sercu bliski Beskid Niski |
pasmo: Beskid Niski
miejsce: na południe od Wysowej-Zdrój
cel: Korona Beskidów
trasa: Cigeľka Busov (1002 m) Gaboltov
czas przejścia: 2 h 35' (bez postojów)
pogoda: wymarzona
Jesień w Beskidach potrafi przybrać przeróżne oblicza. Może to być ziąb, mgła i deszcz ale też może to być znana wszystkim doskonale złota, polska jesień. Choć my znajdowaliśmy na terenie Słowacji, to skojarzenia z tą drugą opcją były nieodparte. Żeby jednak żaden Słowak nie poczuł się urażony to załóżmy, że tego dnia towarzyszyła nam złota, słowacka jesień. O poranku niebo było niemal czyściusieńkie, po prostu jak z bajki. Głębia barw niebieskich z lekkością unosiła się nad kolorowym beskidzkim lasem. Regiel dolny zamienił się bowiem w istną mozaikę, w której mogliśmy dojrzeć wszystkie odcienie począwszy od zielonego i żółtego kończąc zaś na brązie. Wpatrując się w ten krajobraz zza okna autokaru, nie mogłem się doczekać inauguracji spaceru.
jesień w Beskidzie Niskim |
1-2) każdy kto zajrzy do Cigielki to prawdopodobnie będzie się musiał zmierzyć z żebrzącymi dziećmi |
Kontynuujmy zatem naszą opowieść łącząc przy okazji wymienione informacje. Autokar z premedytacją nie wjechał do centrum miejscowości, abyśmy mogli niezauważalnie wymknąć się na szlak. Nie zdało to jednak egzaminu. Gdy tylko opuściliśmy pojazd, otoczyła nas zgraja nachalnych dzieci w wieku od kilku do kilkunastu lat. Większość grupy co sił w nogach ruszyła ścieżką byle tylko uciec od żebrzących Cyganów. Ci, którzy zostali z tyłu musieli zmierzyć się z murem dzieciaków, które wręcz uniemożliwiały dalszy marsz. Prosiły każdego o parę groszy, a w szczególności o cukierki. Musieliśmy się wykazać silną psychiką, aby zignorować te prośby. Znalazły się jednak osoby, które chciały być miłe dzieląc się z dziećmi tym co miały. Problem tkwił w tym, że latorośle i tak tego "uśmiechu losu" nie potrafiły uszanować. Gdy tylko objawił się taki święty Mikołaj to od razu ku niemu wyciągano dziesiątki rąk. Co z tego, że nawet nie zdążył otworzyć plecaka by wyjąć coś słodkiego. Dzieci pchały się niemiłosiernie przez co miałem wrażenie, że przy większej skali zjawiska mogły by się nawet stratować. Na nic zdały się prośby aby młodzież ustawiła się w kolejce, zamiast odrobiny kultury była walka i krzyki.
Już sam nie wiem co było w tym wszystkim najgorsze. Chyba fakt, iż dzieciaki nie widziały w swym zachowaniu nic złego. Oblegając nas, miałem poczucie, iż dla nich jest to chleb powszedni. W pamięci zapadała mi również inna wymowna sytuacja. Gdy jedna z osób rozdała wszystkim zainteresowanym po cukierku to znalazło się kilka osobniczków twierdzących bezczelnie, że swego dropsa nie dostały. Słysząc odpowiedź, że nie mają, gdyż już zjadły, to "w podzięce" wystawiały puste dłonie upierając się przy swoim mniemaniu. Smutnym okazał się obraz jak to dzieci nie potrafią docenić czyjejś dobroci. Po raz kolejny sprawdziła się zasada mówiąc o tym, że jak dasz palec to odgryzą Ci rękę. W tym kontekście nic dziwnego, że większość grupy wypruła do przodu. Oczywiście, dzieci nie są w praktyce temu winne. Po prostu na pierwszy rzut oka było widać, iż nikt nie wpoił im podstawowych wartości co w kontekście ich przyszłości po prostu przeraża.
1-4) uroki podejścia na Busov |
kopuła szczytowa Busova |
Busov z bliska |
widok jest mocno ograniczony |
1-4) widoki na południe z Busova wraz ze zbliżeniem na Tatry Wysokie oraz Tatry Bielskie |
najważniejsze wierzchołki Tatr Wysokich oraz Tatr Bielskich są widoczne z Busova |
Ja być może takową straciłem przez co to zobaczyłem później wprawiło mnie w tym większy zachwyt. Otóż nieco poniżej trafia się na połać terenu przetrzebioną przez wichury. Wygląda to więc trochę jak polana przy czym pełno jest małych kikutów oraz powalonych gałęzi. Miłą konsekwencją, a zarazem niespodzianką okazały się całkiem szerokie widoki w kierunku południowym. Pierwsze skrzypce grał szeroki masyw Gór Czerchowskich zaś dzięki pomyślnej aurze z prawej strony wyłaniały się Tatry, które w sporej mierze otulone były chmurkami. Obłoki zadomowiły się jednak przeważnie poniżej 2000 m n.p.m., toteż główne wierzchołki - skąpane w śniegu - prezentowały się doprawdy efektownie.
