31 maja 2013

Beskid Żywiecki (Wielka Racza)

Przedsmak dzisiejszych widoków! 
Drugi dzień Centralnego Rajdu Hutników. Biorąc pod uwagę wszystkie atrakcje to na ten moment rajdu czekałem najbardziej. W planach było odwiedzenie pewnej części Beskidu Żywieckiego, która marzyła mi się już od dłuższego czasu. Mowa tu o tzw. worku raczańskim. Cóż to jest? Gdybyśmy tak przyjrzeli się granicy Polski ze Słowacją to ujrzymy co najmniej dwa charakterystyczne cypelki wystające ku południu. Oczywiście tym największym są Tatry. Gdy jednak zerkniemy dokładniej na lewo (teren województwa śląskiego) to ujrzymy coś o bardzo podobnym kształcie (choć oczywiście proporcjonalnie mniejszym). To jest właśnie część Beskidu Żywieckiego zwana workiem raczańskim, która zdominowana jest przez liczne wzniesienia przekraczające 1000 m. n.p.m. Jako, że granica państwowa jest tu również granicą wododziałową (słowackie rzeki uchodzą do Morza Czarnego) to wyobraźmy sobie, że wszystkie wody spadające na polską ziemię spływają ku północy. Tym samym wylewają się licznymi strumieniami jak z wielkiego worka i uchodzą do Soły, a w dalszej konsekwencji do Bałtyku. A dlaczego raczański? Otóż Wielka Racza jest najwyższym wzniesieniem tej części Beskidu Żywieckiego i to właśnie dziś osiągniemy ten charakterystyczny wierzchołek. Będzie się działo! 

Pasmo: Beskid Kisucki/Żywiecki

Trasa: Oszczadnica (słow. Oščadnica) Vyšný Koniec Prislop (822 m) Pod Hladkou (873 m) Chata na Rači (935 m) Hladka (972 m) Wielka Racza (1236 m)  Rycerka Górna Kolonia

Długość trasy: 13 km

Pogoda: pochmurna, zmienna

Widoczność: dobra

A przed wycieczką warto się odpowiednio przygotować, prawda? Zerknijmy zatem na mapę, z której wywnioskujemy, że na Wielką Raczę najlepiej dojść od strony Rycerki Górnej skąd prowadzi żółty szlak. Jest to kilkukilometrowa wspinaczka idealna na jeden dzień. Bardziej wytrwali mogą zaatakować szczyt od strony Zwardonia szlakiem czerwonym. Tutaj jednak do pokonania jest ok. 15 km w jedną stronę. Można też dojść od strony wschodniej, również czerwonym szlakiem granicznym. Jest to jednak wędrówka na co najmniej dwa dni. My natomiast przekroczyliśmy granicę i wąskimi drogami dojechaliśmy do miejscowości Oszczadnica. Komunikacją zbiorową nigdy bym tu nie trafił zaś opcja z własnym autem wymuszałaby powrót do tego samego miejsca. W tym kontekście wspaniałym udogodnieniem jest możliwość korzystania z zorganizowanego autokaru. Dzięki temu trasa naszej wędrówki okazała się urozmaicona.

1-3) kadry złapane na początku szlaku z Oszczadnicy
Jak widać, początek szlaku to czysta przyjemność. Nie ma więc nabijania kilometrów po asfalcie, jest za to wygodna droga i szybki skok w soczystą zieleń. Ponadto, szybko połykaliśmy kolejne poziomice przez co już po kilkunastu minutach mogliśmy się delektować się pierwszymi widokami na Beskidy. Pozostało tylko określić, jakimi Beskidami? Pytanie to wydaje się z pozoru bezsensowne aczkolwiek po głębszym wniknięciu w sprawę okaże się, że kwestia ta nie jest jednoznaczna. Generalnie, punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Wcielmy się więc w polskich geografów. Dla nich teren po słowackiej stronie okalający worek raczański to również Beskid Żywiecki. Słowacy natomiast okazują się dość drobiazgowi. Owszem, wyróżniają w swoim podziale Beskid Żywiecki ale dla nich są to wyłącznie góry po polskiej stronie granicy. U siebie natomiast "powołali do życia" Beskid Kisucki (w którym aktualnie się znajdujemy) oraz Beskid Orawski (część Beskidu Żywieckiego na południe od Pilska i Babiej Góry). Oba te Beskidy tworzą większy kompleks tzw. Beskidów Słowackich (słow. Slovenské Beskydy). W jakim więc znajdujemy się Beskidzie? To zależy czy odpowiedzi na to pytanie udzielamy Polakowi czy też Słowakowi. W każdym razie wiemy już dlaczego Wielka Racza jest zaliczana do grupy szczytów z listy Korony Beskidów. Choć nie jest ona najwyższym wzniesieniem Beskidu Żywieckiego to jednak Beskidu Kisuckiego a i owszem.

