O mnie

Wyprawy górskie - czy to będą zwykłe turystyczne wycieczki ścieżkami, czy włóczęga po rzadziej odwiedzanych dolinach, szczytach i graniach, czy wreszcie karkołomne wspinaczki poprzez pionowe urwiska - stają się dla człowieka, który w nich raz zasmakował, źródłem głębokich, niezatartych przeżyć, źródłem radości życia, odprężenia i wypoczynku po trudach pracy, źródłem kształtowania sprawności fizycznej i siły charakteru. Majestat i urok dzikiej, pierwotnej przyrody górskiej rozwija zmysł piękna, budzi umiłowanie natury. Trudności terenu i ciężkie nieraz wysiłki wyrabiają odwagę, orientację, szybkość decyzji, wytrzymałość, odporność fizyczną i psychiczną, wyrabiają tak cenne zalety, jak wewnętrzna dyscyplina, wysokie poczucie odpowiedzialności za siebie i swych towarzyszy, koleżeństwo i  braterską solidarność między ludźmi.
Wawrzyniec Żuławski "Sygnały ze skalnych ścian" 

Gdyby nie splot kilku wydarzeń, do dziś nie zaznałbym smaku górskiej wojaży. Przez lata dzieciństwa, określeniem odzwierciedlającym moje zwyczaje było domatorstwo. Życie na jednym z nowohuckich osiedli dzieliło się zatem między szkołę a dom.

Swoistym przełomem okazała się nagroda w konkursie matematycznym, którym okazał się talon do jednej z księgarni. Wybierając już konkretne pozycje, czyniłem to w ogromnym pośpiechu, bowiem działo się to w kafejce internetowej (tak, tak – to były czasy kiedy nie wszyscy mieli domowy dostęp do Internetu). Wśród mego wyboru był m. in. Geograficzny Atlas Świata oraz przede wszystkim Atlas Okolic Krakowa, który wręcz wciągnął mnie w magię poznawania terenów, pośród których mieszkam. Otóż na ów atlas składały się okolice Krakowa podzielone na 40 mapek, zaś do każdej z nich dołączone były zdjęcia z opisami najciekawszych miejsc. Do dziś pamiętam jak godzinami wertowałem palcem po mapie poznając swoją „Małą Ojczyznę”. Odkrywałem obiekty i miejsca, o których wcześniej nie miałem pojęcia, okazało się zatem jak wiele wspaniałych terenów leży dosłownie na wyciągniecie ręki.

Do realnej inicjacji wędrówek przyczyniła się moja mama, dzięki której 25 VI 2006 r., odbyłem przepiękny i długi spacer po Lasku Wolskim, gdzie odkryliśmy m. in. Kopiec Piłsudskiego, rezerwat „Panieńskie Skały”, Słoneczną Promenadę oraz Kopiec Kościuszki. Mając wtedy 13 lat, w następne weekendy odkrywaliśmy kolejne szlaki Lasku, który  zlokalizowany jest zaledwie kilka kilometrów od Rynku Głównego.

Pod koniec wakacji, mama pokazała mi artykuł w gazecie zachęcający do uczestnictwa w akcji: „Nie siedź w domu, idź na wycieczkę!” organizowanej przez Koło Grodzkie PTTK. Wybrałem się raz, potem drugi i następny spełniając swe marzenia. Nareszcie mogłem urzeczywistnić te wszystkie miejsca, które do tej pory widziałem tylko na zdjęciach w atlasie. Dzięki Kołu Grodzkiemu odkryłem w jak urokliwych terenach dane jest mi żyć, a dodatkiem do tego było zdobycie odznaki turystycznej „Miłośnik Okolic Krakowa”.

Pamiątkowa odznaka z mojej pierwszej wyprawy górskiej
Horyzonty powoli rozszerzały się przez co 1 X 2006 r. odbyłem swą dziewiczą, górską wycieczkę na Halę Krupową, gdzie odbywał się coroczny zlot turystów górskich. To dopiero było niesamowite przeżycie. Tym bardziej, że zaledwie kilka dni później uczestniczyłem w VI Rajdzie im J. Dietla (organizowanym przez moje gimnazjum) na Radziejową i Przehybę, podczas którego Beskid Sądecki mnie urzekł i złapałem bakcyla, który trwa do dziś.

Okolice Krakowa nie są jednak z gumy i z czasem zaczęło brakować nie odkrytych jeszcze dolinek, lasów czy innych zakątków. Postanowiłem zatem na własną rękę poszukać innej możliwości poznawania już nie okolic Krakowa lecz całej Małopolski. Latem 2007 r. natrafiłem w swych poszukiwaniach na Hutniczy Oddział PTTK. Od razu zauważyłem, iż organizują oni mnóstwo wypraw w przeróżne zakątki Karpat. Ujrzałem, iż najbliższe ogłoszenie dotyczyło wyprawy na Sławkowski Szczyt. I teraz uwaga: wysokość 2452 m i do tego Słowackie Tatry Wysokie! Wyobraź sobie: masz 14 lat i chcesz wybrać się na taką wyprawę. Jaki odsetek rodziców puściłby samotnie dziecko na coś takiego? Jeden na tysiąc czy jeszcze mniej? Ale byłem już zaprawiony w wojażach, mama nie miała wyjścia. Może nawet nie do końca sprawiała sobie sprawę z potęgi Tatr w stosunku do Okolic Krakowa czy chociaż Hali Krupowej. Z wielką radością mogłem zatem zapisać się na wycieczkę.

Ty również możesz mieć taką odznakę! =)
Okazało się, że tamtego dnia całe Tatry spowiły szare chmury, a deszcz lał się z nieba strumieniami. Nie zdobyłem Sławkowskiego ale ujrzałem majestatyczną siłę wodospadów oraz ogrom całych Tatr. Zakochałem się! Poznałem fantastycznych ludzi, z którymi wędruję do dnia dzisiejszego. Stałem się zatem regularnym uczestnikiem wypraw organizowanych przez Hutniczy Oddział PTTK (obecnie Hutniczo-Miejski Oddział PTTK w Krakowie).

Od 2010 r. jestem członkiem Klubu Turystyki Górskiej "Wierch". Dzięki niemu, co roku rozszerzam swe horyzonty czego efektem są wspaniałe retrospekcje z wielu zakątków Karpat.

Od 2009 r. prowadziłem bloga na portalu MM Kraków, od 2012 r. jestem obecny na Bloggerze pod aktualnym adresem.

Świnica i niesamowite panoramy jakie się z niej roztaczają...
Co ciekawe, udało się tam wejść 31 VIII 2011 r., a więc na dzień  przed inauguracją maturalnej klasy. Na kolejną wycieczkę w góry  od tego dnia  czekałem przez przeszło 9 miesięcy...
























Muszę przyznać, że „Podróżnicze retrospekcje piechurka” zyskały dla mnie ogromną wartość. W każdej chwili mogę bowiem powrócić do fantastycznych przygód sprzed lat. Mam nadzieję, że liczba retrospekcji będzie stale rosła, a dzięki publikacjom pełnym zdjęć, zachęcę niejednego piechurka (być może Ciebie), do poddania się pasji podróżowania.

bo warto żyć dla takich chwil jak choćby ta: 26 IX 2012 r. - szczytowanie na najwyższym wzniesieniu
Połoniny Krasnej - Syhłańskim (1564 m) - w ukraińskich Karpatach...