31 sierpnia 2013

Ukraina: Beskidy Brzeżne (Ciuchowy Dział + Tustań)

Już od kilku lat Klub Turystyki Górskiej "Wierch" przy Hutniczo-Miejskim Oddziale PTTK w Krakowie praktykuje genialny zwyczaj tygodniowych wyjazdów w dalsze góry Europy. Pamiętam jak będąc w drugiej klasie liceum, na początku września miała odbyć się tygodniowa wycieczka m. in. do Bułgarii, gdzie w programie było chociażby wejście na Musałę (2925 m) - najwyższy szczyt Bułgarii i całego Półwyspu Bałkańskiego. Gdy nie dostałem pozwolenia na uczestnictwo to niezmiernie mocno i dotkliwie to przeżyłem. Tamte tereny to do dziś (mamy 2018 r.) moje wielkie i niespełnione marzenie.

Na szczęście w kolejnych latach los się do mnie uśmiechnął. W 2011 r. (przed klasą maturalną) dzięki sierpniowemu terminowi wycieczki nic już nie stanęło na przeszkodzie, toteż udało spędzić się przepiękny tydzień w ukraińskich Karpatach. Do tamtej pory mój górski świat był ograniczony wschodnią granicą przez co nie spodziewałem się odkryć tak cudownych terenów. Odwiedzając Czarnohorę czy też Gorgany zakochałem się w Ukrainie. Tak ogromne natężenie gór stało się istną wodą na młyn dla moich marzeń, pragnień i celów do zrealizowania. Szybko okazało się, że jeden tydzień to zdecydowanie za mało, toteż już po roku udało się tam powrócić i odkryć kolejne pasma górskie. Na całe szczęście to nie był koniec ukraińskiego snu. Tradycji stało się zadość i również w 2013 r. byłem pewien, że ukoronowaniem letnich wycieczek będzie tydzień spędzony w dzikich ostępach za wschodnią granicą. Ponadto, wycieczka ta miała dla mnie szczególny charakter, gdyż towarzyszyła mi Ju. W pewnym stopniu przekazałem jej miłość do gór co znalazło szczęśliwe odzwierciedlenie we wspólnym uczestnictwie. Pamiętam jakie emocje przeżywałem w dniu kiedy miała zapaść decyzja o pozwoleniu dla niej na tygodniowy wyjazd. Gdy nadeszła pozytywna wiadomość to wpadłem w euforię. Od tamtej pory przeżyliśmy wiele wspaniałych, krótszych wycieczek aczkolwiek za każdym razem, gdzieś z tylu głowy najbardziej wyczekiwaliśmy końca sierpnia. Z każdym dniem, którzy przybliżał nas do "wakacji życia" cieszyliśmy się jak małe dzieci. 

Czas upłynął całkiem szybko, toteż mając pełne plecaki jedzenia ruszyliśmy autokarem spod nowohuckiego oddziału PTTK. Nasz wspólny, ukraiński sen właśnie się rozpoczął. 

Miejsce: Karpaty Ukraińskie (administrarcyjnie obwód lwowski)

Cel: Korona Beskidów

TrasaSchodnica (ukr. Схі́дниця)  Masłowiec (ukr. Мacлoвeць, 828 m)  Turków (ukr. Tурків, 846 m)  Ciuchowy Dział (ukr. Цюхів Верх, 942 m)  Turków  Forteca Tustań (ukr. Ту́стань)  Urycz (ukr. Урич) - Schodnica

Długość trasy: ok. 22 km

Pogoda: wakacyjna

Widoczność: dobra

Cóż to była za podróż! Ponownie po przekroczeniu granicy doświadczyliśmy wehikułu czasu cofając się o co najmniej 30 lat. Oprócz wszechobecnej biedy i totalnej zapaści infrastrukturalnej, dostrzegliśmy również o wiele mniejszą urbanizację, a przez to większość dzikość terenu. Choć pod kątem ilości kilometrów do pokonania nie mieliśmy już nazbyt długiego dystansu to jednak jazda trwała jeszcze kilka długich godzin. Typowa lokalna droga na Ukrainie to mieszanina asfaltu, szutru i ogromnych dziur oraz wyrw. Ciężko było więc zmrużyć oko, bowiem autokar co chwilę podskakiwał. Próbowaliśmy z Ju przeróżnych pozycji aczkolwiek koniec końców po dojeździe do Schodnicy opuściliśmy pojazd niezmiernie zmięci.