Tymczasem osiągnęliśmy Prislop (822 m), a do Wielkiej Raczy pozostało już tylko ok. 2 h podejścia. Widoki robiły się coraz ciekawsze...


Kolejne 30-45 minut podejścia doprowadziło nas w rejon wzniesienia Hladka (972 m). O ile sama nazwa szczytu nie jest specjalnie znana, o tyle fakt, że znajduje się tam kompleks stoków narciarskich może sprawić, że ktoś z narciarzy to miejsce już skojarzy. Snow Paradise Veľká Rača oferuje bowiem 14 km tras zjazdowych. Zaraz, zaraz, mamy jednak koniec maja, czy ta informacja w jakikolwiek sposób okazała się korzystna z punktu widzenia piechura górskiego? Otóż tak, bowiem liczne stoki narciarskie sprawiły, że punktów widokowych nie brakowało. Okolica okazała się tym bardziej przyjemna, gdyż o tej porze roku liczne zabudowania zamknięte były na cztery spusty. W efekcie, na szlaku znajdowała się tylko nasza grupa.

Miejsce to zapamiętałem z jeszcze jednego powodu. Otóż w pewnym momencie natrafiliśmy na kilka rozłożonych leżaczków. Korzystając z faktu, że żadnego narciarza w okolicy nie było, zasiadłem wygodnie delektując się napotkanymi luksusami. Gdyby nie fakt, że Słońce skryło się za chmurami to pewnie opalałbym się przez długie minuty. Oczywiście sytuację wykorzystała Ju próbując uwiecznić moje rozłożone cielsko. Jako, że było mi tak wygodnie to nie miałem ochoty wstawać by wyrwać jej aparat z ręki. Pozostało więc zamknąć oczy i udawać, że żadna złośliwa turystka nie cyka mi zdjęć z ukrycia.

1-9) okolice kompleksu Snow Paradise zadowolą nie tylko narciarzy ale i letnich turystów
Nieuchronnie zbliżaliśmy się ku Wielkiej Raczy. Jest to góra wyjątkowa - pełna różnorodności. Wiele by można było o niej opowiadać. Posiada interesującą historię, florę, a nade wszystko widoki na niemal wszystkie strony świata. Od czego więc zaczniemy? Od tego co da się zauważyć wyłącznie od słowackiej strony. Podchodzenie szlakiem zielonym ma bowiem tę zaletę, że w końcowej fazie podejścia przemierzamy słowacki rezerwat przyrodniczy Veľká Rača, utworzony w 1976 r. na powierzchni aż 313 ha. 
Ochronie podlegają tutaj ostatnie na terenie Kisuc fragmenty naturalnych borów świerkowo-jodłowych. Z rzadkich gatunków roślin występują m. in. gołek białawy, goryczka trojeściowa, lilia złotogłów i urdzik karpacki, zaś najcenniejszymi przedstawicielami fauny są cietrzew i ryś.
O ile takiego cietrzewia, rysia czy lilię złotogłów ciężko będzie wypatrzeć, o tyle rezerwat ten ma w sobie jeszcze jeden skarb, który każdy turysta ze szlaku dostrzeże. Otóż znajdziemy tu również skalne utwory piaskowcowe i pseudojaskinie (tzw. skalne dziury).  

