20 lipca 2013

Tatry Bielskie (Dolina Zadnich Koperszadów)

Na ten dzień czekaliśmy z ogromną niecierpliwością. To miała być nasza pierwsza wyprawa w Tatry Bielskie w życiu. Nie da się ukryć, że po kilku latach wędrówek, poznałem Tatry na tyle dobrze, że w tym roku poszczególne wyprawy dobierałem według klucza miejsc, do których jeszcze nie zawitałem. W związku z tym czuliśmy, że dziś odkryjemy zupełnie nowy świat.

Pasmo: Tatry Bielskie

Cel: Inauguracja tatrzańskich wędrówek w 2013 r.


TrasaHotel Magura Mąkowa Dolina (słow. Monkova dolina) Dolina Bielskiego Potoku (słow. dolina Bielej) Rozdroże pod Ptasiowską Rówienką (słow. Monkova dolina Rázcestie pod Ptošovskými Turňami) (940 m) Dolina do Regli (słow. dolina Riglaného potoka) Szeroka Dolina (słow. Široká dolina)  Szeroka Przełęcz Bielska (słow. Široké sedlo) (1826 m) Szalony Przechód (słow. Vyšné Kopské sedlo) (1933 m) Przełęcz pod Kopą (słow. Kopské sedlo) (1750 m) Wyżnia Przełęcz pod Kopą (słow. Predné Kopské sedlo) (1778 m) Przełęcz pod Kopą Dolina Zadnich Koperszadów (słow. Zadné Meďodoly)  Polana pod Muraniem (słow. Poľana pod Muráňom) Jaworzyna Tatrzańska (słow. Tatranská Javorina)

Długość trasy: 16 km

Pogoda: pochmurna, bezdeszczowa 

Widoczność: słaba

Tatry Bielskie podziwialiśmy dziesiątki razy. Choć stanowią mały procent całej powierzchni to są na tyle charakterystyczne, że doskonale widać je z wielu beskidzkich szczytów. Szczególne wrażenie wywierają podczas jazdy Drogą Wolności kiedy ich ogrom i majestat wręcz hipnotyzują. Byłem więc przyzwyczajony do ich kształtu i doskonale wiedziałem, że tutaj rządzi król Hawrań (2152 m) z królową Płaczliwą Skałą (2142 m). Oba szczyty chylą się ku sobie, toteż wyglądają jak para kochanków. 

Do tej pory zawsze mijaliśmy słowacką miejscowość Ździar kierując się zazwyczaj ku Szczyrbskiemu Jezioru lub Smokowcom. Dziś, autokar w centrum miejscowości skręcił w prawo i podwiózł nas niemal pod samą granicę słowackiego parku narodowego (TANAP). 
Ździar należy do klejnotów Słowacji. Kusi wspaniałymi krajobrazami i licznymi punktami noclegowymi. Pierwsza pisemna wzmianka o miejscowości pochodzi z 1590 r. kiedy to mieszkańcy zajmowali się drwalnictwem, wypalaniem węgla drzewnego i pasterstwem. Leży na wysokości 820-2152 m. n.p.m. w Rowie Podtatrzańskim. Otaczają ją od północy Magura Spiska, a od południa Tatry Bielskie.
Hotel Magura




Po wyjściu z autokaru oceniliśmy aurę, w jakiej przyszło nam się wspinać. Wakacyjnie niestety nie było. Od pewnego pułapu, wszechświat skrywały gęste, szare chmury, toteż najważniejsze wierzchołki Tatr Bielskich nie odkryły się przed naszymi oczami oraz obiektywami. Pozostawała zatem nadzieja, że dynamicznie zmieniająca się aura pozwoli u góry ujrzeć coś więcej niż tylko czubek własnego nosa. 

