19 października 2013

Beskid Niski (Busov)

sercu bliski Beskid Niski
Odznaka "Korony Beskidów" zyskała sobie rzesze fanów pragnących stanąć na wszystkich 27 wymienionych w wykazie szczytach. Wielką rolę odegrał i odgrywa w tym procesie Hutniczo-Miejski Oddział PTTK w Krakowie, który w znacznym stopniu angażuje się w propagowanie tej stosunkowo młodej odznaki. W związku z tym rok 2013 minął pod znakiem wycieczek ku najwyższym wierzchołkom poszczególnych pasm Beskidów. W kalendarzu imprez nie mogło więc zabraknąć Busova, który przewyższając naszą Lackową o ledwie 5 metrów jest od wieków najwyższym szczytem Beskidu Niskiego. Czy jednak oprócz dożywotnego miejsca w kanonach górskich Koron ma on w sobie inne atrakcje, które przyciągają  turystów? Przekonajmy się!

pasmo: Beskid Niski 

miejsce: na południe od Wysowej-Zdrój

cel: Korona Beskidów

trasa: Cigeľka  Busov (1002 m)  Gaboltov

czas przejścia: 2 h 35' (bez postojów)

pogoda: wymarzona

Jesień w Beskidach potrafi przybrać przeróżne oblicza. Może to być ziąb, mgła i deszcz ale też może to być znana wszystkim doskonale złota, polska jesień. Choć my znajdowaliśmy na terenie Słowacji, to skojarzenia z tą drugą opcją były nieodparte. Żeby jednak żaden Słowak nie poczuł się urażony to załóżmy, że tego dnia towarzyszyła nam złota, słowacka jesień. O poranku niebo było niemal czyściusieńkie, po prostu jak z bajki. Głębia barw niebieskich z lekkością unosiła się nad kolorowym beskidzkim lasem. Regiel dolny zamienił się bowiem w istną mozaikę, w której mogliśmy dojrzeć wszystkie odcienie począwszy od zielonego i żółtego kończąc zaś na brązie. Wpatrując się w ten krajobraz zza okna autokaru, nie mogłem się doczekać inauguracji spaceru.

jesień w Beskidzie Niskim
Ta, nastąpiła w miejscowości Cigeľka. Oprócz przepysznych krajobrazów, odnajdziemy tutaj XIX-wieczną cerkiew. Co ciekawe, Cigeľka jest skromnych rozmiarów uzdrowiskiem. Występują tu szczawy wodorowęglanowo-chlorkowo-sodowe, które znane i eksploatowane były już w pierwszej połowie XIX wieku. Nie zaznaliśmy jednak ani smaku leczniczych wód ani nawet widoku cerkwi z bliska. Cigeľka ma bowiem drugie oblicze, które potencjalnych turystów stamtąd po prostu odstrasza.

1-2) każdy kto zajrzy do Cigielki to prawdopodobnie będzie się musiał zmierzyć z żebrzącymi dziećmi
Każdy kto przemierzał wschodnie rubieże Słowacji, z pewnością natknął się na odosobnione osiedla cygańskie, które zlokalizowane są w wielu miastach i miejscowościach. Ich widok jest zazwyczaj podobny: tłumy ludzi o charakterystycznej karnacji w zaniedbanych do granic możliwości barakach.

Kontynuujmy zatem naszą opowieść łącząc przy okazji wymienione informacje. Autokar z premedytacją nie wjechał do centrum miejscowości, abyśmy mogli niezauważalnie wymknąć się na szlak. Nie zdało to jednak egzaminu. Gdy tylko opuściliśmy pojazd, otoczyła nas zgraja nachalnych dzieci w wieku od kilku do kilkunastu lat. Większość grupy co sił w nogach ruszyła ścieżką byle tylko uciec od żebrzących Cyganów. Ci, którzy zostali z tyłu musieli zmierzyć się z murem dzieciaków, które wręcz uniemożliwiały dalszy marsz. Prosiły każdego o parę groszy, a w szczególności o cukierki. Musieliśmy się wykazać silną psychiką, aby zignorować te prośby. Znalazły się jednak osoby, które chciały być miłe dzieląc się z dziećmi tym co miały. Problem tkwił w tym, że latorośle i tak tego "uśmiechu losu" nie potrafiły uszanować. Gdy tylko objawił się taki święty Mikołaj to od razu ku niemu wyciągano dziesiątki rąk. Co z tego, że nawet nie zdążył otworzyć plecaka by wyjąć coś słodkiego. Dzieci pchały się niemiłosiernie przez co miałem wrażenie, że przy większej skali zjawiska mogły by się nawet stratować. Na nic zdały się prośby aby młodzież ustawiła się w kolejce, zamiast odrobiny kultury była walka i krzyki.

