24 lipca 2012

Beskid Wyspowy (Jasień + Mogielica + Łopień)

Beskid Wyspowy - jedna z najbardziej charakterystycznych i najciekawszych krajoznawczo grup górskich w Polsce. Położony w sąsiedztwie aglomeracji krakowskiej - pełen znakomitych walorów turystycznych, różni się znacznie od pozostałych części Beskidów. Na jego oryginalny krajobraz składają się "odizolowane" wyspy, które nadają mu odrębność oraz urok. Obecnie, Beskid Wyspowy leży nieco na uboczu głównych szlaków wycieczkowych. Większość wybiera wyższe Gorce bądź Beskid Żywiecki, zaś jadący ku Tatrom ekspresową S7 nawet nie zwracają uwagi na strome i zalesione kopy wyrastające nad doliną Raby. Warto jednak zaglądnąć tu na dłużej i poznać najciekawsze zakątki. Tym samym, pragnę zaprosić na wycieczkę w malowniczy i niezwykle widokowy Beskid Wyspowy, w rejon jego najwyższych kulminacji...

Miejsce: Beskid Wyspowy (teren między Mszaną Dolną a Limanową)

Cel: Najwyższy szczyt Beskidu Wyspowego

Trasa: Przełęcz Przysłop (750 m)  Myszyca (877 m)  Przełęcz Przysłopek  Miznówka (969 m)  Jasień (1052 m)  Polana Skalne  Kutrzyca (1051 m)  Krzystonów (1012 m)  Mały Krzystonów (984 m)  Polana Stumorgowa  Mogielica (1171 m)  Przełęcz Rydza-Śmigłego (700 m)  Łopień (961 m)  Myconiówka  Dobra Rola (DK nr 28)

Dystans: 20 km

Pogoda: wspaniała

Widoczność: dobra

Nie minął ledwie tydzień, a znów postawiłem swą stopę na granicy Gorców i Beskidu Wyspowego - Przełęczy Przysłop. Tym razem, wyruszyłem jednak w przeciwną stronę, która wprowadziła mnie na szlak pełen polan i widoków, a co najlepsze - pod koniec czekała mnie wizyta na najwyższym szczycie Beskidu Wyspowego. Mogielica, wodziła mnie już od dłuższego czasu. Jej urok spotęgowała postawiona latem 2008 r. wieża widokowa. Stanąłem zatem przed prostym równaniem: suma najwyższego szczytu w okolicy wraz z wieżą widokową, co to może oznaczać? Naturalnie, bajeczne pejzaże, których nie mogłem się doczekać!  


Początkowo, szlak piął się asfaltem pod górę wśród domostw Lubomierza. Praktycznie od samego początku mogłem podziwiać malownicze wzniesienia wyrastające znad doliny Kamienicy. Zagłębiając się w nie, nagle usłyszałem jakieś wołanie. Odwróciłem się zatem i ujrzałem miłą kobietę, która chciała mi przekazać, iż właśnie szlak odchodzi w polną drogę. Z uśmiechem podziękowałem, cofnąłem się kilka kroków i z powrotem szedłem właściwą ścieżką. 


Otoczony ze wszystkich stron soczystymi kolorami lata, wspomnieć muszę o jednym mankamencie. Otóż żółty szlak na odcinku od Przełęczy Przysłop do Jasienia jest słabo oznakowany. Po malunkach na drzewie (dowód poniżej) ewidentnie widać, że ostatnie warstwy farby spoczęły tam wiele lat temu. Przyznam szczerze, że kilkukrotnie zastanawiałem się, którą ścieżką pójść zaś aż dwa razy musiałem się wracać. Pierwsza taka sytuacja zdarzyła się w okolicach Myszycy, którą szlak lekko trawersuje od południowego-zachodu mimo, iż wyraźna ścieżka poprowadziła mnie przez wierzchołek. Idąc tak przez kilka ładnych minut i nie widząc znaku, wpadałem w coraz głębszy niepokój. Za pomocą dobrze zorientowanej mapy, ponownie wróciłem na odpowiednie tory aczkolwiek przyznam, że nie lubię takich sytuacji. Być może działo się tak dlatego, iż na podbój Mogielicy wybrałem się samotnie.

