8 sierpnia 2013

Beskid Wyspowy (Ciecień + Grodzisko + Trupielec)

Środek wakacji. Piękna aura, cieplutko i przyjemnie. Wyjazd, dzień lub dwa przerwy i kolejna wycieczka. Cudowny, beztroski czas. Sierpień jawił w tym kontekście dość różnorodnie, bowiem najpierw odwiedziliśmy najwyższe partie Tatr, a potem odpoczywaliśmy na Jurze Krakowsko-Częstochowskiej. Dziś - wyjątkowo sam - wybrałem się w Beskid Wyspowy, który stoi niejako po środku między Tatrami, a Jurą. Będą więc nie tylko góry wraz ze stromymi podejściami ale również leniwe i spokojne ścieżki. A widoki? Gwarantowane!

Region: Beskid Wyspowy (Pasmo Cietnia + Pasmo Glichowca)

Trasa: Przełęcz Wierzbanowska (502 m) Małe Pole Goła Góra Wielkie Pole Ciecień (829,2 m) Księża Góra (649 m) Cubla Góra (565 m)  Przełęcz pod Grodziskiem Klasztorówka powrót do szlaku Grodzisko (618 m) Poznachowice Górne DW nr 964 Glichowiec (523 m) Ostrysz (507 m) Trupielec (476 m) Trzemieśnia

Długość trasy: ponad 20 km

Pogoda: wakacyjna

Widoczność: dobra

Pomysł na Pasmo Cietnia zrodził się jakiś czas temu. Zaczęło się więc całkiem standardowo, bowiem zazwyczaj to otwarcie mapy uruchamia we mnie organizacyjne zapędy. Tak oto zobaczyłem, że grzbietem pasma prowadzi szlak niebieski. Szybki ogląd okolic wskazał, że może to być całkiem interesująca wycieczka. Jako, że z PTTK jeżdżę głównie w weekendy, w tygodniu mam czas na realizację wypraw na własną rękę. Wystarczyło więc tylko sprawdzić dojazd i wybrać odpowiedni dzień. Akurat nie szedłem dziś na żadną inwentaryzację, a że pogoda zapowiadała się wyśmienita to wsiadłem w busa i ruszyłem przed siebie. Szczerze mówiąc nie sądziłem, że się to uda, gdyż o ile do Wiśniowej kursuje dużo busów, o tyle dalej - w stronę Kasiny - już tak kolorowo nie jest. Na szczęście znalazłem przewoźnika wykonującego kursy od Krakowa przez Dobczyce, Wiśniową aż po Węglówkę w efekcie czego mogłem wysiąść przy Przełęczy Wierzbanowskiej.

1-2) na Przełęczy Wierzbanowskiej
Po opuszczeniu busa przywitały mnie charakterystyczne wyspy. Przy czystym, błękitnym niebie prezentowały się wyśmienicie. Już po pierwszych krokach czułem, że to będzie pełen widoków dzień. 

Wędrówka przewidywała zdobycie co najmniej sześciu szczytów, z czego trzy w Paśmie Cietnia oraz trzy w Paśmie Glichowca. Wszystkie górki spinał szlak niebieski, którym zamierzałem poruszać się od początku aż do samiuśkiego końca. Na przystawkę miał iść Ciecień, będący dachem mej wędrówki. Już na mapie (a konkretnie to po poziomicach) widać, że z Przełęczy Wierzbanowskiej prowadzi nań stroma ścieżka. Plusem było jednak to, że dzięki rozpoczęciu wędrówki z przełęczy, zaoszczędziłem sobie sporo podejścia. 

