Miejsce: Tatry Wysokie
Cel: Rysy
Trasa: Palenica Białczańska Wodogrzmoty Mickiewicza Schronisko PTTK nad Morskim Okiem Czarny Staw pod Rysami TPG Rysy (2499 m) Przełęcz Váha (2340 m) Chata pod Rysmi (2250 m) Rázcestie nad Žabím potokom Popradské pleso (1500 m) Štrbské Pleso
Długość trasy: 24 km
Czas przejścia bez odpoczynków: ok. 9 h
Czas przejścia ogólnie: ok. 11 h
Prowiant: 2 bułki, Snickers Super, Kit Kat, tabliczka Milki, Knorr Nudle
Pogoda: skrajnie zmienna (słońce, porywisty wiatr, silne zachmurzenie, kapuśniaczek, ulewa oraz... grad + grzmoty) (!)
Widoczność: zasadniczo kiepska, ale im niżej tym lepsza
Nadszedł ten wielki dzień. Tym razem znów miała być to wycieczka naszego
życia. Naturalnie wszystko zależało od pogody, a ta już przed wyprawą
skutecznie mnie rozzłościła.
Piątek 24 VII, pogoda po wieczornej Kronice: "W sobotę przewaga
chmur, po południu lokalne burze, nie liczmy na chwile ze Słońcem. W
niedzielę pogodnie, bez opadów". Myślałem, że padnę jak to usłyszałem
tym bardziej że w piątek również było słonecznie. Nie chciałem znów
moknąć, pozostało liczyć na cud.
Sobota 25 VII, godzina 4:50 - Wstaję. Co widzę za oknem ? Deszcz,
chmury, deszcz, deszcz i deszcz. Fantastycznie. No cóż, zbieram się.
Po godzinie jestem na miejscu zbiórki i co się stało z pogodą ? Nic, nadal deszcz, chmury, deszcz, deszcz i deszcz.
W autokarze zasypiam, budzę się koło Rabki. I co widzę za oknem ?
Cud ! (taki maleńki) - Tuż nad Podhalem opadła gęsta warstwa chmur a nad
nimi zobaczyłem Tatry. Były ciemne, nieoświetlone, tylko najwyższe
szczyty zakryte chmurami, a tak to wszystko od Nosala po Giewont było
widać. Bielskie, Wysokie, Zachodnie - piękny widok!
godz. 8:30 - Jesteśmy w Palenicy. Droga do Morskiego Oka to straszna
nuda więc nie ma co opisywać. Muszę jednak wspomnieć, że pierwszy raz
pokonuję tę drogę latem. Natomiast zimą byłem tu już 2 razy.
9:20 - Wodogrzmoty Mickiewicza. Zaczęliśmy grać w skojarzenia, które
umiliły nam trasę i co najważniejsze zza chmur wyszło Słońce.
jeden z trzech Wodogrzmotów Mickiewicza |
10:25 - Schronisko nad Morskim Okiem. Dziesięć minut przerwy. Szybki
skok po pieczątki. Chwila na bułkę i Snickersa. Ruszamy dalej.
1) Schronisko nad Morskim Okiem, 2-3) Morskie Oko |
Obchodząc Morskie Oko robiliśmy parokrotnie postoje na "chwilę dla
fotoreportera", ze szczytów okalających ten staw było widać jedynie
Mnicha. Mięguszowieckie, a tym bardziej Rysy spowite były chmurami.
1-9) wokół Morskiego Oka |
11:20 - Czarny Staw pod Rysami. Dziesięć minut przerwy na chwilę dla fotoreportera oraz Kit Kat'a. Naszą uwagę zwrócił śnieg w żlebach, Oczywiście szczytów nie było widać w ogóle, wspaniale natomiast prezentowało się Morskie Oko z góry wraz ze schroniskiem.
W każdym razie decyzja już została podjęta. Nie ma odwrotu - zdobywamy Rysy!
1-2) Czarny Staw pod Rysami, 3) otoczenie Stawu, 4) początek Czarnostawiańskiej Siklawy 5) Schr. nad Morskim Okiem |
11:50 - Opuszczamy brzeg Czarnego Stawu, teraz droga prowadziła już tylko ostro pod górę.
11:55 - Pierwsze kroki po śniegu - był bardzo śliski. Chwilowy brak
ostrożności mógł skończyć się nieciekawie. Idąc dalej droga stawała się
coraz bardziej kamienista.
