26 października 2013

Góry Świętokrzyskie (Pasmo Masłowskie)

W Hutniczo-Miejskim Oddziale PTTK w Krakowie wybór wycieczek jest ogromny. Wszystko przez fakt, że w oddziale działa kilka kół i klubów. W efekcie, praktycznie w każdy weekend można gdzieś pojechać. Wspominam o tym dlatego, że dziś porzuciłem Klub Turystyki Górskiej "Wierch" na rzecz Koła ZB, które realizowało bardzo ciekawy projekt polegający na przejściu Głównego Szlaku Świętokrzyskiego.

pasmo: Góry Świętokrzyskie 

miejsce: pasmo Masłowskie (na północ od Kielc)

trasa: Tumlin-Węgle (kościół)  Tumlin (przejazd kolejowy)  Sosnowica (413 m)  Krzemionka (385 m)  
przejście nad drogą S7  Sosnowiec (Mała Krzemionka)  Dąbrowa-Łąki  Koszarka  Domaniówka (418 m)  Masłów Pierwszy  Klonówka (473 m)  Diabelski Kamień  Dąbrówki  Przełom Lubrzanki  Ciekoty

długość: 23,5 km

czas przejścia netto: 6 h 45'

pogoda: bardzo dobra


Główny Szlak Świętokrzyski to trasa licząca nieco ponad 100 km przemierzając równoleżnikowo główne pasma Gór Świętokrzyskich. Gdybyśmy zaczęli od zachodu to na pierwszy ogień do przejścia jest Pasmo Oblęgorskie, następnie Wzgórza Tumlińskie, Pasmo Masłowskie, Łysogóry, a na koniec Pasmo Jeleniowskie. Dzisiejsza trasa będąca kolejnym już etapem projektu obejmowała wschodnie krańce Wzgórz Tumlińskich oraz całe Pasmo Masłowskie.

kościół w Tumlinie
wnętrze świątyni
Autokar wysadził nas przy kościele parafialnym pod wezwaniem św. Stanisława w Tumlinie. Renesansowy obiekt pochodzi z 1599 roku, toteż nim marsz zaczął się na dobre to skorzystałem z chwili i czmychnąłem do środka.
Świątynię ufundował kard. Jerzy Radziwiłł – biskup krakowski i zarządca dóbr królewskich. Powstanie świątyni pw. św. Stanisława wiązało się z odnalezionymi w okolicy (później nazwanej Miedzianą Górą) złożami miedzi i rozwijającym się jej wydobyciem, jak i powstającymi kuźnicami, szlifierniami i odlewniami. Kardynał nakazał wybudować kościół z myślą o licznie osiedlających się tutaj górnikach i hutnikach oraz ich rodzinach. 
Kościół wybudowano z czerwonego piaskowca, wydobywanego w Tumlinie. Wewnątrz ujrzałem trzy ołtarze. W głównym (z ok. 1880 r.) umieszczony jest obraz Matki Bożej Niepokalanie Poczętej na zmianę z obrazami: Najświętszego Serca Pana Jezusa i Ukrzyżowania. To co po bokach natomiast również okazało się ciekawe. Szczególnym kultem od wieków otaczany jest wizerunek Matki Bożej Śnieżnej w ołtarzu bocznym po lewej stronie. Źródła podają, że Madonnę  przywieźli ze sobą włoscy hutnicy w 1630 roku. Uzupełnieniem najważniejszych miejsc w świątyni jest obraz św. Antoniego w ołtarzu po prawej stronie.

szlak prowadzi przez przejazd kolejowy linii z Kielc do Skarżyska-Kamiennej 
pierwsze kilometry upływały na spokojnym spacerze
lekko i przyjemnie
mogliśmy się delektować jesiennym lasem
okazji do ładnych kadrów nie brakowało
Dziś miałem specjalną misję. Otóż w programie było ognisko z kiełbaskami, a organizatorzy zadbali o odpowiednią ilość mięsa. Sam kierownik imprezy nie uniesie jednak wszystkiego, toteż zgłosiłem się do pomocy. W efekcie w moim plecaku wylądowało kilkanaście sztuk porządnej kiełbasy. Już nie mogłem się doczekać kiedy znajdzie się w moim żołądku. Po tym co działo się przed tygodniem i dziś to zdecydowanie muszę napisać, że warto wędrować z PTTK. Pychotka! 