1-2) widok na Gorce z Nowej Polany pod Myszycą, 3) zagadka nr 1: znajdź biało-żółto-biały znak szlaku pieszego
Za Myszycą droga nieco kluczyła w lesie, pośród jedynego tego dnia odcinka z błotem. Krótka serpentyna wyprowadziła mnie na urocze siodełko będące Przełęczą Przegibek, która oddziela Myszycę od Jasienia. Dodatkiem do zielonkawych łąk było kilka zabudowań obok krzyżujących się dróg. Z radością mogłem zbiec sobie na przełęcz aby - już z mniejszą radością - po raz kolejny zastanawiać się, którędy dalej iść.

1-2) Przełęcz Przegibek, 3) zagadka nr 2: znajdź biało-żółto-biały znak szlaku pieszego
Wspinając się wśród łąk górujących nad siodłem, widoki stawały się coraz rozleglejsze. Pamiętam, że w tym miejscu stałem się obiektem intensywnego szczekania. Rola intruza nie za bardzo mnie urzekła, toteż szybko przeszedłem drewnianą furtkę i wkroczyłem do lasu. Po kilku minutach - kolejna polanka, potem znów troszkę lasu, epizod z szukaniem szlaku i tak dalej. Właściwie, to na każdej równo ściętej łące - których jak widać nie brakowało - turysta mógłby sobie usiąść, odpocząć i delektować się otoczeniem. Na jednej z nich przyuważyłem, że z grzbietu Gorców wyłaniają się Tatry Wysokie. Robiły to nieśmiało, lecz mogłem być pewien, że ich pełna krasa jest tylko kwestią czasu.

1) Przełęcz Przegibek, 2) widok na Gorce oraz Tatry Wysokie z okolic Miznówki
tabliczki na szczycie Jasienia
Kierując pochwały pod adresem malowniczości tego szlaku, warto podkreślić, iż wystartowałem z przełęczy, a więc automatycznie ulżyłem sobie sporej porcji podejść. Nie oznacza to, że stromych podejść nie było aczkolwiek w rejon Jasienia i Mogielicy mógłbym też iść z centrum Lubomierza bądź Szczawy, a tu punkt startowy to ponad 100 m niżej w pionie.

Jasień, do którego dochodzi również zielony szlak z Mszany Dolnej, przywitał mnie takim właśnie intrygującym widokiem. Początkowo, myślałem, że ktoś sobie zrobił jaja, toteż chciałem sięgnąć i poprawić ten stan. Okazało się, że tabliczka była szczelnie przybita. Z ciekawości, zaglądam sobie na retrospekcję z 7 III 2010 r., kiedy także stanąłem na Jasieniu i wtedy identyczna (takie same ślady rdzy) tabliczka była jeszcze dobrze zorientowana. 

Zostawmy jednak ten mankament. Proszę państwa, znajdujemy się na trzecim pod względem wysokości szczytem Beskidu Wyspowego! Jasień wznosi się nad głębokimi dolinami Mszanki i Kamienicy, a ponadto jego stoki porasta jeszcze w wielu miejscach puszcza karpacka. Ujrzymy tu pomnikowe okazy jodeł, buków oraz urzekające polany. 

1-2) północny-wschód widziany ze stoków Jasienia
W rejonie wierzchołka minąłem rodzinę, która ochoczo zbierała borówki. Zapewne po udanych zbiorach pojawili się przy jednej z ruchliwszych dróg w okolicy i spieniężyli swój trud. Był z nimi również pies, którzy leciał za mną jeszcze kilka ładnych metrów. Miałem nadzieję, że nie spotkam tego dnia już żadnego czworonoga.

Sam szczyt jest stricte otoczony drzewami, natomiast aby cieszyć się pełnią panoram należy podejść ku Kutrzycy (niższy o ledwie metr, północny wierzchołek Jasienia), gdzie w otoczeniu Polany Skalne urzekną nas Gorce, Beskid Sądecki oraz przede wszystkim Tatry!

