Zapraszam do wspólnego wędrowania tym bardziej, że wybierzemy się do pewnego parku narodowego, w którym władzę trzyma niejaka "Królowa Beskidów"...
Miejsce: Beskid Żywiecki (Babiogórski Park Narodowy)
Cel: przejście Perci Akademików
Trasa: Zawoja Lajkonik Stary Groń Sulowa Cyrhla Schronisko PTTK na Markowych Szczawinach Perć Akademików Babia Góra (1725 m) Przełęcz Brona Schronisko PTTK na Markowych Szczawinach Zawoja Markowa Zawoja Składy Zawoja Widły PKS
Pogoda: bardzo dobra
Widoczność: dobra
Dlaczego Babia Góra? To chyba pytanie retoryczne. Pamiętam bowiem, że wakacje w roku 2008 minęły mi pod znakiem kilku samotnych, beskidzkich wypraw. Ta również była właśnie jedną z nich, a jej motorem napędowym stała się słynna Perć Akademików - najtrudniejszy szlak w polskich Beskidach.
Po raz pierwszy na wierzchołku Babiej Góry stanąłem latem 2007 r. i mniej więcej od tamtego momentu zaczął mi po głowie chodzić pomysł zmierzenia się z groźną Percią. Minął rok i niewątpliwie przez ten czas bardziej obyłem się z tematem. Piszę tak ogólnikowo bo czy w przypadku 15-latka można rzec, że wydoroślał do podjęcia takiej decyzji? Nastała chwila kiedy zebrałem się w sobie i nareszcie ruszyłem ku Zawoi. Nawet nie wiem czemu czekałem z tym aż do sierpnia wszak Kraków z Zawoją jest doskonale skomunikowany często jeżdżącymi busami. Przed oczami mam obrazek, kiedy to siedzę w busie z rozłożoną mapą i pilnuję aby nie przejechać właściwego przystanku. Przystanku na którym rozpoczynał się szlak czarny ku Markowym Szczawinom.
Początkowo, wspinałem się wąską drogą wśród mniej lub bardziej zadbanych domostw. Niewątpliwie, mieszkanie u podnóża Babiej Góry jest rarytasem, który nigdy się nie znudzi. Przyjeżdżać i odpoczywać w takim miejscu, przy takich widokach i o każdej porze roku sam chciałbym jak najczęściej.
Tam gdzie zaczynał się las, wiodła granica wyznaczająca areał Babiogórskiego Parku Narodowego. Ponadto, na chwil kilka do naszego szlaku czarnego dołączył również i niebieski. Babia Góra zniknęła zatem za koronami drzew, które przy okazji ochraniały mnie przed coraz mocniejszymi promieniami Słońca. Szlak był miejscami ciekawie zagospodarowany w postaci drewnianych ławek. Natrafiłem też na tablice informujące o walorach przyrodniczych tego miejsca. Jak to na park narodowy przystało, znajdziemy tu setki okazów fauny o czym poniższa notka, którą zatytułowałbym: Babiogórski Park Narodowych w liczbach.
Miejsce: Beskid Żywiecki (Babiogórski Park Narodowy)
Cel: przejście Perci Akademików
Trasa: Zawoja Lajkonik Stary Groń Sulowa Cyrhla Schronisko PTTK na Markowych Szczawinach Perć Akademików Babia Góra (1725 m) Przełęcz Brona Schronisko PTTK na Markowych Szczawinach Zawoja Markowa Zawoja Składy Zawoja Widły PKS
Pogoda: bardzo dobra
Widoczność: dobra
Dlaczego Babia Góra? To chyba pytanie retoryczne. Pamiętam bowiem, że wakacje w roku 2008 minęły mi pod znakiem kilku samotnych, beskidzkich wypraw. Ta również była właśnie jedną z nich, a jej motorem napędowym stała się słynna Perć Akademików - najtrudniejszy szlak w polskich Beskidach.
