3 lipca 2010

Tatry Zachodnie (Siwy Wierch)

O takim początku wakacji, kiedyś mogłem tylko pomarzyć...

Miejsce: Słowackie Tatry Wysokie

Cel: Siwy Wierch (1805 m n.p.m.)

Trasa: Leśniczówka Biała Skała Biela Skala (1378 m) Skalne miasto Sivý vrch Ostra (1764 m) Babky (1566 m) Rázcestie pod Babkou Jalovec (Bobrovecka Vapienica)

Długość trasy: 13 km

Pogoda: bardzo dobra

Widoczność: bardzo dobra

Z pierwszych godzin tego wyjazdu pamiętam tylko to, że po wyjściu z autokaru, już na Słowacji, powietrze było bardzo rześkie. W Krakowie był wtedy skwar a tu tak przyjemnie i chłodno. Leśnymi ścieżkami, fragmentami stromymi, szlak piął się do góry. Właśnie na tej trasie natrafiłem na coś bardzo przydatnego, czego do tej pory nie widziałem w żadnych górach. Otóż, co jakiś czas pojawiały się tabliczki, na których napisane było, jaką wysokość nad poziomem morza właśnie osiągnęliśmy. Trasa naszej wycieczki rozpoczynała się na wysokości 820 m. Do pokonania było więc prawie tysiąc metrów przewyższenia. Po kilkunastu minutach leśnej wspinaczki pojawiła się tabliczka z napisem: 900 m n.m. Następnie co sto metrów wzwyż mijało się kolejne tabliczki. Moim zdaniem takie informacje są bardzo przydatne dla turystów, ponieważ pozwalają ocenić własne położenie względem szczytu jak i całej trasy oraz zdecydowanie ułatwiają orientację w terenie. Czasem sami nie jesteśmy świadomi, że po ledwie kilku krokach i sekundach marszu jesteśmy nagle aż 10 metrów wyżej, niż ów chwilkę wcześniej.

Środkowym punktem między leśniczówką a szczytem jest Biała Skała. Jest to pięknie położony szczyt, który szlak niestety omija. Trudno jednak nie zauważyć ścieżki, która mimo wszystko prowadzi na jej wierzchołek. Oczywiście warto podkreślić, że grozi za to mandacik w wysokości 100 €. Nas jednak było wielu i każdy chciał wejść na górę, a wejście to nie było łatwe. Sama stromizna była połową biedy, gorsze okazały się maluśkie kamyczki, na których bardzo łatwo było się poślizgnąć. Zejście rzeczywiście sprawiało problemy. Mimo wszystko warto wyjść na szczyt, gdyż widoki są wspaniałe. Jest to swoista przystawka przed Siwym Wierchem.

Jak wiadomo, Anglik tuż po wejściu na szczyt powie: It’s wondeful, Niemiec - Es ist schon, a Polak? Ja pierdolę...

Wraz ze wzrostem ilości kroków, tabliczki informowały Nas o tym, iż do szczytu pozostało coraz mniej. Ogólnie rzecz biorąc na Siwy Wierch najlepiej wyjść od leśniczówki, ponieważ przez ostatnie 40 minut idzie się już grzbietem, na którym znajduje się jedyne w Tatrach skalne miasto noszące nazwę Rzędowych Skał. Idąc za Wikipedią, przeczytać można, że rozległy masyw zbudowany jest z wapieni i dolomitów, a całość wygląda jak labirynt turni i baszt skalnych, poprzedzielanych rozpadlinami. Wszystko za sprawą procesów krasowych oraz wietrzenia. Zdjęcia z tego obszaru rzeczywiście wyglądają imponująco.


