W (od niedawna) Hutniczo-miejskim oddziale PTTK pojawiła się w tym roku wspaniała inicjatywa, a mianowicie przejście Głównego Szlaku Beskidzkiego mającego prawie 500 km. Prowadzi on od Ustronia w Beskidzie Śląskim do Wołosatego w Bieszczadach. Przejście tej trasy zajmuje ok. 170 godzin. Zakładając więc przechodzenie ośmiu godzin dziennie, szlak ten można przejść w około 3 tygodnie.
Jednak kto miałby siły iść po 8 godzin dziennie z plecakiem ważącym kilkanaście kilo i to przez 3 tygodnie, a ponadto co noc spać gdzie indziej w nie zawsze komfortowych warunkach? To wyzwanie tylko dla twardzieli. Osoby jednak pragnące odkryć piękno Beskidów mogą wybierać się na bardzo wygodne, bo jednodniowe wycieczki z Hutniczo-miejskim oddziałem PTTK.
Otóż wspomniana inicjatywa to właśnie przechodzenie Głównego Szlaku Beskidzkiego w jednodniowych fragmentach. Na początku kwietnia odbyła się pierwsza taka wyprawa...
Jednak kto miałby siły iść po 8 godzin dziennie z plecakiem ważącym kilkanaście kilo i to przez 3 tygodnie, a ponadto co noc spać gdzie indziej w nie zawsze komfortowych warunkach? To wyzwanie tylko dla twardzieli. Osoby jednak pragnące odkryć piękno Beskidów mogą wybierać się na bardzo wygodne, bo jednodniowe wycieczki z Hutniczo-miejskim oddziałem PTTK.
Otóż wspomniana inicjatywa to właśnie przechodzenie Głównego Szlaku Beskidzkiego w jednodniowych fragmentach. Na początku kwietnia odbyła się pierwsza taka wyprawa...
Miejsce: Beskid Śląski
Cel: Przejście Głównego Szlaku Beskidzkiego (496 km)
Trasa: Ustroń PKP Schronisko PTTK na Równicy (785 m) Równica (885 m) Schronisko PTTK na Równicy Ustroń Polana PKP Wielka Czantoria (995 m) Przełęcz Beskidek Jawornik
Trasa: Ustroń PKP Schronisko PTTK na Równicy (785 m) Równica (885 m) Schronisko PTTK na Równicy Ustroń Polana PKP Wielka Czantoria (995 m) Przełęcz Beskidek Jawornik
Pogoda: kwiecień-plecień...
Widoczność: dostateczna
Zaczęliśmy na samym początku czerwonego szlaku czyli w Ustroniu. Oczywiście przed rozpoczęciem trasy skoczyliśmy na pobliski rynek, do punktu informacji po pieczątki. Uwagę zwracał ładnie odnowiony gmach miejski.
1) Ratusz w Ustroniu, 2-4) początek Głównego Szlaku Beskidzkiego obok stacji PKP w Ustroniu
Pierwszym szczytem na naszej trasie była Równica. Podejście ku niej zaskoczyło mnie stromością, choć z drugiej strony być może byłem jeszcze bez formy. Przy schronisku okazało się, że wyprzedziłem nieco czas, z czego byłem bardzo zadowolony.
Szlak omija sam szczyt toteż postanowiłem na własną rękę tam się udać, żeby podziwiać pierwsze panoramy tego dnia. Wyjrzało nawet słoneczko i zrobiło się naprawdę przyjemnie. Choć sam szczyt jest pokryty luźno drzewami to tuż przed nim mogłem ujrzeć niemal cały rozległy Śląsk Cieszyński. Krajobraz był niezwykle ciekawy. Po prawej stronie wiele ciągnących się pasm, zaś po lewej krajobraz równinny. Mą uwagę zwrócił ustroński Manhattan. Moim zdaniem niecodzienny jest widok wieżowców w uzdrowisku położonym w górach. Ujrzeć też można było Czantorię, która była drugim celem tego dnia.
Choć Równica przed wyprawą była dla mnie całkiem nieznana, otworzyła mi jednak na miejscu furtkę ku wspomnieniom. Zobaczyłem z niej pasmo, w którym przed laty się naprawdę zgubiłem. Ta opowieść jest jednak na inny czas...
Sam przebieg wyprawy miał dziwny charakter. Otóż po Równicy zeszliśmy na sam dół przecinając górną Wisłę i zaczynając cały dzień niemal od zera, a podejście na Czantorię było rzeczywiście wymagające. Wracając jeszcze na chwileczkę do Równicy warto podkreślić fakt istnienia parku linowego. Na moje oko zapewniłby on mnóstwo adrenaliny każdemu. Co ciekawe, na Równicy też kończył się jeden z etapów Tour de Pologne. Schodząc z tej góry mogłem dogłębnie zobaczyć jak wielki trud musieli dać kolarze pokonując ten kilkukilometrowy odcinek.