początkowy fragment podejścia na Ciecień, widać trójwierzchołkową Śnieżnicę (1007 m)
2-3) szlak piął się ostro ku górze
Męczącej wspinaczki nie udało się jednak uniknąć. W praktyce szlak prowadzi stromo ku górze przez co już od pierwszych metrów moje ciało pokryło się potem. Choć prognozy nie przewidywały żadnych burz to jednak powietrze okazało się parne i gdyby nie kojący cień lasu to pewnie zatrzymywałbym się co chwila. Na szczęście zaletą częstych wędrówek jest fakt, że prędzej czy później uzyskuje się całkiem niezłą kondycję. Uznałem więc, że nie odpuszczę i konsekwentnie będę się wspinał tak aby jak najprędzej osiągnąć wierzchołek. W efekcie zdziwiłem się, że tak szybko znalazłem się na górze. Miałem dziś chyba dość dużo energii. Tabliczka na przełęczy obwieszczała co najmniej 1,5 h drogi, a tymczasem już po 45 minutach znalazłem się na podszczytowej polanie. Nagroda za włożony trud okazała się najlepszą z możliwych.

1-5) widoki z polany pod szczytem Cietnia
Jak doskonale widać, z polany rozpościerają się przepyszne widoki stanowiące koronny argument za wizytą w Paśmie Cietnia. Nie dość, że jak na tacy mieliśmy wyłożonych kilka beskidzkich wysp to na dokładkę objawił się Beskid Makowski oraz sam Beskid Żywiecki z Babią Górą na czele. Cóż to był za pejzaż! Zazwyczaj takie widoki osiąga się po dłuższej wędrówce a tu wystarczyły ledwie trzy kwadranse. 

Z racji na środek tygodnia, całą polanę miałem tylko na siebie. Warto jednak wspomnieć, że jest to doskonały punkt startowy dla paralotniarzy, toteż możecie ich tu niekiedy spotkać. Biorąc pod uwagę to co widziałem to miałem wielką ochotę wznieść się w powietrze i przelecieć wszystkie beskidzkie wyspy. 

wierzchołek Cietnia, węzeł szlaków
Po dogłębnej kontemplacji, przeszedłem na właściwy wierzchołek Cietnia, który jest w pełni zalesiony, toteż celebracja zdobycia najwyższego punktu wycieczki nie trwała długo. Zerknąłem tylko na szlakowskazy, zrobiłem kilka zdjęć i ruszyłem dalej. Choć wierzchołek wygląda niepozornie to jednak Ciecień wyróżnia się na tle innych, o wiele wyższych wzniesień. Otóż był wzmiankowany już w XIV wieku.  
Zachowały się dokumenty z 1365 r. określające granice miejscowości Jerzmanowa (obecnie Wierzbanowa). W nich Ciecień kryje się pod nazwą Czeczen. 
A czy nazwa Ciecień z czymś Wam się kojarzy? Przeczytałem bowiem, że pochodzi od charakterystycznego wcięcia między dwoma jego nierównymi wierzchołkami. O ile ów charakterystyczne wcięcie widać dobrze chociażby z wieży widokowej na Księżej Górze, o tyle nadal nie potrafię przełożyć tego na obecną nazwę. Pytanie tylko czy wszystko w dzisiejszym świecie musi mieć wytłumaczenie? Ciecień kusi nie nazwą lecz pięknymi widokami i na tym poprzestańmy. Co więcej, zdobyć go można od wszystkich stron świata. Szlak niebieski przecina wierzchołek z południa na północ zaś zielony mniej więcej z zachodu na wschód. Dojdziemy więc tu szlakiem nie tylko od Przełęczy Wierzbanowskiej ale również od Szczyrzyca na wschodzie oraz od Wiśniowej na zachodzie. 

