4 września 2012

Rowerem po Jurze (pętla wokół gminy Zielonki)

Dziś kolejna rowerowa retrospekcja z gatunku - rzekłbym - bardziej niszowych ze względu na to, że odkryjemy mniej popularne tereny niż choćby opisany niedawno Szlak Orlich Gniazd oraz Ojcowski Park Narodowy (link). Znajomość aglomeracji krakowskiej również okaże się niezbędna, toteż poniższy wpis kieruje szczególnie do mieszkańców Krakowa i okolic zaś dla miłośników rowerowych wędrówek spoza tego obszaru przygotowałem kilka skanów mapek, toteż każdy połapie się w tej krętej pętli.

Retrospekcja ta powstała wskutek dedukcji o rowerowych trasach, które serwuje nam Kraków. No bo gdzie by tu się wybrać na ciekawą wojaż? Nie ulega wątpliwości, że najpopularniejszą opcją są nadwiślańskie bulwary ciągnące się na przestrzeni kilku ładnych kilometrów. Bez nich czyhałaby istna katastrofa aczkolwiek często panujący na nich tłok jest tak wielki, że traci się przyjemność z jazdy. Ewentualnie, w ładny i ciepły dzień można dojechać nimi aż do Tyńca jednakże ile razy rok w rok można pokonywać tą samą trasę? Tymi samymi argumentami mógłbym opisać również Błonia. 

No dobrze, spróbujmy zatem znaleźć coś ciekawego poza granicami miasta. Tu na pierwszy plan wysuwa się Puszcza Niepołomicka stwarzająca spore pole manewru dla miłośników rekreacyjnej jazdy. Wakacyjnych tudzież ciepłych weekendów jest jednak w roku co najmniej kilkanaście, toteż ciężko abym za każdym razem jeździł sobie do Niepołomic. To wszystko wymogło na mnie poszukanie odpowiednich alternatyw, a tych udało mi się znaleźć aż nadto. Weźmy bowiem pod lupę właśnie gminę Zielonki, w której infrastruktura rowerowa jest bogato rozwinięta. Nie znajdziemy tam płaskich tras znanych choćby z bulwarów ale za cenę nieco większego wysiłku dostaniemy wojaż pełną przygód i widoków a także ujrzymy wiele interesujących zabytków. W drogę zatem...

Region: gmina Zielonki (Kraków graniczy z nią od północy)

Trasa: Kraków (Dworek Białoprądnicki  Witkowice)  Zielonki (stadion  centrum kościół  szkoła)  Pękowice (7 km)  Trojanowice (10 km)  Korzkiew (zamek kościół)  Dolina Korzkiewki (16 km)  Świńczów (18 km)  Owczary (21 km)  Dolina Garliczki (23 km)  Wola Zachariaszowska (25 km)  Garlica Murowana (27 km)  Fort Zielonki (30 km)  Fort Bibice (31,3 km)  Bibice centrum (32 km)  Kraków (park leśny Witkowice  Witkowice  Dworek Białoprądnicki)

Długość trasy: 38 km

Oznakowanie: dobre

Pogoda: bardzo dobra

Widoczność: dobra

Skąd można "zaatakować" gminę Zielonki? W sumie to niemal z każdego miejsca, ponieważ jest ona najbliżej położoną od centrum Krakowa gminą województwa małopolskiego - zaledwie 5 km w linii prostej. Mówiąc jednak bardziej serio, a przede wszystkim bardziej szczegółowo, dobrym do tego miejscem okazał się Dworek Białoprądnicki. Po pierwsze, łatwo do niego trafić (obok wszak droga krajowa), toteż zmotoryzowani rowerzyści, bez problemu zostawią tam swoje auta. Po drugie, rozpoczyna się tu (dokładnie na skrzyżowaniu ulic Białoprądnickiej oraz Górnickiego) czarny szlak rowerowy, który w mig doprowadzi nas do głównej pętli.

1-2) początek naszej trasy --> skrzyżowanie ulic Białoprądnickiej i Górnickiego nieopodal Dworku Białoprądnickiego
Na zwiedzanie Dworku Białoprądnickiego czasu już nie było aczkolwiek wypada wspomnieć, że ten - w obecnej formie klasycystyczny - dworek z 1 poł. XIX wieku, kryje w swych zrębach pozostałości pałacu - letniej rezydencji biskupów krakowskich. Bywali tu Jan Kochanowski oraz Mikołaj Rej.

