30 kwietnia 2011

Góry Bystrzyckie (Jagodna)

Region: Sudety Środkowe

Miejsce: Góry Bystrzyckie

Cel: Najwyższe wzniesienie Gór Bystrzyckich

Trasa: Przełęcz Spalona Jagodna (977 m) Autostrada Sudecka tuż przed Przełęczą nad Porębą

Pogoda: wiosenna

Widoczność: słaba

Rozpoczęliśmy swą drogę na Przełęczy Spalona. Tam znajduje się schronisko PTTK „Jagodna”. Nie pozostawało więc nic innego jak ruszyć w drogę. Początkowo ogarnęło mnie zdziwienie, gdyż gór mi to nie przypominało. Spacerowa, szeroka ścieżka prowadziła niemal po płaskim terenie. Trudno było zauważyć jakieś wzniesienie. Istniało więc ryzyko ominięcia szczytu jednakże, na nasze szczęście był on dobrze opisany. Po kilku kilometrach nastąpiła leciutka stromizna, jednakże trwała ona tylko kilka minut i to właśnie była nasza Jagodna. Bez żadnego trudu osiągnęliśmy więc najwyższy szczyt Gór Bystrzyckich!


Na górze oczywiście nastąpiło pamiątkowe zdjęcie, a ja mogłem świętować zdobycie pierwszego szczytu Korony Gór Polskich. To z kolei organizuje redakcja kwartalnika „Poznaj swój kraj” z Warszawy. Wzięła ona najwyższe szczyty 28 pasm górskich w Polsce i tak powstała owa Korona. Problemem dla krakusa jest jednak to, że aż 16 wierzchołków znajduje się w Sudetach. Gdybym zaczął zbierać na tę odznakę od samego początku mej przygody z górami to miałbym zaliczonych już około dziesięciu szczytów, no ale skoro wszystkie z nich znajdują się w obrzeżach Małopolski a więc bardzo blisko, to oczywiste jest, że jeszcze nie raz na nich stanę. Do wstąpienia do Klubu Zdobywców zmotywował mnie właśnie wyjazd w Sudety. Dla mnie to było wielkie wydarzenie, nigdy nie byłem tak daleko od domu.

Wracając do Jagodnej to nie wspomniałem jeszcze o kwestii widoczności, która była słaba. Powietrze niestety nie było przejrzyste. W dalszej części tej krótkiej dwugodzinnej wycieczki okazało się, że jednak nie jest to tak płaska góra. Gdybyśmy musieli wchodzić na nią od drugiej strony to wtedy czekało by na nas kilka kilometrów podejścia.

Przy Autostradzie Sudeckiej czekał już na nas autokar, którym ruszyliśmy w kierunku ośrodka „Modrzewie” znajdującego się w Pisarach. Ciężko było tam dotrzeć. Najpierw musieliśmy dobić wieloma serpentynami do końca DW nr 389 znajdującego się w Międzylesiu. Stamtąd jeszcze 5 km do Pisar. A na miejscu? Wieś złożona z kilkunastu domów, kościół będący tylko filialnym oraz nasz ośrodek, który z zewnątrz nie wyglądał za ciekawie. Co gorsza mimo tego, że była to Polska to zasięg był wyłącznie czeski. Zakwaterowanie dostałem w ciasnym, trzyosobowym pokoju. Była łazienka z prysznicem i ciepłą wodą, toteż nie było tak źle. Po kolacji pierwszy dzień tej sudeckiej wyprawy został zakończony.

Sudety Środkowe (Wzgórza Lewińskie)

Region: Sudety Środkowe

Miejsce: Wzgórza Lewińskie

Trasa: Przełęcz Polskie Wrota Gomoła (733 m) Przełęcz Polskie Wrota

Pogoda: wietrzno-wiosenna

Dlaczego udaliśmy się właśnie tam? Otóż kilka osób, w tym organizatorzy byli nastawieni na zdobycie Korony Sudetów Polskich, a jako, że brakowało im najwyższego szczytu Wzgórz Lewińskich, toteż udaliśmy się właśnie tam. Oczywiście tą najwyższą górą jest Grodczyn mający nieco ponad 800 metrów, jednakże ja zrezygnowałem z tego dłuższego spaceru. Góra była zalesiona, a więc dla mnie nieatrakcyjna.