1-4) między Cietniem, a Księżą Górą
W kierunku północnym natomiast szlak prowadzi ku Księżej Górze, która jest o 180 m w pionie niższa od Cietnia. W efekcie, druga godzina wędrówki była niezmierne przyjemna. Teren sukcesywnie się obniżał przez co nogi same stawiały kolejne kroki. W praktyce nie musiałem się wcale wysilać. Właściwie to musiałem się wręcz powstrzymywać przez samoistnym zbiegnięciem. Sytuacja ta trwała przez około pół godziny po czym wszystkie znaki w terenie wskazywały, że zbliżam się do drugiego szczytu, który miałem dziś na celu. Pierwszą oznaką było rozpoczęcie szlaku żółtego, którym można w przeciągu 75 minut zejść do Szczyrzyca. Ze względu na stary browar klasztorny oraz klasztor oo. Cystersów z XVI wieku jest to miejscowość warta uwagi. Dalej, teren się powoli stał się płaski aż w końcu po następnych 10 minutach ujrzałem przy szlaku charakterystyczną tablicę z mapą Beskidu Wyspowego. Stąd już tylko kilka minut podejścia na właściwy wierzchołek, który od pewnego czasu stał się o wiele bardziej atrakcyjny niż jeszcze kiedyś. Wszystko za sprawą wieży widokowej...

3-11) widok z wieży widokowej na Księżej Górze
Szczerze mówiąc to nie spodziewałem się w tym miejscu wieży widokowej, gdyż na mojej mapie nie była ona zaznaczona. Jak się okazuje, było to pokłosie szeroko reklamowanej akcji "Odkryj Beskid Wyspowy", dzięki czemu poczyniono na tym terenie wiele turystycznych inwestycji. Z wielką radością wspiąłem się zatem na samą górę by móc podziwiać jeszcze szerszą panoramę niż z Cietnia. O ile wcześniej widoki ograniczały się tylko do strony zachodniej o tyle teraz ograniczały mnie już tylko korony drzew. Gdyby tak wieża widokowa miała jeszcze jedną, dodatkową kondygnację to wtedy miałbym jak na dłoni klasyczną panoramę na wszystkie strony świata. Obiektywnie patrząc, biorąc pod uwagę niedużą wysokość szczytu, pejzaże mogły zapierać dech w piersiach. Nie dość, że wciąż widoki sięgały wciąż po Babią Górę to jeszcze otworzyła się południowo-zachodnia część Beskidu Wyspowego z Mogielicą na czele. Wybór Pasma Cietnia okazał się zatem strzałem w dziesiątkę. Po ledwie dwóch godzinach pobytu czułem się napełniony duchowo.

1-5) szlak niebieski między Księżą Górą, a Cublą Górą
W tej beczce miodu jest jednak łyżka dziegciu. Jesienią 2013 roku wieża widokowa została zamknięta zaś w 2014 r. - rozebrana. Miałem więc spore szczęście, gdyż byłem jednym z ostatnich turystów, który miał zaszczyt podziwiać tak szeroką panoramę z Księżej Góry. Niemniej widoków będzie jeszcze dziś sporo, toteż wierzę, że brak wieży widokowej nikogo nie zniechęci do przybycia w Pasmo Cietnia.

A po urokliwych widokach nastał czas na ponowne delektowanie się zielenią i cieniem lasu. Odcinek leśny ciągnie się tu na przestrzeni ponad 5 km aż po Przełęcz pod Grodziskiem. Temperatura z każdą godziną wzrastała, toteż piechurkowało się całkiem znośnie. Ponadto po drodze mija się kilka mniejszych lub większych kapliczek. Największa i najbardziej charakterystyczna (widoczna poniżej) znajduje się mniej więcej przed Cublą Górą. Pochodzi z 1869 roku.




Tym samym z pewnością nie można powiedzieć, że szlak jest monotonny. Co więcej, ilość znakowanych ścieżek jest tu tak spora, że praktycznie w każdej chwili możemy z pasma się ewakuować (np. w obliczu załamania pogody). Dla przykładu podać można szlak czarny, który dołącza do naszego za Cublą Górą. Gdybyś skręcili w prawo to doszlibyśmy również do Szczyrzyca mijając po drodze Diabli Kamień oraz pustelnię oraz kaplicę św. Benedykta z 1886 roku.