Wyruszając w kierunku ul. Górnickiego, po swojej prawicy mamy park T. Kościuszki. Następnie szlak odbija w mniej ruchliwą drogę, którą przejeżdżamy pod wiaduktem z torami kolejowymi. Niewiele dalej należy uważać aby nie przegapić ostrego lewoskrętu w wąska uliczkę, która po kilkuset metrach zamienia się w zwykły utwardzony trakt z wieloma nierównościami. Mniej więcej w ten sposób dotarliśmy do rozdroża w Witkowicach, w których natknęliśmy się na nasz przewodni, czerwony szlak, którym podążyliśmy w kierunku Zielonek i Pękowic. To wszystko widać na poniższej mapce (czarne i czerwone kropki to nasze szlaki rowerowe). 


Tak jak widać na mapce, od rozdroża, jazda asfaltem trwa tylko chwilkę, bowiem znaki kierują na polną ścieżkę w bezpośrednim sąsiedztwie Prądnika. To co wyróżniało ten odcinek szlaku to pewna roślina zwana kukurydzą. Niezwykle przyjemnie się podróżowało w ich otoczeniu. Kto by pomyślał, że taka kukurydziana droga znajduje się ledwie kilka kilometrów od Rynku Głównego.

1) rozdroże w Witkowicach, gdzie czarny szlak rowerowy zbiega się z czerwonym, 2-3) kukurydziane oblicze czerwonego szlaku
Nie przejechałem nawet kilku kilometrów, a trasa już zaczęła mi się podobać. Ogółem, cała pętla otaczająca gminę Zielonki ma ok. 35 km. Jeżeli jednak dla kogoś jest to zbyt długi dystans, to ową pętlę można w kilku miejscach skrócić za pomocą szlaków łącznikowych. To tak na rozwinięcie tezy o rozwiniętej infrastrukturze w okolicach Zielonek.

Gdy kukurydziany trakt dobiegł końca, wyjechałem w okolice stadionu Zieleńczanki. Jej zawodnicy grają obecnie (sezon 2012/13) w krakowskiej lidze okręgowej. Obok stadionu ujrzałem też plac zabaw oraz tabliczkę ze schematem sieci szlaków rowerowych. W sumie uzbierało się ponad 100 km różnych tras więc na północ od Krakowa jest wiele miejsc, w których można sobie dobrze pojeździć.

1) stadion Zieleńczanki, 2) plac zabaw obok stadionu, 3) schemat sieci szlaków rowerowych
Za stadionem poruszałem się drogą, na której pełno było progów zwalniających. Można je jednak boczkiem ominąć. Następnie, po lewoskręcie  dojechałem do centrum Zielonek, w rejon poczty i urzędu gminy. Tu należy przekroczyć niezwykle ruchliwą drogę wojewódzką i objechać budynek urzędu. Tak sobie myślę, że nieustanne pisanie "w lewo" bądź "w prawo" nie jest do końca sensowne, bo malunki szlaku na słupach są w miarę dobrze widoczne.

1) droga przy stadionie, 2) droga wojewódzka przecinająca centrum wsi
kościół w Zielonkach
Teraz droga wznosiła się lekko do góry. Po przekroczeniu Prądnika, tabliczka na płotku oznajmiła, że czas skręcić w prawo. Problemem tylko stał się fakt, że nie było gdzie skręcić. Po żmudnych poszukiwaniach, odszukałem przesmyk, do którego wjazd był od obu stron zamknięty. Cóż, pozostało pojechać na około co okazało się nawet lepszym wyjściem. Bowiem natrafiłem na późnogotycki kościół z 1 poł. XVI wieku.
Jego zachodnią fasadę w 1964 r. zniekształcono nowoczesną betonową przybudówką z trójkątnym frontonem. Wewnątrz zachowały się renesansowe portale, kamienne ścienne tabernakulum oraz barokowe ołtarze. W przyległej kaplicy z 1948 r. - ciekawy ołtarzyk polowy z obrazem Matki Boskiej Częstochowskiej wykonanym w 1941 r. w Szkocji przez polskich żołnierzy, a ofiarowanym w 1950 r. poprzez kardynała Adama Sapiehę.
przejazdu brak...
Za kościołem natknąłem się na sporych rozmiarów szkołę oraz halę sportową. Sport można tu więc uprawiać przez cały rok. Obiekty te lśniły nowoczesnym budownictwem wskazującym na to, że gmina inwestuje w poziom życia swych mieszkańców. Nie da się ukryć, że przypływ majętnych mieszczuchów uczynił z Zielonek bogatą gminę.