1-3) Główny Szlak Świętokrzyski między Tumlinem, a Sosnowicą. 
Nim jednak nastąpił wyczekiwany moment ogniska to trzeba było przejść kilka kilometrów. Początkowo szliśmy drogą asfaltową wzdłuż zabudowań wsi aż do przejazdu kolejowego. Gdybyśmy odbili w lewo to po chwili doszlibyśmy do przystanku osobowego Tumlin. Jeśli więc ktoś zapragnie ruszyć na Główny Szlak Świętokrzystki to sprawa jest wręcz banalna. Między Krakowem i Ostrowcem Świętokrzyskiem kursują 4 pary pociągów dziennie (stan na X 2019 r.). Dwie godziny jazdy i jesteśmy w uroczych Górach Świętokrzyskich! 

19 października 2013

Beskid Niski (Busov)

sercu bliski Beskid Niski
Odznaka "Korony Beskidów" zyskała sobie rzesze fanów pragnących stanąć na wszystkich 27 wymienionych w wykazie szczytach. Wielką rolę odegrał i odgrywa w tym procesie Hutniczo-Miejski Oddział PTTK w Krakowie, który w znacznym stopniu angażuje się w propagowanie tej stosunkowo młodej odznaki. W związku z tym rok 2013 minął pod znakiem wycieczek ku najwyższym wierzchołkom poszczególnych pasm Beskidów. W kalendarzu imprez nie mogło więc zabraknąć Busova, który przewyższając naszą Lackową o ledwie 5 metrów jest od wieków najwyższym szczytem Beskidu Niskiego. Czy jednak oprócz dożywotnego miejsca w kanonach górskich Koron ma on w sobie inne atrakcje, które przyciągają  turystów? Przekonajmy się!

pasmo: Beskid Niski 

miejsce: na południe od Wysowej-Zdrój

cel: Korona Beskidów

trasa: Cigeľka  Busov (1002 m)  Gaboltov

czas przejścia: 2 h 35' (bez postojów)

pogoda: wymarzona

Jesień w Beskidach potrafi przybrać przeróżne oblicza. Może to być ziąb, mgła i deszcz ale też może to być znana wszystkim doskonale złota, polska jesień. Choć my znajdowaliśmy na terenie Słowacji, to skojarzenia z tą drugą opcją były nieodparte. Żeby jednak żaden Słowak nie poczuł się urażony to załóżmy, że tego dnia towarzyszyła nam złota, słowacka jesień. O poranku niebo było niemal czyściusieńkie, po prostu jak z bajki. Głębia barw niebieskich z lekkością unosiła się nad kolorowym beskidzkim lasem. Regiel dolny zamienił się bowiem w istną mozaikę, w której mogliśmy dojrzeć wszystkie odcienie począwszy od zielonego i żółtego kończąc zaś na brązie. Wpatrując się w ten krajobraz zza okna autokaru, nie mogłem się doczekać inauguracji spaceru.

jesień w Beskidzie Niskim
Ta, nastąpiła w miejscowości Cigeľka. Oprócz przepysznych krajobrazów, odnajdziemy tutaj XIX-wieczną cerkiew. Co ciekawe, Cigeľka jest skromnych rozmiarów uzdrowiskiem. Występują tu szczawy wodorowęglanowo-chlorkowo-sodowe, które znane i eksploatowane były już w pierwszej połowie XIX wieku. Nie zaznaliśmy jednak ani smaku leczniczych wód ani nawet widoku cerkwi z bliska. Cigeľka ma bowiem drugie oblicze, które potencjalnych turystów stamtąd po prostu odstrasza.

1-2) każdy kto zajrzy do Cigielki to prawdopodobnie będzie się musiał zmierzyć z żebrzącymi dziećmi
Każdy kto przemierzał wschodnie rubieże Słowacji, z pewnością natknął się na odosobnione osiedla cygańskie, które zlokalizowane są w wielu miastach i miejscowościach. Ich widok jest zazwyczaj podobny: tłumy ludzi o charakterystycznej karnacji w zaniedbanych do granic możliwości barakach.