Samą Cublą Górę szlak niebieski trawersuje od wschodu, toteż gdy odpowiednio się rozpędzimy to możemy nawet nie zauważyć, że znajdujemy się w jej pobliżu. Jest to kolejny w pełni zalesiony szczyt Pasma Cietnia, toteż dłuższy postój nie ma większego sensu. To co ciekawe znajduje się bowiem na Grodzisku i w jego bezpośredniej okolicy.

1-5) uroki okolic Przełęczy pod Grodziskiem
Mapa nie kłamała. Znajduje się tu kolejny punkt widokowy w Paśmie Cietnia. Mimo tego, że w tej części trasy szlak nie prowadził żadnymi stromiznami to jednak narastający skwar sprawił, że zatrzymałem się tu na dłuższą chwilę. Okoliczne pola i łąki aż zachęcały do wygodnego leżakowania. Postanowiłem zatem zdjąć koszulkę i opalać się na całego. To było błogie lenistwo.

Jakkolwiek nad morzem takie nicnierobienie przychodziłoby mi z wielkim trudem, tak tutaj mając przed sobą Luboń Wielki, Szczebel oraz Lubomir czułem, że w tej pozycji mógłbym spędzić cały dzień. Co ciekawe, miałem też ogląd na zestaw zdobytych już dzisiaj szczytów. Z racji na to, że znajdowałem się w północnej części Beskidu Wyspowego, warto zwrócić uwagę, że Pasmo Cietnia jest całkiem dobrze widoczne z Krakowa. Najczęściej jednak zlewa się ono z wyższą Śnieżnicą, zupełnie tak jak teraz zlewała się Księża Góra na tle Cietnia. 

1-3) zestaw widocznych szczytów z Przełęczy pod Grodziskiem
Odkąd chodzę po górach, niemal co roku przeżywałem w nich wakacyjne kąpiele słoneczne. Szkopuł tkwi jednak w tym, że mimo upływu lat wciąż nie nauczyłem się brać odpowiednich kosmetyków zabezpieczających skórę przed nadmiernym nasłonecznieniem. W pewnej chwili poczułem, że pasuje zbierać się w dalszą drogę, bo zapewne tradycji stanie się zadość i skutki w przeciągu najbliższych dni będą opłakane. 

Już po kilku minutach okazało się, że Słońce przygrzało mi za mocno. Otóż wpadłem na całkiem dobry w zamiarze pomysł, który jednak w praktyce niczego dobrego nie przyniósł. Na mapie zauważyłem bowiem, że szlak czarny schodzący do Kolaw przechodzi przez grodzisko z V-VI wieku p.n.e. Chciałem zatem odkryć pozostałości grodu liczącego ponad 2500 lat. W ten oto sposób zacząłem wędrować za znakami czarnymi bacznie się rozglądając. Nie mogąc jednak niczego dostrzec, schodziłem wytrwale dalej aż w końcu znalazłem się niemal na samym dole, gdzie dotarło do mnie, że pewnie gołym okiem ciężko będzie cokolwiek dostrzec. W ten oto sposób zafundowałem sobie dodatkową wspinaczkę, a szlak był tu dość stromy. Pozostało zatem sięgnąć do przewodnika, z którego dowiedziałem się, iż według niektórych badaczy prawdopodobnie w okresie średniowiecza istniał tu klasztor benedyktynów.