Po tej konkluzji, ruszyłem dalej przemierzając kręte uliczki, którymi powróciłem na szlak. Swoją drogą, niektóre z nich miały ciekawe nazwy jak choćby ul. Babilon bądź znana fanom seriali ul. Wspólna.

1) szkoła w Zielonkach, 2) zamknięty fragment szlaku widziany od drugiej strony
Mieliśmy już kukurydziane oblicze szlaku, teraz zmieniło się ono na sportowe, bowiem w Pękowicach natknąłem się na kompleks służący wykorzystywaniu czasu wolnego. Oczywiście jest to nazwa będąca mą inwencją twórczą aczkolwiek jak inaczej nazwać boisko do piłki nożnej, kort do tenisa, stoły do ping-ponga oraz liczne ławki? Idealne miejsce aby się spotkać i na przykład powspominać szkolne lata.

1 i 3) obiekty sportowe w Pękowicach, 4) rowerowy szlak wiedzie tu drogą szutrową
Tego samego rodzaju nawierzchnia poprowadziła mnie również i dalej, wzdłuż doliny Prądnika. Aktualnie, poruszałem się wzdłuż pól uprawnych, których za kilkanaście lat może już nie być. Biorąc pod uwagę szybką zabudowę tych terenów tak właśnie może się stać. Szkoda, że nie było nigdzie w pobliżu drzew pełnych owoców. Taka granda w wojaży ma z pewnością swój niepowtarzalny urok.

szlak wiedzie nas również wzdłuż pól uprawnych
miejsce przejazdu przez drogę wojewódzką,
warto zachować szczególną ostrożność
Po przekroczeniu mostku na Prądniku, zmieniamy kierunek dojeżdżając tym samym do znajomej wojewódzkiej, drogi którą bezpiecznie przekraczamy. Za nią czeka solidny podjazd dla twardzieli. Bez stawania na pedałach się nie obyło. Głupio jednak wymiękać po ledwie 10 km, toteż jakoś dałem sobie z tym radę. W nagrodę dostąpiłem zaszczytu zjechania soczystym zjazdem do Trojanowic. Tam, przy pętli autobusowej szlak skręca w lewo prowadząc ku kolejnemu podjazdowi. Zacząłem nagle żałować tego zjazdu wszak wtedy nie musiałbym zaliczać dwóch ciężkich podjazdów w odstępie kilku minut.

Muszę jednak podkreślić, że warto się trochę pomęczyć, bowiem wzniesienie się ponad dolinę Prądnika oznacza szerokie widoki na okolicę oraz wielki dół, w którym ulokowany jest Kraków. Na mapie to miejsce zwie się Białą Górą. Jechałem tutaj drogą polną oraz szutrową. Ze względu na brak drzew i skał znaki nikną, droga jest tu jednak prosta, nie ma rozstajów toteż obawy o zabłądzenie można wyrzucić hen daleko.

1-4) po stromym podjeździe możemy cieszyć się widokami na pagórkowatą okolicę
Dla kogo widoki wrażenia nie robią, ten z pewnością nacieszy się pędem, którego można nabrać zjeżdżając z górki. Dalej natrafiłem na kolejną lokalną drogę, po której bezkarnie mogłem sobie jechać środeczkiem nie bacząc na inne pojazdy, których po prostu nie było. Sytuacja ta zmieniła się po kolejnym dojeździe do drogi wojewódzkiej, za którą słynna Korzkiew była już na wyciągnięcie ręki. Ogółem czas na kolejną część mapki ze szlakiem, na której doskonale widać jak okrężna jest to pętla. Kolejnym wnioskiem jest też elastyczność trasy, bowiem w wielu miejscach możemy sobie ją po prostu skupić.  