Już sam nie wiem co było w tym wszystkim najgorsze. Chyba fakt, iż dzieciaki nie widziały w swym zachowaniu nic złego. Oblegając nas, miałem poczucie, iż dla nich jest to chleb powszedni. W pamięci zapadała mi również inna wymowna sytuacja. Gdy jedna z osób rozdała wszystkim zainteresowanym po cukierku to znalazło się kilka osobniczków twierdzących bezczelnie, że swego dropsa nie dostały. Słysząc odpowiedź, że nie mają, gdyż już zjadły, to "w podzięce" wystawiały puste dłonie upierając się przy swoim mniemaniu. Smutnym okazał się obraz jak to dzieci nie potrafią docenić czyjejś dobroci. Po raz kolejny sprawdziła się zasada mówiąc o tym, że jak dasz palec to odgryzą Ci rękę. W tym kontekście nic dziwnego, że większość grupy wypruła do przodu. Oczywiście, dzieci nie są w praktyce temu winne. Po prostu na pierwszy rzut oka było widać, iż nikt nie wpoił im podstawowych wartości co w kontekście ich przyszłości po prostu przeraża.

1-4) uroki podejścia na Busov
W tym całym zamieszaniu ledwo zdążyłem zrobić zdjęcie szlakowskazów. Okazało się, że czeka nas dziś króciutka trasa. Na Busov zaledwie 1,5 h podejścia. Można rzec, że trasa idealna na krótki spacer, w sam raz na jesienny, coraz krótszy dzień. Początkowo wędrowaliśmy jeszcze w towarzystwie dzieciaków. Zaczęły odpuszczać dopiero gdy zagłębiliśmy się w las dobrych kilkaset metrów. Można więc było zwolnić i nareszcie w spokoju delektować się urokami aktualnie panującej pory roku.

kopuła szczytowa Busova
Busov z bliska
widok jest mocno ograniczony
Wejście na szczyt zajęło nam dziwnie miało czasu. Biorąc pod uwagę, że do pokonania było prawie 500 m przewyższenia to można stwierdzić, iż wykręciliśmy całkiem dobry wynik. Myślę, że to zasługa niewysokiej temperatury jak również tego, że na całym podejściu nie było żadnych widokowych miejsc. Upał nie dokuczał, a widoki nie rozpraszały - to w moim przypadku recepta na szybki marsz.

1-4) widoki na południe z Busova wraz ze zbliżeniem na Tatry Wysokie oraz Tatry Bielskie
Liczyłem jednak, że ze szczytu coś zobaczę. Początkowo mogłem przeżyć spodziewane rozczarowanie. Z poprzednich wypraw po Beskidzie Niskim miałem ogląd na Busov jako typowy beskidzki i niestety, zalesiony masyw. To potwierdziło się na wierzchołku. Oprócz wąskiej przecinki w kierunku północnym to wszelkie widoki uniemożliwiał las. Szału nie było. W takich chwilach nie wolno jednak tracić nadziei. 










najważniejsze wierzchołki Tatr Wysokich oraz Tatr Bielskich są widoczne z Busova
Ja być może takową straciłem przez co to zobaczyłem później wprawiło mnie w tym większy zachwyt. Otóż nieco poniżej trafia się na połać terenu przetrzebioną przez wichury. Wygląda to więc trochę jak polana przy czym pełno jest małych kikutów oraz powalonych gałęzi. Miłą konsekwencją, a zarazem niespodzianką okazały się całkiem szerokie widoki w kierunku południowym. Pierwsze skrzypce grał szeroki masyw Gór Czerchowskich zaś dzięki pomyślnej aurze z prawej strony wyłaniały się Tatry, które w sporej mierze otulone były chmurkami. Obłoki zadomowiły się jednak przeważnie poniżej 2000 m n.p.m., toteż główne wierzchołki - skąpane w śniegu - prezentowały się doprawdy efektownie. 

1-3) w masywie Busova trzeba polować na pojedyncze okazje widokowe
Teraz już nikt nie powie, że Busov nie jest warty uwagi. Przyznam, że ośnieżone Tatry skradły moje serce, toteż mimo, że znajdowaliśmy się w Beskidzie Niskim to nawet tu można ustrzelić prawdziwe perełki. Generalnie, królewski (wszak zaliczany do Korony Beskidów) masyw Busova wymaga głębszego zainteresowania oraz atencji. Gdy mu je okażemy to Busov odwdzięczy się widokami również w inne strony jak chociażby w kierunku Beskidu Sądeckiego. Widoki nie kończą się bowiem tylko na wspomnianej podszczytowej polance. Warto przejść cały masyw i uważnie się rozglądać. Gdzieniegdzie jesienny las ogołocony z liści pozwala na upolowanie ciekawych kadrów. 