1-2) pierwsze metry w Beskidach Brzeżnych
Czas odpowiedzieć na pytanie, gdzie się znajdowaliśmy. Otóż miejsce, z którego wyruszyliśmy znajduje się mniej więcej na południowy-zachód od Drohobycza oraz Borysławia. O wiele trudniejszą kwestią jest natomiast sama istota Beskidów Brzeżnych, bowiem o ile polskie źródła wyróżniają takie pasmo w Karpatach, o tyle w ukraińskich publikacjach próżno szukać informacji na ich temat. Te zaliczają masyw Ciuchowego Działu do Beskidów Skolskich. Skoro jednak mamy sporo nieścisłości na rodzimym poletku (np. kwestia przynależności Pasma Lubomira i Łysiny do Beskidu Makowskiego/Wyspowego) to ciężko o klarowną sytuację za granicą. Załóżmy jednak, że Beskidy Brzeżne istnieją. Jaki obszar zatem obejmują?

Jak sama nazwa wskazuje, pasmo to znajduje się na zewnętrznych obrzeżach głównego łańcucha Karpat na odcinku od Starego Sambora aż po Nadwórną. W efekcie, Beskidy Brzeżne ciągną się dość długo aczkolwiek są bardzo wąskie. Gdybyśmy zaś chcieli ugryźć temat bardziej obrazowo to napisać można, iż będąc mieszkańcami Stryja bądź Iwano-Frankiwska i zakładając poruszanie się w kierunku południowo-zachodnim to Beskidy Brzeżne okazałaby się pierwszymi górami na naszej drodze. W praktyce stanowią ono mało uczęszczane pasmo, gdyż są niejako bramą do większych i ciekawszych Beskidów Skolskich oraz Gorganów. 

1-3) Beskidy Brzeżne przywitały nas pięknymi widokami i niesamowitymi zjawiskami atmosferycznymi
Ostatnie zdanie kłóci się jednak z tym co zastaliśmy na miejscu. Już od pierwszych kilometrów raczyć mogliśmy się widokami aż po horyzont. Choć zupełnie nie miałem pojęcia jakie szczyty mnie otaczają to jednak aura sprawiła, że widoki były doprawdy soczyste. Hitem zaś okazały się chmury zalegające w dolinach. Takiego pejzażu nie widziałem na własne oczy nigdy wcześniej. Urok ukraińskich Karpat ponownie dogłębnie mnie oczarował.


24 sierpnia 2013

Tatry Zachodnie (Baraniec + Żarska Dolina)

Zbliżający się wielkimi krokami koniec sierpnia niechybnie oznaczał, iż półmetek wakacji studenckich mieliśmy już za sobą. Przed nami jednak jeszcze kilka tygodni pełnych wrażeń, na które składały się dalekie plany wyjazdowe oraz wrześniowa sesja poprawkowa. Choć do zaliczenia był tylko jeden przedmiot to jednak na myśl o nim robiło mi się wręcz niedobrze. Zostawmy zatem mroczne otchłanie fizyki i skupmy się na spełnianiu marzeń. Pod tym kątem tegoroczną labę zaliczyć mogę do wyśmienitych. Każdy kolejny wyjazd w Tatry niwelował białe plamy pozwalając odkrywać coraz to nowe szlaki. Tym samym dziś mieliśmy dziewiczy raz stanąć na trzecim co do wysokości wierzchołku Tatr Zachodnich.

Miejsce: Słowackie Tatry Zachodnie

TrasaWylot Doliny Żarskiej (słow. Žiarska dolina, ústie, 885 m) Stara Stawka (Stará Stávka, 1299 m) Goły Wierch (Holý vrch, 1715 m) Baraniec (Baranec, 2184 m) Jamina (1968 m) Smrek (2072 m) Żarska Przełęcz (Žiarske sedlo, 1917 m) Żarski Stawek (Pliesko pod Žiarskom sedlom) Rozdroże pod Bulą (Rázcestie pod Homôlkou, 1700 m)  Symboliczny Cmentarz Ofiar Tatr Zachodnich (Symbolický cintorín) Schronisko Żarskie (Žiarska chata, 1283 m) Dolina Żarska (Žiarska dolina) Wylot Doliny Żarskiej

Długość trasy: 17 km

Pogoda: pochmurna, chwilami deszczowa

Widoczność: słaba, ograniczona chmurami 

Baraniec to taki Krywań Tatr Zachodnich. W obu przypadkach szczyt mocno odbiega od głównej grani co biorąc pod uwagę znaczną wysokość zapewniać może przepyszne widoki. Wystarczy tylko utrafić z pogodą i można cieszyć nieograniczonymi pejzażami. Zapisując się na wycieczkę już kilka miesięcy wcześniej nie mogliśmy mieć żadnej pewności, że ze szczytu Barańca cokolwiek zobaczymy. Liczyliśmy jednak na prawo serii, gdyż do tej pory plany podróżnicze realizowaliśmy niemal wyłącznie przy wyśmienitej aurze. Szczerze mówiąc to już nie pamiętam kiedy ostatnio pogoda nie pozwoliła na zbyt wiele. W przededniu wyprawy prognozy nie napawały jednak optymizmem. 