czerwony szlak rowerowy gm. Zielonki na odcinku Trojanowice - Korzkiew - Owaczary - Wola Zachariaszowska
tutaj szlak skręca w prawo na drogę wojewódzką
Jak widać, aby dostać się do upragnionej Korzkwi, musiałem podjechać ruchliwym traktem łączącym Kraków z Wolbromiem na odcinku kilkudziesięciu metrów. Jest to jedyny tego typu fragment na całej pętli. Warto zachować tu szczególną ostrożność, bowiem aby móc opuścić drogę wojewódzką, należy wykonać lewoskręt, a niestety z naprzeciwka widoczność na pędzące samochody jest ograniczona. Gdy jednak uda się to zrobić to czeka nas chyba najdłuższy zjazd dający wiele przyjemności.
tu zaś należy skręcić w lewo uważając na panujący ruch
Po dwóch, może trzech minutach znalazłem się u podnóża zamku w Korzkwi. W ogóle to aż szkoda, że musiałem zwalniać aby utrzymać się na swojej części drogi. Gdybym nie baczył na ruch w przeciwną stronę to przy długich i ostrych łukach, na których droga ulegała zwężeniu mógłbym poczuć się kolarz w trakcie Tour de France zjeżdżający z alpejskiej przełęczy.

Aby dokładniej przyjrzeć się warowni, warto przy węźle szlaków pokierować się boczną drogą. Po krótkim acz sztywnym podjeździe, znalazłem się oko w oko z odrestaurowanym orlim gniazdem.

1-2) Zamek Korzkiew
Korzkiewski zamek wzniesiony w XIV wieku przez rycerski ród Zaklików z Janowca herbu Syrokomla, na przestrzeni kolejnych stuleci był rozbudowywany i przekształcany wedle trendów panujących w danych epokach. Od XIX w. zamek otoczony był parkiem w stylu angielskim oraz stawami. Dopiero z początkiem XX wieku popadł w ruinę, a podejmowane w latach 60. próby jego odbudowy nie powiodły się. Dokonał tego na przełomie tysiącleci Jerzy Domirski, obecny właściciel kompleksu, który odkupił go w 1997 roku. Zaadoptował warownię na ekskluzywny hotel z wielofunkcyjnymi salami. Rekonstrukcja była możliwa m. in. dzięki istnieniu starych fotografii. W zamku można wynająć pokoje, organizowane są tu bale rycerskie oraz konferencje. Latem - plenerowe spotkania kulturalne i artystycznego. Zamek wraz z otoczeniem wchodzi w skład Korzkiewskiego Parku Kulturowego.
Zamek nie jest z daleka widoczny, dopiero z bliska prezentuje się całkiem całkiem. Może uda się kiedyś spędzić noc w zamkowej komnacie, kto wie! Po zapoznaniu się ze szczegółowymi informacji na temat dziejów warowni umieszczonych na kilku tablicach, powróciłem do czerwonego szlaku rowerowego. Postój i posiłek wiecznie trwać przecież nie mogły.

Znajdowałem się w dolinie rzeki Korzkiewki będącej dopływem Prądnika. Kolejnym celem moich ambicji turystycznych stał się kościół, do którego prowadzi podjazd jakich mało w życiu widziałem. Na nim poczułem ogień w udach. Zacisnąłem jednak zęby i zdyszany, z pomocą przerzutek przeżyłem ten ciężki fragment. No cóż: góra, dół, góra, dół - na odpoczynek w trakcie jazdy nie było miejsca. Mogłem za to podziwiać sakralną budowlę z XVII wieku. 
Kościół w Korzkwi zbudowano w l. 1620-29, z nadaniem mu cech budowli obronnej (m.in. okienka strzelnicze), staraniem ówczesnego dziedzica Aleksandra Ługowskiego, starosty lelowskiego. Odnowiony gruntownie w XIX w. zachował jednolity, barokowy wystrój wnętrza z I połowy XVII wieku. W prawym bocznym ołtarzy z I połowy XVII wieku znajduje się słynący wg lokalnej tradycji z łask obraz Ecce Homo.
kościół w Korzkwi
Za kościołem droga wznosi się dalej pod górkę lecz pod o wiele przyjemniejszym kątem do poziomu niż przed chwilą. Nasza trasa łączy się na chwilę ze szlakami niebieskimi: rowerowym oraz pieszym, a po chwili odbija w prawo kierując nas wyboistą, wąską drogą polną w kierunku doliny Korzkiewki. Mając za sobą zabytkową część szlaku, krajobraz uległ zmianie. Zrobiło się dookoła tak przyjemnie zielono, a koła roweru sunęły po świeżej trawie.