Po raz pierwszy na wierzchołku Babiej Góry stanąłem latem 2007 r. i mniej więcej od tamtego momentu zaczął mi po głowie chodzić pomysł zmierzenia się z groźną Percią. Minął rok i niewątpliwie przez ten czas bardziej obyłem się z tematem. Piszę tak ogólnikowo bo czy w przypadku 15-latka można rzec, że wydoroślał do podjęcia takiej decyzji? Nastała chwila kiedy zebrałem się w sobie i nareszcie ruszyłem ku Zawoi. Nawet nie wiem czemu czekałem z tym aż do sierpnia wszak Kraków z Zawoją jest doskonale skomunikowany często jeżdżącymi busami. Przed oczami mam obrazek, kiedy to siedzę w busie z rozłożoną mapą i pilnuję aby nie przejechać właściwego przystanku. Przystanku na którym rozpoczynał się szlak czarny ku Markowym Szczawinom.
Początkowo, wspinałem się wąską drogą wśród mniej lub bardziej zadbanych domostw. Niewątpliwie, mieszkanie u podnóża Babiej Góry jest rarytasem, który nigdy się nie znudzi. Przyjeżdżać i odpoczywać w takim miejscu, przy takich widokach i o każdej porze roku sam chciałbym jak najczęściej.
Babia Góra widziana z Zawoi Ryzowanej |
Babiogórski Park Narodowy został utworzony w 1954 r. na obszarze 1704 ha. W 1976 r. został włączony do światowej sieci rezerwatów biosfery UNESCO, a ostatnio do Europejskiej Sieci Ekologicznej Natura 2000. Obecna powierzchnia wykształciła się w 1997 r. kiedy to park został powiększony do 3392 ha i otoczony otuliną o powierzchni 8437 ha. Symbolem parku jest okrzyn jeleni. Fauna liczy obecnie 3759 gatunków, w tym 3571 bezkręgowców i 188 kręgowców. Wśród tych ostatnich dominują ptaki (119 gatunków) i ssaki (49 gatunków). Ze ssaków w babiogórskich lasach pojawia się sporadycznie niedźwiedź, wilk, ryś, a po stronie południowej także łoś.
Swoją drogą, symbol parku jest taki wyszukany. Myślisz Tatry - widzisz kozicę, myślisz Ojców - widzisz nietoperza natomiast o okrzynie jelenim Babiogórskiego Parku Narodowego mało kto słyszał.
Gdybym miał przytoczyć przykład przyrodniczej iluzji to środkowe ujęcia z powyższej serii nadawałyby się do tego idealnie. Gdzie bowiem jest tam jakaś góra i to jeszcze najwyższa w polskich Beskidach? Bardziej przypominało to długi, płaski i ciągnący się w nieskończoność wał. Ktoś kto idzie tędy pierwszy raz może później srodze się zaskoczyć. Im bowiem bliżej tym ten wał rośnie niczym na drożdżach aż urasta do niespotykanej nazbyt często stromizny.
Miło się tak tworzy kolejne akapity tekstu, jednak nie ma też za dużo czasu aby poruszyć wszystkie ciekawe tematy. Skupmy się zatem na niezwykle cennych widokach z reglowych polan, których w masywie Babiej Góry za dużo nie ma. To obrazuje ów niezwykłość. Taka soczysta, sierpniowa trawka aż zachęcała do popasu. Piechurkowało się jednak całkiem dobrze, toteż ruszyłem dalej. Gdy niebieski szlak odchodzi do czarnego, znaki pokazują, że do schroniska zostały już tylko 3 kwadranse. Ten odcinek pozbawiony widoków zapamiętałem poprzez nagłą zmianę nachylenia terenu. Szedłem sobie bowiem spokojnie, a tu nagle nogi musiałem podnosić o wiele wyżej. Z pomocą przychodzą jednak drewniane barierki będące kolejnym udogodnieniem infrastrukturalnym. Po późniejszym wypłaszczeniu schronisko jest już na wyciągnięcie ręki. Tylko... gdzie się podziało schronisko?!
Ujrzałem to co powyżej, plac budowy w samym sercu Babiogórskiego Parku Narodowego. Coś zupełnie wykluczającego ze sobą. Funkcję schroniska przejęła pobliska GOPR-ówka, o której szerzej kapkę później. Na moich oczach dokonywała się zatem historia. Jeden jej etap został zakończony natomiast drugi dopiero raczkował biorąc pod uwagę tak długą i bogatą historię schroniska.