1-3) słowackie rozdroża są bardzo dobrze oznakowane
Autokar zaparkował w pobliżu wylotu Doliny Żarskiej. Po opuszczeniu pojazdu mogliśmy dokonać rozpoznania sił natury. Niebo w sporej mierze było zachmurzone przy czym kolory obłoków były smagane łagodnymi odcieniami, toteż o ile deszczu mogliśmy się spodziewać, o tyle na burze nic na razie nie wskazywało. Wiadomo jednak, że w Tatrach sytuacja może się zmienić w przeciągu ledwie kilku minut.

Nie bacząc na pogodę byłem pełen radości, że udało dotrzeć się w rejon Doliny Żarskiej. Fakty są bowiem niezaprzeczalne. Gdyby nie zorganizowana przez PTTK wyprawa to zapewne jeszcze długo bym tu nie zawitał. Wszak dojazd to prawie 200-kilometrowa przeprawa wymagająca przekroczenia granicy w Chyżnem i zajechania aż pod Liptowski Mikulasz. Za pomocą komunikacji zbiorowej nie ma najmniejszych szans na wykręcenie klasycznej jednodniówki jak to najczęściej do tej pory bywało. Kiedyś więc rozmyślałem jak to najlepiej Barańca ugryźć. Próbowałem nawet wykorzystać polską bazę noclegową, a za obóz główny przyjąłem schronisko na Polanie Chochołowskiej. Jest to jednak opcja wyłącznie dla szalonych piechurów, gdyż droga wiedzie przez Wołowiec, Rohacz Ostry oraz Rohacz Płaczliwy, a całość zakładająca przemarsz tam i z powrotem to ponad 20 km i aż 12 h czystej wędrówki! Na szczęście opublikowany już w grudniu 2012 r. kalendarz wypraw Hutniczo-Miejskiego Oddziału PTTK na cały 2013 r. uwolnił mnie od nadmiernego kombinowania. Mogąc korzystać z tak wielu wycieczek straciłem ochotę na wyrabianie prawa jazdy. Autokar po raz kolejny dowiózł mnie dokładnie tam gdzie chciałem.

1-4) pierwsze kilometry podejścia to stroma wspinaczka, widoki pojawią się dość często dzięki licznym wiatrołomom
Dzisiejsza trasa stanowiła zgrabną pętelkę, która jest w praktyce najlepszą i najbardziej komfortową opcją wyprawy na Baraniec. Początek trasy zakładał natychmiastowe wejście w masyw Barańca tak aby jak najszybciej nabrać wysokości. W razie załamania pogody nastąpiłby szybki odwrót. Gdy zaś aura okazałaby się litościwa to mieliśmy w planach przejście na północną część masywu Barańca aż po Żarską Przełęcz. Z niej wrócilibyśmy do punktu startowego przez Żarską Dolinę, w której zlokalizowane jest schronisko w sam raz na uzupełnienie płynów lub też zakup ciepłego posiłku.

23 sierpnia 2013

Rowerem po Jurze (Szlak Bocianich Gniazd)

Dziś kontynuujemy odkrywanie okolic Krakowa na dwóch kółkach. Im więcej razy człowiek przejedzie bulwary wiślane, na których zna się każdy metr asfaltu na pamięć to tym bardziej pragnie odkryć coś nowego. Ciekawych miejsc w niedalekiej odległości od Wawelu nie brakuje, toteż wystarczy otworzyć mapę i... w drogę! 

miejsce: Bielańsko-Tyniecki Park Krajobraozwy (gmina Czernichów)

przebieg Szlaku Bocianich Gniazd: Wołowice (0 km) 
 Zawierzbie (2 km)  Grotowa (3 km)  Dąbrowa Szlachecka (kościół, 5 km)  Rączna (7 km)  Wyźrał (9 km)  Zagacie (11 km)  Wołowice (kościoł, 15 km)  Wołowice (16 km)


dodatkowo: Wołowice - wałem Wisły - Czernichów

długość Szlaku Bocianich Gniazd: 16 km

oznakowanie: dobre

pogoda: dobra

Padło na Szlak Bocianich Gniazd. Jest to szlak w formie przystępnej i nietrudnej pętli, toteż już od pierwszych moich kontaktów z mapami okolic Krakowa zwrócił moją uwagę. Pętla liczy sobie 16 km, toteż zasadniczo włączyć się do przemierzania szlaku można w każdym punkcie. Oficjalnie start i koniec znajduje się przy skrzyżowaniu w Wołowicach nieopodal tamtejszej jednostki Ochotniczej Straży Pożarnej.