12:30 - Bula pod Rysami. Pięć minut postoju. Robiło się coraz zimniej. Milka okazała się w takiej sytuacji idealnym rozwiązaniem.
Do póki nie weszliśmy w chmury wspaniale było widać Czarny Staw, a za nim Morskie Oko - widok godny polecenia. Obok stawów uwagę zwracał charakterystyczny szlak prowadzący na Szpiglasowy Wierch - a mianowicie Ceprostradę.
13:00 - Pierwsza seria łańcuchów. Teraz dopiero rozpoczęła się
prawdziwa wspinaczka. Od tego momentu podejście na Rysy to po prostu
same łańcuchy, które niewątpliwie ułatwiły nam drogę.
Pewne fragmenty wymagały odwagi, techniki i doświadczenia. Nie
trudno było o poślizgnięcie. Podczas tych momentów serce biło mi
mocniej.
13:20 - Zaczyna padać kapuśniaczek. Nie ma to jak wspinaczka po śliskich skałach i łańcuchach. Ostatni raz zobaczyłem w tym dniu Czarny Staw i Morskie Oko. Od tej strony nadciągnęły gęste chmury.
1-4, 6-8 i 11-12) szlak na Rysy (trudności, ekspozycje), 5 i 9) Czarny Staw pod Rysami, w tle Morskie Oko, 10) oba stawy już w chmurach |
1-6) szlak na Rysy (trudności, ekspozycje) |
14:15 - Rysy. 2499 m n.p.m.! Udało się! Z Rysów przy dobrej
pogodzie widać bodajże ponad 100 szczytów. My mogliśmy podziwiać tylko
jeden - Słowackie Rysy (2503 m).
1) Widok zarejestrowany na 10-15 minut przed momentem zdobycia Rysów, 2-4) końcowa faza podejścia na Rysy, 5-6) wierzchołek Rysów |
Nastąpiła ulewa. A po chwili... grad! Białe kulki zaczęły na nas
spadać niczym grom z jasnego nieba. Myśleliśmy, że już gorzej być nie
może, a tu nagle... grzmoty! Istna groza! Burza na takiej wysokości, to
dopiero przeżycie! Na szczęście nikomu nic się nie stało. Ze szczytu zapamiętałem także pewnego faceta, który beznamiętnie palił sobie skręta.
Po pięciu minutach rozkoszowania się gradem oraz zdobyciem Rysów, zmuszeni pogodą, zaczęliśmy schodzić. Chcieliśmy jak najszybciej dojść do Schroniska pod Wagą by choć trochę osuszyć się z deszczu.
Jak wiadomo, lepiej stromiej wyjść i łagodniej zejść - tak właśnie
było w naszym przypadku. Szczerze mówiąc nie wyobrażam sobie zejścia po
polskiej stronie Rysów. Kto był na szczycie, ten wie o czym mówię.
Mimo wszystko początkowe schodzenie okazało się bardzo trudne. Trudno stawiać kroki będąc kompletnie przemoczonym.
14:40 - Ustaje grad. Zanika deszcz. Dochodzimy do przełęczy Waga.
Już wtedy widzieliśmy schronisko myśląc już tylko o tym by jak
najszybciej tam dojść.
15:00 - Schronisko pod Wagą. Nareszcie! Niesamowite jest to, że
taki obiekt powstał na takiej wysokości. Schronisko jest dosyć małe, po
wejściu do środka utopiliśmy się w tłumie ludzi. Na wieszaku wisiało
mnóstwo przemoczonych kurtek i peleryn. Cudem znaleźliśmy wolne miejsce,
a gdy już usiedliśmy - to na dobre. W schronisku spędziliśmy ponad
godzinę.
W tym czasie rozmawialiśmy, oglądaliśmy wnętrze schroniska oraz patrzyliśmy na ceny. Np. pół litra gorącej herbaty za jedno euro wydawało nam się bardzo sympatyczne, o tyle to, co potem musiałem zrobić (a właściwie ile musiałem zapłacić) lekko mną wstrząsnęło.
Prawie wszyscy zamawiali przede wszystkim gorącą herbatę, natomiast ja miałem ekspresową zupkę. Podchodzę z miską do okienka i dowiaduję się że wrzątek kosztuje... 1 € (4,40 zł). Nawet jak na te warunki to jedno euro wydawało się mocno przesadzone. W polskich schroniskach za wrzątek nie zapłaci się więcej jak 50 groszy.
