Czwarty dzień ukraińskiego snu. Teoretycznie, dziś powinniśmy zaatakować kolejny szczyt zaliczający się do Korony Beskidów, aczkolwiek pogoda popsuła się na tyle bardzo, iż wdrożony został plan awaryjny. Warto bowiem wspomnieć, że Karpaty ukraińskie to nie tylko przepiękne lasy oraz połoniny ale również szereg atrakcji znajdujących się w okolicznych miejscowościach. Dysponując autokarem mieliśmy całkowitą swobodę, toteż nie zawahaliśmy się z tych dobrodziejstw skorzystać. Po śniadanku zapakowaliśmy się do pojazdu i ruszyliśmy przed siebie, a pierwszy przystanek na naszej trasie nastąpił w Jaremczach.
|
1-3) rzeka Prut przepływająca przez Jaremcze |
Po przejechaniu niespełna 40 km znaleźliśmy się w typowo górskiej miejscowości ulokowanej w dolinie rzeki Prut między Gorganami a Karpatami Pokucko-Bukowińskimi. Co ważne, dojazd w ten rejon jest nie najgorszy, gdyż przez Jaremcze przebiega droga krajowa N09 (ukr. H09) ze Lwowa przez Iwano-Frankiwsk aż po Rachów i Mukaczewo. Do dyspozycji mamy również połączenia kolejowe.
Po opuszczeniu autokaru z pewnością dało się zauważyć, że praktycznie w każdym kierunku ku niebu wystrzeliwują strome zbocza. Krótki pobyt ograniczył się do spaceru wzdłuż Prutu, który swe źródło ma na wschodnich stokach Howerli w paśmie Czarnohory. Po opadach rzeka raczyła nas silnym nurtem uświadamiającym o jej niszczycielskiej potędze. Czemu jednak spacerowaliśmy brzegami Prutu? Otóż jedną z atrakcji miejscowości okazał się wodospad. Nie brakowało również odkrywek skał. Ponadto ścieżka brzegiem była dzika i wymagała trawersowania. Chwilami więc tylko jeden fałszywy krok dzielił nas od upadku i stoczenia się do rzeki. Mimo, że przebywaliśmy w kurorcie turystycznym to czuliśmy się jak na górskim szlaku.
|
wodospad na rzece Prut w Jaremczach |
|
geologia Karpat w praktyce |
|
wiadukt kolejowy |
|
rwący nurt Prutu |
|
rzeka głęboko wcina się w górskie zbocza |
Spacer zakończył się w okolicach mostu kolejowego o imponującej wysokości. Następnie nastąpiła przerwa na zakup ewentualnych pamiątek (liczne kramy aż zachęcały do pozbycia się z portfeli kolejnych plików hrywien) i tak oto nasza wizyta w Jaremczach dobiegła końca. Była to jednak tylko przystawka przed daniem głównym jakim niewątpliwie okazał się Iwano-Frankiwsk.
Jest to miasto o dość sporych rozmiarach, bowiem liczy około ćwierć miliona mieszkańców. Z lekcji historii natomiast wiemy, że jego losy były dość burzliwe. Panowali tu Polacy, potem nastał zabór austriacki, w dwudziestoleciu międzywojennym sytuacja wróciła do pierwotnej aż ostatecznie po II wojnie światowej ukształtowało się to co mamy obecnie. W związku z tym nie brak tu wielu interesujących zabytków. My mieliśmy tylko kilka godzin na zwiedzanie, a myślę, że spokojnie miłośnicy architektury i historii mogliby tu spędzić co najmniej kilka dni. Czas zatem na telegraficzną opowieść o miejscach, które odwiedziliśmy...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zapraszam do komentowania =)