1-4) widoki z Polany Skalne w kierunku południowym
Muszę przyznać, że pejzaże zachwyciły mnie do tego stopnia, iż nawet nie zwróciłem uwagi na to, że Beskid Sądecki schował się za nie w pełni przejrzystym powietrzem. W takich warunkach, dobrze jest przytoczyć jedną z legend:
Przekazy ludowe mówią, że na północno-wschodnich stokach Jasienia jest kilka głębokich jaskiń z ukrytymi w nich skarbami zbójeckimi. Pod polaną Skalne zbójcy zakopali ponoć kotlik dukatów i dwie strzelby. 
Warto też podkreślić, że jeszcze w II połowie XX w. bacowie z pobliskiej wsi Białe zaglądali tu ze swoimi owcami. Pozostałością gospodarki pasterskiej jest szałas widoczny na zdjęciach powyżej. Opiekują się nim członkowie Studenckiego Koła Przewodników Beskidzkich z Katowic.

1-3) panorama Tatr widoczna z Polany Skalne
Widoki mówią same za siebie. Poezja i narkotyk dla oczu zarazem. Okolice Polany Skalne są zatem godne polecenia każdemu turyście tylko uważajcie, bo jeśli traficie na jeszcze lepszą widoczność niż ja, to bardzo trudno będzie Wam opuścić to miejsce.

Uzupełnieniem informacji o tym miejscu jest fakt, że na północnej kulminacji Jasienia usytuowana jest kapliczka z ławeczką oraz wielka mapa Beskidu Wyspowego postawiona dzięki akcji zachęcającej do jego odkrywania. 


W dalszej części szlak zagłębia się w las aczkolwiek niekiedy otwierają się widoczki na wschód czy też zachód. W rejonie Krzystonowa natrafiłem na skrzyżowanie ze szlakiem zielonym oraz informację, że ledwie 3 minuty drogi stąd, na pobliskiej Polanie Wały znajduje się Baza namiotowa wspomnianego już Studenckiego Koła Przewodników Beskidzkich z Katowic, która czynna jest w okresie wakacji. Spędziłem mnóstwo czasu na Polanie Skalne, toteż pognałem dalej, tym bardziej, że drogowskaz powiedział mi, że na Mogielicę jeszcze 2 h marszu. 

1-2) między Polaną Skalne a Krzystonowem
Szlak prowadził szerokimi ścieżkami, a jako, że od początku poruszałem się grzbietem, piechurkowanie po łagodnych pagórkach okazało się wielką przyjemnością. Stromy fragment czeka dopiero za Małym Krzystonowem. Warto tu zwrócić uwagę, ponieważ teren jest tam całkiem sypki, a nogi mogą się osunąć pod wpływem setek malutkich kamyczków. Tym samym osiągnąłem przełęcz, na której zlokalizowana była kapliczka i kolejna ławeczka.

1-3) między Małym Krzystonowem a Polaną Stumorgową
Odpoczynek przy kapliczce zakończył się wyciągnięciem mapy, z której padła oczywista konkluzja. Od tej pory zaczyna się finałowe podejście na Mogielicę. Akceptując taki stan rzeczy, ruszyłem ku najwyższemu szczytowi Beskidu Wyspowego. 

początek drogi przez Polanę Stumorgową
Czy ten piękny i widokowy szlak mógł okazać się jeszcze piękniejszy? Sam w to nie wierzyłem, póki nie wkroczyłem na Polanę Stumorgową (inna nazwa: Hala pod Mogielicą). Jak widać powyżej, początkowo hala łagodnie wznosi się, otulona drzewami zasłaniającymi dalekie panoramy. Osiągając pierwszy pagórek, ujrzałem jak wielka jest ta polana. Stu mórg może rzeczywiście nie miała aczkolwiek nazwa jest jak najbardziej adekwatna. Z każdym krokiem, drzewa po bokach jakby malały przez co kolejne szczyty odsłaniały się w nieco przymglonej dali. 