1) droga prowadząca do Doliny Korzkiewki, 2-4) uroki czerwonego szlaku rowerowego w Dolinie Korzkiewki

Kontemplację przyrody przerwała przeszkoda w postaci niegroźnej rzeczki, którą jednak w jakiś cywilizowany sposób wypadało przekroczyć. Na szczęście tuż obok znajdowała się kładka. Co z tego, że było ona dziurawa jak szwajcarski ser, ważne że się nie zawaliła pod moim ciężarem mimo sporych wątpliwości.

Dalej zaś to same rarytasy, podjazd długi na kilometr. Można odnieść wrażenie że więcej jest zrzędzenia niż zachwytów, toteż muszę podkreślić, że mam w zwyczaju sobie ponarzekać niemal na każdy odcinek wymagający większego wysiłku. Jura rządzi się jednak swoimi prawami, toteż mogę to wyłącznie zaakceptować. Zawsze też można z roweru zejść i spokojnie sobie z nim podejść - tak też uczyniłem. Gdy zaś poczułem w sobie nowe siły - na rowerku - pokonałem ostatni odcinek wspinaczki.
ten podjazd czekał na mnie po minięciu kładki nad potokiem
Jak to już dziś bywało, ponownie znalazłem się ponad dolinami przez co mogłem obserwować szerszy obraz okolicy. W takich chwilach doskonale widać pagórkowate oblicze gminy porozcinane dolinami rzek głównych oraz ich dopływów. Teren bardzo urozmaicony - tak w skrócie można opisać obszar obejmujący gminę Zielonki. Przy takiej jeździe czas niewątpliwie płynie szybciej.

jedno z wielu miejsc widokowych na czerwonym szlaku rowerowym wokół gminy Zielonki
Po chwili, czwarte już ale na szczęście ostatnie przejechanie w poprzek drogi wojewódzkiej przez co dotarłem do punktu najdalej oddalonego od Krakowa. Szlak ewidentnie zmienia tu swój kierunek na południowy, a także serwuje nam łagodny pojazd wśród pól i łąk. Kolejna górka to oczywiście do kolejna okazja do postoju i złapania okolicy w obiektywie aparatu.

1-2) okrężny, czerwony szlak rowerowy prowadzi nas urozmaiconymi terenami
Karuzela trwa nadal. Za powyżej udokumentowanym miejscem teren zaczyna się obniżać w konsekwencji czego mogłem ponownie się rozpędzić. Poczułem przy tym korzystne podmuchy wiatru przez co w mgnieniu oka znalazłem się w Owczarach. Pusta droga z równym asfaltem - czego chcieć więcej?

1) budynek OSP w Owczarach, 3) do większości opisywanych miejscowości docierają autobusy MPK, które mogą być niemałym zabezpieczeniem na wypadek nagłej zmiany pogody bądź awarii roweru
Za budynkiem straży pożarnej znaki nakazują skręcić w prawo. Zakładając ciąg dalszy naszej karuzeli z pewnością domyślacie się co mnie tam czekało. Wąska droga asfaltowa prowadziła prościuteńko ku górze. Przynajmniej byłem świadom ile jeszcze brakuje mi aby ją osiągnąć. Tam zaś miła niespodzianka w postaci prawdopodobnie najszerszych pejzaży tego dnia. Wyraźnie rysował się Lasek Wolski z Kopcem Piłsudskiego. Z tego miejsca widziałem też dobrze jak daleko odjechałem od Krakowa.

1) jeden z wielu podjazdów na szlaku, za którymi w nagrodę czekają widoki (2-3)
Czy widzicie ten piękny asfalt? Mogłem z nim uczynić tylko jedną rzecz. Na liczniku znów zawitały liczby wyższe od dwudziestu kilku kilometrów na godzinę. W tym błogim szaleństwie warto jednak uważać, bowiem w pewnej chwili równa droga się kończy, a szlak wkracza w zwykłą lub też niezwykle wyboistą ścieżkę, którą zjechałem do doliny rzeki Garliczki.

do doliny Garliczki szlak prowadzi taką oto ścieżką
W niej, do naszej wytyczonej trasy dołącza czarny szlak rowerowy z Naramy. Szybko przekracza się rzekę i z powrotem na górę. Tym razem ścieżką wśród zarośli, na której nierzadko spotkać można trochę błotka. To miejsce także nadaje się na podprowadzenie roweru pieszo. Po pokonaniu tunelu zarośli wyjeżdża się na łąkę, gdzie równie ciężko się pedałuje. Moim zmaganiom z wertepami przyglądała się samotna krówka.