Pierwotny, drewniany obiekt powstał tutaj w 1906 r. z inicjatywy Hugona Zapałowicza, wybitnego znawcy Babiej Góry, jej przyrody oraz założyciela Oddziału Babiogórskiego Towarzystwa Tatrzańskiego. Zwano go wtedy Chatą Zapałowicza. Była niewielka, miała małą kuchnię i jadalnię oraz dwie sypialnie z dziewięcioma łóżkami. Większe wycieczki nocowały na sianie na poddaszu. W okresie międzywojennym schronisko kilkakrotnie rozbudowywano zaś remont generalny nastąpił już po II wojnie światowej - dokładnie w 1964 roku. Pod koniec lat 60. omal nie doszło do jego rozbiórki, gdyż na sąsiedniej Kolistej Polanie miał powstać gigantyczny Dom Turysty im. W.I. Lenina, a na Markowych Szczawinach końcowa stacja kolei linowej z Zawoi Markowej. Tym zmianom zapobiegły protesty miłośników Babiej Góry. 15 IX 2006 r. schronisko na Markowych Szczawinach obchodziło stulecie. Podczas uroczystości jubileuszowych przy jego zachodniej ścianie wmurowano kamień węgielny pod nowy obiekt. Tym samym najstarsze z istniejących dotąd polskich schronisk w Beskidach powoli dożywało kresu swoich dni. Rozebrane zostało na przełomie maja i czerwca roku 2007.
2-3) widok na z pozoru płaski masyw Babiej Góry, 4) widok na Mosorny Groń i znany w świecie narciarskim stok |
Miło się tak tworzy kolejne akapity tekstu, jednak nie ma też za dużo czasu aby poruszyć wszystkie ciekawe tematy. Skupmy się zatem na niezwykle cennych widokach z reglowych polan, których w masywie Babiej Góry za dużo nie ma. To obrazuje ów niezwykłość. Taka soczysta, sierpniowa trawka aż zachęcała do popasu. Piechurkowało się jednak całkiem dobrze, toteż ruszyłem dalej. Gdy niebieski szlak odchodzi do czarnego, znaki pokazują, że do schroniska zostały już tylko 3 kwadranse. Ten odcinek pozbawiony widoków zapamiętałem poprzez nagłą zmianę nachylenia terenu. Szedłem sobie bowiem spokojnie, a tu nagle nogi musiałem podnosić o wiele wyżej. Z pomocą przychodzą jednak drewniane barierki będące kolejnym udogodnieniem infrastrukturalnym. Po późniejszym wypłaszczeniu schronisko jest już na wyciągnięcie ręki. Tylko... gdzie się podziało schronisko?!
w 2008 r. był to dopiero szkielet, dziś - nowe schronisko na Markowych Szczawinach |
Pierwotny, drewniany obiekt powstał tutaj w 1906 r. z inicjatywy Hugona Zapałowicza, wybitnego znawcy Babiej Góry, jej przyrody oraz założyciela Oddziału Babiogórskiego Towarzystwa Tatrzańskiego. Zwano go wtedy Chatą Zapałowicza. Była niewielka, miała małą kuchnię i jadalnię oraz dwie sypialnie z dziewięcioma łóżkami. Większe wycieczki nocowały na sianie na poddaszu. W okresie międzywojennym schronisko kilkakrotnie rozbudowywano zaś remont generalny nastąpił już po II wojnie światowej - dokładnie w 1964 roku. Pod koniec lat 60. omal nie doszło do jego rozbiórki, gdyż na sąsiedniej Kolistej Polanie miał powstać gigantyczny Dom Turysty im. W.I. Lenina, a na Markowych Szczawinach końcowa stacja kolei linowej z Zawoi Markowej. Tym zmianom zapobiegły protesty miłośników Babiej Góry. 15 IX 2006 r. schronisko na Markowych Szczawinach obchodziło stulecie. Podczas uroczystości jubileuszowych przy jego zachodniej ścianie wmurowano kamień węgielny pod nowy obiekt. Tym samym najstarsze z istniejących dotąd polskich schronisk w Beskidach powoli dożywało kresu swoich dni. Rozebrane zostało na przełomie maja i czerwca roku 2007.