1) przykład skalnej dziury
2-6) uroki rezerwatu Veľká Rača 
Co za przepiękne miejsce! Uwielbiam takie szlaki, dla mnie to jest właśnie kwintesencja Beskidów. Cudownie jest wkroczyć w przerzedzony las i odkrywać kolejne partie widoków wyłaniające się zza karłowatych drzew. Ponadto, przez chwilę zza chmur wyjrzało Słońce, toteż teraz otrzymaliśmy już wszystko o czym tylko marzyliśmy. Mimo, że do szczytu mieliśmy jeszcze kilka minut marszu to już czułem, że w Wielkiej Raczy zakocham się od pierwszego wejrzenia. Inaczej być jednak nie mogło, bowiem warto zwrócić uwagę, iż kopułę szczytową pokrywa naturalna hala, mimo że górna granica lasu w tej części Beskidów przebiega ok. 150 m wyżej. Widoczki, widoczki, widoczki - radowało się moje serce. Już niedaleko...

1-3) ostatnia faza podejścia zapewnia urocze widoki
Nim jednak przejdziemy do najpiękniejszej części retrospekcji, spróbujmy odpowiedzieć na pytanie skąd się wzięła nazwa Wielkiej Raczy. Czy z czymś się Wam kojarzy? Tutaj nie ma jednoznacznego wyjaśnienia, jest za to kilka pomysłów. 
Pierwszym skojarzeniem jest bliskość nazw. Nieopodal, w dolinie Soły znajduje się bowiem wieś Rajcza. A tak się ciekawie składa, że w gwarze żywieckiej słowo rajczula oznacza zagrodę dla owiec. Czy zatem zarówno w Rajczy jak i na Wielkiej Raczy wypasano owce? Szczyt rzeczywiście pokrywa hala więc coś jest na rzeczy... Choć czy nie za wysoko by wprowadzać tam owce?
Z kolei Aleksy Siemionow w "Studiach beskidzko-tatrzańskich" (1992) wysuwa przypuszczenie, że nazwa góry pochodzi od staropolskiego słowa rac, racz oznaczającego rycerza, co mogłoby nawiązywać do pobliskiej wsi Rycerka.
Trzecia opcja sięga historii tego terenu. Podanie głosi, że nazwa szczytu pochodzi od słowa "raczyć się", gdyż ponoć po zakończeniu sporów granicznych, władający Żywiecczyzną Komorowscy wraz ze swymi węgierskimi adwersarzami urządzili na granicznym wierzchołku wielką ucztę, w czasie której obficie "raczono" się winem.
Oczywiście moim faworytem jest opcja numer trzy. Ciekawe jak wyglądała taka porządna popijawa kilkaset lat temu. 

Myślę, że o Wielkiej Raczy wiemy już całkiem sporo. Czas sprawdzić co znajduje się na jej wierzchołku. To co najbardziej zainteresuje miłośników dalekich widoków to niewątpliwie platforma widokowa powstała jesienią 1997 roku. Co ciekawe, przewodniki podają, iż drewnianą konstrukcją obudowano szpecący krajobraz betonowy zbiornik. Oprócz tego po słowackiej stronie wierzchołka postawiono drewniany krzyż, a przy nim stoliczek i ławki. Na krzyżu znajdziemy napis: "Żebyśmy wszyscy stanowili jedno".

wierzchołek Wielkiej Raczy: krzyż wraz z pomostem widokowym
Widoki z najwyższego wzniesienia Beskidów Kisuckich to istny obłęd. Choć pogoda zapowiadała się nie najlepiej to jednak okazało się, że promień widoczności sięga dziś nawet kilkudziesięciu kilometrów. Ujrzeliśmy więc prawie wszystko co tylko oko ludzkie może dostrzec. Jedynie Tatry Wysokie oraz Niżne były skryte w gęstych chmurach. Skupmy się więc na tym co złapał obiektyw aparatu, a było tego bardzo, oj bardzo wiele. Chociażby nasze rodzime Beskidy z najważniejszymi wierzchołkami Beskidu Śląskiego, Małego oraz Żywieckiego. Miałem więc przyjemność zaobserwować kilka innych szczytów zaliczanych do Korony Beskidów. Na tym jednak nie koniec, bowiem widoki sięgały aż trzech krajów! Dwóch z nich łatwo się domyślić zaś trzecim okazały się Czechy. Ich reprezentantem był Beskid Śląsko-Morawski z najwyższą Łysą Horą (1324 m). Na deser została zatem Słowacja. Tutaj uwagę przykuwała postrzępiona grań Wielkiego Rozsutca (1610 m) w Małej Fatrze. Co ciekawe, pozostałą część tego pasma z wyższym o 100 m Wielkim Krywaniem przykryły szare chmury zupełnie tak jakby natura chciała podkreślić, że choć Wielki Rozsutec nie jest najwyższym wierzchołkiem Małej Fatry to jednak jest on z pewnością najbardziej charakterystyczny. Na wyciągnięcie ręki była również Magura Orawska. Na koniec zaś zostawiłem absolutny hicior polowania na widoki. Otóż udało ustrzelić się Tatry Bielskie! Pamiętam, że obserwując krajobraz z pomostu widokowego zauważyłem w oddali charakterystyczną, postrzępioną piramidę. Skoro jednak Tatry Wysokie szczelnie zostały przykryte chmurami to jakim cudem tylko ciut niższe Bielskie oparły się tej sile? Dopiero domowe studiowanie panoramy potwierdziło me przypuszczenia. 