1-3) tak właśnie prowadzi nas czerwony szlak rowerowy
Niełatwy podjazd wyprowadził na drogę asfaltową. Kto oczekiwał wytchnienia ten może się rozczarować bowiem tam męczarni następił ciąg dalszy. Na pocieszenie, otwarły się ponownie widoki na Las Wolski. Gdy dotarłem do skrzyżowania znaki nakazały skręcić w prawo i dopiero wtedy mogłem odetchnąć. Nagle jakby odzyskałem siły i zacząłem mocniej naciskać na pedały aby osiągnąć większą prędkość. Tuż za ostrym zakrętem w prawo szlak odbija w lewo, toteż nie warto rozpędzać się na złamanie kości. Chwilę później dotarłem do węzła szlaków rowerowych.

1-3) uroki podróży przez gminę Zielonki
Co miałem do wyboru? Szlak czarny odbijał w kierunku Michałowic natomiast nasz czerwony z powrotem do doliny rzeki Garliczki. Nie zdziwię nikogo jeśli powiem, że jak szybko tam sprowadza tak szybko wyprowadza ku następnej górze, toteż wybitnie zmęczonym polecam łącznikowy szlak niebieski, który omija dolinę i doprowadza z powrotem do szlaku czerwonego. Nie dość, że unikamy stromego podjazdu to jeszcze zyskujemy wg tablic 1,3 km. Dobrze to widać na ostatniej części mapki, która dopełni naszej okrężnej pętli.

nasza trasa na odcinku Wola Zachariaszowska - Garlica Murowana - Fort Zielonki - Bibice - Witkowice - Dworek Białoprądnicki
Zjazd do Garlicy Murowanej odbywa się wśród pól i łąk, a czy w ogóle warto tam zaglądnąć? Zapewne tak, ponieważ znajduje się tam dawny zespół dworski z 1 połowy XIX wieku, a także XVII-wieczny lamus. W praktyce jednak, budynki te ciężko zauważyć, a poza tym ich ruiny ciężko uznać za fascynujące.

1-4) widoki towarzyszące zjazdowi do Garlicy Murowanej
Jak to bywa z wsiami, za wielkie one nie są, toteż niedługo po minięciu powyższych znaków, musiałem zjechać z asfaltu aby wdrapywać się z powrotem na górę. Ku zaskoczeniu, odkryłem, że w zaciszu dawnego zespołu dworskiego, swą siedzibę znalazła stacja doświadczalna krakowskiego Uniwersytetu Rolniczego. 

dawny lamus w Garlicy Murowanej
Piąłem się drogą polną po terenie zawładniętym przez rolnictwo i nieużytki. Szlak kierował się ku wyraźnemu zagajnikowi, w którym ukryty jest Fort 45 Zielonki. O dobre oznakowanie tutaj niesposób, toteż aby nie zgubić trasy należy po prostu jechać cały czas prosto drogą polną i niczym się nie przejmować zaś tuż przed zagajnikiem skręcić w prawo i objechać go dookoła. Tam na drzewach powrócą charakterystyczne białe kwadraty z rowerkiem i czerwonym paskiem. Oczywiście konsekwentnie odsyłam do powyższej mapy.

1) tam ukryty jest Fort 45 Zielonki, 2-3) rolnicze oblicze czerwonego szlaku rowerowego
Objeżdżając fort, czuć wyraźnie, że Kraków jest już blisko o czym świadczą widoki pełne wieżowców. Nasz szlak powoli łączy się ze szlakiem Twierdzy Kraków, który objechałem przed dwoma laty (Podróż szlakiem Twierdzy Kraków - link). Od tego czasu nic się nie zmieniło i większość fortyfikacji nadal popada w ruinę. Na tym tle Fort 45 Zielonki jest swoistym ewenementem.
Fort nr 45 "Zielonki" - artyleryjski, wybudowany w l. 1884-86, szczęśliwie nie podzielił losu większości obiektów fortecznych dawnej Twierdzy Kraków. Po wojnie przez lata służył jako magazyn warzyw, a w 1999 r. staraniem gminy Zielonki został zaadaptowany na hotel. Ciekawostką, świadczącą o solidności austriackich budowniczych, może być fakt, że w toku adaptacji nie zaszła potrzeba wymiany XIX-wiecznej kanalizacji, a także ówczesnej izolacji przeciwwilgociowej.
Fort 45 Zielonki zaadaptowany na hotel
Fort 45a Bibice jest otoczony ogródkami działkowymi, a powyższa (ledwo
widoczna) idąca na wprost ścieżka jet jedynym dojściem do obiektu
Drogą dojazdową do hotelu "Twierdza" dojechałem do skrzyżowania, które należy na wprost przekroczyć. Za pętlą autobusową w Marszowcu znaki skręcają w lewo, po czym nie minąwszy kilka minut, wzdłuż ogrodzeń ogródków działkowych, dotarłem w rejon Fortu 45a Bibice. Aby się do niego dostać, trzeba przecisnąć się wąską ścieżką przez zarośla i pokrzywy. Odpuściłem sobie tą atrakcję. Ciekawskim polecam powyższy link dotyczący podróży Szlakiem Twierdzy Kraków. Zapewniam, że widok fortu od tamtego czasu nie uległ zmianie.

