Howerla – ukraińskie Rysy czyli retrospekcja poświęcona wyprawie na najwyższy szczyt naszych wschodnich sąsiadów.
Dokładnie tym cytatem rozpocząłem retrospekcję poświęconą Howerli, na którą po raz pierwszy miałem przyjemność wspiąć się 22 sierpnia 2011 roku. Od tamtej pory minęły dwa lata i kilkanaście dni. W najważniejszej kwestii nic nie uległo zmianie, ponieważ nadal to Howerla jest najwyższym wierzchołkiem Ukrainy. Postaram się jednak sprawdzić czy od tamtego czasu coś się na szczycie bądź w jego okolicy zmieniło. W drogę!
Miejsce: Karpaty Ukraińskie (pasmo Czarnohory)
Cel: Korona Beskidów
Trasa: Parking pod Płajem - Zaroślak (1226 m) Mała Howerla (1762 m) Howerla (2061 m) Breskuł (1911 m) Pożyżewska (1822 m) Dancerz (1850 m) Turkuł (1933 m) Jeziorko Niesamowite Zaroślak - Parking pod Płajem
Długość trasy: 16,5 km
Czas przejścia netto: 9 h
Przewyższenia: 1400 m
Pogoda: dobra
Widoczność: bardzo dobra
Czy dwa lata to dużo? Zależy gdzie, bowiem mieszkając w mieście ciągłych inwestycji i remontów przez dwa lata może wydarzyć się niemal wszystko. Takie właśnie mam odczucie spacerując po modernizującym się oraz rozbudowującym się wciąż Krakowie. Na Ukrainie jednak, gdzie na prowincji czas się zatrzymał, dwa lata mogą minąć jak jeden dzień, podczas którego nic specjalnego się nie wydarzy.
Właśnie takie odczucie mogliśmy mieć próbując dojechać do Zaroślaka. Czy droga prowadząca tamże została wyremontowana? Oczywiście nie, nadal są to wertepy, przez które dojazd do Czarnohory zajmuje długie godziny. Co więcej, ponownie autokar nie mógł dojechać pod samo schronisko. Ostatni fragment pokonaliśmy zatem pieszo, na szczęście nie był to przydługawy odcinek.
schronisko w Zaroślaku |
z Zaroślaka na Howerlę prowadzą dwa szlaki turystyczne |
W Zaroślaku również niewiele się zmieniło. Te same kramy, to samo schronisko, a nawet te same drogowskazy prowadzące na szczyt. W przeciwieństwie do Świdowca, w którym byliśmy wczoraj, tutaj nie trzeba pokonywać ponad tysiąca metrów przewyższenia ażeby dostać się na grań połonin. To tworzy ciekawy kontrast, gdzie na Bliźnicę z Jasini jest prawie 20 km, a z Zaroślaka na Howerlę ledwie kilka, a całą wspinaczkę najsprawniejsi turyści zamkną w czasie dwóch godzin. To sprawia, że szczyt jest dość oblegany, a jego pierwszeństwo na liście najwyższych wierzchołków kraju dodaje tylko popularności.
w drodze na szczyt trzeba przedrzeć się przez pasmo kosodrzewiny |
tak jak na stokach Bliźnicy, również i tutaj miały miejsce tragiczne wydarzenia |
Nim jednak osiągniemy pasmo połonin, warto wspomnieć, iż z Zaroślaka na Howerlę prowadzą dwa szlaki. Różnią się tym, iż niebieski jest krótszy (a w konsekwencji bardziej stromy) zaś zielony łagodniejszy. Zazwyczaj więc na całą wycieczkę tworzy się zgrabna pętla. My takową zaliczyliśmy dwa lata temu zaś dziś mieliśmy w planach o wiele ambitniejszy cel. O tym jednak wspomnę później.
