Jestem w szoku. Wraz z początkiem 2018 r. powróciłem do regularnych publikacji retrospekcji przez co średnio raz na tydzień mam przyjemność dzielić się swoimi wspomnieniami posypanymi sporą ilością fotografii. Dzięki temu - nareszcie, po wielu latach - wycieczki z wiosny i lata 2013 r. zostały utrwalone i już nic i nikt nie wymaże ich z mojej pamięci. Tak więc mijały kolejne tygodnie i pewnego dnia zorientowałem się, że w międzyczasie pominąłem jedną wyprawę.
W tamtym okresie na każdą wyprawę brałem aparat, bowiem wiedziałem, iż prędzej czy później dam upust wszelkim emocjom w formie internetowego pamiętnika. Tysiące a nawet dziesiątki tysięcy zdjęć są więc elegancko uporządkowane i posortowane wg daty powstania. Po wyprawie z 3 lipca 2013 r. w Beskid Makowski, kolejny folder do przewertowania tyczył się wyprawy w Tatry Bielskie z 20 lipca. Wszystko biegło więc tak jak powinno i dotarłem już nawet do utrwalania sierpniowych wypraw.
Tymczasem pewnego dnia zwróciłem uwagę na to, iż coś mi tu nie pasuje. Przecież 6 lipca byłem na Osterwie, więc gdzie się podziały zdjęcia?! Pamięć bywa więc zawodna. Gdy publikowałem retrospekcję z Tatr Bielskich to napisałem, że była to moja pierwsza tatrzańska wyprawa w tamtym roku. Tymczasem nie było to prawdą, gdyż dwa tygodnie wcześniej stanąłem na Osterwie. Poświęciłem więc kilka chwil na gruntowne przypomnienie sobie tamtej wycieczki. Jako, że wędrowałem wtedy z PTTK to sięgnąłem do fotorelacji innych uczestników i na jednym ze zdjęć ujrzałem siebie z... aparatem na szyi. Nic zatem mi się nie przyśniło, naprawdę byłem tego dnia w Tatrach tylko co z tymi zdjęciami? Śladu po nich nigdzie nie ma. Może aparat się zepsuł? Chociaż takie zdarzenie (aparat taty, który dużo kosztował) na pewno zostałby na dłużej w mej pamięci. Hm, chociaż może aparat rzeczywiście upadł na szlak przez co skrzywił się obiektyw i jego uruchomienie okazało się niemożliwe? To niewątpliwie nauczka, że zbyt długie zwlekanie z opisem wycieczki sprawia, że dużo wspomnień ucieka.
Dziś będzie zatem nietypowo, bowiem podpierać się będę zdjęciami innych uczestników. Zapomnijmy zatem o mojej sklerozie i ruszmy na podbój Osterwy...
Miejsce: Słowackie Tatry Wysokie
Trasa: Popradské Pleso (parking)
Schronisko Majlátha (słow. Majláthova chata)
Popradské Pleso (staw + hotel górski)
Przełęcz pod Osterwą (słow. Sedlo pod Ostrvou, 1966,4 m) - Osterwa (słow. Ostrva, 1980 m) - Przełęcz pod Osterwą
Dolina Stwolska (słow. Štôlska dolina)
Batyżowiecki Staw (słow. Batizovské pleso)
Hotel górski „Śląski Dom” w Dolinie Wielickiej (słow. Sliezsky dom, 1670 m)
Rozdroże pod Sławkowskim Szczytem (1357 m)
Siodełko (słow. Hrebienok)
Stary Smokowiec (słow. Starý Smokovec)
Długość trasy: 22,5 km
Pogoda: niepewna
Widoczność: zmienna
Na ten dzień czekałem z ogromną niecierpliwością i to co najmniej z dwóch powodów. To miała być moja pierwsza wyprawa w Tatry w tym roku. Nie da się ukryć, że po długiej zimie byłem dosłownie spragniony letnich wędrówek po najwyższych karpackich wierzchołkach. To jednak nie wszystko. Plany obejmowały przejście sporej części słynnej Tatrzańskiej Magistrali od Doliny Mięguszowieckiej na zachodzie aż po Hrebienok na wschodzie, na którym to odcinku nie byłem nigdy wcześniej. Czułem zatem, że dziś odkryję zupełnie nowy świat.