1-2) na Grodzisku (618 m)
W tym upale na zdobycie Grodziska przelałem hektolitry potu. Na szczęście przeżyłem i choć jest to kolejny w pełni zalesiony szczyt to jednak pod kątem historycznym jest on niezmiernie ciekawy. Tutaj dla odmiany gołym okiem widać dziwne rowy oraz wały, których wysokość sięga nawet dwóch metrów. Odpowiedzią jest już rzecz jasna sama nazwa szczytu. Tak więc znalazłem się na zgliszczach prehistorycznego grodziska, toteż warto zdradzić kilka faktów z dziejów tego miejsca, które dziś porasta stary las bukowy.
Znaleziono tu narzędzia, broń i naczynia gliniane świadczące o długim procesie osadniczym, sięgającym V wieku przed Chrystusem. Gród istniał tu na pewno w okresie kultury łużyckiej, wewczesnym średniowieczem i średniowieczu. Ułamki naczyń grafitowych posłużyły do wysunięcia hipotezy, że Grodzisko było zamieszkane przez ludność pochodzenia celtyckiego. W okresie kształtowania się państwa polskiego gród musiał spełniać ważną rolę w systemie fortyfikacyjnym południowych rubieży Małopolski. Kres jego istnieniu położyli najprawdopodobniej Tatarzy w 1287 roku. Jeszcze pod koniec XIX wieku ślady obwałowań ziemnych, resztki fosy i bram musiały być całkiem spore, gdyż opracowany wówczas Słownik Geograficzny Królestwa Polskiego podaje, iż był to gród wielce potężny.
Miłośnicy pradawnych dziejów koniecznie powinni Grodzisko odwiedzić. Nie tylko jednak oni, sympatycy dziejów XX wieku również znajdą coś dla siebie. Otóż w czasie II wojny światowej na szczycie Grodziska partyzanci AK mieli swój schron i tu też chowano poległych partyzantów. Dziś znajduje się tu jednak tylko symboliczna mogiła, bowiem po wojnie polegli zostali ekshumowani.

1-3) uroki szlaku niebieskiego między Grodziskiem, a DW nr 764
4) po zejściu na dół szlak przekracza Krzyworzeczkę
Tymczasem po szczytowaniu na Grodzisku czekało mnie dość długie (niemal 4-kilometrowe) zejście. O ile na początku przed Słońcem chronił mnie las, o tyle po opuszczeniu kopuły szczytowej szlak prowadził już niezmiennie drogą asfaltową przez Poznachowice Górne. W obliczu wysokiej temperatury myślałem, że się tam rozpłynę, toteż zapas płynów kurczył się w dramatycznym tempie. Na szczęście przy drodze wojewódzkiej zlokalizowany był sklep, toteż z wielką ulgą z niego skorzystałem. Nie tylko zakupiłem odpowiednie produkty ale również schłodziłem się w klimatyzowanej przestrzeni sklepu. 

widok na Grodzisko (618 m)
widok na Pasmo Cietnia z najwyższym Cietniem po prawej stronie
Po przekroczeniu drogi wojewódzkiej, szlak niebieski prowadził asfaltową wstęgą ku najwyższym szczytom Pasma Glichowca. Z tego fragmentu trasy roztaczają się dobre widoki na Pasmo Cietnia, toteż jednym rzutem oka mogłem prześledzić trasę dotychczasowej wędrówki od zupełnie innej strony niż wcześniej. A skoro Grodzisko wciąż było doskonale widoczne to przytoczmy legendę związaną z pozostałościami średniowiecznego zamku. 
Rycerz z drużyny Bolesława Śmiałego tak mocno kochał swoją żonę, że zawczasu kupił dla przyszłego potomka szczerozłotą kołyskę. Niestety, wkrótce musiał wyruszyć na kolejną wyprawę i długo nie wracał. Niewdzięczna małżonka zdradziła męża i urodziła dziecko. Gdy rycerz wrócił z wyprawy, przestraszona wyrzuciła dziecko z wieży. Dojrzał to witeź, zawrzał strasznym gniewem i - podparłszy włócznią bramę - kazał podpalić zamek. Wszyscy mieszkańcy wraz z niewierną małżonką spłonęli, a rycerz wyruszył na wieczną tułaczkę.
Gdybyśmy jednak chcieli odnaleźć średniowieczne mury to dziś może być to dość trudne. Po II wojnie światowej fragmenty wałów zostały mocno pokiereszowane przez okoliczną ludność (z kamienia budowano podmurówki domów).