Swoją drogą, dziwne to było poczucie mieć pewność, iż nie zdobędziemy dziś żadnego szczytu. Najwyższym punktem wyprawy okazał się bowiem Szalony Przechód mierzący 1933 m. n.p.m. W jego sąsiedztwie znajdują się jeszcze dwie przełęcze (Szeroka Przełęcz Bielska oraz Przełęcz pod Kopą) przez które prowadzi czerwony szlak. Gdy jednak rozłożymy mapę to okaże się, że inaczej być po prostu nie mogło. Szlak przez Szeroką Przełęcz do Doliny Białych Stawów to w praktyce jedyna możliwość przejścia w poprzek Tatr Bielskich. Jeszcze kilkadziesiąt lat temu było zdecydowanie więcej możliwości wycieczek. O tym jednak gdzie się kiedyś chodziło, a teraz już nie można, opowiemy w dalszej części retrospekcji. 

1-5) w Dolinie do Regli
Tymczasem po minięciu rozdroża pod Ptasiowską Rówienką, na dobre rozpoczęliśmy podejście. Choć nie wzniesiemy się dziś ponad 2000 m n.p.m. to jednak do pokonania mamy okrągły tysiąc metrów w pionie, a to już musi budzić respekt. Początkowo szeroka ścieżka, w dalszej fazie staje się bardziej urozmaicona. W pewnych momentach dolina staje się bardzo wąska, a szlak kamienisty, toteż w razie opadów należy zachować szczególną ostrożność.

1-5) wybrane atrakcje szlaku prowadzącego przez Tatry Bielskie
Mimo gęstej kołdry chmur unoszącej się nad głowami, pewnych atrakcji aura zabrać nam nie mogła. Jedną z nich jest wodospad, przez który woda przelewała się rachitycznie niczym maleńka wstęga. Ów próg doliny to dość charakterystyczny widok, który towarzyszył nam przez dłuższą chwilę. Podobnie jak niezliczone ilości gatunków kwiatów. W tym miejscu warto odpowiedzieć na pytanie, kiedy najlepiej wybrać się na szlak prowadzący przez Tatry Bielskie. Późną wiosną - to jedna z najlepszych odpowiedzi. Dlaczego? Otóż wtedy będziemy mogli delektować się górską halą, która w rzeczywistości zamieni się w barwną i ukwieconą łąkę. Miłośnicy tej części przyrody z pewnością nie będą się nudzić. My niestety na konkretnych gatunkach się nie znaliśmy, toteż poprzestaliśmy na przyglądaniu się co ciekawszym okazom.

1-6) kolejne atrakcje i walory szlaku prowadzącego przez Tatry Bielskie
Tak jak i inne wysokogórskie szlaki w słowackich Tatrach, również i ten, na którym się znajdowaliśmy jest okresowo zamykany od początku listopada aż do 15 czerwca. W efekcie, miejscami można mieć wrażenie, że praktycznie nikt tamtędy nie chodzi. Ścieżka jest na tyle wąska, że bez zejścia na bok minąć się nie można. Jest to niewątpliwie atut słowackich Tatr, którym daleko do tumultu znanego z okolic Zakopanego. 

1-5) między Doliną do Regli, a Doliną Szeroką 
Nie przypominam sobie bym wcześniej miał przyjemność poruszania się po tak bujnej łące w Tatrach. Mimo tego, że nie zapowiadało się na spektakularne widoki to połykanie kolejnych poziomic szło nam niezmiernie opornie. Bynajmniej nie dlatego, że miejscami było stromo. Po prostu co kilka kroków natrafiałem na coraz to piękniejszy kwiat. Co logiczne, po opuszczeniu regla górnego zatrzymywaliśmy się tym częściej i tak oto po pewnym zorientowaliśmy się, że zostaliśmy całkowicie sami. Reszta grupy wypruła do góry. Czyżby mieli przecieki, że z Szalonego Przechodu ujrzeć można magiczne "morze gór"? Nadzieja umiera co prawda ostatnia aczkolwiek dziś naprawdę nic na to nie wskazywało. Nie przejmując się niczym, kontynuowaliśmy odkrywanie Szerokiej Doliny, w którą niedawno wkroczyliśmy. To właśnie gdzieś tutaj ustabilizowała się dolna podstawa chmur, toteż przed wejściem w "mleczko" obróciliśmy się stwierdzając, iż nawet coś tam widać. Tym "cosiem" był szeroki rów, w którym ulokowany jest Ździar oraz pasmo Magury Spiskiej tuż za nim. 