1-7) panorama z niższych partii Polany Stumorgowej/Hali pod Mogielicą
Jeżeli dane było mi podziwiać taką panoramę z niższych partii Polany Stumorgowej, to aż bałem się pomyśleć co będzie wyżej. Słońce górowało na południu, przez co Tatry niemal całkowicie zniknęły. Mając świeże wspomnienia z Polany Skalne, mogłem sobie je jednak wyobrazić. Co ciekawe, wyłoniła się majacząca Babia Góra aczkolwiek jej opasłe kształty były tak słabo widoczne, że aparat ich nie zarejestrował. Na pocieszenie pozostawały inne szczyty, w tym charakterystyczne beskidzkie "wyspy".

Mogielica (1171 m) wraz z wieżą widokową, na pierwszym planie ogrom Polany Stumorgowej
Przemierzałem halę z ogromnym uśmiechem na ustach. Garbata Mogielica stawała się coraz wyraźniejsza. Ze szczegółami mogłem zaobserwować wieżę widokową, która wydawała się całkiem wysoka, a w każdym razie wyglądała na więcej niż faktyczne 22 m.

1) zagospodarowanie turystyczne Hali pod Mogielicą, 2) Hala pod Mogielicą w niemal pełnej okazałości
Warto wspomnieć, iż niegdyś, na rozległej - jak widać powyżej - Polanie Stumorgowej wypasano potężne stada owiec. Dodatkowo, ledwie kwadrans przed szczytem, w najwyższych partiach polany, Hala pod Mogielicą raczy nas ławeczkami. Gdy usiadłem na jednej z nich, poczułem jak zapuszczam głęboko korzenie. Dokumentacja fotograficzna, podpowiada mi, że spędziłem w tym śnie ponad pół godziny. Znalazł się zatem czas na posiłek, opalanie a przede wszystkim na wpatrywanie w mnogość szczytów. 

1-7) panorama z Polany Stumorgowej/Hali pod Mogielicą
Przyznam szczerze, że wstawanie przyszło mi ze sporym trudem. Z drugiej strony, czekało mnie ledwie kilka minut podejścia, a tuż po nim - coś jeszcze wspanialszego. Ostatnie metry wspinaczki na Mogielicę charakteryzują się stromizną. W sumie to nic w tym dziwnego, ponieważ szczyt dumnie wznosi się ponad okoliczne wzniesienia. Ciekawostką jest, że miejscowa ludność nazywa go Kopą. Faktycznie, ktoś lubujący się w porównywaniu konkretnych wzniesień do różnych rzeczy może odnieść takie wrażenie.

Co najważniejsze, zdobyłem najwyższy szczyt Beskidu Wyspowego. Radość, która mnie wtedy ogarnęła jest nie do opisania. Wokół wieży kręciło się sporo ludzi, a wśród nich była grupa pełna dzieciaków w wieku wczesnoszkolnym. Oprócz wieży widokowej, dostrzegłem też uschnięte drzewo, wielką mapę najbliższych okolic (taka sama jak na Jasieniu) oraz kilka elementów religijnych (m. in. XIV stację drogi krzyżowej).

                                                                             
Mogielica to również węzeł szlaków z prawdziwego zdarzenia. Prowadzą tutaj szlaki z każdej strony świata - możliwości doborów tras jest co najmniej kilka, toteż absolutnie trudno jest mi sobie wyobrazić abym nie powrócił nigdy w te rejony. Na jednej z podpór wieży widokowej wbitych jest kilka drogowskazów, które informują, że przykładowo do Tymbarku czy Limanowej są 4 h marszu, do Kasiny Wielkiej 5-6 h, a na Turbacz aż 7-8 h.  Mogielica nie odbiega też od innych gór pod względem legend i ciekawostek:
Najstarszą wzmiankę o Mogielicy znajdziemy w XV-wiecznych spisach dóbr królewskich: "w górach łąckich złoto żywcem z ziemi się dobywa... Tam też wznoszą się piękne "Gorcze", zakończone Mogilicą, widną z Krakowa".
Niegdyś wywożono tu ciała obwiesiów, samobójców, topielców i wszystkich tych, którzy zeszli z tego świata w niezwyczajny sposób. W okolicznych wsiach (Jurkowie, Chyszówkach czy Wilczycach) utarło się bowiem przekonanie, że ziemia na cmentarzu miejscowym "nie przyjmie" ciał, które odeszły z ziemskiego padołu bez ostatnich sakramentów.
Miejscowi gazdowie nazywają również szczyt Zapowiednicą co jest związane z faktem, że bezpośrednio przed burzami i gradobiciami nad jej wierzchołkiem zbierają się ciemne chmury zwiastujące rychłe wyładowania atmosferyczne.
jedna z czterech drabin prowadząca na
platformę widokową
Nadeszła ekscytująca chwila, a mianowicie kulminacja widoków. Aby jednak móc się nimi zachwycać musiałem pokonać aż 4 drabiny. Z daleka wieża wydawała się już wysoka, a gdy stanąłem pod jej wielkimi filarami, ogrom tej budowli tchnął we mnie poczucie pokory. Na najwyższą kondygnację nie prowadzą bowiem żadne schody ale wręcz pionowe drabiny.