Czytając tą notkę, myślę sobie, że szkoda, iż moja dziewicza wizyta w tym miejscu nastąpiła dopiero w lipcu 2007 r. przez co nigdy nie ujrzałem na własne oczy schroniska noszącego znamię aż tylu lat istnienia. Po roku od tego momentu, zauważyłem spore postępy w budowie. Jak widać na zdjęciu, forma budynku zaczęła się rysować. Pozostawało zatem czekać na efekt tych prac.
Odłóżmy jednak wspomnienia na bok, bowiem przy GOPR-ówce przeczytałem bardzo optymistyczną wieść:
Serce się raduje, widoki czekają! Szybko się uwinąłem z kanapką i ruszyłem ku najbardziej emocjonującej części wyprawy.
Zaczęło się tak niepozornie. Chodnik prowadził wzwyż wśród bujnej roślinności. Wraz z żółtym szlakiem, została też poprowadzona ścieżka edukacyjna "Z Zawoi przez Diablak do Lipnicy". Z tablic rozsianych wzdłuż drogi, dowiedziałem się m. in. że Babia Góra jest najbardziej na północ wysuniętym punktem, głównego europejskiego działu wodnego. Krótko mówiąc wody które spadną po północnej stronie masywu uchodzą do Bałtyku zaś te przeciwległe - do Morza Czarnego.
Ważnym punktem jest granica regla górnego i kosodrzewiny, która następuje w rejonie Suchej Kotlinki. To właśnie tam ujrzałem wierzchołek Babiej Góry, który był już bardzo blisko aczkolwiek ja wciąż byłem niezbyt wysoko. W tym miejscu poczułem jak strome odcinki jeszcze na mnie czekają. Wzrok poruszał też inny widok. Rumowisko skalne pragnące jakby zwalczyć kosodrzewinę aby tylko mieć więcej miejsca dla siebie.
Kolejna tablica edukacyjna pozwoliła zgłębić wiedzę. Co ciekawe, uważni obserwatorzy znajdą tu symbol parku, a więc okrzyn jeleni i wiele, wiele więcej. Dla zainteresowanych zamieszczam zdjęcie tablicy z porcją informacji. Wystarczy na nie kliknąć, później jeszcze raz a powiększy się na tyle, że tekst stanie się czytelny.
Akademicka Perć prowadziła śliczną ścieżką. Zamiast wysokich świerków, wymieszane młode drzewka z krzewami. Poczułem się jak w ogrodzie botanicznym, a co najlepsze wraz z każdym metrem przewyższenia rozlegały się panoramy. Podziwianie pejzaży w trakcie marszu groziło upadkiem, toteż często przystawałem aby się tym wszystkim nacieszyć.
W takim właśnie nastroju dotarłem na spotkanie ze sztucznymi ułatwieniami. Były one przytwierdzone do ściany skalnej zaś szlak prowadził wąską półką. Niewątpliwie, sposobność trzymania się łańcucha wzmagała poczucie bezpieczeństwa. Poprzez stromość terenu, łatwiej uargumentować zamykanie perci na okres od listopada do kwietnia. Zimą, chodzenie tędy groziłoby śmiercią w związku z częstymi lawinami. Po deszczu natomiast robi się ślisko. Mogłem zatem cieszyć się z idealnych warunków, tym bardziej że pogoda nad Babią Górą uwielbia być kapryśna.
Serce się raduje, widoki czekają! Szybko się uwinąłem z kanapką i ruszyłem ku najbardziej emocjonującej części wyprawy.