Howerla, już niewiele zostało! |
Na razie podchodziliśmy sobie szlakiem zielonym. Przed wkroczeniem w pasmo kosodrzewin, minęliśmy rozdroże, z którego wybiegał szlak żółty. Gdybyśmy się na niego skierowali to dostalibyśmy się w przeciągu dwóch godzin do Koźmieszczyka (miejsce podobne do Zaroślaka stanowiące dobrą bazę wypadową) mijając po drodze Połoninę Koźmieską. Ponadto w odległości 900 m (ok. kwadrans marszu) znajduje się cmentarz z I wojny światowej, do którego prowadzą biało-żółte kwadraciki. Z powodu długiej trasy jednak tam nie zajrzeliśmy.
1-8) widoki z Małej Howerli |
Dalej jest już tylko lepiej, szybko nabieraliśmy wysokości, toteż z każdą upływającą minutą mieliśmy coraz szczerszą panoramę na okolicę. Zapowiadał się kolejny, upojny w widoki dzień. Trzeba jednak odpowiednio rozłożyć siły, bowiem Howerla sama się nie zdobędzie. Tutaj polecić mogę pośredni postój na Małej Howerli. Jest to wyraźne wypłaszczenie w północnym ramieniu Howerli. Od tego miejsca w przeciągu godziny osiąga się najwyższy szczyt Ukrainy. Licząc od Zaroślaka osiągnięcie punktu 2061 m nad poziomem morza zajęło nam ok. 2,5 h.
1-4) na szczycie |
Jeśli chodzi o zagospodarowanie wierzchołka to ujrzałem na nim ten sam pomnik, obelisk oraz krzyż. Różnicę tworzył drogowskaz ze szlakami postawiony w 2012 roku. W tamtym czasie Czarnohora została pokryta wieloma kilometrami dobrze oznakowanych szlaków turystycznych. Za tym idą też publikacje kartograficzne. Jeszcze przed 2010 rokiem ciężko było o jakąkolwiek dokładną mapę tego terenu, która byłaby młodsza od przedwojennych map Wojskowego Instytutu Geograficznego. Teraz natomiast możemy wybierać spośród map polskich wydawnictw (polecam mapę krakowskiego wydawnictwa Compass) lub też - jeśli zależy nam na aktualności danych - wybrać publikacje ukraińskich wydawnictw dostępnych w polskich sklepach podróżniczych. Nie da się ukryć, że zwłaszcza za granicą nic tak nie poprawia poczucia bezpieczeństwa jak porządna mapa. Można zatem napisać, że jednak coś zmieniło i to na duży plus. Bez zmian - na szczęście - pozostały widoki, toteż oddajmy głos pejzażom rozpościerającym się z Howerli.
1-14) widoki z Howerli na wszystkie strony świata |
Coś cudownego, nieprawdaż? Trzeba przyznać, że mam ogromne szczęście co do "ukraińskich Rysów". Dwa lata temu również powitało nas słonko oraz widoki rozpościerające się w promieniu aż kilkudziesięciu kilometrów. Ponownie setki szczytów na wyciągnięcie ręki i tylko pytanie jak się one nazywają? Czasu na rozgryzienie panoramy za wiele nie było. Najwięcej pewności mieliśmy do tego, że właśnie widzimy wszystkie dwutysięczniki Ukrainy. Co ciekawe, aż cztery z nich mogliśmy uwiecznić na jednym kadrze. Wszystkie one wyrastają na południe od Howerli wzdłuż grzbietu czarnohorskiego bądź tuż obok niego. Jedynie piąty - Petros - wymagał zwrotu o 180 stopni. Wszystkie spaja czerwony szlak, którym od teraz mieliśmy podążać przez okrągłe sześć kilometrów, aż do Jeziorka Niesamowitego. Ten fragment trasy był dla mnie nowością. Dwa lata temu zeszliśmy szlakiem niebieskim bezpośrednio do Zaroślaka, a teraz trasa choć dłuższa to jednak okazała bardziej atrakcyjna. Sześć kilometrów połonin czyli to co wielu turystów uwielbia w górach najbardziej. W tym czasie stanęliśmy na kolejnych szczytach aczkolwiek nie były to już dwutysięczniki. Jako, że w górach nie lubię się spieszyć, to szczyt opuściłem jako jeden z ostatnich. Nie mógłbym ruszyć w dalszą podróż nie zarzuciwszy jeszcze oka na niepowtarzalną panoramę z Howerli.