Kontynuujmy zatem naszą opowieść łącząc przy okazji wymienione informacje. Autokar z premedytacją nie wjechał do centrum miejscowości, abyśmy mogli niezauważalnie wymknąć się na szlak. Nie zdało to jednak egzaminu. Gdy tylko opuściliśmy pojazd, otoczyła nas zgraja nachalnych dzieci w wieku od kilku do kilkunastu lat. Większość grupy co sił w nogach ruszyła ścieżką byle tylko uciec od żebrzących Cyganów. Ci, którzy zostali z tyłu musieli zmierzyć się z murem dzieciaków, które wręcz uniemożliwiały dalszy marsz. Prosiły każdego o parę groszy, a w szczególności o cukierki. Musieliśmy się wykazać silną psychiką, aby zignorować te prośby. Znalazły się jednak osoby, które chciały być miłe dzieląc się z dziećmi tym co miały. Problem tkwił w tym, że latorośle i tak tego "uśmiechu losu" nie potrafiły uszanować. Gdy tylko objawił się taki święty Mikołaj to od razu ku niemu wyciągano dziesiątki rąk. Co z tego, że nawet nie zdążył otworzyć plecaka by wyjąć coś słodkiego. Dzieci pchały się niemiłosiernie przez co miałem wrażenie, że przy większej skali zjawiska mogły by się nawet stratować. Na nic zdały się prośby aby młodzież ustawiła się w kolejce, zamiast odrobiny kultury była walka i krzyki.

Już sam nie wiem co było w tym wszystkim najgorsze. Chyba fakt, iż dzieciaki nie widziały w swym zachowaniu nic złego. Oblegając nas, miałem poczucie, iż dla nich jest to chleb powszedni. W pamięci zapadała mi również inna wymowna sytuacja. Gdy jedna z osób rozdała wszystkim zainteresowanym po cukierku to znalazło się kilka osobniczków twierdzących bezczelnie, że swego dropsa nie dostały. Słysząc odpowiedź, że nie mają, gdyż już zjadły, to "w podzięce" wystawiały puste dłonie upierając się przy swoim mniemaniu. Smutnym okazał się obraz jak to dzieci nie potrafią docenić czyjejś dobroci. Po raz kolejny sprawdziła się zasada mówiąc o tym, że jak dasz palec to odgryzą Ci rękę. W tym kontekście nic dziwnego, że większość grupy wypruła do przodu. Oczywiście, dzieci nie są w praktyce temu winne. Po prostu na pierwszy rzut oka było widać, iż nikt nie wpoił im podstawowych wartości co w kontekście ich przyszłości po prostu przeraża.

1-4) uroki podejścia na Busov
W tym całym zamieszaniu ledwo zdążyłem zrobić zdjęcie szlakowskazów. Okazało się, że czeka nas dziś króciutka trasa. Na Busov zaledwie 1,5 h podejścia. Można rzec, że trasa idealna na krótki spacer, w sam raz na jesienny, coraz krótszy dzień. Początkowo wędrowaliśmy jeszcze w towarzystwie dzieciaków. Zaczęły odpuszczać dopiero gdy zagłębiliśmy się w las dobrych kilkaset metrów. Można więc było zwolnić i nareszcie w spokoju delektować się urokami aktualnie panującej pory roku.

7 września 2013

Ukraina: Gorgany (Syniak + Mały Gorgan)

ukraińskie Karpaty są zachwycające
Ósmy dzień ukraińskiego snu. Po trzech ostatnich dniach spędzonych w paśmie Świdowca i Czarnohory, dziś mieliśmy się przenieść w Gorgany. Tym samym wygodne i śliczne połoniny zamieniliśmy na szlaki pełne rumoszu skalnego. W nich również tkwi ogromny potencjał oraz urok co przy stabilnej aurze zapowiadało elegancką wycieczkę. Zachwyćmy się zatem ukraińskimi Karpatami - po raz ostatni w tym roku.

