlą Perć to śmiało pokona ten odcinek. Nie jest on bowiem tak wymagający jak np. fragment od Zawratu do Koziego Wierchu. Jeżeli jednak ktoś nie był ani na Orlej Perci ani na Rysach przez co nie ma obycia z łańcuchami to istotnie wspinaczkę na Czerwoną Ławkę może zapamiętać do końca życia. Najważniejsze aby zadbać o mocny uścisk łańcucha i dopieszczać każdy postawiony krok.
Tamtego dnia, na każdy krok czekało się z utęsknieniem przez wiele długich sekund. Zator odebrał frajdę z pokonania tego odcinka i jeśli mam być szczery - spotęgował niebezpieczeństwo. Weźmy bowiem pod lupę podstawową zasadę korzystania z metalowych ułatwień. Jak wiadomo, z jednego członu łańcucha może korzystać jednocześnie nie więcej jak jedna osoba. Wyobraźmy sobie przeto, że wspinasz się przy użyciu takowego żelastwa i nagle ktoś pociąga Ci człon, którym operujesz. Co się dzieje? W większości przypadków nagle tracisz równowagę, pewność i władzę nad łańcuchem, co może prowadzić do tragicznych skutków. Przez natłok ludzi i ich znudzenie bądź zdenerwowanie, gdy tylko wkomponowałem się w długi wianuszek turystów, przez długi czas czułem na plecach oddech jednego z nich. Zresztą - bądźmy szczerzy - osoba przede mną również czuła moje parcie na Czerwoną Ławkę.
Dzięki szczeblom, teoretycznie najtrudniejsze odcinki można pokonać całkiem płynnie, a przede wszystkim bezpiecznie i bez myśli typu: czy dam radę? Jeśli pamięć mnie nie myli, to bodajże w jednym miejscu przy takiej wybrzuszonej skale z prawej strony, a kruchej pod nogami, musiałem subtelnie wykonać spory sus po to aby dostosować się do zmiany kierunku wspinaczki. Wybrzuszona skała sprawiła, że musiałem oprzeć całe swe siły i ciężar na łańcuchu aby nakreślić swym ciałem łuk w trakcie wspomnianego susa. Gdyby ręce odmówiły posłuszeństwa bądź kruche podłoże stałoby się kapryśne to wtedy - lepiej o tym nawet nie myśleć.
Z niemałym opóźnieniem lecz udało się osiągnąć wąziutką szczerbinkę zwaną Czerwoną Ławką. To kolejny czynnik, który warunkował zator, bowiem większość pragnie zrobić sobie pamiątkowe zdjęcia a to przecież trochę czasu kosztuje. Prawda jest taka, że nie ma tam zbytnio miejsca na odpoczynek, a już na pewno można zapomnieć o miejscówce z jednoczesnym widokiem na północny-wschód (kulminacja Durnego Szczytu i Łomnicy) oraz południowy-zachód (grań Staroleśnego Szczytu oraz masyw Gerlacha). Podzielmy zatem tę wyjątkową panoramę na dwie części.
Przestudiowaliśmy dokładnie w pełnym zachwycie pejzaże otoczenia Doliny Pięciu Stawów Spiskich. Znajdując się na Czerwonej Ławce, z tego wszystkiego zachowały się wspomniane już nieraz kulminacje Durnego Szczytu oraz Łomnicy. Dzięki nabranej wysokości, szczyty te stały mi się jakby bliższe. Już nie spoglądały na mnie z góry, zmieniając swe oblicze na łagodniejsze. W dole zaś wychwalana w niebiosy Dolina Małej Zimnej Wody. Schronisko Téryego stało się nagle niesamowicie malutkie. Pejzaże pełne tatrzańskich smaczków...
Po nasyceniu się tą częścią Tatr Wysokich, pokonałem szczerbinkę i myśląc, że to już koniec łańcuchów, pragnąłem znaleźć jakieś dobre miejsce aby móc podziwiać nowe pejzaże. Wyszła chwilowa figa z makiem, ponieważ wygodnego kawałka przestrzeni na odpoczynek nie było, toteż tuż po przekroczeniu grani, w swe objęcia wziął mnie kolejny łańcuch, który po gładkich skałach sprowadza kilka metrów pod przełęcz.