1-16) panorama z Howerli wraz z objaśnieniem wybranych szczytów |
Mnóstwo piękna z tej Howerli widać, prawda? Jest go tak wiele, że można się poczuć jak na wyborach miss świata. Na którą popatrzeć, na którą się zdecydować? Serce kradły Gorgany, Czarnohora oraz ogromna połać rumuńskich Karpat. Tam sięgał najczęściej mój wzrok, bowiem nigdy w Rumunii dotychczas nie byłem. Niewątpliwie po zakończeniu eksploracji Ukrainy wydawał się naturalny krok naprzód.
Tymczasem grupa była już daleko, toteż wypadało się zbierać. Na szczęście chwil, w którym intensywnie naciskałem spust aparatu było jeszcze kilka.
grzbiet Czarnohory ciągnie się wiele kilometrów |
jeszcze wiele do odkrycia |
grzbiet na ostatnim planie znajdował się w odległości ok. 75 km od Howerli |
po prawej czubek Petrosa w chmurach |
wyrazisty wierzchołek Howerli |
plan zakładał, że za 2 dni mieliśmy się znaleźć na grzbiecie na ostatnim planie |
grzbiet z licznymi polanami to Kukuł (1539 m) |
od tylu widoków można dostać zawrotu głowy |
Towarzystwo mieliśmy zacne. Na lewo Gorgany, niższe partie Czarnohory oraz Beskidy Pokucko-Bukowińskie. Na prawo natomiast między innymi Góry Marmaroskie przez które przebiega granica ukraińsko-rumuńska. A jeśli jesteśmy w temacie granic to warto wspomnieć, iż poruszaliśmy się aktualnie międzywojenną granicą między Polską, a Czechosłowacją. Śladem po niej są liczne słupki graniczne.
Również w tamtym okresie miała miejsce jedna z największych lawin w historii Czarnohory. Otóż 20 lutego 1933 r. do kotła między Breskułem, a Pożyżewską stoczyła się lawina o długości jednego kilometra, szerokości 200 metrów oraz 10 metrów grubości. Spowodowała ona śmierć jednego narciarza.
Również w tamtym okresie miała miejsce jedna z największych lawin w historii Czarnohory. Otóż 20 lutego 1933 r. do kotła między Breskułem, a Pożyżewską stoczyła się lawina o długości jednego kilometra, szerokości 200 metrów oraz 10 metrów grubości. Spowodowała ona śmierć jednego narciarza.
przed nami Pożyżewska, Dancerz i Turkuł |
za nami Howerla, a na lewo od niej Petros |
W tak kapitalnych warunkach mijaliśmy kolejne szczyty na grani. Co ciekawe, cały czas mieliśmy widok na Alpy! Ciężko w to uwierzyć ale jednak, pasmo z Ineulem oraz Pietrosulem Rodniańskim tworzy bowiem Alpy Rodniańskie.
Widząc kilkoro odpoczywających ludzi, myślałem, że na jednym z pośrednich szczytów grupa zrobiła dłuższy postój. Będąc tego pewnym, pełzałem po grani w iście ślimaczym tempie. Co oczywiste, po niemal każdym kroku rozglądałem się wokoło. Tymczasem gdy do tej grupki doszedłem to okazało się, że są to osoby z nie naszej ekipy. Tym samym ocknąłem się, że trzon grupy odpoczywa już prawdopodobnie przy Jeziorku Niesamowitym. Trzeba było szybko nadgonić dzielący nas dystans.
1-9) panorama z Dancerza (1850 m) |
Przy takiej pogodzie zgubić się co prawda nie dało ale trochę głupio było dojść na samym końcu. Znajome twarze dogoniłem na Turkule będącym ostatnim szczytem w grani Czarnohory, na którym dzisiaj stanęliśmy. Bezpośrednio pod szczytem znajduje się natomiast Jezioro Niesamowite, które widać już było podczas podejścia na Turkuł. Na tym przykładzie doskonale widać, że górne partie pasma charakteryzują się alpejską rzeźbą terenu z licznymi formami polodowcowymi takimi jak doliny U-kształtne oraz kary i moreny.