W takim wypadku lepiej było kupić już te pół litra herbaty, ale z drugiej strony zupka nie mogła się zmarnować. Przynajmniej mocno mnie zagrzała.
16:15 - Wychodzimy ze schroniska. Do Szczyrbskiego Jeziora prawie 3 h drogi. Przestało padać. Ładnie było widać Kopę Popradzką a po chwili Żabie Stawy Mięguszowieckie.
16:35 - Łańcuchy przy zejściu. Na szczęście nie okazały się zbyt trudne i bez problemu sobie z nimi poradziłem. Niestety zaczęło coraz mocniej padać, a z każdą chwilą padało mocniej. Musiałem wyjąć pelerynę przeciwdeszczową. Okazała się bardzo pomocna. Miałem nadzieję, że już nie będzie padać, a tutaj wielkie rozczarowanie. Przez następną godzinę schodziłem zakosami Żabią Doliną tonąc w deszczu.
W tym czasie rozmawialiśmy, oglądaliśmy wnętrze schroniska oraz patrzyliśmy na ceny. Np. pół litra gorącej herbaty za jedno euro wydawało nam się bardzo sympatyczne, o tyle to, co potem musiałem zrobić (a właściwie ile musiałem zapłacić) lekko mną wstrząsnęło.
Prawie wszyscy zamawiali przede wszystkim gorącą herbatę, natomiast ja miałem ekspresową zupkę. Podchodzę z miską do okienka i dowiaduję się że wrzątek kosztuje... 1 € (4,40 zł). Nawet jak na te warunki to jedno euro wydawało się mocno przesadzone. W polskich schroniskach za wrzątek nie zapłaci się więcej jak 50 groszy.
W takim wypadku lepiej było kupić już te pół litra herbaty, ale z drugiej strony zupka nie mogła się zmarnować. Przynajmniej mocno mnie zagrzała.
16:15 - Wychodzimy ze schroniska. Do Szczyrbskiego Jeziora prawie 3 h drogi. Przestało padać. Ładnie było widać Kopę Popradzką a po chwili Żabie Stawy Mięguszowieckie.
16:35 - Łańcuchy przy zejściu. Na szczęście nie okazały się zbyt trudne i bez problemu sobie z nimi poradziłem. Niestety zaczęło coraz mocniej padać, a z każdą chwilą padało mocniej. Musiałem wyjąć pelerynę przeciwdeszczową. Okazała się bardzo pomocna. Miałem nadzieję, że już nie będzie padać, a tutaj wielkie rozczarowanie. Przez następną godzinę schodziłem zakosami Żabią Doliną tonąc w deszczu.
17:45 - Droga łączy się ze szlakiem niebieskim. Do Popradzkiego
Stawu jeszcze tylko pół godziny. Przestało padać. Po całym dniu
spędzonym na graniach i turniach wkroczyłem mokrą stopą w pasmo
kosodrzewiny i regla górnego.
18:10 - Popradzki Staw. Schronisko. Dosłownie pięć minut postoju. Czas nas gonił. Skok po pieczątki i raz, dwa, trzy, jesteśmy na drodze do Szczyrbskiego Jeziora.
1) Schronisko nad Popradzkim Stawem, 2) Popradzki Staw, 3) Pejzaże okalające Popradzki Staw |
Dochodząc do Szczyrbskiego Jeziora mogliśmy podziwiać kompleks skoczni. Droga prowadziła już gęstym lasem.
19:30 - Szczyrbskie Jezioro. Meta naszej wędrówki. Zmęczeni i przemoczeni, ale zadowoleni - to najważniejsze!
Robiło się już coraz ciemniej. Z autokaru mogliśmy podziwiać jadać
drogą m. in. Sławkowskiego i Łomnicę. Te widoki napełniły nas pozytywnie
na wiele dni.
Wspaniale było zdobyć najwyższy punkt w Polsce. Z pewnością kiedyś wrócimy na Rysy...
Wspaniale było zdobyć najwyższy punkt w Polsce. Z pewnością kiedyś wrócimy na Rysy...
Piękne widoki! I gratulacje ;)
OdpowiedzUsuń