Miejsce: Karpaty Ukraińskie (pasmo Gorganów, grzbiet Syniaka) 

Trasa: Polanica - Połonina Tomnatyk  Syniak (ukr. Синяк, 1665 m) Mały Gorgan (ukr. Малий Ґорґан, 1592 m) Połonina Błażów/Błażiw (ukr. Блажів) Bukowel - Polanica

Długość trasy: 23,5 km

Pogoda: bardzo dobra

Widoczność: bardzo dobra

Przed długą podróżą do Polski kierowca musiał mieć odpowiedni czas odpoczynku, toteż dziś wycieczka punkt startowy oraz końcowy miała w tym samym miejscu czyli w naszej bazie wypadowej. Po śniadaniu, zebraliśmy się przed ośrodkiem, zwarci i gotowi na dołożenie naszym nogom kolejnych dwudziestu kilometrów. Wszyscy czynili to z radością, gdyż wszystko wskazywało na to, że i dziś pogoda okaże się łaskawa. 

już pierwsze widoki były niesamowite
Tym samym po sześciu dniach powróciliśmy w Gorgany, a dziś będziemy się kręcić we wschodniej części tego pasma. Z Polanicy na Syniak nie ma wyznakowanego bezpośredniego szlaku, toteż początkowe podejście odbywało się leśnymi drogami, które z punktu widzenia turysty można określić jako dzikie. Mieliśmy jednak w swojej grupie licznych doświadczonych przewodników, którzy znali ten teren doskonale. Po żmudnym wspinaniu dotarliśmy w rejon Połoniny Tomnatyk. Tam natrafiliśmy na szlak czerwony, który na mojej mapie oznaczony jest jako fioletowy. Bonusem były oczywiście coraz szersze widoki, a także objawienie się postaci Syniaka czyli najwyższego wierzchołka jaki mieliśmy dzisiaj w programie.

Syniak (1665 m)
Chomiak (1542 m)
po środku mało wybitny, Mały Gorgan (1592 m)
widok z Połoniny Tomnatyk na pasmo Czarnohory
Połonina Tomnatyk
Góra wyglądała całkiem znajomo. Po pierwsze to obserwowaliśmy ją w poprzednich dniach chociażby z Bliźnicy czy Howerli. Po drugie, również i w tej okolicy miałem okazję wędrować przed dwoma latami. Wtedy wędrowaliśmy ze wschodu (od strony Chomiaka) na zachód z tym, że na Syniaku zakończyliśmy przemierzanie grani. Najprościej rzecz ujmując, dzisiaj nastąpiła kontynuacja - w stronę Małego Gorganu. Nim jednak nastała decydująca wspinaczka to nastąpiło drugie śniadanie na Połoninie Tomnatyk. Łąka ta zlokalizowana na niewielkim siodle okazała się niezwykle malownicza.

6 września 2013

Ukraina: Czarnohora (Petros)

Siódmy dzień ukraińskiego snu. Dziś miała mieć miejsce zemsta oraz odwet za porażkę jaka nastąpiła 24 sierpnia 2011 roku. Tamta wycieczka przez wzgląd na "wybuchową" pogodę oraz troje turystów, którzy samowolnie odłączyli się od grupy miała naprawdę dramatyczny przebieg. Najpierw walczyliśmy o przeżycie w trakcie intensywnej burzy na stromych stokach Petrosa. Później, drżeliśmy o los starszych kolegów, którzy zdobyli szczyt w tym żywiole i jednocześnie do następnego poranka nie było z nimi żadnego kontaktu. Dziś pogoda była zamówiona i nie dopuszczaliśmy innego scenariusza jak zdobycie kolejnego ukraińskiego dwutysięcznika. 