Zaczęło się tak niepozornie. Chodnik prowadził wzwyż wśród bujnej roślinności. Wraz z żółtym szlakiem, została też poprowadzona ścieżka edukacyjna "Z Zawoi przez Diablak do Lipnicy". Z tablic rozsianych wzdłuż drogi, dowiedziałem się m. in. że Babia Góra jest najbardziej na północ wysuniętym punktem, głównego europejskiego działu wodnego. Krótko mówiąc wody które spadną po północnej stronie masywu uchodzą do Bałtyku zaś te przeciwległe - do Morza Czarnego.
początkowa faza Akademickiej Perci |
Kolejna tablica edukacyjna pozwoliła zgłębić wiedzę. Co ciekawe, uważni obserwatorzy znajdą tu symbol parku, a więc okrzyn jeleni i wiele, wiele więcej. Dla zainteresowanych zamieszczam zdjęcie tablicy z porcją informacji. Wystarczy na nie kliknąć, później jeszcze raz a powiększy się na tyle, że tekst stanie się czytelny.
pierwsze spotkanie z łańcuchami na Akademickiej Perci |
W takim właśnie nastroju dotarłem na spotkanie ze sztucznymi ułatwieniami. Były one przytwierdzone do ściany skalnej zaś szlak prowadził wąską półką. Niewątpliwie, sposobność trzymania się łańcucha wzmagała poczucie bezpieczeństwa. Poprzez stromość terenu, łatwiej uargumentować zamykanie perci na okres od listopada do kwietnia. Zimą, chodzenie tędy groziłoby śmiercią w związku z częstymi lawinami. Po deszczu natomiast robi się ślisko. Mogłem zatem cieszyć się z idealnych warunków, tym bardziej że pogoda nad Babią Górą uwielbia być kapryśna.
1-3) na Akademickiej Perci |
Kulminacyjnym momentem była wspinaczka po niemal pionowej ścianie za pomocą klamer. Do tej pory nie chodziłem po drabinie wyżej niżeli w sadzie babci, a tu proszę jaki przeskok i to jeszcze nad przepaścią. Nie muszę zatem nikogo przekonywać, że mogłem wtedy samoistnie liczyć uderzenia serca. Tętno stało się nadto wyczuwalne. Postawienie nóg na płaskim terenie utwierdziło mnie w przekonaniu, że najtrudniejszy moment mam już za sobą. Czerwona postać na powyższym zdjęciu miała ilustrować jak spore przewyższenie pokonuje się wtedy na króciutkim odcinku. Zdjęcia jak to zdjęcia - nigdy nie widać wszystkiego. Sam nawet nie wiedziałem czy to było już ostatnie spotkanie z łańcuchami. Perspektywa terenu wskazywała, że tak.
Choć w kierunku północnym widoki stały się urzekająco piękne, wciąż z niecierpliwością czekałem na full pakiet, a ten dostępny był wyłącznie z wierzchołka królowej Beskidów. Nawiasem mowiąc, nie jest to jedyne określenie Babiej Góry:
Wysokość i wyjątkowy charakter Babiej Góry, spowodowały, że XIX-wieczni polscy romantycy nadali jej miano Królowej Beskidów. Zwana jest także Matką Niepogód lub Kapryśnicą - gwałtowne zmiany pogody: burze latem, a zimą śnieżne huragany czynią z niej górę niebezpieczną. W ostatnich latach mieszkańcy Orawy zaczęli ją także nazywać Orawską Świętą Górą lub Orawską Fudżijamą.
Powyższy widok widzi każdy turysta atakujący Babią Górę poprzez Akademicką Perć. Teren wokół szczytu to nie tylko fascynujące widoki ale także obeliski, tablice, ogółem obiekty mające swą niepowtarzalną historię. Taką też posiada ów figura:
Po północnej stronie szczytu, w naturalnej skalnej niszy stoi cementowa statuetka Matki Bożej Królowej Babiej Góry, umieszczona tutaj w sierpniu 1984 r. przez ratowników GOPR jako wotum wdzięczności za ocalenie papieża Jana Pawła II z zamachu. Obok tablica z brązu upamiętniająca Kongres Eucharystyczny i Rok Maryjny 1987 oraz ułożony z kamieni stół ołtarzowy. Tablicę poświęcił Ojciec Święty Jan Paweł II 10 VI 1987 r. w Krakowie. W tym miejscu corocznie w niedzielę ok. 15 września odprawiana jest msza święta tzw. GOPR-owska, podczas której poleca się opiece Matki Bożej ratowników GOPR i wszystkich miłośników Babiej Góry.Dosłownie chwil kilka po spotkaniu z Matką Boską, dostąpiłem zaszczytu szczytowania na Babiej Górze. Widok w kierunku południowym mnie zachwycił. Długi łańcuch Tatr był nieco przymglony aczkolwiek najważniejsze było to że w ogóle mogłem go dojrzeć. Ogromna przestrzeń okalała mnie z każdej strony. Coś niewyobrażalnego. Akademicka Perć ma to do siebie, że pokonanie jej wiąże się z tym, że większa część skarbów Babiej Góry dochodzi do naszych oczu w jednej chwili przez co tworzony w ten sposób impuls staje się silniejszy niż zazwyczaj. Warto było się męczyć, satysfakcja ogarnęła każdą komórkę mojego ciała.