Jezioro Niesamowite widziane z podejścia na Turkuł |
Dziś, jezioro wygląda bardziej jak jeziorko albo oczko wodne, bowiem zarasta intensywnie turzycą. Jest to też etatowe miejsce biwakowe (formalnie zakazane przez wzgląd na park narodowy) o czym świadczą liczne śmieci wokół. Nim jednak tam zeszliśmy, nastał czas na pożegnanie się z Alapami Rodniańskimi, Górami Marmaroskimi oraz najwyższymi szczytami Ukrainy. Już za moment te widoki miały stać się wspomnieniem.
1-9) panorama z Turkuła |
Wyobraźmy sobie jednak, że dzień jest nieskończenie długi, a my mamy niespożytą ilość energii. W takim wypadku moglibyśmy poczynić tylko jedno, a mianowicie wędrować granią Czarnohory nadal. Zaledwie 2,5 km od Turkuła znajduje się Rebra (2001 m), która jest najniższym ukraińskim dwutysięcznikiem. Następnie minęlibyśmy po prawej Gutin-Tomnatyka (2016 m), przeszlibyśmy Brebeneskuła (2037 m), aż w końcu osiągnęlibyśmy Popa Iwana (2022/2028 m w zależności od źródła). Ostatni z wymienionych szczytów znajduje się 12 km od Turkuła zaś od Howerli 18 km. Te liczby robią wrażenie, bowiem cały czas wędruje się połoniną. Poszczególne szczyty oddzielone są dość płytkimi przełęczami co sprawia, że wędruje się niezmiernie przyjemnie.
Jezioro Niesamowite z bliska |
Z Jeziorka Niesamowitego do Zaroślaka mamy siedem kilometrów spokojnego i nietrudnego zejścia. Przejście tego odcinka zajęło nam około dwóch godzin. W tym czasie odcinki leśne mieszają się z tymi widokowymi. Przed nami rozpościerała się zatem dolina rzeki Prut, nad którą unosiły się okoliczne góry. Za nami natomiast rósł potężny grzbiet Czarnohory. To co zwróciło moją uwagę to tabliczki z opisem i kierunkiem przebiegu szlaku powstałe z funduszy unijnych. Po drodze trafiła się nawet kilkumetrowa wieża widokowa.
1-4) między Jeziorem Niesamowitym, a Zaroślakiem |
Podsumowanie tej wycieczki straciło jakikolwiek sens. Myślę, że nikogo nie trzeba przekonywać co do odwiedzenia pasma Czarnohory. Przed dwoma laty poświęciliśmy jeden dzień na zdobycie Howerli, natomiast inny na odwiedzenie Jeziora Niesamowitego. Przyznam, że podobało mi się, iż w tym roku załatwiliśmy to za jednym zamachem serwując sobie przy okazji kilkukilometrową wędrówkę granią. To było wspaniałe przeżycie. Dalekie widoki zainspirowały mnie do planowania kolejnych podróży.
W ujęciu całej wyprawy to tą wycieczką zakończył się etap zdobywania Korony Beskidów. Przez ostatnie dni stanęliśmy na najwyższym wierzchołku Beskidów Brzeżnych, Gorganów, Beskidów Pokucko-Bukowińskich, Świdowca oraz Czarnohory. W przypadku mojej korony do szczęścia z ukraińskich szczytów brak mi jeszcze najwyższego punktu Połonin Hryniawskich oraz Karpat Bukowińskich. Co prawda mieliśmy jeszcze w planach spędzić na Ukrainie dwa dni aczkolwiek celem były już inne szczyty. Widoków nie zabraknie!
Do napisania
piechurek
Świetny opis, dużo skorzystałam, wybieram się za tydzień. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń