Już od kilku lat Klub Turystyki Górskiej "Wierch" przy Hutniczo-Miejskim Oddziale PTTK w Krakowie praktykuje genialny zwyczaj tygodniowych wyjazdów w dalsze góry Europy. Pamiętam jak będąc w drugiej klasie liceum, na początku września miała odbyć się tygodniowa wycieczka m. in. do Bułgarii, gdzie w programie było chociażby wejście na Musałę (2925 m) - najwyższy szczyt Bułgarii i całego Półwyspu Bałkańskiego. Gdy nie dostałem pozwolenia na uczestnictwo to niezmiernie mocno i dotkliwie to przeżyłem. Tamte tereny to do dziś (mamy 2018 r.) moje wielkie i niespełnione marzenie.
Na szczęście w kolejnych latach los się do mnie uśmiechnął. W 2011 r. (przed klasą maturalną) dzięki sierpniowemu terminowi wycieczki nic już nie stanęło na przeszkodzie, toteż udało spędzić się przepiękny tydzień w ukraińskich Karpatach. Do tamtej pory mój górski świat był ograniczony wschodnią granicą przez co nie spodziewałem się odkryć tak cudownych terenów. Odwiedzając Czarnohorę czy też Gorgany zakochałem się w Ukrainie. Tak ogromne natężenie gór stało się istną wodą na młyn dla moich marzeń, pragnień i celów do zrealizowania. Szybko okazało się, że jeden tydzień to zdecydowanie za mało, toteż już po roku udało się tam powrócić i odkryć kolejne pasma górskie. Na całe szczęście to nie był koniec ukraińskiego snu. Tradycji stało się zadość i również w 2013 r. byłem pewien, że ukoronowaniem letnich wycieczek będzie tydzień spędzony w dzikich ostępach za wschodnią granicą. Ponadto, wycieczka ta miała dla mnie szczególny charakter, gdyż towarzyszyła mi Ju. W pewnym stopniu przekazałem jej miłość do gór co znalazło szczęśliwe odzwierciedlenie we wspólnym uczestnictwie. Pamiętam jakie emocje przeżywałem w dniu kiedy miała zapaść decyzja o pozwoleniu dla niej na tygodniowy wyjazd. Gdy nadeszła pozytywna wiadomość to wpadłem w euforię. Od tamtej pory przeżyliśmy wiele wspaniałych, krótszych wycieczek aczkolwiek za każdym razem, gdzieś z tylu głowy najbardziej wyczekiwaliśmy końca sierpnia. Z każdym dniem, którzy przybliżał nas do "wakacji życia" cieszyliśmy się jak małe dzieci.
Czas upłynął całkiem szybko, toteż mając pełne plecaki jedzenia ruszyliśmy autokarem spod nowohuckiego oddziału PTTK. Nasz wspólny, ukraiński sen właśnie się rozpoczął.
Miejsce: Karpaty Ukraińskie (administrarcyjnie obwód lwowski)
Cel: Korona Beskidów
Trasa: Schodnica (ukr. Схі́дниця) Masłowiec (ukr. Мacлoвeць, 828 m) Turków (ukr. Tурків, 846 m) Ciuchowy Dział (ukr. Цюхів Верх, 942 m) Turków Forteca Tustań (ukr. Ту́стань) Urycz (ukr. Урич) - Schodnica
Długość trasy: ok. 22 km
Pogoda: wakacyjna
Widoczność: dobra
Cóż to była za podróż! Ponownie po przekroczeniu granicy doświadczyliśmy wehikułu czasu cofając się o co najmniej 30 lat. Oprócz wszechobecnej biedy i totalnej zapaści infrastrukturalnej, dostrzegliśmy również o wiele mniejszą urbanizację, a przez to większość dzikość terenu. Choć pod kątem ilości kilometrów do pokonania nie mieliśmy już nazbyt długiego dystansu to jednak jazda trwała jeszcze kilka długich godzin. Typowa lokalna droga na Ukrainie to mieszanina asfaltu, szutru i ogromnych dziur oraz wyrw. Ciężko było więc zmrużyć oko, bowiem autokar co chwilę podskakiwał. Próbowaliśmy z Ju przeróżnych pozycji aczkolwiek koniec końców po dojeździe do Schodnicy opuściliśmy pojazd niezmiernie zmięci.
1-2) pierwsze metry w Beskidach Brzeżnych |
Czas odpowiedzieć na pytanie, gdzie się znajdowaliśmy. Otóż miejsce, z którego wyruszyliśmy znajduje się mniej więcej na południowy-zachód od Drohobycza oraz Borysławia. O wiele trudniejszą kwestią jest natomiast sama istota Beskidów Brzeżnych, bowiem o ile polskie źródła wyróżniają takie pasmo w Karpatach, o tyle w ukraińskich publikacjach próżno szukać informacji na ich temat. Te zaliczają masyw Ciuchowego Działu do Beskidów Skolskich. Skoro jednak mamy sporo nieścisłości na rodzimym poletku (np. kwestia przynależności Pasma Lubomira i Łysiny do Beskidu Makowskiego/Wyspowego) to ciężko o klarowną sytuację za granicą. Załóżmy jednak, że Beskidy Brzeżne istnieją. Jaki obszar zatem obejmują?
Jak sama nazwa wskazuje, pasmo to znajduje się na zewnętrznych obrzeżach głównego łańcucha Karpat na odcinku od Starego Sambora aż po Nadwórną. W efekcie, Beskidy Brzeżne ciągną się dość długo aczkolwiek są bardzo wąskie. Gdybyśmy zaś chcieli ugryźć temat bardziej obrazowo to napisać można, iż będąc mieszkańcami Stryja bądź Iwano-Frankiwska i zakładając poruszanie się w kierunku południowo-zachodnim to Beskidy Brzeżne okazałaby się pierwszymi górami na naszej drodze. W praktyce stanowią ono mało uczęszczane pasmo, gdyż są niejako bramą do większych i ciekawszych Beskidów Skolskich oraz Gorganów.
1-3) Beskidy Brzeżne przywitały nas pięknymi widokami i niesamowitymi zjawiskami atmosferycznymi |
Ostatnie zdanie kłóci się jednak z tym co zastaliśmy na miejscu. Już od pierwszych kilometrów raczyć mogliśmy się widokami aż po horyzont. Choć zupełnie nie miałem pojęcia jakie szczyty mnie otaczają to jednak aura sprawiła, że widoki były doprawdy soczyste. Hitem zaś okazały się chmury zalegające w dolinach. Takiego pejzażu nie widziałem na własne oczy nigdy wcześniej. Urok ukraińskich Karpat ponownie dogłębnie mnie oczarował.