Mały i pancerny Fort 45a "Bibice", bronił międzypola fortów głównych "Zielonki" i "Węgrzce", ryglując dolinę Bibiczanki. Wzniesiono go w l. 1895-97 wg projektu Emila Gołogórskiego - polskiego inżyniera, jednego z czołowych twórców austriackich fortyfikacji.
W centrum Bibic odnajdziemy dokładny kilometraż
szlaków rowerowych gminy Zielonki 
Ledwie kilkaset metrów dalej, dotarłem do centrum Bibic. Tam uwagę zwraca kościół pozbawiony walorów zabytkowych oraz Izba Regionalna mieszcząca muzeum. 
Bibice są znaczącym ośrodkiem podkrakowskiego folkloru, o czym świadczy Izba Regionalna założona w 1964 r., jako jedno z pierwszych muzeów wiejskich w kraju. Ekspozycja etnograficzna obejmuje elementy wystroju wiejskiej chaty i ludowego stroju, różnorodne meble i narzędzia oraz eksponaty związane z miejscowymi zwyczajami i obrzędami, a także prace miejscowych artystów ludowych. Uzupełniają ją kroniki i dokumenty, itp. zbiory dokumentujące historię wsi.
Historia Bibic jest z kolei równie bogata co zawartość Izby Regionalnej bowiem sięga XII wieku kiedy to Leszek Czarny nadał przywileje lokacyjne dla wsi.

1) centrum Bibic wraz z pętlą autobusową, 2-3) kościół w Bibicach
Od Bibic poruszamy się drogą wzdłuż rzeki Bibczanki, która również uchodzi do Prądnika. Wraz z nią przekraczamy granice administracyjne miasta i po kilku godzinach - witamy z powrotem królewski Kraków. Do końca trasy pozostało już tylko kilka kilometrów. Wraz z czerwonym szlakiem podąża też czarny szlak rowerowy, którym zakończymy dzień przy Dworku Białoprądnickim.


Metropolia powitała mnie wspaniałym parkiem leśnym w Witkowicach. Przyjemnie szusowało się w towarzystwie Bibiczanki i setek drzew aczkolwiek ta wojaż miała swą jedną wadę. Ile razy tamtędy jeździłem to zawsze natrafiałem na błotniste fragmenty, których nie sposób było ominąć. Tak samo było nawet przed dwoma laty, kiedy podążałem Szlakiem Twierdzy Kraków. Po pokonaniu tych trudności, radość z jazdy ponownie wróciła.

Kompleks leśny przecina na pół lokalna droga, za nią następuje druga część przygód w tym przeprawa przez Bibiczankę. Jadąc tamtędy w 2010 r. czyniłem to drewnianą kładką, teraz jednak znikła toteż musiałem uciec się w spontaniczny żywioł. Wspaniała jazda kończy się polanką z placem zabaw.

1-6) w Parku Leśnym w krakowskich Witkowicach...
Za polanką należy skręcić w prawo, gdzie czeka kolejna przeprawa przez Bibiczankę. Tym razem masywna kładka była już na miejscu choć w sumie, aż dziw, że złomiarze nie wzięli ją w swe szybkie ręce. Za nią zaś sztywny podjazd, którym wyjeżdżamy na drogę łączącą Marszowiec i Witkowice z centrum miasta. Drogą tą lekko pod górę, zaś za kapliczką wokół której opleciona jest pętla autobusowa - w lewo. Zjazdem po wybitnie kiepskim - można rzec, typowo krakowskim - asfalcie dotarłem do znajomego rozdroża przez co rowerowa pętla wokół gminy Zielonki dobiegła końca. Teraz już wystarczyło za czarnym szlakiem rowerowym udać się ku centrum miasta. 