Ogólnie rzecz biorąc to można z tym Koronami dostać kręćka. PTTK w Wałbrzychu stworzyło Koronę Sudetów Polskich oraz osobną – Czeskich. Zaliczają się do niej najwyższe szczyty nie tylko pasm górskich, ale także kotlin czy pogórzy. Ja zbieram na odznakę zaoferowaną przez PTTK we Wrocławiu tj. Koronę Sudetów (całych). Otóż są to 22 szczyty znajdujące się po obu stronach granicy jednakże do tej Korony zaliczane są te najbardziej konkretne góry. Wzgórza Lewińskie jak sama nazwa wskazuje górami nie są, toteż spacer na Grodczyn sobie odpuściłem aby wdrapać się na Gomołę znaną z ruin Zamku Homole, który się tam znajduje. Przez górę przebiega europejski dział wodny mórz Północnego i Bałtyckiego.

1) najwyższe wzniesienie Wzgórz Lewińskich, 2-3) ruiny zamku Homole z XII-XIV w.

Wróćmy jednak do ruin zamku. Składał się on m. in. z kamiennego stołpu ok. 30-metrowej wysokości o cylindrycznym kształcie, otoczonego murem obwodowym. Do dzisiejszych czasów przetrwał tylko fragment tej wieży nie robiący jednak jakiegoś specjalnego wrażenia. Warto podkreślić, że przez pobliską przełęcz przebiegał kiedyś szlak bursztynowy łączący Śląsk z Czechami.

Po ponownym zagoszczeniu w autokarze ruszyliśmy w niezwykle ciekawe rejony. Otóż droga wojewódzka nr 389 zaczynająca swój bieg na przełęczy Polskie Wrota jest dawną Autostradą Sudecką. Dziś jest to wąziutka, stroma, pełna ostrych zakrętów, miejscami pozbawiona asfaltu dróżka dająca jednak wiele niezapomnianych wrażeń. Jako jedna z najwyżej położonych dróg w Polsce, daje podróżnym wspaniałe widoki na Kotlinę Kłodzką czy też Masyw Śnieżnika. Aż trudno uwierzyć, że coś takiego może mieć status drogi wojewódzkiej, gdyż miejscami autokar miał problemy z minięciem pojazdów jadących z naprzeciwka.

Autostrada Sudecka prowadzi najpierw przez miejscowość Zieleniec słynącą z wielu stoków narciarskich. Godne naśladowania jest tutaj jedno rozwiązanie. Otóż DW nr 389 trawersuje stoki Gór Orlickich i Bystrzyckich. W Zieleńcu znaleźli jednak na to sposób, gdyż nad drogą jest wybudowanych kilka kładek. W praktyce wygląda to tak, że narciarze sobie zjeżdżają, następnie wpadają na kładki i kontynuują zjazd już po drugiej stronie drogi nie przejmując się ani troszeczkę autami.

My zatrzymaliśmy na chwilę w Zieleńcu aby podbić pieczątki w pobliskim schronisku PTTK Orlica. Było ono jednak zamknięte więc nasze plany spaliły na panewce. Ruszyliśmy więc dalej Autostradą Sudecką tym razem w kierunku Gór Bystrzyckich. Tam nastąpiła wysiadka na przełęczy Spalona.