Zanim zacząłem wchodzenie, musiałem się z tym widokiem oswoić. Najpierw, opiekunowie musieli ciągle odpędzać dzieciaki od pierwszych szczebli. Nastał moment niezwykle emocjonujący, poczułem jak serce wręcz wyrywa się z ciała, mimo, że osiągnąłem dopiero połowę wysokości. Powoli, wystawałem ponad korony drzew, a ogrom przestrzeni sprawił, że musiałem na chwilę przystanąć w bezruchu. Ciężko było wykonać następny ruch choć do finiszu brakowało tylko kilku szczebli. Ku mojemu zdziwieniu, ostatnie z nich, upaprane były jakimś smarem przez co but stracił przyczepność. Kto by pomyślał, że w lipcu rzeknę - ślisko!
tajemnicza maź na ostatnich szczeblach wieży widokowej na Mogielicy
Po pokonaniu tej przeszkody stałem się świadkiem rozległej panoramy pełnej beskidzkich, zalesionych wysp, dolin, pól oraz wsi i miasteczek. Aż ciężko opisać w jednym zdaniu te przepiękne tereny Małopolski. Może spróbuję tak: na północy widoki ograniczały się do Krakowa (ze względu na zanieczyszczenia - gdyby nie to, Kraków nie miałby przede mną żadnych tajemnic), na południu ze względu na oślepiające Słońce, widoki kończyły się na Gorcach. Z kolei wschód i zachód to hoho, dziesiątki kilometrów, a wśród nich pytanie, jakie ja szczyty widzę?! Profesjonalny przewodnik mógłby wskazać z Mogielicy kilkadziesiąt szczytów. Poniżej postaram się rozszyfrować najważniejsze z nich. A teraz po prostu - tak jak i wtedy - przystańmy, oprzyjmy dłonie o belkę, zamknijmy oczy, poczujmy świeże, górskie powietrze i wpatrujmy się we wszystkie strony świata...



Ze szczytu zapamiętałem również silne powiewy wiatru. Pośród szlaku skąpanego promieniami było to porządne orzeźwienie wywołujące gęsią skórkę. Przy robieniu zdjęć, aż obawiałem się, że zdmuchnie mi aparat. Tak minęło mi kolejne pół godzinki. Czas zatem rozszyfrować, co ciekawego widać z Mogielicy...

1-13) panorama 360° z Mogielicy
Wiatr muskał me policzki i mógłby to robić do wieczora gdyby nie decyzja o zejściu.Ponownie, przeżyłem małe co nieco przy niemal pionowych drabinkach. Pierwsze kroki były najtrudniejsze, bowiem czułem na plecach przepaść jaka za mną czyha. W połowie drogi wstrzymały mnie dzieci, którym pod baczną opieką pozwolono wspiąć się na 2 kondygnację. Prawda była taka, że strasznie narzekały na to, iż nie mogły wyjść wyżej, bowiem przy ich wzroście to mogły podziwiać tylko korony drzew. Te uwagi nie trafiały jednak do opiekunów. Trochę szkoda mi straty jaką poniosły te dzieci - aż przypomniała się klasowa wycieczka do Słowackiego Raju. Z drugiej strony, w tak młodym wieku, bezpieczeństwo jest najważniejsze.