Dopiero teraz mogłem rozsiąść się na stromej płycie skalnej. Widok w przeciwnym kierunku okazał się jeszcze rozleglejszy! Przede wszystkim ujrzeliśmy długą grań, która po lewej stronie kumulowała się jako Sławkowski Szczyt zaś po prawej do głosu doszedł Staroleśny Szczyt. Król Tatr a więc Gerlach skryty był troszeczkę w chmurach, jednak chwilami i on odkrywał swe oblicze. W dole zaś potężna Staroleśna Dolina, którą mieliśmy zamiar schodzić. To wszystko sprawiło, że wspinaczka na Czerwoną Ławkę jest godna polecenia, bowiem osiągając ją, zostajemy uraczeni wspaniałymi panoramami najwyższych szczytów Tatr.
Pod spodem, możemy oglądać wycinek tego co zawiera powyższy akapit. Po pełen obraz widoków, zapraszam do II części tej retrospekcji, która ujrzy światło dzienne już wkrótce. W niej m. in. ujrzymy Czerwoną Ławkę z zupełnie innej perspektywy, zachwycimy się wielką Doliną Staroleśną oraz jej imponującym otuleniem przez groźne i postrzępione granie. Nie zabraknie również ciekawostek, ujęć tatrzańskich jezior, wizyty w okolicach Wodospadów Zimnej Wody, spotkania twarzą w twarz z kilkoma misiami a ponadto rozwikłamy tajemnicę profesji tatrzańskich tragarzy, a także odwiedzimy najbardziej ulewne i mokre miejsce w całych Tatrach. Mam nadzieję, że to oraz ten czarujący widok na Gerlach zachęci Cię do kontynuowania naszej niezwykłej wyprawy. Już teraz jest ona dostępna pod linkiem --> Tatry Wysokie (Czerwona Ławka - Staroleśna Dolina - Wodospady Zimnej Wody)
rogacz przy Terince |
2) Wielki Staw Spiski, 3) po lewej Pośredni Staw Spiski, po prawej Niżni Staw Spiski, a budynek = Terinka |
1-2) widok na Czerwoną Ławkę, 3-4) widok na Lodową Przełęcz, 7) kamienne pustkowie Lodowej Dolinki |
1-2) szlak ku Czerwonej Ławce, 3) widok ze szlaku na masyw Durnego Szczytu i Łomnicy, w dole widać szlak, a tuż nad nim Pięciostawiańską Kopę |
Czekając na wykonanie choćby jednego kroku, zauważyłem iż kilka osób próbuje osiągnąć Czerwoną Ławkę nie szlakiem lecz dnem żlebu. Podchodząc bliżej, ujrzałem że natura stworzyła tu - w dużym przybliżeniu - strome schody, którymi łatwo można przybliżyć się do przełęczy. Ponadto, na mojej alternatywnej trasie, gdzieniegdzie przymocowane były metalowe szczeble. Była to pozostałość szlaku, który niegdyś prowadził na przełęcz inaczej niż teraz. Bez większych trudności tudzież palpitacji serca w kilka minut osiągnąłem miejsce, do którego - idąc szlakiem - dotarłbym z grubsza pół godziny później. Nie dość, że oszczędziłem sporo czasu to jeszcze mijanie zdegustowanych zatorem turystów sprawiło mi niemałą frajdę. Naturalnie, moje postępowanie nie jest godne naśladowania. Otóż jedna z osób, która również wybrała żleb zamiast szlaku, strąciła w pewnej chwili kamień, który z hukiem poleciał w dół wprost na innych turystów. Na szczęście nikomu nic się nie stało, jednak należało to potraktować jako dobrą przestrogę. Tym samym jak najszybciej chciałem włączyć się do długiego sznureczka turystów.