widok z Babiej Góry w kierunku Tatr |
Babia Góra - najwyższy szczyt polskich Beskidów. Jej wierzchołek nosi nazwę Diablaka, Diablego Zamku lub Diablego Zamczyska. Miejsce to słynie z efektownych wschodów i zachodów Słońca. Znanym zjawiskiem jest morze mgieł rozpościerające się często pomiędzy szczytem Babiej Góry a Tatrami. Z wierzchołka rozpościera się panorama obejmująca Tatry, Niżne Tatry, Podhale Góry Choczańskie, Magurę Orawską, Wielką i Małą Fatrę, Beskidy: Żywiecki, Mały, Makowski, Śląski, Wyspowy oraz Gorce a nawet zabudowania Krakowa.
Krótko mówiąc: wszystkie strony świata! Aż dziw mnie bierze, że w mych zasobach zdjęciowych odnalazłem tak mało zdjęć z tej wycieczki. Cóż, niegdyś nie przywiązywałem większej wagi do udokumentowania wypraw, bowiem żyłem w przekonaniu, że to co ujrzą oczy, zostanie we mnie na zawsze natomiast zdjęcia są co najwyżej po to aby pochwalić się rodzinie czy znajomym.
To co zostało w archiwum urzeka po dzień dzisiejszy. Spójrzmy chociaż na Tatry. Gdyby warunki atmosferyczne były choć trochę mniej sprzyjające to nie ujrzałbym nic, a tak mogłem z wielkim zainteresowaniem śledzić postrzępioną grań i odnajdywać jej najwyższe szczyty. Okazało się to wartą uwagi lekcją topografii.
Nie da się ukryć, że w 2008 r. w rozpoznawaniu szczytów nie mogłem czuć się dobrze, toteż prawdopodobnie nie do końca wiedziałem na co spoglądam. Dziś, po kilku latach mogę z radością w sercu przedstawić Wam wielkie Jezioro Orawskie w dole, zaś w górze charakterystycznego Wielkiego Chocza przypominającego samotną "wyspę".
Mała Fatra skryła się już za nieprzejrzystym powietrzem, toteż przejdźmy do naszych Beskidów, z których na pierwszy plan rzucała się druga co do wysokości, najwyższa góra Beskidu Żywieckiego - Pilsko. Los sprawił, że miesiąc przed tą wyprawą, mogłem na nim stanąć. Nachodzi mnie w związku z tym taka konkluzja, że choć obie góry są najwyższymi w danym regionie, to mimo wszystko z daleka wydają się takie opasłe nie zdradzając stromizn, które należy pokonać aby stanąć na ich wierzchołkach.
Jestem też pewien, że myślałem wtedy nad górami, które niemal zlewały się z horyzontem. Myślałem, myślałem i do niczego nie doszło, tymczasem kto by pomyślał, że miałem wówczas zaszczyt podziwiać Beskid Śląski.
W zasadzie, wypadałoby też wymienić kolejne Beskidy ale wtedy to groziłoby już widokowym kręćkiem więc może lepiej że nie cykałem zdjęć automatycznie niczym robot.
Na drugim zdjęciu z powyższej serii, kadr urozmaica z prawej strony kawałek głazu. Dlaczego? Bynajmniej nie dlatego, że dostałem ów widokowego kręćka ale po prostu tamtego dnia wiało niemiłosiernie. Gdybym przyszedł w taką pogodę na Babią kilka lat wcześniej to zapewne wiatr porwałby mnie gdzieś nad Orawę. Mając wtedy nikłe doświadczenie, nie zabrałem ciepłych rzeczy, toteż musiałem ograniczyć pobyt na górze do ledwie niespełna godziny co przy takich widokach było istnym grzechem. Zimny wiatr wywoływał dreszcze, toteż za ochronę wziąłem mur z kamieni znajdujący się na szczycie.