Opis tej wyprawy znajdziecie tutaj --> Sudety Środkowe (Góry Bystrzyckie)

Kotlina Kłodzka (Kłodzko)

Na tę wyprawę czekałem długo. W końcu nastał mój pierwszy raz w Sudetach…
 
Miejsce: Kotlina Kłodzka

Trasa: Zwiedzanie Kłodzka

Pogoda: wiosenna

Oczywiście sam dojazd do Kłodzka musiał zająć trochę czasu. Warto jednak podkreślić, że autostradą A4 całkiem przyjemnie się podróżowało. W okolicach Opola skręciliśmy na Nysę i po pięciu godzinach jazdy dojechaliśmy do stolicy Kotliny Kłodzkiej mijając między innymi kopalnię złota w Złotym Stoku. W międzyczasie też zauważyłem na drodze krajowej kilka skąpo odzianych kobiet. Weekend się zaczął, kierowców o wiele więcej niż zwykle, interes się więc kręci!

Co ciekawe Kłodzko po raz pierwszy na kartach historii pojawia się już w 981 r. Prawdopodobnie nazwa miasta wywodzi się od drewnianych kłód, które ułatwiały przeprawę przez rzekę lub kłód z których zbudowany był obronny gród na Górze Fortecznej. A co dziś oferuje turystom Kłodzko? Otóż, właśnie zabudowania forteczne. Ten wielki militarny zabytek obfituje w podziemne korytarze udostępnione turystom, a jego usytuowanie na górze sprawia, że wędrując po nim możemy podziwiać piękną panoramę miasta oraz okolicznych pasm z Kłodzką Górą na czele.

2-5) Twierdza Kłodzka i widoki jakie można z niej podziwiać

Nasza grupa miała tylko godzinę na zwiedzanie całego miasta, toteż trzeba było się sprężać. Po przybiciu pamiątkowych pieczątek w punkcie informacji czas przyszedł na starówkę. Bardzo spodobał mi się szereg odnowionych kamienic oraz całkiem sporych rozmiarów ratusz. Solidna kostka dopełniała to przyjemne wrażenie. Warto zwrócić też uwagę na kościół Wniebowzięcia NMP oraz gotycki most św. Jana. Ogólnie całe miasto obfituje w zabytki, o czym można przeczytać w wielu przewodnikach czy też Internecie.

1-2, 8 i 13) pozostałe widoki na Stare Miasto, 3-4) most św. Jana, 5-7) widoki z mostu św. Jana, 9) Nysa Kłodzka, 10) kościół Matki Boskiej Różancowej, 11-12) Ratusz

Po powrocie na stację benzynową okazało się, że obsługa wyrzuciła stamtąd nasz autokar przez co musieliśmy dołożyć kwadrans drogi do pobliskiego hipermarketu. Z niedużym opóźnieniem ruszyliśmy w dalszą drogę aby realizować kolejne punkty wycieczki.

A o dalszym zwiedzaniu oraz szczytowaniu przeczytacie tutaj --> Sudety Środkowe (Wzgórza Lewińskie)

16 kwietnia 2011

Beskid Mały (Łamana Skała + Lesokwiec)

Absolutnie każdy z uczestników tej wycieczki był zaskoczony, czegoś takiego bowiem nikt się nie spodziewał.

Miejsce: Beskid Mały

Trasa: Przełęcz Kocierska (718 m) Potrójna (883 m) Łamana Skała (929 m) Leskowiec (922 m) Schronisko PTTK na Leskowcu Tarnawa Górna

Pogoda:wiosenna

Warunki na trasie: zimowe

Widoczność: dostateczna

Oczywiście mowa tu o śniegu. Już wszystkim wydawało się, że nadeszła wiosna, aż tu nagle kilka dni pogoda w Krakowie była niemalże pod psem. Co prawda popadało wtedy deszczem, jednakże Beskid Mały jest mały i niski, toteż śniegu nikt przewidzieć nie mógł. A tu nagle zaskoczenie...

Trasę rozpoczęliśmy na Przełęczy Kocierskiej usytuowanej w zacisznym zakątku Beskidu Niskiego na granicy dwóch województw, znajduje się tutaj zajazd połączony z hotelem oraz basen z parkiem linowym. Jest więc to idealne miejsce np. na integrację pracowniczą.


