3 października 2010

Beskid Żywiecki (Hala Krupowa)

Halę Krupową zna każdy miłośnik górskich wędrówek. Co roku – zawsze w pierwszą niedzielę października – odbywa się tutaj zakończenie letniego sezonu turystycznego. Jest to również wyjątkowy teren także z innego względu. To właśnie tu przywędrowałem także przed czterema laty, przez co miejsce to, stało się celem mojej pierwszej górskiej wycieczki w życiu…

Miejsce: Beskid Żywiecki
 
Cel: W pięknym stylu zakończyć letni sezon roku 2010
 
Trasa: Przełęcz Krowiarki Cyl Hali Śmietanowej (1298 m) Polica (1369 m) Przełęcz Kucałowa (1148 m) Okrąglica (1239 m) Schronisko PTTK na Hali Krupowej Urwanica (1106 m) Krupówka (1052 m) Soska (1063 m) Naroże (935 m) Judaszka (845 m) Drobny Wierch (875 m) Cupel (887 m) Osielec
 
Czas przejścia bez odpoczynków: ok. 7 h
 
Pogoda: wspaniała
 
Widoczność: dobra

Do najwyższej przełęczy w Polsce, do której z obu stron dociera asfalt dotarliśmy już przed ósmą rano. Słońce niemal oślepiało swym blaskiem. Właśnie tak piękna pogoda nam się wymarzyła. Widząc to, aż chciałem z przełęczy iść na Babią Górę. Cel wyprawy był jednak inny.

Cyl Hali Śmietanowej lub jak kto woli inaczej Kiczorkę zdobywa się typowo beskidzką ścieżką. Najpierw pośród regla dolnego, zaś później górnego. Nie było tam właściwie miejsc widokowych. Cyl był więc pierwszym z nich. Przede wszystkim tuż nad iglaczkami, pięknie było widać dwie Babie Góry – tą większą jak i tę małą.

1-5) na Cylu Hali Śmietanowej...

A teraz trochę historii. Dalsza część szlaku obfituje w miejsca pamięci. Co więc się tam takiego stało? Odpowiedź przynosi nam dzień 2 kwietnia 1969 roku, a dokładniej rzecz biorąc katastrofa lotnicza na Policy. Tą bardzo smutną aczkolwiek ciekawą historię dobrze opisuje Wikiepdia. I w ten oto sposób:

„Samolot rejsowy LOT-u (lot 165) wystartował z lotniska Okęcie o 15:20. Planowany czas lotu do Krakowa wynosił 55 minut. Z nieznanych przyczyn samolot zboczył z kursu i rozbił się w górach, w gęsto zalesionym terenie, kilkadziesiąt kilometrów od lotniska w Balicach. Wśród ofiar znajdował się m.in. znany polski językoznawca Zenon Klemensiewicz (jego imieniem nazwano rezerwat przyrody na Policy), były minister lasów Stanisław Tkaczow oraz czternastoletni syn ministra komunikacji Piotra Lewińskiego – Stanisław, a także duchowny Kościoła Polskokatolickiego Antoni Naumczyk z rodziną.

Władze w komunikacie oficjalnym nie ujawniły przyczyn katastrofy, które po dziś dzień pozostają niejasne. Niewyjaśnionym jest jak piloci mogli przeoczyć Kraków przy panującej wówczas dobrej widoczności. Ewentualnym wytłumaczeniem tego faktu może być jakość aparatury nawigacyjnej w Krakowie. Pojawiają się również sugestie, że piloci próbowali uciec z Polski, stąd też ich przelot na niskiej wysokości nad Beskidami, który mógł doprowadzić do katastrofy.”

Znalazłem również ciekawą opinią krążącą po Internecie: "Jeden z członków mojej rodziny, który służył w tym okresie w wojsku opowiadał, że on i żołnierze z jego jednostki zostali skierowani na teren katastrofy. Podobno był to trudno dostępny teren. Na miejsce przybyli oni jako jedni z pierwszych. Mówił, że zastali tam mnóstwo rozrzuconego żelastwa pomieszanego z ciałami zabitych i ich bagażem, ale również niesamowite ilości walających się wszędzie pieniędzy - prawdopodobnie dolarów amerykańskich. Relacjonował, że w nieoficjalnych rozmowach twierdzono, że samolot został porwany lub zboczył z kursu umyślnie w celu ucieczki za tzw. Żelazną Kurtynę.”

Jak widać, dokładne przyczyny katastrofy nie są znane. Jest więc to kolejny mroczny sekret PRL-u. Zakładając jednak wariant amerykański, przyznać trzeba, że historia ta jest niesamowita...