1-3) podejście na Glichowiec zapewnia eleganckie widoki na okolicę
A gdybyśmy tak rozłożyli mapę Beskidu Wyspowego to okazałoby się, że znajdujemy się na jednym z dłuższych szlaków, które tędy przebiegają. Gdybyśmy z Przełęczy Wierzbanowskiej ruszyli w drugą stronę to dotarlibyśmy aż na trzy szczyty przekraczające 1000 m n.p.m. tj. na Śnieżnicę, Ćwilin i Mogielicę. Później szlak schodzi do Szczawy, gdzie kończy swój bieg. W przeciwnym kierunku okaże się, że mapa Beskidu Wyspowego jest dla szlaku niebieskiego za mała. Od Trzemieśni prowadzi on do Myślenic, skąd dalej przez Pogórze Wielickie doszlibyśmy aż do Swoszowic, które są już dzielnicą Krakowa.

1-3) podejście na Glichowiec przez dłuższą chwilę zapewnia szerokie widoki na okolicę
Tymczasem sielskie widoki trwały w najlepsze. Skoszone pole o złocistym zabarwieniu pięknie komponowało się z zielenią wokół. Cały czas towarzyszyło nam całe Pasmo Cietnia od Grodziska aż po Ciecień, do tego Wierzbanowska Góra na tle Lubogoszczy oraz Lubomir, Łysina i Kamienniki. W pewnej chwili w końcu wkroczyłem w las, a przyjemny ciężar widoków został miejscami przerzucony na stronę północną. W takich oto warunkach osiągnąłem Glichowiec. Choć szczyt ma tylko 523 m n.p.m. to jednak licząc od drogi wojewódzkiej trzeba pokonać ponad 250 m przewyższenia. 

1-4) w Paśmie Glichowca
Ten niepozorny las kryje w sobie mnóstwo skarbów, których w szeroko pojętej okolicy nigdzie indziej nie znajdziemy. Są nimi kurhany ciałopalne, a więc mogiły pochodzące z VII-VIII wieku. Co ciekawe, pierwsze mogiły odnaleziono dopiero w 1934 roku natomiast ich dokładne zbadanie odbyło się dopiero po następnych 30 latach.
Oględziny dokonane zostały przez pracowników Muzeum Archeologicznego w Krakowie i wykazały, iż w niektórych przypadkach wyposażano zmarłego w jadło i napoje, umieszczane w glinianych naczyniach. Miejsce to świadczy o ciągłości osadnictwa od VII wieku n.e., a zatem to tutaj spoczywają szczątki naszych przodków.
Do dziś zachowało się około 40 obiektów o średnicy 2,5 - 8 m i wysokości nieprzekraczającej 1,6 m tworząc kilka skupisk. Jedno z nich znajduje się na głównym grzbiecie pasma Glichowca, przez który prowadzi nasz szlak. Warto odnotować, że jest to największa odnaleziona grupa kurhanów ciałopalnych w Beskidzie Wyspowym.

1-4) między Glichowcem, a Trupielcem
Po minięciu Glichowca oraz Ostrysza, szlak biegnie przez wierzchołek Trupielca. Niewątpliwie nazwa ta od razu wpada w oko, a do tego nurtuje oraz ciekawi. Może to właśnie przez wzgląd na średniowieczne mogiły miejsce to zostało w ten sposób nazwane? Jak się jednak okazuje, o "trupiej nazwie" zadecydowały wydarzenia z XVII wieku. Otóż wtedy właśnie doszło do niewielkiej potyczki ze Szwedami. Niezagrzebane szczątki zabitych, zwierzęta rozniosły po lesie. W miejscu tym, długo można było trafić na ludzkie kości dlatego też przez miejscową ludność Trupielec nazywany jest Trupiarką.