Trzeba przyznać, że dużo się tego dnia wydarzyło. Najpierw Jasień z Polaną Skalnę, później Polana Stumorgowa oraz królowa Beskidu Wyspowego. Jak widać, do Dobrej pozostawało jeszcze 4 h, a zatem czas naglił. Co więcj, nie było to zwykłe zejście, bowiem po drodze czekała jeszcze kolejna beskidzka wyspa - Łopień.


Powyższy widok czeka na każdego z Was pod warunkiem, że wybierzecie właśnie zielony szlak z Dobrej na Mogielicę. Jest to ambona skalna mająca swą interesującą nazwę a mianowicie - Zbójnicki Stół. 

Kolejnym walorem tego szlaku są widokowe polany. W sumie to jest tak, że jakbyśmy odbyli już huczne wesele, to to byłyby poprawiny. Przyznacie, że urzekające!

1-10) pejzaże rozciągające się z polany Wyśnikowka
Poruszałem się aktualnie po północnych stokach Mogielicy, a warto wiedzieć, że zlokalizowany jest tu jedyny w Beskidzie Wyspowym naturalny bór górnoreglowy. Na kopule szczytowej w 2011 r. utworzono rezerwat "Mogielica" (50,44 ha), będący ostoją wielu gatunków roślin i zwierząt takich jak ryś, wilk, a szczególnie ptaków (głuszec, dzięcioł trójpalczasty, sóweczka, drozd obrożny i włochatka). Tymczasem schodziłem tak sobie lasem i dotarłem do kolejnej polanki.


W takim towarzystwie doszedłem do malowniczo położonej przełęczy oddzielającej Mogielicę od masywu Łopienia. Niegdyś nosiła ona nazwę pobliskiej miejscowości tj. Chyszówki. Obecnie określa się to siodło jako przełęcz E. Rydza-Śmigłego. To zwiastuje nam opowieść historyczną:
Wieczorem, 23 XI 1914 r., żołnierze I pułku Legionów pod dowództwem mjr Edwarda Rydza-Śmigłego stoczyli w tej okolicy potyczkę ze zwiadowczym szwadronem kawalerii rosyjskiej. Legioniści otoczyli wieś i po zlikwidowaniu czujek wzięli do niewoli wielu Rosjan z II Korpusu Kawalerii gen. Dragomirowa przy minimalnych stratach własnych. Po wojnie wystawiono okazały krzyż, a w rejonie przełęczy odbywały się uroczystości patriotyczne. Oficjalna zmiana nazwy nastąpiła w 1938 r.
1-2) Przełęcz E. Rydza-Śmigłego
Jak widać na powyższym ujęciu, na przełęczy znajduje się kilka monumentów, a nawet krzyż. Z ciekawością podszedłem aby dowiedzieć się co one symbolizują. Tylko te zaparkowane auta nie co psuły mi krajobraz. Tak czy siak, pierwszą pamiątką, przy której się zatrzymałem był kamienny obelisk ku czci marszałka Rydza-Śmiegłego, które postawiło tu społeczeństwo powiatu limanowskiego w 1938 r.


Uwagę zwracał również drewniany krzyż Stowarzyszenia Młodzieży Polskiej z Dobrej, która postawiła go tu 11 XI 1928 r. w 10. rocznicę odzyskania przez Polskę niepodległości. Z kolei najbardziej na lewo stał obelisk poświęcony żołnierzom AK, wystawiony w 1998 roku. Całość, ładnie ogrodzona piątkiem a kwiaty pod krzyżem wskazywały, że mieszkańcy pamiętają o wydarzeniach z przeszłości. Pamięć o bohaterach nie zaginie zatem w czeluściach pędzącego XXI wieku.


 

Zejście do przełęczy zajęło mi ok. 50 minut tymczasem na drogowskazie czas przejścia do Dobrej zmalał z 4 h do 2 h 30'. Pomyślałem sobie - świetnie. Mogłem zatem usiąść w cieniu i wgryzać się w malowniczość okolicy.