1-5) pierwsze kilometry na Szlaku Bocianich Gniazd
Gdybyśmy jednak mieli dojechać z Krakowa do Szlaku Bocianich Gniazd to pewnie zabrakłoby nam sił. Najwytrwalsi mogą to uczynić przez krakowskie Bielany oraz podkrakowskie Piekary, Ściejowice oraz Jeziorzany. Ważne jest by trzymać się orograficznie lewej strony Wisły.

Żeby odbyć przyjemną i spokojną przejażdżkę skorzystałem z usług krakowskiego MPK. Otóż z pętli Salwator do Wołowic zmierza autobus linii 259 (stan na X 2019 r.). Tym samym można wygodnie zapakować rower do środka i bez dodatkowych kosztów (bilet na rower nie jest potrzebny) oraz ubytku sił wysiąść na przystanku Wołowice. Oczywiście warto pamiętać, że rower wewnątrz pojazdu można przewozić tylko gdy pozwalają na to warunki tj. nie ma nadmiernej liczby podróżnych.

1-6) między Grotową, a Dąbrową Szlachecką.
Pętlę pokonałem przeciwnie do ruchu wskazówek zegara. Podczas pierwszych kilometrów kierowałem się zatem na wschód. Szlak prowadzi spokojną, lokalną drogą o niskim natężeniu ruchu. Domostwa pojawiają się sporadycznie. Mamy więc dobry ogląd na rolniczy charakter okolicy. Po prawej stronie powinniśmy mieć ciągnący się wał, za którym płynie Wisła. W ten sposób jedziemy około 3 km aż do Grotowej gdzie przy charakterystycznej pętli autobusowej należy skręcić w lewo o czym informują stosowne oznaczenia. 

kościół w Dąbrowie Szlacheckiej
widok na zachodnią część Pogórza Wielickiego
trzy kominy to charakterystyczny symbol Skawiny
kolejne kilometry upływały spokojnie
Dalej było jeszcze lepiej. Droga stała się węższa do tego stopnia, że jadące z naprzeciwka samochody miałyby duży problem z minięciem się. Wśród zabudowań jechałem tylko chwilę, po czym wkroczyłem w obszar pól, łąk i stawów. Tym samym jazda odbywała się w malowniczym terenie. Przed sobą miałem wzgórze, na stokach którego ulokowana jest Dąbrowa Szlachecka.

Szlak prowadzi w pobliże kościoła, który jednak nie prezentuje wartości zabytkowych. Został bowiem wybudowany w 1960 roku zaś konsekrowany 13 lat później. Nie zmienia to jednak faktu, że jeszcze przed II wojną światową lokalna społeczność chciała doprowadzić do budowy świątyni. Wojenne zawirowania oraz okres stalinowski opóźniły jednak ten projekt. Co ciekawe, kamień węgielny wmurował 5 lipca 1959 roku biskup Karol Wojtyła.

1-5) Szlak Bocianich Gniazd między Rączną a Wyźrałem
Jako, że szlak prowadzi głównie drogami wiejskimi pośród mniej lub bardziej licznych domostw, oznakowanie należy uznać za poprawne. Wszystko dzięki słupom energetycznym, które idealnie nadają się do malowania znaczków. W przeciwieństwie do malunków na drzewach, te na słupach wytrzymują o wiele dłużej przez co nie trzeba co chwilę odnawiać oznaczeń. 

Po przejechaniu kilku kilometrów zacząłem zastanawiać się dlaczego szlak nosi właśnie taką nazwę. Podczas jazdy starałem się uważnie obserwować okolicę i póki co nie zauważyłem niczego związanego z bocianami, ani gniazd ani tym bardziej przedstawicieli tego zacnego gatunku. Mieliśmy koniec sierpnia, toteż boćki powinny jeszcze egzystować w Polsce. Jak się okazało, byłem za mało cierpliwy. Druga część trasy wszystko wyjaśniła. 

1-4) Szlak Bocianich Gniazd między Wyźrałem a Zagaciem
Gdy tylko zauważyłem bociana spacerującego sobie po polu to od razu się zatrzymałem by uwiecznić tą chwilę. Miałem szczęście, bowiem osobnik właśnie szykował się do odlotu. Teraz już nie mogłem mieć wątpliwości, że znajdowałem się w krainie zamieszkiwanej przez bociany.