Trasa ta w normalnych warunkach jest czystym spacerkiem idealnym na rozchodzenie. My jednak z każdym kilometrem dreptaliśmy po coraz większej ilości śniegu. Mimo w miarę słonecznej pogody, dało się odczuć mroźną atmosferę. Co gorsza, był to śnieg szybko topniejący, który mieszał się z błotem. Na szlaku panowała więc istna breja. Dla mnie też było to jeszcze większe wyzwanie, gdyż tak jakby pojechałem na tą wycieczkę w stanie chorobowym - kaszel, gardło no i te sprawy...

Tuż przy Potrójnej zeszliśmy do chatki, która na moje szczęście była otwarta. Mogłem w miarę normalnych warunkach wypić herbatę i przełknąć oziębłą bułeczkę.

Chatka pod Potrójną

W obrębie szczytu Łamanej Skały znajduje się rezerwat Madahora. Ta obcobrzmiąca nazwa jest inną nazwą tego szczytu. Będąc na niej rzeczywiście można było zauważyć wiele połamanych skał.

Co do krajobrazu, to był on iście zimowy. Pasma pokryte śniegiem w kwietniu przenosiły człowieka w zupełnie inny wymiar. Gorzej już było z widocznością. Z Leskowca bowiem rozciąga się piękna panorama między innymi na Babią Górę. My tego zaszczytu niestety nie dostąpiliśmy. Ze szczytu zapamiętałem także grupkę młodych ludzi palącą sobie ognisko, wśród których jedno z nich miało misia mającego ponad metr wysokości.


Kolejną sprawą są tablice z drogowskazami. Beskid Mały, a więc PTTK w Wadowicach powinny być wzorem do naśladowania. Niemal przy każdym rozwidleniu czy skrzyżowaniu szlaków były tablice z czasami przejść oraz nazwą miejsca aktualnego pobytu. Nie jest to zasługa tylko PTTK-u. Otóż te tablice emaliowane wykonane zostały dla PTTK Wadowice bezpłatnie przez firmę Emalkent. Oczywiście pachnie tutaj jakąś reklamą ale jednak firma Emalkent na to zasłużyła. Tablice są bardzo dobrze wykonane oraz przede wszystkim czytelne. W przeciwieństwie też do np. Tatrzańskiego Parku Narodowego na każdej tablicy są podane po 3 punkty docelowe. Ponadto w wielu punktach na tablicach widnieje takie oto zdanie: Nie jesteś złym człowiekiem, nie niszcz i nie zabieraj tablic. Jak widać to wszystko działa, gdyż operacja firmy Emalkent została wykonana już ponad 5 lat temu, a tablice jak były tak są. Pozostaje więc tylko cieszyć się z takiej pięknej inicjatywy i polecić zakład emalierski Emalkent --> http://www.emalkent.pl


Po przerwie na reklamy przyszła porą na kolejną przerwę - tym razem w schronisku. Byłem tu już 2 albo 3 lata temu toteż nie wchodziłem na pobliską Groń Jana Pawła II, dla ortodoksyjnych katolików jest to miejsce godne polecenia. Papież lubił tu chodzić, miał przecież blisko - z Wadowic to rzut beretem. Na Groniu znajduje się m. in. kaplica wzniesiona w 1995 r. oraz stalowy krzyż z 1991 r. poświęcony "ludziom gór". W kaplicy stoi fotel, na którym siedział Jan Paweł II podczas wizyty w Skoczowie w 1995 r., a niemal całe wnętrze wypełnia ołtarz z ciekawą inskrypcją: Jest nas troje: Bóg, góry i ja.

Tylko zejście do Tarnawy odbyło się w wiosennych warunkach czyli bez śniegu. Na łamach podsumowania muszę podkreślić, że źle mi się chodzi po górach nie będąc zdrowym, a ponadto wyprawa ta zostanie w mej pamięci ze względu na owe zaskoczenie. Zdjęć też za dużo nie robiłem, gdyż samopoczucie nie pozwalało. Kilka fotografii jest autorstwa kolegi Darka Opalskiego.

W sumie to taki dziwny wpis, niby coś się działo, a jednak nie za wiele. Taki "wiosenny" spacerek...