1-4) w Szerokiej Dolinie...
Przewodniki wspominają o tym, że Szeroka Dolina to jedno z ulubionych miejsc kozic. Mimo wędrowania w chmurze, na zboczach Płaczliwej Skały dostrzegliśmy kilka okazów. Tym samym dostąpiliśmy widoku, którego nie do końca się spodziewaliśmy. Jak widać, nawet przy takiej pogodzie może dziać się naprawdę wiele. 

Humory nam zatem dopisywały. Od początku wędrówki tendencja była wręcz zwyżkowa, a kolejną chwilą podtrzymującą ten trend okazało się osiągnięcie Szerokiej Przełęczy. Cóż to była za chwila! Wyobraźcie sobie te bajeczne widoki... Właśnie, jedyne co mogliśmy zrobić z widokami to... wyobrazić je sobie. W związku z tym byłem pewien, że z pewnością w przyszłości tu wrócę.

Szeroka Przełęcz Bielska (1826 m)
Oprócz tabliczki obwieszczającej nazwę przełęczy i jej wysokość, na turystów czeka również kilka ławek. Uważni obserwatorzy zauważą też ścieżkę odchodzącą w kierunku Płaczliwej Skały, która zagrodzona jest barierkami oraz informacjami o zakazie wstępu. Jeszcze w latach 70. XX wieku prowadził nią szlak turystyczny wprost na wierzchołek Płaczliwej Skały (2142 m). Przyznam szczerze, że gdy pomyślę o szczytowaniu tamże, to serce od razu bije mi szybciej. Niestety, urodziłem się za późno. Szlak został zamknięty w 1978 roku. Jedyną opcją jest więc dalsza wędrówka w kierunku Szalonego Przechodu.

widok spod Szalonego Przechodu na Wyżnią Przełęcz pod Kopą (górny, lewy róg) oraz Przełęcz pod Kopą (środek)
Po około 20 minutach dotarliśmy do najwyższego punktu dzisiejszej wędrówki. Niestety Przechód nie zechciał podzielić się z nami żadnymi szalonymi akcentami. Nadal więc mogliśmy tylko pomarzyć o szalenie atrakcyjnych widokach. W efekcie celebracja wzniesienia się ponad 1900 m n.p.m. nie trwała długo. Warto jednak wspomnieć, że kiedyś również i tutaj można było odbić w bok. Otóż w lewo wybiega nadal doskonale widoczna ścieżka prowadząca granią Tatr Bielskich poprzez Szalony Wierch (2061 m), grzbiet Jatek (1980-2020 m) oraz Bujaczy Wierch (1946 m). Nie ulega wątpliwości, że wycieczka ta dostarczyłaby niezapomnianych widoków. Co ciekawe, szlak ten został zbudowany już w latach 1893-84 oraz 1907-08. Konieczność zapewnienia ochrony ścisłej również i tutaj postawiła krzyżyk na ścieżce w roku 1978.  

Przełęcz pod Kopą (1750,2 m n.p.m. wg słowackiej tabliczki)
Po następnym kwadransie zeszliśmy do Przełęczy pod Kopą. Z tego miejsca można rozpocząć schodzenie niebieskim szlakiem przez Dolinę Zadnich Koperszadów. Tu jednak polecam kilkuminutowe podejście ku Wyżniej Przełęczy pod Kopą, z której podziwiać można jedną z bardziej urokliwych, słowackich dolinek. Mam tu na myśli Dolinę Białych Stawów. 

po środku zdjęcia: Rakuska Czuba (słow. Veľká Svišťovka) (2038 m) 
po lewej: Wielki Biały Staw (słow. Velké Biele pleso), po prawej: Stręgacznik (słow. Trojuholníkové pleso)
To był doskonały pomysł. Zyskaliśmy tym samym kolejny argument przemawiający za tym, że nawet podczas pochmurnej aury, Tatry potrafią turystę zachwycić. Dolinie Białych Stawów uroku bowiem odmówić nie można. Z Wyżniej Przełęczy pod Kopą gołym okiem dostrzegliśmy dwa największe stawy, którymi są Wielki Biały Staw oraz Stręgacznik. Warto jednak wiedzieć, że w dolinie znajduje się jeszcze kilka innych stawków jak chociażby Rzeżuchowe Stawki, które rozmiarami nie grzeszą ale za to nazwą ciekawią jak mało co.