1-3) w masywie Busova trzeba polować na pojedyncze okazje widokowe |
Teraz już nikt nie powie, że Busov nie jest warty uwagi. Przyznam, że ośnieżone Tatry skradły moje serce, toteż mimo, że znajdowaliśmy się w Beskidzie Niskim to nawet tu można ustrzelić prawdziwe perełki. Generalnie, królewski (wszak zaliczany do Korony Beskidów) masyw Busova wymaga głębszego zainteresowania oraz atencji. Gdy mu je okażemy to Busov odwdzięczy się widokami również w inne strony jak chociażby w kierunku Beskidu Sądeckiego. Widoki nie kończą się bowiem tylko na wspomnianej podszczytowej polance. Warto przejść cały masyw i uważnie się rozglądać. Gdzieniegdzie jesienny las ogołocony z liści pozwala na upolowanie ciekawych kadrów.
1-6) z Busova schodzimy szlakiem zielonym w kierunku Gaboltova |
Choć nasza trasa była króciutka to jednak w górach spędziliśmy kilka godzin. Otóż organizatorzy zaplanowali ognisko w pobliżu wierzchołka. Tym samym jesienne szczytowanie zostało okraszone porządnym i pysznym obiadkiem. Mogę więc tylko stwierdzić, że choćbym na nizinach miał do dyspozycji najlepszego grilla to jednak zawsze kiełbaska w górach smakować będzie o niebo lepiej. Większość grupy opuściła zatem najwyższy wierzchołek Beskidu Niskiego z pełnymi brzuchami. Tym samym czas na podziwianie widoków był odpowiednio długi - nawet dla mnie.
1-3) w lesie towarzyszyły nam przepiękne kolory |
Nim jednak opuściliśmy Busov, warto przyjrzeć się samemu wierzchołkowi. Przez szczyt przebiega jedynie szlak zielony z Gaboltova do Cigelki. Warto wspomnieć, że jeszcze kilka lat temu na Busov nie prowadziła żadna znakowana ścieżka. Ta sytuacja zmieniła się dopiero w 2011 roku. Gdybyśmy natomiast szli dalej to za Cigelką przekracza się granicę i schodzi do Wysowej-Zdroju. Zorganizowana wycieczka z autokarem nie jest zatem konieczna. Komunikacją zbiorową łatwo dojedzie się do polskiego uzdrowiska, z którego opcja wypadu na Busov jest w sam raz na wypełnienie całego dnia.
Tuż obok tabliczek ze szlakami została umieszczona większa tablica informacyjna przy czym opis występuje na niej wyłącznie w języku słowackim. Uwagę zwraca również drewniany krzyż oraz kilka akcesoriów przybitym na pobliskim drzewie. Były to między innymi skrzynka z książką na pamiątkowe wpisy oraz termometr. Podczas naszego szczytowania wskazywał jedynie 3 stopnie powyżej zera. Od siebie dołożyliśmy pamiątkową tabliczkę dokumentującą przynależność Busova do Korony Beskidów.
1-5) niżej szlak prowadził nas łąkami |
Według tablicy na szczycie, zejście do Gaboltova powinno zająć nam 70 minut. Wędrówkę tą wspominam bardzo przyjemnie, bowiem najpierw przemierzaliśmy kolorowy las. Choć większość drzew była już łysa to powierzchnię terenu pokrywało tysiące barwnych liści. Właściwie to nie było widać czy szlak prowadzi drogą kamienistą, błotnistą czy też gładkim traktem w związku z czym każdy krok wiązał się z charakterystycznymi dźwiękami szurania. Warstwa liści była tak gruba, że można się było na nich położyć i zostać w całości przez nie przykryte. Taka wędrówka jest z pewnością bardzo relaksująca.
1-7) między Busovem, a Gaboltovem |
Gdy opuściliśmy bukowy las to wkroczyliśmy w strefę rozległych pól. Mimo, iż zeszliśmy już dość nisko to malownicze pejzaże dalej towarzyszyły nam w wędrówce. Biorąc pod uwagę jak fantastyczna aura nam się trafiła to trzeba przyznać, że po tygodniu spędzonym na Ukrainie, szczęście wciąż mi dopisywało. Właściwie już do samego końca szlaku, poruszaliśmy się w takich widokowych klimatach.
symboliczna golgota, niżej w dolinie ulokowany jest Gaboltov |
jesienne kolory towarzyszyły nam do końca |
symboliczna golgota z drugiej strony |
Meta dzisiejszej wędrówki miała miejsce w Gaboltovie - jednej z najstarszych wsi w okolicy. Źródła podają, że istniała już w XI wieku, kiedy była własnością królów węgierskich. Najstarsza wzmianka pochodzi natomiast z 1247 roku. Z punktu widzenia turysty największą atrakcją jest kościół barokowy, które wyposażenie również jest w tym stylu. Dzisiejszy jego stan zawdzięczamy kilkukrotnym przebudowom przy czym warto wspomnieć, iż najstarsze zachowane części świątyni pochodzą z drugiej połowy XIV wieku. W pisemnym raporcie o kościele z roku 1492 wspomina się murowany obiekt z drewnianą wieżą. Patronem świątyni jest św. Wojciech.
kościół św. Wojciecha |
jego wnętrze |
Kaplica Pokoju pw. Chrystusa Króla na tle kościoła św. Wojciecha |
W prezbiterium na głównym miejscu znajduje się figura św. Wojciecha zaś boczne ołtarze przedstawiają obraz Matki Boskiej Szkaplerznej (z lewej) oraz Matki Boskiej Częstochowskiej (z prawej). Na krótkim zwiedzaniu zakończyła się nasza przygoda z Beskidem Niskim. Wycieczka okazała się pełnym sukcesem. Teraz pozostawał już tylko tradycyjny postój w pobliskim barze oraz oczekiwanie na autokar zaś w dalszej perspektywie wypatrywanie kolejnej wędrówki. Ta już niebawem.
Do napisania
piechurek
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zapraszam do komentowania =)