1-4) na szlaku ku Czerwonej Ławce |
Jakie trudności czekają nas przy łańcuchach? Przy aurze jaka mnie spotkała to co najwyżej umiarkowane. Można też to inaczej ująć. Jeżeli ktoś wybiera się na Czerwoną Ławkę mając w zanadrzu pokonaną Orlą Perć to śmiało pokona ten odcinek. Nie jest on bowiem tak wymagający jak np. fragment od Zawratu do Koziego Wierchu. Jeżeli jednak ktoś nie był ani na Orlej Perci ani na Rysach przez co nie ma obycia z łańcuchami to istotnie wspinaczkę na Czerwoną Ławkę może zapamiętać do końca życia. Najważniejsze aby zadbać o mocny uścisk łańcucha i dopieszczać każdy postawiony krok.
Tamtego dnia, na każdy krok czekało się z utęsknieniem przez wiele długich sekund. Zator odebrał frajdę z pokonania tego odcinka i jeśli mam być szczery - spotęgował niebezpieczeństwo. Weźmy bowiem pod lupę podstawową zasadę korzystania z metalowych ułatwień. Jak wiadomo, z jednego członu łańcucha może korzystać jednocześnie nie więcej jak jedna osoba. Wyobraźmy sobie przeto, że wspinasz się przy użyciu takowego żelastwa i nagle ktoś pociąga Ci człon, którym operujesz. Co się dzieje? W większości przypadków nagle tracisz równowagę, pewność i władzę nad łańcuchem, co może prowadzić do tragicznych skutków. Przez natłok ludzi i ich znudzenie bądź zdenerwowanie, gdy tylko wkomponowałem się w długi wianuszek turystów, przez długi czas czułem na plecach oddech jednego z nich. Zresztą - bądźmy szczerzy - osoba przede mną również czuła moje parcie na Czerwoną Ławkę.
1-3) trudności szlaku na Czerwoną Ławkę |
24 VI 2007 r. obryw skalny z tzw. Małej Spągi (znajduje się w grani tuż nad Czerwoną Ławką) spowodował zejście kamienno-śnieżnej lawiny (100 m długości i 50 m szerokości). Ucierpiała podchodząca na przełęcz grupa turystów, dwie osoby odniosły ciężkie obrażenia. Gdy lekarz udzierał pomocy poszkodowanym, zeszła kolejna lawina. Kilka dni później ratownicy Horskiej Służby przeprowadzili odstrzał zwietrzałych skał.Rozpisałem się zbytnio na temat bezpieczeństwa i łańcuchów, toteż aby wyrównać proporcje, pragnę dopowiedzieć, że mimo zatoru, w czasie oczekiwania na kolejne kroki, można było się zawsze odwrócić i podziwiać wspaniałą grzędę Durnego Szczytu oraz coraz wyraźniejszą i pełniejszą Łomnicę. Widoki z Czerwonej Ławki są tak wspaniałe, że działają na turystów jak magnes. Już nie mogłem się doczekać co takiego ujrzę w przeciwnym kierunku.
1) ostatni łańcuch wprowadzający na Czerwoną Ławkę, 2) wąska szczerbina - to właśnie Czerwona Ławka |
Przestudiowaliśmy dokładnie w pełnym zachwycie pejzaże otoczenia Doliny Pięciu Stawów Spiskich. Znajdując się na Czerwonej Ławce, z tego wszystkiego zachowały się wspomniane już nieraz kulminacje Durnego Szczytu oraz Łomnicy. Dzięki nabranej wysokości, szczyty te stały mi się jakby bliższe. Już nie spoglądały na mnie z góry, zmieniając swe oblicze na łagodniejsze. W dole zaś wychwalana w niebiosy Dolina Małej Zimnej Wody. Schronisko Téryego stało się nagle niesamowicie malutkie. Pejzaże pełne tatrzańskich smaczków...