![]() |
1-2) pierwsze kilometry na szlaku |
Po opuszczeniu autokaru oficjalnie zainaugurowałem już siódmy tatrzański sezon w moim życiu. Celem na pierwszych kilkadziesiąt minut marszu okazał się Popradzki Staw w Dolinie Mięguszowickiej. Dopiero stamtąd rozpocząć miała się prawdziwa wspinaczka. Teraz natomiast mieliśmy kilkukilometrowy, asfaltowy odcinek w sam raz na rozchodzenie. Liczyłem, że po ostatnich beskidzkich wyrypach forma mnie nie opuści i sprostam każdemu podejściu.
![]() |
1-2) Schronisko Majlátha |
Choć pogoda wydawała się mocno zagadkowa, gdyż mogliśmy spodziewać się zarówno kąpieli słonecznych jak i typowych letnich burz to jednak nad Popradzki Staw dotarliśmy w dobrych nastrojach. Na miejscu zastaliśmy kilka obiektów noclegowych oraz gastronomicznych, toteż charakter tego miejsca jest mocno piknikowy. Najlepiej zajść tu wcześnie rano. W szczycie sezonu przewija się bowiem tłum turystów, bowiem oprócz tych, którzy zmierzają na Rysy czy też Koprowy Szczyt dochodzą również osoby, dla których celem samym w sobie, że wypicie piwka nad stawem. Hm, skąd my to znamy?
![]() |
1-3) nad Popradzkim Stawem |
Planując zdobycie Osterwy, można nad Popradzkim Stawem wpaść w pewien dyskomfort. Po pierwsze mapa pokazuje, że nasz szlak przyjmuje formę zygzaku co oznacza liczne zakosy. Gdyby tak rozłożyć całą mapę Tatr to takiego zygzaku nie spotka się nigdzie indziej. To zresztą nie byłby żaden problem. Jeśli jednak wpatrzymy się w poziomice to ujrzymy jak gęsto są one ulokowane. Co gorsza, w pewnych momentach wręcz znikają ustępując oznaczeniom turni. To wszystko składa się na dość stromy i narażony na ekspozycję odcinek co zresztą znad Popradzkiego Stawu widać jak na dłoni. W pierwszej chwili człowiek może się przerazić aczkolwiek nie ma się czego bać, trzeba ruszyć i przetestować swoje możliwości. Dla widoków z Osterwy z pewnością warto się natrudzić.
![]() |
1-4) Popradzki Staw widziany z podejścia na Przełęcz pod Osterwą |
Popradzki Staw towarzyszył nam przez większą część podejścia. Z każdym pokonanym metrem i przebytym zakosem malał jednak w oczach aż w końcu pod sam koniec całkowicie znikł za turniami. Sam szlak natomiast nie okazał się tak ciężki jak można było przypuszczać. Dzięki zygzakowatemu przebiegowi stromizna została rozłożona całkiem równomiernie, toteż cała grupa dała dzielnie radę. Tym samym Przełęcz pod Osterwą była na wyciągnięcie ręki. Gdy ujrzeliśmy charakterystyczne i mocno rozdeptane siodło to wiedzieliśmy, że jesteśmy już bardzo blisko.
![]() |
Przełęcz pod Osterwą |
![]() |
Przełęcz pod Osterwą, a po prawej Osterwa |
![]() |
ostatnie metry podejścia na przełęcz |
![]() |
rogacz na przłęczy |
![]() |
Słowacy przyzwyczaili do bardzo skrupulatnego odnotowywania wysokości |
Osiągnięcie Przełęczy pod Osterwą stało się faktem. Podejście wywindowało nas na wysokość prawie 2000 m n.p.m., a przecież to nie był koniec wspinaczki choć oczywiście jej najtrudniejsza część była już za nami. Zaledwie kilkadziesiąt metrów od przełęczy znajduje się wierzchołek Osterwy, na który teoretycznie nie można wejść, gdyż nie prowadzi tam szlak turystyczny. Bliskość przełęczy jest jednak na tyle duża, że nikt się tym nie przejmuje. Tym samym również i ja dołożyłem kilka kroków i znalazłem się jeszcze kilkanaście metrów wyżej.