 
1) kapliczka w Witkowicach za którą szlak skręcą w lewo (2), 3) taką nawierzchnią skończyła się nasza rowerowa pętla
Przejechaliśmy w sumie prawie 40 km w trakcie których, dokładnie poznaliśmy gminę Zielonki leżącą w dorzeczu Prądnika oraz w otulinie Ojcowskiego Parku Narodowego pomiędzy malowniczymi pagórkami. Przy tworzeniu tej retrospekcji, zastanawiałem się czy użycie Jury Krakowsko-Częstochowskiej w tytule ma swoje geologiczne uzasadnienie. Otóż teren, który dziś przemierzyliśmy, w większości zalicza się jeszcze do Wyżyny Olkuskiej, a zatem Wyżyny Krakowsko-Częstochowskiej. Południowo-wschodnia część gminy to z kolei Płaskowyż Proszowicki a zatem ujmując rzecz ogólniej - Wyżyna Małopolska. Konflikt ten w mojej opinii rozstrzygnęła Korzkiew i jej orle gniazdo, które tak bardzo kojarzy nam się z Jurą, a także wapienna skałka na Białej Górze za Trojanowicami, o której jakoś tak nie wspomniałem wcześniej.  

Tak czy inaczej, wypada sobie zadać pytanie czy jest to trasa godna polecenia? Moim zdaniem jak najbardziej tak, ze względu na niezwykłe urozmaicenie, o którym już wspominałem. Zaliczyliśmy wiele stromych oraz łagodnych zarówno podjazdów jak i zjazdów. Do naszego woreczka pełnego urozmaiceń możemy wrzucić zatem ukształtowanie terenu. Czy zabytki również? Oczywiście, bowiem wystarczy wymienić zamek, forty lub też kościoły. O widokach za to można śmiało powiedzieć, że dzięki nim, spojrzałem na miasto - w którym żyje na co dzień - z zupełnie innej perspektywy. W cenie tych niespełna 40 km dostajemy zatem po prostu ciekawą trasę będącą świetną alternatywą do przetartych nieskończoną ilość razy krakowskich ścieżek. 

W roku 2012 była to ostatnia rowerowa retrospekcja aczkolwiek w przyszłości z pewnością będziemy kontynuować szukanie ciekawych alternatyw wokół Krakowa.
Z dwukołowym pozdrowieniem
piechurek

5 komentarzy:

  1. Super retrospekcja, sam robiłem ostatnio bardzo podobną trasę. Ta okolica ma bardzo wiele takich, ciekawych miejsc. W ogóle bardzo mi się podoba sposób opisywania tras i zajawka na małopolskie szlaki. Mam podobnie ! :)
    Udanych przygód!

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję za uznanie!

    Mało kto zdaje sobie sprawę ile fantastycznych i urozmaiconych tras można znaleźć w okolicach Krakowa. Można rzec, że każdy znajdzie coś dla siebie. W przyszłości pojawią się kolejne rowerowe wpisy.

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Ciekawe zdjęcia i opis. Złapałem zajawkę na ten szlak, tym bardziej, że wczoraj zaliczyłem jego część na odcinku Pękowice - Grębynice. Rewelacja! Wielkie dzięki za opic całości. Dobra robota!
    pozdrawiam :)
    DK

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję!

      Ten szlak to istna mieszanka. Asfalt, szuter, polne, kamieniste oraz błotniste drogi. Karkołomne zjazdy i wymagające podjazdy. Na tej pętli można spędzić niemal cały dzień! Mam nadzieję, że mimo upływu czasu, trafisz na niemylące oznakowanie tego szlaku. Wiadomo bowiem, że jak gmina taką trasę wyznakuje to potem najczęściej nikt jej już nie odnawia. Życzę wspaniałych wrażeń!

      Usuń
  4. 25 października, a więc 2 dni temu napotkałem ekipę odświeżającą znaki. Na tym odcinku którym jechałem są więc nowiutkie. Nie wiem jak gdzie indziej, ale niebawem sprawdzę :)

    OdpowiedzUsuń

Zapraszam do komentowania =)