Niezmiernie przyjemną chwilą było też wyłonienie się Rakuskiej Czuby (2038 m). Choć pobliski Jagnięcy Szczyt czy też Łomnica konsekwentnie nie potrafiły opędzić się od chmur to jednak w aktualnej sytuacji już nie mogliśmy powiedzieć, że nie mieliśmy żadnych widoków na tatrzańskie szczyty. Czy zatem czegoś dziś nam brakowało? Teraz już chyba nie. Dla mnie były to szczególnie wyjątkowe chwile. Pośród wielu tatrzańskich wędrówek to właśnie ta była pierwszą, którą odbyłem ramię w ramię z Ju. Takich dni się po prostu nie zapomina.  

widok spod Wyżniej Przełęczy pod Kopą na Przełęcz pod Kopą, w górze skryty w chmurach Szalony Przechód wraz z Tatrami Bielskimi
W międzyczasie wyjaśniło się gdzie zniknęła spora część grupy. Otóż wiele osób przeszło przez Dolinę Białych Stawów by zejść jeszcze niżej - do schroniska nad Zielonym Stawem Kieżmarskim. Bądź co bądź, pogoda była barowa, toteż ciężko było sobie odmówić piwka w tak przepięknej scenerii. Gdy więc zmierzaliśmy na Wyżnią Przełęcz pod Kopą to niektórzy wracali już ze wspomnianego schroniska. Dopiero wtedy uświadomiłem sobie jak bardzo powolutku pokonywaliśmy dzisiejszy dystans. Autokar jednak miał z góry zaplanowaną godzinę odjazdu, toteż i tak nigdzie nie musieliśmy się spieszyć. 

Dolina Zadnich Koperszadów widziana z Przełęczy pod Kopą
Przełęcz pod Kopą zapamiętałem z jeszcze dwóch innych powodów. Pierwszy z nich niech będzie kolejnym argumentem przemawiającym za wycieczką tutaj. Otóż z przełęczy niesamowicie prezentuje się Dolina Zadnich Koperszadów. Urzekło mnie to, że wyglądała tak jakby była dziewicza. Żadnych szałasów ani innych budynków - wyłącznie soczysta zieleń. Gdyby nie charakterystyczna linia biegnącej ścieżki to byłbym skłonny się założyć, że nikt wcześniej przed nami tamtędy nie wędrował.

Wspomnieniami wracam też do prezesa oddziału, z którym na przełęczy się minęliśmy. Nie wchodząc w szczegóły, nastąpiła między nami wymiana zdań. Po jednym ze stwierdzeń zaczęliśmy się śmiać przy czym Ju wyłapała, że nie załapałem kontekstu wypowiedzi naszego górskiego mentora. Gdy po kilku minutach wyjaśniła o co tak naprawdę chodziło to wyraz mojej twarzy był po prostu bezcenny. Tym samym Ju już przez resztę dnia mogła się ze mnie śmiać. 

1-3) początek zejścia szlakiem prowadzącym przez Dolinę Zadnich Koperszadów
Jak się jednak okazuje, cała dolina była swego czasu dość intensywnie wykorzystywana przez ludzi. By jak najlepiej to zrozumieć, spróbujmy odwołać się do etymologii. Dzięki temu zabiegowi, zaliczymy wędrówkę przez kilka stuleci przy pomocy ledwie kilku zdań. Dlaczego zatem Koperszady? 
Według Wielkiej encyklopedii tatrzańskiej nazwa Koperszady jest związana z prowadzonym na obszarze doliny kopalnictwem rud miedzi. Zajęciem tym w XVIII wieku, a być może również wcześniej, zajmowali się niemieccy górnicy ze Spisza. Teren ten nazywano po niemiecku: Kupferschächte (szyby miedzi). Z tego powstały polskie Koperszady i słowackie Koperšády (obecnie Meďodoly). Nazwa jest bardzo stara; znana jest od 1435 jako Kompenschecht, w latach 1589-1595 jako Kumperszachty. Walery Eljasz-Radzikowski (1894) twierdzi, że nazwa pochodzi od niemieckiego słowa Koperschächte, czyli szyby pod Kopą.
Przyznam szczerze, że ciężko było uwierzyć, w przemysłową przeszłość tego miejsca.  Żadne ślady się  bowiem nie ostały. Poza tym mimo wakacyjnego weekendu, było tu tak spokojnie. Gdy więc szukacie łatwego, łagodnego szlaku, na którym nie spotkacie tłumów i to nawet w szczycie sezonu to Dolina Zadnich Koperszadów jest zdecydowanie godna polecenia. 