Sam przebieg wyprawy miał dziwny charakter. Otóż po Równicy zeszliśmy na sam dół przecinając górną Wisłę i zaczynając cały dzień niemal od zera, a podejście na Czantorię było rzeczywiście wymagające. Wracając jeszcze na chwileczkę do Równicy warto podkreślić fakt istnienia parku linowego. Na moje oko zapewniłby on mnóstwo adrenaliny każdemu. Co ciekawe, na Równicy też kończył się jeden z etapów Tour de Pologne. Schodząc z tej góry mogłem dogłębnie zobaczyć jak wielki trud musieli dać kolarze pokonując ten kilkukilometrowy odcinek.
A teraz skok już na Czantorię. Narciarze znają tę górę ze stoku narciarskiego. Było na nim dość sporo sztucznego śniegu. Szlak prowadził prawą stroną stoku. Tak jak przystało na narciarski stok, miejscami było dość stromo. Warto było jednak dojść na szczyt, bo dało to mi wielką satysfakcję.
1-2) widoki ze stoku narciarskiego pod Czantorią, 3) górna stacja wyciągu narciarskiego
Pogoda niestety się psuła, na niebie dojrzeć można było coraz więcej chmur. Wielką przeszkodą w zdobyciu Czantorii był silny, porywisty wiatr. Akurat tamten weekend upłynął pod znakiem wichur w całej Polsce. Co tu dużo mówić, zrobiło mi się zimno.
Przy końcu wyciągu zaś znajduje się sokolarnia, do której naprawdę warto wejść. Podziwiać można z bliska wiele fantastycznych ptaków, a gwoździem zwiedzania może być zrobienie sobie zdjęcia z sokołem na własnej ręce. Niedaleko obok znajduje się też kolejny park linowy. Atrakcji jest więc w tym Beskidzie Śląskim moc! Od tego momentu do szczytu pozostaje jeszcze ok. pół godziny szeroką ścieżką.
1) park linowy obok stacji narciarskiej, 2-3) Wielka Czantoria; jej wieża widokowa oraz węzeł szlaków, 4) panorama z Czantorii
Teraz warto rzec kilka słów na temat samego szczytu. Co ciekawe byłem tu w 2005 roku, kiedy to w Ustroniu kolonię przeżywała moja siostra, zaś moja rodzina przyjechała ją odwiedzić. Stała tam wtedy wieża widokowa i po sześciu latach stoi tam nadal. Warto za drobną opłatą na nią wejść, żeby przy dobrej pogodzie podziwiać rozległą panoramę. U podnóża szczytu znajduje się też bar i szereg ławek. Jest więc gdzie odpocząć. Przez szczyt przebiega również granica polsko-czeska.
2) miasto Wisła, 3-4) Ustroń, 5-9) pejzaże widziane z wieży widokowej na Wielkiej Czantorii
Oczywiście wybrałem się na wieżę widokową. Tam to dopiero mnie przewiało jak nigdy dotąd. Beskid Śląski był nieco zachmurzony zaś same Czechy i Śląsk Cieszyński wyglądały w słoneczku o wiele lepiej. Zaś w dole uwagę zwracało miasto Wisła oraz Ustroń. W tej pierwszej był to dokładnie Hotel Gołębiewski, a w tym drugim trójkątne uzdrowiska rodem z PRL-u.
Należy także wyjaśnić jeszcze jedną kwestię, dlaczego pogodę określiłem mianem kwietnia-pletnia? Otóż na Czantorii zaczął padać śnieg, a temperatura rzeczywiście była bliska zera. Stan ten na szczęście szybko minął.
Dalej Główny Szlak Beskidzki prowadził już grzbietem opadającym delikatnie w dół. Na przełęczy Beskidek zakończyła się nasza pierwsza przygoda z Głównym Szlakiem Beskidzkim. Później zeszliśmy tylko do Jawornika. Nietrudno domyślić się, że w Jaworniku i odpowiednio od przełęczy Beskidek rozpocznie się drugi etap tego cyklu.
Ogólnie rzecz biorąc z tej wyprawy byłem bardzo zadowolony, nigdy bowiem nie przemierzałem tej części Głównego Szlaku Beskidzkiego. Z niecierpliwością czekam na kolejną odsłonę cyklu..!
Warto przyłączyć się do tej akcji, gdyż wspólnie z nami można zbierać punkty do odznaki Głównego Szlaku Beskidzkiego. Odznaka ma cztery stopnie: brązowy, srebrny, złoty i diamentowy. Stopnie odznak otrzymać można odpowiednio za zdobycie przy przejściu Głównego Szlaku Beskidzkiego 200 punktów, 400 punktów, całego szlaku we fragmentach, lub całego szlaku w ciągu 21 dni. Zapraszam więc do zbierania punkcików!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zapraszam do komentowania =)