To co zostało w archiwum urzeka po dzień dzisiejszy. Spójrzmy chociaż na Tatry. Gdyby warunki atmosferyczne były choć trochę mniej sprzyjające to nie ujrzałbym nic, a tak mogłem z wielkim zainteresowaniem śledzić postrzępioną grań i odnajdywać jej najwyższe szczyty. Okazało się to wartą uwagi lekcją topografii.
Nie da się ukryć, że w 2008 r. w rozpoznawaniu szczytów nie mogłem czuć się dobrze, toteż prawdopodobnie nie do końca wiedziałem na co spoglądam. Dziś, po kilku latach mogę z radością w sercu przedstawić Wam wielkie Jezioro Orawskie w dole, zaś w górze charakterystycznego Wielkiego Chocza przypominającego samotną "wyspę".
Mała Fatra skryła się już za nieprzejrzystym powietrzem, toteż przejdźmy do naszych Beskidów, z których na pierwszy plan rzucała się druga co do wysokości, najwyższa góra Beskidu Żywieckiego - Pilsko. Los sprawił, że miesiąc przed tą wyprawą, mogłem na nim stanąć. Nachodzi mnie w związku z tym taka konkluzja, że choć obie góry są najwyższymi w danym regionie, to mimo wszystko z daleka wydają się takie opasłe nie zdradzając stromizn, które należy pokonać aby stanąć na ich wierzchołkach.
Jestem też pewien, że myślałem wtedy nad górami, które niemal zlewały się z horyzontem. Myślałem, myślałem i do niczego nie doszło, tymczasem kto by pomyślał, że miałem wówczas zaszczyt podziwiać Beskid Śląski.
W zasadzie, wypadałoby też wymienić kolejne Beskidy ale wtedy to groziłoby już widokowym kręćkiem więc może lepiej że nie cykałem zdjęć automatycznie niczym robot.
1-6) widoki z Babiej Góry (Diablaka) w kierunku południowym i zachodnim |
O powstaniu Babiej Góry mówią liczne legendy ludowe. Wg jednej z nich jest ona kupą śmieci wysypanych przed chałupę przez babę-olbrzymkę. Słyszy się też, że podobno w pieczarach pod szczytem zbójnicy więzili branki i może od tych kobiet wzięła Babia swoje miano. Jeszcze inne podanie mówi, że na szczycie Babiej Góry znajdował się niegdyś warowny zamek, wzniesiony przez jednego z pierwszych władców Polski. Wg innej wersji, zamek budował diabeł dla zbójnika, lecz kiedy budowla była prawie ukończona, zapiał kogut i zamek runął w gruzy, grzebiąc właściciela. Podobno podczas burzy, słychać spod głazów brzęk jego ciupagi. Może z powodu tych diabelskich koneksji powstała nazwa wierzchołka - Diablak.
Pamiętacie jak mówiłem kilka akapitów wcześniej o innych miejscach spowitych historią? Czas rozwinąć tą myśl. Otóż...
Na kulminacji Diablaka znajduje się kilka ciekawych pamiątek. Najstarszą z nich jest kamienny obelisk z napisem w języku węgierskim, ustawiony przez w Węgrów w 1876 roku, w 70. rocznicę wejścia na szczyt Babiej Góry arcyksięcia Józefa Habsburga. Tuż przy obelisku tkwi w ziemi naturalna płyta skalna, na której w okresie międzywojennym wyryto napis, dziś nieczytelny, następującej treści: "74 Górnośląski Pułk Piechoty dla uczczenie Czynu Legionowego i jego twórcy, pierwszego marszałka Polski Józefa Piłsudskiego".
Ponadto, po słowackiej stronie wierzchołka stoi od 1996 roku ufundowany przez mieszkańców czterech orawskich wsi obelisk z pamiątkową tablicą, poświęcony papieżowi Janowi Pawłowi II.