widok z okolic Trupielca na trójwierzchołkową Śnieżnicę (1007 m)
widok z okolic Trupielca na masyw Kamienników
widok z okolic Trupielca na szeroki i rozłożysty Ciecień
widok z okolic Trupielca w kierunku północnym (na horyzoncie widać linię grzbietową Pogórza Wielickiego)
Jeśli kogoś te opowieści przeraziły to pragnę donieść, iż Trupielec to w pełni bezpieczna i przyjazna każdemu góra. Szlak często wyprowadza na łąki przez co mamy sposobność podziwiać widoki zarówno na pasmo Cietnia jak i masyw Kamienników. Ponadto, wyznakowano tu ścieżkę spacerową "Niezapominajka" mającą formę pętli z początkiem przy OSP w pobliskiej Kornatce. Można więc tu przyjechać całą rodziną na spokojny i nietrudny spacer. 

1-8) Pasmo Glichowca od strony Trupielca zapewnia urocze widoki
Ostatni akcent mojego solowego koncertu w Beskidzie Wyspowym padł w Trzemieśni. Z punktu widzenia łowcy atrakcji jest to miejscowość, w której warto zatrzymać się na kilka chwil. Otóż jej chlubą jest drewniany kościół św. Klemensa z 1780 roku. Nie był on jednak pierwszą świątynią w tym miejscu, toteż cofnijmy się do XIV w. kiedy to wieś była lokowana.
Według tradycji już wtedy istniał na pobliskiej Krowiej Górze drewniany kościołek p.w. św. Łukasza. Parafia p.w. św. Klemensa powstała natomiast w 1440 roku zaś szkołę parafialną datuje się na koniec wieku XVI. Wtedy też przeniesiono kościół na obecne miejsce. Wytrzymał on jednak tylko do 1753 r. kiedy zniszczyła go powódź.  
Wewnątrz podziwiać można tryptyk ze starego kościoła, rokokowe ołtarze oraz cudowny wizerunek Matki Boskiej Trzemieśniańskiej. 

masyw Kamienników, za którym wyłania się Pasmo Lubomira i Łysiny
Pasmo Lubomira i Łysiny ze szczytami Działek (600 m) oraz Śliwnik (619 m)
na ostatnim planie Uklejna (688 m), przed nią słabo widoczne Grodzisko (502 m) zaś na prawo Krowia Góra (456 m)
drewniany kościół św. Klemensa z 1780 roku
wnętrze świątyni
grota z Lourdes wystawiona w stulecie objawień tj. w 1958 r.
kaplica przy kościele św. Klemensa
nowy kościół w Trzemieśni
pomnik Jana Pawła II
Jak widać, zagospodarowanie sakralne w Trzemieśni jest dosyć obfite. Czy jednak może być inaczej skoro znajdowałem się w jednym z najbardziej religijnych zakątków naszego kraju? Na Szlak Architektury Drewnianej zawsze zaglądam z ciekawością choć dziś byłem tak spalony Słońcem, że marzyłem już tylko o szybkim powrocie do Krakowa. Na szczęście, z Trzemieśni kursują do Myślenic liczne busy, toteż powrót do domu przebiegł całkiem sprawnie.

Na ostatni akapit przypada zazwyczaj podsumowanie. Nie inaczej będzie dziś. Myślę, że udało się odkryć całkiem urokliwe tereny znajdujące się bardzo blisko stolicy Małopolski. Choć nie były to najwyższe górki w okolicy to jednak nie brakowało widoków, ciekawostek historycznych również, a na koniec trafiliśmy nawet na drewniany kościółek. Sam szlak natomiast okazał się różnorodny, bowiem nie brakowało dłuższych odcinków leśnych oraz wielu łąk i polan. Choć środkowy odcinek poprowadzony asfaltem mógł podczas upału zniechęcić do wszystkiego to jednak z pewnością Pasmo Cietnia oraz Glichowca jest godne polecenia. Co ważne, po tej wyprawie pozostało poczucie dobrze wykorzystanego dnia. Kolejny zakątek Beskidów przestał mieć dla mnie tajemnice, oby tak dalej!
Do zobaczenia w górach
piechurek

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zapraszam do komentowania =)