Samo przejście między tymi pionowymi skałami i turniami także dostarcza wielu emocji. Uwagę przykuwa najróżniejszy kształt skał, pionowe ściany itp. To wszystko jest ślicznie udekorowane kosodrzewiną oraz bujną roślinnością występującą na tym terenie. Są tam również zlokalizowane dwa kominy ubezpieczone łańcuchem. Przy pierwszym z nich należy porządnie użyć rąk. Sprawa wygląda w ten sposób, że przy wybrzuszonej skale jest ledwie mały skrawek, na którym oprzeć można same palce u nogi. Gorzej jest z drugą nogą, która ledwo dotyka ziemi. Przy spoconych dłoniach sprawa wygląda jeszcze mniej interesująco, gdyż trudniej jest się podciągnąć natomiast tych kilka paluszków może osunąć się ze skały. Rola mocnych rąk trzymających całe ciało jest więc tutaj nieoceniona. Drugi komin wygląda jeszcze ciekawiej. Stojąc u jego podnóża, taternik z wieloletnim doświadczeniem powiedział Nam, że aby go przejść najlepiej jest położyć nogę na wysokości ucha. Rzeczywistość pokryła się z jego słowami. Stojąc na płaskiej skale, należy przełożyć nogę nad łańcuchem i położyć ją na kolejnej skale, której podstawa leży właśnie na wysokości twarzy. Po zrobieniu takiego wielkiego rozkroku pozostają już tylko rączki i podciąganie. Szczerze mówiąc, oba te kominy sprawiły mi nie małe trudności. W takich chwilach ręka znajomego turysty okazuje się bezcenna.


Dochodząc do szczytu można usiąść sobie na jednym z licznych kamieni i podziwiać wspaniałą panoramę słowackich Tatr Zachodnich. Z kolei obracając się w tył ujrzeć można Niżne Tatry, Góry Choczańskie, a gdzieś daleko w tle Małą Fatrę. Stojąc w tym miejscu można zachwycić się Słowacją. Tak było też w moim przypadku. Po sytym posiłku, pora przyszła na podziwianie panoramy. Widać było, co najmniej osiem dwutysięczników. Był to jednak odmienny widok od tego z Kościelca. Szczyty w większości zaokrąglone sprawiały wrażenie wysokich, lecz łagodnych górek. Można było dostrzec także charakterystyczne płaty zmrożonego śniegu.

2-3) Pejzaże widziane ze szczytu Siwego Wierchu

Zdobycie najwyższego szczytu na dzisiejszej trasie powoli przechodziło do historii, czas przyszedł na dalszy ciąg wędrówki czyli Ostrą oraz Babky. Przemierzając kolejne wzniesienie można było doskonale zaobserwować jak zmienia się panorama. Pojawiały się nowe szczyty, a z kolei inne chowały się za tymi wyższymi. Przy zejściu z Ostrej małe kamyczki dalej nie odpuszczały natomiast potem ścieżka należała już do tych najprzyjemniejszych. Bez żadnych trudności prowadziła wzdłuż kosówki albo też trawiastą łąką wypełnioną gdzieniegdzie kwiatami. Wszystko to na tle Tatr Zachodnich, Niżnych Tatr, Liptowa, Małej Fatry i Choczańskich Wierchów – wspaniałe uczucie. Do rozkoszowania się tymi cudami natury idealne są Babky. To właśnie tam na niewysokiej trawce najlepiej jest się położyć. Tego dnia Słońce tak przyjemnie grzało, było po prostu cudownie. Przy takiej pogodzie każdy powinien szczytować na Babkach i Siwym Wierchu. Ponad godzinne zejście zaś, przeznaczone jest do wspominania niesamowitych przeżyć. I tylko żałować mi pozostaje, że nie miałem wtedy aparatu, który skądinąd słusznie zawładnięty został przez siostrę za sprawą osiemnastki kuzynki. Jak widać jednak zdjęć w tej retrospekcji nie brakowało, a są one dziełem innych uczestników wyprawy, którą zorganizował Klub Turystyki Górskiej zrzeszony w Hutniczo-Miejskim Oddziale PTTK w Krakowie.

1 komentarz:

  1. czy uważasz że ta trasa jest dla kogoś kto mało chodzi po górach i chce zabrać syna 10 latka w góry ? pozdrawiam Ania..ciszek7@gmail.com

    OdpowiedzUsuń

Zapraszam do komentowania =)