1-3) w Dolinie Zadnich Koperszadów, siodło na ostatnim planie to Przełęcz pod Kopą
Jak zapewne zauważyliście, nie brakuje w dolinie licznych polan zapewniających widoki na okoliczne wzniesienia. Czy coś się za tym kryje? Jak najbardziej tak, otóż niegdyś hale te stanowiły tereny pasterskie, które należały do mieszkańców Białej Spiskiej. Nie mieli oni jednak łatwego życia, bowiem cenne tereny stawały się celem ataków...
Bogatych pastwisk zazdrościli mieszkańcom Białej Spiskiej sąsiedzi - z lat 1562, 1578 i 1596 przechowały się wiadomości o napadach na bielskie szałasy pasterzy z Frankowej i poddanych zamku Niedzickiego. 
Może tak tego nie czuć, ale pasterstwo uprawiano tu na wielką skalę. Dość powiedzieć, że w 1900 r. pasano tu 400 wołów zaś dane z 1926 r. mówią o owcach w liczbie 2600 sztuk. Te liczby z pewnością działają na wyobraźnię. To jednak jest historia i dziś łąki zarastają powolutku świerczyny. Nie muszę więc mówić, że zarówno wołów jak i owiec na szlaku nie ujrzeliśmy. Spotkaliśmy jednak aż dwa niedźwiadki. Co ciekawe, były bardzo przyjazne, bowiem dały się nawet pogłaskać. 

drewniane niedźwiedzie wyrzeźbił artysta ze Ździaru
Powyższa fotografia niech będzie dowodem na to, że jednak nie postradałem zmysłów w kontakcie z dzikimi zwierzętami. Takiego niedźwiedzia to aż miło było dosiąść. Swoją drogą, to schodziłem tym szlakiem w czerwcu 2009 r. po nieudanym ataku na Jagnięcy Szczyt. Przez tyle lat zwierzaczki nic się nie zmieniły.   

Wiemy zatem, że Dolina Zadnich Koperszadów urzeka łagodnością, widokami, florą, (drewnianą) fauną oraz ciszą i spokojem. To jednak nie koniec jej zalet. Otóż mniej więcej na wysokości 1250 m dolina zwęża się na tyle bardzo, że tworzy wąwozik zwany Bramką. Cieśniawa liczy 185 m długości i zaledwie 6 m szerokości w najwęższym miejscu. Wędrując szlakiem z pewnością zwrócicie uwagę na ten odcinek. 

Bramka
1-4) uroki dolnej części Doliny Zadnich Koperszadów
Przez chwilkę zza chmur wyjrzało Słonko oświetlając wapienne ściany wąwozu. Dodało to wiele uroku, toteż oboje mogliśmy wzdychać z zachwytu. Jakże tu było ślicznie! Warto zwrócić uwagę również na szlak, który w tym miejscu przypomina bardziej wygładzoną drogę aniżeli tatrzański chodnik. Wszystko za sprawą Christiana Hohenlohe (budowa przypadła na lata 1885-86).