1-3) widok z Czerwonej Ławki w kierunku północno-wschodnim |
1-2) trudności szlaku przez Czerwoną Ławkę |
Czerwona Ławka - "Słowacki Zawrat"
pisał tak w 1956 r. Jan A. Szczepański
Pod spodem, możemy oglądać wycinek tego co zawiera powyższy akapit. Po pełen obraz widoków, zapraszam do II części tej retrospekcji, która ujrzy światło dzienne już wkrótce. W niej m. in. ujrzymy Czerwoną Ławkę z zupełnie innej perspektywy, zachwycimy się wielką Doliną Staroleśną oraz jej imponującym otuleniem przez groźne i postrzępione granie. Nie zabraknie również ciekawostek, ujęć tatrzańskich jezior, wizyty w okolicach Wodospadów Zimnej Wody, spotkania twarzą w twarz z kilkoma misiami a ponadto rozwikłamy tajemnicę profesji tatrzańskich tragarzy, a także odwiedzimy najbardziej ulewne i mokre miejsce w całych Tatrach. Mam nadzieję, że to oraz ten czarujący widok na Gerlach zachęci Cię do kontynuowania naszej niezwykłej wyprawy. Już teraz jest ona dostępna pod linkiem --> Tatry Wysokie (Czerwona Ławka - Staroleśna Dolina - Wodospady Zimnej Wody)
widok z Czerwonej Ławki w kierunku południowo-zachodnim |
Jak zawsze dobrze opisane i piękne zdjęcia, a najładniejsze są te, na których jesteśmy.
OdpowiedzUsuńPozdrawiamy.
Nie miałem za bardzo czasu na czytanie, ale przeglądnąłem zdjęcia. Są bardzo ciekawe, trasa nie była łatwa jak widze, ale widoki pięknie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
"Zaliczyłam" czerwoną ławkę wczoraj tj 07.07.13 po górach chodzę 3 . Naczytałam się jaki to trudny i eksponowany szlak, nie prawda pokonałam go w locie ok 20 min (mając czas na podziwianie widoków i robienie zdjęć) . Nie byłam na Orlej ale przeszłam Banówkę, oraz Rochacze. Podejście fajne ale ale krótkie.
OdpowiedzUsuńZapomniałam napisac że u mnie nowy post http://podroze-to-co-kocham.blogspot.com/2013/08/torun-powrot-znad-oceanu.html
OdpowiedzUsuńZapraszam serdecznie ;)
Marysia
Zapomniałam Ci powiedziec o moim nowym poście http://podroze-to-co-kocham.blogspot.com/2013/08/wolbrom-miasto-mojej-mamy.html
OdpowiedzUsuńSerdecznie zapraszam i proszę o komentarze ;)
Marysia
Witam,15 09.13 ,,zdobyłem '' czerwoną ławkę,pogoda dopisała ale to co miałem ,,lepszego'' na trasie,to dużo,dużo mniej turystów,pozdrawiam serdecznie,Tomek
OdpowiedzUsuńGdy tylko nie trzeba tracić czasu w długich kolejkach, można już w 100% delektować się wszelkimi walorami Czerwonej Ławki. Wrzesień to rzeczywiście świetny czas na wędrówki po Tatrach. O wiele mniejszy ruch, w miarę długi dzień i zazwyczaj okresami - bezdeszczowa aura.
UsuńGratuluję i życzę kolejnych podbojów!
Ta ilość ludzi na szlaku jest aż przerażająca. Chyba jedyną metodą na unikanie takich sytuacji jest pokonanie pierwszych(zwykle łatwych) odcinków jeszcze w nocy.
OdpowiedzUsuńW pełni się z Tobą zgadzam! Dlatego też na Giewoncie nie byłem już od ponad 5 lat. Wszystko zależy od charakteru, a mój jest taki, że potrzebuje tej ciszy i spokoju. Tak aby nikt nie mógł zakłócić zapatrywania się w panoramy... Ach, rozmarzyć się można, a tu sezon letni już zakończony!
UsuńPozdrawiam :)
Pięknie to Piechurku 7 opisałeś i pokazałeś, ale żeby to przezyć trzeba to zobaczyć. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńWielbicielka gór Anna
Czerwona Ławka to tylko ok. 250 m trudniejszego odcinka (15-20 minut wdrapywania się), nie umywa się ona do podejścia na Zawrat, Rysów czy Orlej Perci
OdpowiedzUsuń