1) kamienny obelisk z 1876 r., 2) w tle obelisk poświęcony Janowi Pawłowi II |
Paradoksalnie, decyzja o zejściu być może nie była zbytnio trafna, bowiem gdy ruszyłem grzbietem pośród otwartej przestrzeni, wiatr rwał mną na wszystkie możliwe strony. Pamiętam łzy, które wicher wydobywał z mych oczu. Jasnym stało się, że teraz najważniejszym celem było dojście do piętra kosodrzewiny aby choć trochę schronić się przed wyziębiającym żywiołem.
1-3) między Babią Górą a Przełęczą Broną |
1-3) między Babią Górą a Przełęczą Broną |
tabliczki szlaków na Przełęczy Brona |
1) Przełęcz Brona, 2) ścieżka z przełęczy do schroniska |
W 1950 roku w sąsiedztwie schroniska postawiono dodatkowy budynek noclegowy, nazwany później Goprówką, gdyż ulokowano w nim Stację Ratownictwa Górskiego GOPR (działającą do dziś).
1-2) GOPR-ówka |
Wchodząc do środka ujrzałem wszystko to co mogło mnie zainteresować: historię schroniska w piśmie i na fotografiach, dzieje turystyki w tym rejonie, biografie zasłużonych dla turystyki postaci. Zgłębiłem też tajniki znakowania szlaków, rozwój przodownictwa turystycznego, a także zobaczyłem jak po górach chodziło się dziesiątki lat wcześniej. Ogółem, dostąpiłem zaszczytu odbycia bardzo ciekawej lekcji.
W jednoizbowym budynku przypominającym miniaturę pierwotnej Chaty, mieści się Muzeum Turystyki Górskiej PTTK. Zostało założone w 1966 r. i jest najstarszą z jedenastu tego typu placówek w Beskidach. Schronisko i muzeum odwiedzał ks. kard. Karol Wojtyła, o czym świadczą wpisy w księgach pamiątkowych obu placówek.
1-3) schronisko na Markowych Szczawinach wraz z upływem lat... |
Tym samym można rzec, że wyprawa ta nie była wyłącznie bastionem dalekich pejzaży lecz co ważne znalazło się też trochę czasu na zagłębienie w przeszłości i historii - nieznanej dla młodego człowieka, a więc wartej odkrycia.
Szlak zielony z Markowych Szczawin do Zawoi odbywa się w terenie zalesionym, toteż raczej pominę ten fragment kangurzym skokiem. A może jednak lepiej nie? Wszak...
W masywie Babiej Góry występuje ok. 700 gatunków roślin naczyniowych, blisko 200 gatunków mchów, ponad 100 gatunków wątrobowców, 250 gatunków porostów i ponad 800 gatunków grzybów.Zatem, wytrawne oczy znajdą mnóstwo okazów flory i to takich, które nie występują nigdzie indziej. Każdy szlak, nawet najbardziej zalesiony skrywa więc w Babiogórskim Parku Narodowym istne skarby.
Szlaban oraz parking wieszczyły koniec wycieczki. Niestety, musiałem dostać się do głównej drogi, toteż czekała mnie jeszcze wędrówka asfaltem. W takiej aurze nawet zbytnio mi to nie przeszkadzało tym bardziej, że odwracając się ujrzałem ponownie wielki wał Babiej Góry. Liznąłem też budowę geologiczną Beskidów w pigułce.
1) Babia Góra widziana z Zawoi Składów, 2) przykład fliszu karpackiego |
Krótkie podsumowanie zrobiłem już przy akapicie dotyczącym Muzeum Turystyki Górskiej toteż w zasadzie nie powinienem się powtarzać. Dodałbym jeszcze do tego przejście Akademickiej Perci. Jak widać, nie takie te łańcuchy straszne. A tak szczerze, to żadnych wzniosłych myśli wówczas nie miałem lecz po prostu: hurrrrrrrra, udało się!
Retrospekcja powstała przy pomocy niezawodnego przewodnika wyd. Rewasz "Beskid Żywiecki"
Ja niestety nie zwiedziłam tego muzeum, a szkoda :(
OdpowiedzUsuń