Jak widać, szczytowanie na Myszycy, Jasieniu, Krzysztonowie i Mogielicy nie nasyciło mnie w pełni, bowiem na drodze czekał jeszcze jeden szczyt. Tak nawiasem mówiąc to sporo czasu spędziłem przy mapie obmyślając trasę dzisiejszej wycieczki. Niby to tylko ok. 20 km ale spójrzcie ile szczytów i ile widoków udało się nałapać.


Szlak zielony od przełęczy na Łopień biegnie w całości lasem. Kamienista ścieżka wznosi się miejscami stromo co akurat jest charakterystyczne dla Beskidu Wyspowego. Szczyt jest mało wybitny, można rzec, że wierzchołek jest ledwo wyczuwalny. Znakiem, który powiedział mi że "to już to" okazała się Polana Jaworze. Na tej szerokiej hali zlokalizowana jest kapliczka z 2006 r. z figurą Matki Boskiej. Obok niej stoją ławeczki, a wewnątrz nich - miejsce na ognisko, z którego korzystała jedna z rodzin. Widok, który ilustruje, że w górach można spędzać wspaniale czas nawet z własną rodziną.

1) okolice szczytu - Hala Jaworze, 2) kapliczka Matki Boskiej z 2006 r.

Na hali, odkryłem pewien przesmyk w kierunku zachodnim, który zaprowadził mnie do polanki zwanej Widny Zrąbek, z której rozpościera się śliczna panorama na dolinę górnej Łososiny, nad którą wznoszą się Ćwilin, Śnieżnica a pomiędzy nimi przełęcz Gruszowiec.

Zobaczyłem tutaj również krzyż, którego tablica głosi: 
"Z okazji beatyfikacji sługi bożego, ojca świętego Jana Pawła II i corocznych pielgrzymek w rocznicę jego śmierci"
Tablicę ufundowali okoliczni księża wraz z młodzieżą jurkowską 1 V 2011 r. natomiast sam krzyż zbudowano 2 IV 2006 r. Obie daty pełne są symboliki.


1-3) widok z polany Widny Zrąbek na dol. górnej Łososiny zaś nad nią od lewej: Ćwilin, przeł. Gruszowiec oraz Śnieżnica
Hala Jaworze okazała się zatem kolejnym urokliwym zakątkiem Beskidu Wyspowego. Czy ktoś ma jeszcze jakieś wątpliwości przed wybraniem się w te rejony? O samym Łopieniu również można co nieco poopowiadać. 
Górale mówią, że dawniej chowano się tutaj przed poborem do wojska, choć jeszcze chętniej szukali tu schronienia zbójnicy.
Grotołazi z Dębicy i Limanowej w sezonie jaskiniowym 1996/97 odkryli na terenie Beskidu Wyspowego 14 nowych obiektów, z czego dwa o długości ponad 100 m - właśnie na stokach Łopienia. Największa jaskinia nazywana Zbójecką, o łącznej dł. prawie 433 m jest aktualnie jedną z największych jaskiń w polskich Karpatach fliszowych. Jej odkrycie stało się również sensacją przyrodniczą, jako że w środku znajduje się wielka kolonia podkowców małych licząca prawie 500 osobników. Jest to największa kolonia tego gatunku w Polsce i jedna z pięciu największych kolonii nietoperzów w kraju.
Ach! Niesamowite i zaskakujące są beskidzkie wyspy!

1-5) masyw Łopienia - Hala Jaworze
Opisując tę wyprawę zapragnąłem pohasać sobie wesoło po polanie Jaworze. Szykując się do zejścia, zauważyłem, że dobiega tutaj oprócz zielonego, również szlak czarny. Otwieram mapę i co? Nie ma żadnych czarnych kresek, a mapa wszak świeża z 2011 roku. Do tej pory przyzwyczajony byłem, że szlaki częściej się kasuje (sporo takich historii w Tatrach) niż je znakuje, a tu proszę co za miła niespodzianka. Istotnie, malunki na drzewie miały silne znamiona świeżości. Szlak czarny odbił gdzieś w rejonie Myconiówki. Dziś już wiem, że zaszedłbym nim do Tymbarku. 