Postać ta jest związana również z Polaną pod Muraniem (zwaną też Gałajdówką), która kończy naszą wędrówkę przez Dolinę Zadnich Koperszadów. Christian Hohenlohe uczynił z polany centrum swego opasanego płotami rezerwatu łowieckiego o powierzchni aż 1200 ha. 
W 1912 roku żyło tu 1200 jeleni, 600 kozic, 150 koziorożców, 30 niedźwiedzi, a nawet 25 bizonów, które zostały sprowadzone z Ameryki. Po 1912 r., z powodu trudności finansowych Hohenlohe zmniejszył liczbę strażników i stan zwierzyny, wzmogło się kłusownictwo (m.in. górali podhalańskich) ale liczba zwierzyny była nadal pokaźna. Po śmierci Hohenlohego w 1926 r. jego dobra tatrzańskie odziedziczył bratanek, książę August Hohenlohe. Dziesięć lat później ów dobra jaworzyńsko-lendackie (z owym zwierzyńcem) zostały państwu czechosłowackiemu sprzedane.
Polana pod Muraniem (Gałajdówka)
z polany rozpościera się widok na masyw Murania...
...oraz w kierunku Tatr Wysokich
Choć osobiście przyzwyczaiłem się do nazywania tego miejsca Polaną pod Muraniem (wszak krajobraz idealnie to odzwierciedla), w przewodnikach natknąć się można na typowo góralską nazwę tj. Gałajdówkę. Myślę, że nie zaskoczę nikogo jeśli zdradzę, że nazwa pochodzi od nazwiska właściciela - bacy Gałajdy. Wedle podań, ludność spiska uważała go za zbójnika, toteż może lepiej zostańmy przy bardziej oczywistym nazewnictwie.

Tym, którzy nie lubią wertować historycznych ciekawostek, Polanę pod Muraniem również mogę polecić. Rozpościerają się z niej ładne widoki w kierunku Tatr Bielskich oraz Wysokich. Oczywiście jak sama nazwa wskazuje, Tatry Bielskie uraczą przede wszystkim bielą znaną z reklam proszków do prania. Urwiska Murania oraz Nowego Wierchu najpiękniej prezentują się gdy Słonce oświetli tą potężną ścianę. Tatry Wysokie oferują zaś to co w sobie mają najpiękniejszego. Mnóstwo strzelistych szczytów i grani na czele z Lodowym Szczytem, Baranimi Rogami czy też Kołowym Szczytem. Mimo poprawiającej się aury, wspomniane szczyty nadal otulone były pierzyną chmur.  

1-2) uroki Polany pod Muraniem
Dziś Polana pod Muraniem to przede wszystkim edukacyjna wystawa w tatrzańskim plenerze. Znajdziemy tu kilkanaście okazów tatrzańskich skał, z których każdy został szczegółowo opisany. Tym samym można dokładnie zagłębić się w geologiczną budowę Tatr. W tym kontekście warto wspomnieć, że dnem Doliny Zadnich Koperszadów przebiega granica między Tatrami Wysokimi a Bielskimi. Ze względu na aurę, ciężko było to ukazać aczkolwiek Tatry Bielskie choć w stosunku do Wysokich są maleńkie i o kilkaset metrów niższe to jednak w tatrzańskim krajobrazie niewątpliwie się wyróżniają. Wszystko przez wzgląd na fakt, iż budują je skały osadowe tj. wapienie, margle oraz dolomity, które niewątpliwie kontrastują z granitami Tatr Wysokich.

1-3) przykłady tatrzańskich wapieni
4) dolomit
5) granodioryt
Od Polany pod Muraniem pozostaje jeszcze 30 minut marszu ku Tatrzańskiej Jaworzynie. To niewątpliwie dobry moment by poukładać wszystko co dzisiaj odkryliśmy. Jak widać, ledwie kilkukilometrowy skok za Łysą Polanę przenosi nas do niesamowitego świata pełnego tajemnic niezgłębionych przez masę niedzielnych turystów. Niezmiernie cieszę się, że w końcu mogłem odwiedzić Tatry Bielskie i odkryć szereg ich uroków. 

Wycieczkę zorganizował Klub Turystyki Górskiej "Wierch" działający przy Hutniczo-Miejskim Oddziale PTTK w Krakowie. Organizatorom dziękuję za możliwość wzięcia udziału w tym tatrzańskim widowisku. 
Do zobaczenia w górach!
piechurek

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zapraszam do komentowania =)