Cieszmy się zatem panoramą, radujmy widokami, chłońmy krajobrazy i zapisujmy te wyjątkowe chwile do kart naszych najpiękniejszych wspomnień! 

widok w kierunku zachodniej części Beskidu Śląskiego
widok w kierunku najwyższych partii Beskidu Śląskiego
widok na długie pasmo Beskidu Małego
widok w kierunku Beskidu Żywieckiego
najwyższe wzniesienia Beskidu Żywieckiego na jednym kadrze
widok na wschodnią część worka raczańskiego + bonus w postaci Tatr Bielskich
nad schroniskiem wyłania się słowacka Magura Orawka
widok na Małą Fatrę, z której tylko fragment grani nie został okryty chmurami
widok na Beskid Śląsko-Morawski

Widoki zapierały dech w piersiach i absolutnie nie sposób się z tym stwierdzeniem nie zgodzić. Nie będę wspominał jak długo okupowałem pomost widokowy delektując się otaczającym pięknem ale zapewne Ju musiała mnie siłą stamtąd ściągać. Inaczej zostałbym tam już na zawsze, a co najmniej do momentu kiedy zza chmur wyłoniłyby się Tatry. Pasowało jednak odwiedzić cieplutkie schronisko znajdujące się tylko kilka metrów poniżej szczytu. Jak to z tego typu obiektami bywa, miał on burzliwą historię. Co ciekawe, niewiele brakowało by w ogóle przestał istnieć. 
W 1934 r. bielski oddział Polskiego Towarzystwa Tatrzańskiego nabył niedokończony obiekt prywatny, ukończył budowę i uruchomił schronisko. Podczas okupacji Niemcy docenili jego "strategiczne" położenie i zorganizowali tu posterunek żandarmerii. W 1945 r. budynek uległ dewastacji, a PTT które odzyskało obiekt, nie było w stanie zapewnić mu stałego dozoru. Zresztą jego użyteczność stała pod znakiem zapytania, bo do późnych lat 50. turystom nie wolno było chodzić wzdłuż granicy. Można było jedynie dojść tutaj z Rycerki Górnej, pobierając po drodze z domu dozorcy klucz do schroniska. W 1963 r. na Wielką Raczę wyruszyła komisja władz PTTK, by zinwentaryzować obiekt i... podjąć decyzję o jego rozbiórce. Część członków komisji nie chciała się jednak na to zgodzić i w rezultacie zadecydowano o generalnym remoncie. Schronisko otrzymało wtedy imię kapitana WOP Zbigniewa Plewy, który w 1947 r. został zabity w rejonie schroniska na Przegibku przez partyzantów podziemia antykomunistycznego.
schronisko górskie na Wielkiej Raczy
Z racji na długi weekend związany z Bożym Ciałem, w schronisku było tłoczno i gwarno. Po przybiciu pieczątek powróciłem więc na wierzchołek by raz jeszcze zakosztować najpyszniejszych frykasów jakie tylko Wielka Racza mogła dziś zaserwować. Przy okazji, warto odnotować, że na pomoście widokowym znajduje się metalowy stolik z rozrysowanymi kierunkami świata oraz widocznymi szczytami i ich odległościami od miejsca w którym się znajdujemy. W efekcie, wdrapując się na Wielką Raczę możemy mieć pewność, że nawet nie znając okolicznej topografii, rozpoznamy najważniejsze szczyty. Jest to rozwiązanie, z którym spotkałem się już na kilku słowackich punktach widokowych. Świetny pomysł, która skłania do myślenia i zabawy. Fantastycznie bowiem zabawić się w odkrywcę i odszukać góry wypisane na stoliku. W Polsce się z tym nie spotkałem, gdyż u nas stawia się raczej na tradycyjne tablice z fotografiami choć i tak taką infrastrukturą może pochwalić się niewiele szczytów.  