Podczas schodzenia do Dobrej wydarzyło się jeszcze coś co niezmiernie mile wspominam. Otóż mijałem zbieraczy borówek. Ukłoniłem się, oni odpowiedzieli i tak zaczęła się rozmowa, trwająca z dobry kwadrans albo i dłużej. Głównym rozmówcą był mężczyzna, który z wielką werwą i uśmiechem opowiadał o legendach Mogielicy i słynnym skarbie. Nie dogadał się jednak ze wspólnikiem-zbójnikiem, który go schował i do dziś go poszukuje. Pamiętam też, że przedstawił mi historię powstania Dobrej, która sięga aż XIV wieku - tylko nie pytajcie o szczegóły! Po prostu wspaniała była jego pozytywna energia, w ogóle nie czułem tej sporej różnicy wieku. Swobodnie przeplatał swoje prawdziwe losy z legendami pełnymi zacnych kobiet. Jego żona siedząca cichutko obok tylko się uśmiechała. Okazało się, że przez wiele lat pracował z młodzieżą i stąd jego dobra ręka do takich rozmów. Pogawędka rozwinęła się do tego stopnia, że nawet opowiedziałem o swoich planach przy wyborze kierunku studiów, a jak się dowiedział, że jestem z Nowej Huty to z radością powiedział, że ma tam rodzinę. Sądzę, że moglibyśmy tak jeszcze długo rozmawiać w otoczeniu beskidzkiej hali. Niestety, godziny odjazdu autobusów do Krakowa były nieubłagane toteż po bliżej nieokreślonym czasie, podziękowałem za wspaniałą rozmowę i ruszyłem dalej. 


W Dobrej, znajduje się kilka ciekawych zabytków, które jeszcze o poranku chciałem koniecznie zobaczyć. Mam tu na myśli choćby drewniany XVII-wieczny kościół, dwór z zabytkowym parkiem czy też muzeum. Prawda okazała się jednak taka, że beskidzka przyroda przetrzymała mnie w sobie na tyle długo, że mogłem jedynie sprawdzić rozkłady jazdy na przystankach. Początkowo myślałem, że dojadę do domu z przesiadką w Limanowej, a tu spotkała mnie miła niespodzianka w postaci bezpośredniego kursu do Stolicy Małopolski.

Pożegnałem zatem piękny Beskid Wyspowy, a wspomnienia z tej wyprawy towarzyszyć mi będą jeszcze przez długi czas. Rzadko kiedy człowiek może odkryć tyle zapierających dech w piersiach miejsc. Wierzcie lub nie ale za te wszystkie opisane zachwyty zapłaciłem w obie strony 20 zł + koszt kilku bułek, batonów i wody. W tym miejscu możemy spiąć retrospekcję klamrą i powrócić do pierwszego zdania. Beskid Wyspowy okazał się jedną z najbardziej charakterystycznych i najciekawszych krajoznawczo grup górskich w Polsce.

6 komentarzy:

  1. Niezwykle piękne zdjęcia (aż zatęskniłam za latem!), ciekawe opisy i bardzo rzetelne wskazówki topograficzne :) Jednym słowem: Super :) I nawet moje ulubione kozy się znalazły w relacji :D Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  2. Poprzedni wpis bardziej mi się podobał.

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziękuję za opinie pozytywne jak również i te mniej pochlebne! :) Cieszę się z każdego czytelnika, który jest w stanie przeczytać te wypociny! Postaram się aby następny wpis był ciekawszy od obecnego, a zaległości postaram nadrobić się jak tylko pomyślnie zdam sesję!

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja zrobiłam podobną trasę kilka tygodni temu. Z chęcią więc pooglądałam sobie Twoje zdjęcia. Niektóre ujęcia mamy niemal identyczne. U mnie tylko nieco inna kolorystyka, bo wiosenna ... :-)

    Zapraszam do obejrzenia moich zdjęć.

    OdpowiedzUsuń
  5. super, dla mnie Beskid Wyspowy to jeszcze Terra Incognita ale ten opis mnie zdecydowanie zachęcił

    OdpowiedzUsuń

Zapraszam do komentowania =)