Miejsce: Karpaty Ukraińskie (pasmo Czarnohory) 

Trasa: Hrebla  Koliby  Przełęcz Kakaradza (Połonina Hołowczeska, 1540 m)  Petros (2020 m)  Połonina Seryliwka  Połonina Szumnieska (1590 m)  Połonina Menczul (1238 m)  Połonina Dżordżewa Prełuka  Kwasy

Długość trasy: 22,5 km

Pogoda: dobra

Widoczność: bardzo dobra

Przy opracowywaniu retrospekcji natrafiłem na problem, z którym chyba nigdy wcześniej się nie spotkałem. Otóż nie wiem, w którym miejscu rozpoczęliśmy swój marsz. Mogę stwierdzić, że na pewno było to gdzieś między Koźmieszczykiem, a Połoniną Hołowczewską. Musiałem zatem wyjąć kilka map Czarnohory, które posiadam i dokładnie wszystko odtworzyć. Wszystko przez to, że ponownie - tak jak pod Bliźnicą - skorzystaliśmy z podwózki gruzawikami. 

gruzawik - nasza przepustka do świata czarnohorskiego Petrosa
Bez tego pojazdu nasza misja byłaby arcytrudna, bowiem do przejścia byłoby prawie 40 km. Warto wspomnieć, że autokar ze względu na stan dróg i mostów nie mógł dojechać do Koźmieszczyka, toteż przesiadka z autokaru do gruzawików nastąpiła już w Łazeszczynie. Po około 20 minutach jazdy dojechaliśmy do wspomnianego już Koźmieszczyka, z którego wybiegają szlaki w kierunku Petrosa oraz Howerli (2061 m). Tam nastąpiła krótka przerwa na uzgodnienie szczegółów. Nastąpiły mocne negocjacje, bowiem to jak wysoko mieliśmy zostać wywiezieni miało być uzależnione od ilości posiadanej gotówki. Widocznie wcześniejsze ustalenia nie były wiążące i Ukraińcy zażądali więcej.
1-3) w drodze na przełęcz
Na szczęście ruszyliśmy i dojechaliśmy całkiem wysoko. Dzięki temu zaoszczędziliśmy kilka kilometrów żmudnego podejścia w gęstym lesie. Tym samym okazje do popełniania widokowych fotografii nadarzyły całkiem szybko. Zapowiadał się kapitalny dzień pod kątem pogody. Z poziomu okolicznych miejscowości Petros wydawał się bardzo odległy natomiast teraz był już na wyciągnięcie ręki. Po niespełna godzinie marszu osiągnęliśmy Połoninę Hołowczewską wraz z Przełęczą Kakaradza. Ciekawostką jest to, że w języku huculskim słowo kakaradza oznacza owczy kał. Nie wiem czy jest to informacja, bez której wasze życie było gorsze, toteż może przejdziemy do widoków rozpościerających się z przełęczy.

Petros (2020 m)
wystający czubek zza linii lasu to Howerla (2061 m)
Przełęcz Kakaradza jest głębokim wcięciem między Petrosem, a Howerlą. Tutaj grzbiet Czarnohory wygląda trochę inaczej niż między Howerlą, a Popem Iwanem. Tamte wierzchołki dzieli 18 km podczas których nie schodzi się poniżej 1750 m n.p.m. natomiast między Howerlą, a Petrosem jest 9 km, z czego spora część to głębokie i wydłużone siodło, które dobrze widać z perspektywy okolicznych szczytów Gorganów. To sprawia, że Petros choć jest dopiero czwartym najwyższym szczytem Ukrainy to jednak jest on o wiele lepiej rozpoznawalny niż chociażby wyższy Brebeneskuł (2037 m). Pod tym kątem możemy stwierdzić, że Petros jest podobny do tatrzańskiego Krywania. Odstający od reszty, a przez to charakterystyczny i przykuwający uwagę.

1-3) ciężka wspinaczka z przełęczy na wierzchołek
Widoki z przełęczy zwiastowały prawdziwą ucztę dla oczu i duszy. By jednak w pełni cieszyć się z wycieczki, musieliśmy osiągnąć szczyt co okazało się niemałym wyzwaniem. Z przełęczy na Petrosa mamy co prawda tylko 2 km ale za to prawie 500 m przewyższenia. To sprawia, że zbocze jest naprawdę strome. Nie mogłem chwilami złapać tchu. Przyczyny tego stanu były co najmniej dwie. Z jednej strony widoki zapierały dech w piersiach, a z drugiej wspinaczka tak nachylonym stokiem wymagała postojów czasem co kilka minut.