Słowacy zadbali o odpowiedni opis panoramy rozpościerającej się z Wielkiej Raczy
Popołudnie mijało zatem szybko przez co nieuchronnie zbliżaliśmy się do tego momentu, którego w górach nie lubię najbardziej. Kiedyś jednak trzeba będzie zejść tylko jak zostawić tak kapitalną panoramę? Miałem po cichu nadzieję, że pałeczkę bacznych obserwatorów przejmą po mnie inni turyści. Wiadomo, że pierwsze kroki bolą najbardziej, toteż żeby zminimalizować ich piętno i żeby zająć czymś mą zachłyśniętą widokami duszę, opowiedzmy sobie jeszcze jedną ciekawostkę związaną z Wielką Raczą. Jeśli jakaś osobistość jednoznacznie ma się kojarzyć z tym szczytem to będzie to niewątpliwie Karol Peterman. Dlaczego?
Przez 4 lata w wydrążonej na stokach Wielkiej Raczy kryjówce, ukrywał się Karol Peterman, późniejszy długoletni gospodarz schroniska. Jako syn niemieckiego kolonisty z Rycerki Górnej Kolonii został wcielony do Wehrmachtu, skąd zdezerterował, przez co zmuszony został do ukrywania się do końca wojny.
Nie ma odwrotu. Schodzimy! Niespełna 90 minut wystarczy by znaleźć się w Rycerce Górnej Kolonii. Czy po wspaniałym szczytowaniu na Wielkiej Raczy może coś na tym szlaku przykuć naszą uwagę? Z pewnością tak. Warto bowiem zwrócić uwagę na okoliczne lasy - głównie dolnoreglowe, z fragmentami starej puszczy karpackiej, które pokrywają zbocza, część grzbietów oraz dna dzikich dolin. Najciekawsze ich fragmenty objęto ochroną rezerwatową. Ponadto cały obszar worka raczańskiego obejmuje Żywiecki Park Krajobrazowy.

1-3) szlak zejściowy z Wielkiej Raczy do Rycerki Górnej
Będąc już na dole, przez kilkanaście minut oczekiwaliśmy na autokar. W tym czasie obiektem naszych zainteresowań stał się przystanek autobusowy. Nie był to jednak taki typowy przystanek, gdyż miał na sobie wielką tabliczkę z napisem "gimbus". Był to czas kiedy szeroko pojęte "Internety" prześcigały się w wymyślaniu coraz śmieszniejszych obrazków na temat popularnych "gimbów". W efekcie w archiwum zachowało się zdjęcie z Ju na tle przystanku. Dziś już nie pamiętam z jakiego powodu powstała ta fotografia. Może Ju wciąż czuła mentalną więź z czasami gimnazjum? Pewne było jednak to, że humorki to nam dopisywały. Tym bardziej, że po powrocie do ośrodka wypoczynkowego mogliśmy spożyć obfitą obiadokolację, a to wcale nie był koniec atrakcji. Otóż w budynku ośrodka zwolnił się pokój, toteż korzystając z okazji zamieniliśmy letniskowy domek na ciepły i przytulny pokoik z łazienką, który był wyłącznie dla nas. Normalnie bajka!

Po wczorajszym - deszczowym - dniu, dziś przeżyliśmy wymarzoną wycieczkę. Odkryliśmy przepiękne tereny, a Wielka Racza ugościła nas we wspaniały sposób. Mogliśmy się zatem oboje poczuć usatysfakcjonowani, a dokładniej rzecz ujmując: uraczeni. Nikt więc już nie ma wątpliwości, że worek raczański to obszar, który koniecznie trzeba odwiedzić. Co więcej, jeszcze tu zawitamy o czym już teraz możesz przeczytać w kolejnej retrospekcji -->  Beskid Żywiecki (Bendoszka Wielka)  Do napisania! 

W retrospekcji wykorzystano fragmenty przewodnika po Beskidzie Żywieckim Oficyny Wydawniczej "Rewasza".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zapraszam do komentowania =)