1-6) z Busova schodzimy szlakiem zielonym w kierunku Gaboltova
Choć nasza trasa była króciutka to jednak w górach spędziliśmy kilka godzin. Otóż organizatorzy zaplanowali ognisko w pobliżu wierzchołka. Tym samym jesienne szczytowanie zostało okraszone porządnym i pysznym obiadkiem. Mogę więc tylko stwierdzić, że choćbym na nizinach miał do dyspozycji najlepszego grilla to jednak zawsze kiełbaska w górach smakować będzie o niebo lepiej. Większość grupy opuściła zatem najwyższy wierzchołek Beskidu Niskiego z pełnymi brzuchami. Tym samym czas na podziwianie widoków był odpowiednio długi - nawet dla mnie. 

1-3) w lesie towarzyszyły nam przepiękne kolory
Nim jednak opuściliśmy Busov, warto przyjrzeć się samemu wierzchołkowi. Przez szczyt przebiega jedynie szlak zielony z Gaboltova do Cigelki. Warto wspomnieć, że jeszcze kilka lat temu na Busov nie prowadziła żadna znakowana ścieżka. Ta sytuacja zmieniła się dopiero w 2011 roku. Gdybyśmy natomiast szli dalej to za Cigelką przekracza się granicę i schodzi do Wysowej-Zdroju. Zorganizowana wycieczka z autokarem nie jest zatem konieczna. Komunikacją zbiorową łatwo dojedzie się do polskiego uzdrowiska, z którego opcja wypadu na Busov jest w sam raz na wypełnienie całego dnia.

Tuż obok tabliczek ze szlakami została umieszczona większa tablica informacyjna przy czym opis występuje na niej wyłącznie w języku słowackim. Uwagę zwraca również drewniany krzyż oraz kilka akcesoriów przybitym na pobliskim drzewie. Były to między innymi skrzynka z książką na pamiątkowe wpisy oraz termometr. Podczas naszego szczytowania wskazywał jedynie 3 stopnie powyżej zera. Od siebie dołożyliśmy pamiątkową tabliczkę dokumentującą przynależność Busova do Korony Beskidów.

1-5) niżej szlak prowadził nas łąkami
Według tablicy na szczycie, zejście do Gaboltova powinno zająć nam 70 minut. Wędrówkę tą wspominam bardzo przyjemnie, bowiem najpierw przemierzaliśmy kolorowy las. Choć większość drzew była już łysa to powierzchnię terenu pokrywało tysiące barwnych liści. Właściwie to nie było widać czy szlak prowadzi drogą kamienistą, błotnistą czy też gładkim traktem w związku z czym każdy krok wiązał się z charakterystycznymi dźwiękami szurania. Warstwa liści była tak gruba, że można się było na nich położyć i zostać w całości przez nie przykryte. Taka wędrówka jest z pewnością bardzo relaksująca. 

1-7) między Busovem, a Gaboltovem
Gdy opuściliśmy bukowy las to wkroczyliśmy w strefę rozległych pól. Mimo, iż zeszliśmy już dość nisko to malownicze pejzaże dalej towarzyszyły nam w wędrówce. Biorąc pod uwagę jak fantastyczna aura nam się trafiła to trzeba przyznać, że po tygodniu spędzonym na Ukrainie, szczęście wciąż mi dopisywało. Właściwie już do samego końca szlaku, poruszaliśmy się w takich widokowych klimatach.

symboliczna golgota, niżej w dolinie ulokowany jest Gaboltov
jesienne kolory towarzyszyły nam do końca
symboliczna golgota z drugiej strony
Meta dzisiejszej wędrówki miała miejsce w Gaboltovie - jednej z najstarszych wsi w okolicy. Źródła podają, że istniała już w XI wieku, kiedy była własnością królów węgierskich. Najstarsza wzmianka pochodzi natomiast z 1247 roku. Z punktu widzenia turysty największą atrakcją jest kościół barokowy, które wyposażenie również jest w tym stylu. Dzisiejszy jego stan zawdzięczamy kilkukrotnym przebudowom przy czym warto wspomnieć, iż najstarsze zachowane części świątyni pochodzą z drugiej połowy XIV wieku. W pisemnym raporcie o kościele z roku 1492 wspomina się murowany obiekt z drewnianą wieżą. Patronem świątyni jest św. Wojciech.

kościół św. Wojciecha
jego wnętrze
Kaplica Pokoju pw. Chrystusa Króla na tle kościoła św. Wojciecha
W prezbiterium na głównym miejscu znajduje się figura św. Wojciecha zaś boczne ołtarze przedstawiają obraz Matki Boskiej Szkaplerznej (z lewej) oraz Matki Boskiej Częstochowskiej (z prawej). Na krótkim zwiedzaniu zakończyła się nasza przygoda z Beskidem Niskim. Wycieczka okazała się pełnym sukcesem. Teraz pozostawał już tylko tradycyjny postój w pobliskim barze oraz oczekiwanie na autokar zaś w dalszej perspektywie wypatrywanie kolejnej wędrówki. Ta już niebawem.
Do napisania
piechurek

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zapraszam do komentowania =)