Między Wyźrałem oraz Zagaciem szlak prowadzi jednym z nielicznych fragmentów, gdzie poruszamy się polną ścieżką. Jak widać wystarczyło tylko odbić od asfaltowych dróg oraz zagród ludzkich by ujrzeć charakterystycznego ptaka.

zbliżamy się do Zagacia
na szlaku Bocianich Gniazd można ujrzeć również inne gatunki ptaków
po lewej, na jasnej połaci pola mamy już dwa bociany
Gdy ujrzałem pierwszego bociana to później kolejne powody świadczące o tym, że znajdujemy się na Szlaku Bocianich Gniazd zaczęły pojawiać się lawinowo. Ujrzałem więc jeszcze kilku innych przedstawicieli. W miejscowości Zagacie w jednym z ogródków zauważyłem natomiast typowe bocianie gniazdo, w którym przesiadywały aż trzy ptaszki. Trzeba jednak dopowiedzieć, że była to sztuczna kompozycja. Niemniej w Wołowicach, na słupach energetycznych dało się już ujrzeć prawdziwe bocianie gniazda. 

kapliczka w Zagaciu

1-5) uroki Szlaku Bocianich Gniazd
Jak widać po zdjęciach, szlak obfituje również w widoki. Choć nie ma tu morderczych podjazdów to chwilami trzeba będzie nacisnąć mocniej na pedały. Najlepszymi punktami widokowymi są okolice Dąbrowy Szlacheckiej, Rącznej oraz Wyźrału. Jako, że na widok gór serce mocniej mi bije to szczególnie zwracałem uwagę na kierunek południowy. Za Wisłą zaczyna się bowiem Pogórze Wielickie, a dalej Wzgórza Lanckorońskie i Beskid Makowski. 

Tymczasem po kluczeniu wąskimi drogami pośród domostw Zagacia, szlak ponownie wyprowadza na odcinek polnej drogi. Tutaj już słupów energetycznych nie ma, toteż mogą być problemy z nawigacją. Projektanci wyszli jednak na przeciw i w najbardziej problematycznym miejscu postawili słupek ze stosownymi tabliczkami. Właśnie tak to powinno wyglądać.

w okolicach Zagacia
przykład dobrego oznakowania szlaku
Pośród wszystkich miejscowości jakie dziś przemierzyłem za pomocą Szlaku Bocianich Gniazd, z pewnością najwięcej uśmiechu wywołuje Zagacie. Nawet legenda związana z etymologią jest dość ciekawa. Otóż przejeżdżający w pobliżu wsi król został napadnięty i obrabowany tak jak to bywało w dawnych czasach. Świadkiem tego zdarzenia był bojaźliwy wieśniak, który chcąc uchronić władcę przed powrotem do Krakowa bez ubrania, dał mu swoją najlepszą sztukę bielizny. Wdzięczny król podarował chłopu ową wieś i odtąd nazwano ją Zagacie.

1-2) między Zagaciem i Wołowicami
3-4) kościół filialny w Wołowicach
5) bocianie gniazdo w Wołowicach
Najtrudniejszy technicznie odcinek trafił się przy dojeździe do Wołowic. Otóż miejscami polna droga była mocno zarośnięta przez co ciężko się pedałowało. Chwilami byłem całkowicie odizolowany od reszty świata przez rosnącą kukurydzę. Oznaczeń w tym miejscu nie ma aczkolwiek trzeba się cały czas kierować prosto aż w końcu pojawi się przed nami charakterystyczny kościół w Wołowicach. Ten obiekt to znak, że nasza pętla się kończy. Jeszcze tylko kilkaset metrów główną drogą przecinającą wieś i Szlak Bocianich Gniazd uznać można za przemierzony wzdłuż i wszerz.

1-3) wałem w kierunku Czernichowa z widokiem na Wisłę oraz okoliczne pagórki
Przyjemna pętelka dobiegła końca ale oczywiście nie oznacza to końca rowerowej przejażdżki. Myślę, że dobrym pomysłem na przedłużenie wycieczki jest przejazd wałem Wisły. Można tym samym uciec od osad ludzkich, wpatrywać się w powolny nurt rzeki oraz delektować się błogim spokojem.

W takich warunkach dotarłem do Czernichowa. Jest to dobre miejsce na zakończenie wycieczki rowerowej, bowiem dojeżdża tu kilka linii krakowskiego MPK przez co nie ma kłopotu ze szybkim zapakowaniem roweru do pojazdu. Tym samym kolejny fragment uroczych okolic Krakowa został odkryty. Oby tak dalej!