 
















Polica była dziś najwyższym punktem na naszej trasie. Babia Góra cały czas nam towarzyszyła. Pogoda wciąż nie odpuszczała, gdyż nadal nie mogłem dostrzec na niebie żadnego obłoczku. Po następnych 30 minutach wylądowałem już na przełęczy Kucałowej skąd mogłem delektować się kolejną porcją widoków. Dziesiątki różnych pasm widoczne z jednego miejsca – coś pięknego!

1) Babia Góra widziana z okolic Policy

Znawcy topografii zapewne zauważyli niejaki błąd na początku tej notki, a dokładniej rzecz biorąc w trasie. Jak wiadomo idąc w tym kierunku, Hala Krupowa jest przed Okrąglicą. Zamieniłem jednak te dwa miejsca nieprzypadkowo. Na przełęczy znalazłem się za kwadrans dwunasta. Imprezy rozpoczęcia i zakończenia sezonu letniego charakteryzują się obecnością mszy świętej – zawsze o godzinie 12. Na Okrąglicy bowiem oprócz charakterystycznej wieży przekaźnikowej, znajduje się także kaplica Matki Bożej opiekunki turystów. Miałem mało czasu, toteż popędziłem w kierunku kaplicy.
 
11) Schronisko PTTK na Hali Krupowej

Msza zgromadziła ok. 200 osób. Typowo turystyczne kazanie, a więc zupełnie inne i ciekawsze od tych typowych. niestety pamiętam je jak przez mgłę. Po mszy zawróciłem i zeszedłem do Hali Krupowej. Tam usiadłem sobie na trawce i odpoczywałem. W pewnej chwili poczułem zapach grillowanej kiełbasy, od razu zapragnąłem ją zjeść.

Było mnóstwo ludzi, o ciszy i spokoju można było zapomnieć. Każdy uczestnik otrzymał pamiątkową odznakę. Gdy byłem tu 4 lata temu również takową otrzymałem. Wtedy był to już 52. zlot, dziś co nietrudno policzyć – 56. Dla najliczniejszych grup przygotowane zostały puchary. Nasz Klub Turystyki Górskiej „Wierch” zajął 2. miejsce w kategorii najliczniejszej grupy.

Schronisko opuściłem syty i co ciekawe po chwili musiałem do niego wrócić z powrotem. Zapomniałem bowiem kijków. Dobrze, że zauważyłem ten fakt tak szybko, gdyż inaczej mogłoby być nieciekawie. Dalsza część wędrówki obyła się bez większych lotniczych historii. Babia Góra schowała się za Policą, jednak i tak nie byliśmy pozbawieni rozległych panoram. Pamiętam takie chwile gdy jak na dłoni mieliśmy Beskid Wyspowy i Gorce, a wszystko to w bezchmurnej, cudownej aurze.


Powoli, ale jednak obniżaliśmy swą wysokość, a w związku z tym szlak stawał się coraz bardziej błotnisty. Niekiedy trzeba było się nieźle wygimnastykować aby ominąć te przeszkody w nieskazitelnej czystości. Od Krowiarek poruszaliśmy się cały czas czerwonym Głównym Szlakiem Beskidzkim prowadzącym od Beskidu Śląskiego do Bieszczad. Przejście tego szlaku jest z pewnością jednym z moich marzeń.


Były takie momenty, że widoki otworzyły się na północ. Oczywiście nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby nie fakt, że mogliśmy dojrzeć kominy w Skawinie oraz opactwo na Bielanach. Kilka akapitów wyżej napisałem, że już nie będzie historii – kłamałem :). Ale do rzeczy jednak: Pasmo babiogórskie zostało doświadczone także podczas II wojny światowej. Na Hali Malinowej mija się obelisk upamiętniający pacyfikację przez hitlerowców osiedla Maliny 13 października 1944 roku. Co ciekawe napis został ocenzurowany w późniejszym okresie – usunięto m.in. adnotację dotyczącą radzieckich partyzantów.


Rozpoczął się październik, rozpoczęła się jesień. Co prawda iglaki pozostawały zielone, jednakże ich liściaści bracia mienili się różnymi odcieniami żółci i pomarańczy. Teraz pozostawało już tylko zejście do Osielca bardzo zaniedbanym zielonym szlakiem. Plusem było to, że wzdłuż tej części trasy rozsianych było mnóstwo muchomorów. Ich charakterystyczne czapki umilały to niewygodne zejście.


Po 10 godzinach od wyruszenia z Krowiarek dotarliśmy do Osielca. Tam rzucić można było oko na tutejszy murowany kościół. No i cóż, więcej atrakcji nie pamiętam, za wszelkie serdecznie dziękuję!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zapraszam do komentowania =)