31 maja 2012

Tatry Zachodnie (Sarnia Skała + dolinki reglowe)

Miejsce: Tatrzański Park Narodowy

Cel: Powitanie wędrówek górskich w 2012 roku

Trasa: Zakopane Krupówki - Ul. Grunwaldzka - Droga do Białego - wylot Doliny Białego Dolina Białego Ścieżka nad Reglami Czerwona Przełęcz Sarnia Skała (1377 m) Czerwona Przełęcz Polana Strążyska Dolina Strążyska ul. Strążyska - ul. Kasprusie - Zakopane Krupówki

Pogoda: bardzo dobra

Widoczność: dobra

Z utęsknieniem czekałem na pierwszą (tegoroczną) tatrzańską wędrówkę. Uzbrojony w przewodnik Józefa Nyki wyruszałem z zatłoczonych Krupówek w kierunku dolinek reglowych. Zanim dotarłem do pierwszej z nich, minąłem rozkopany plac Niepodległości, a także wysłaną pensjonatami ul. Grunwaldzką. Każdy z tamtejszych budynków, kryje w sobie ciekawą historię. W jednych przebywały wybitne osobistości, inne zaś odznaczają się sporą ilością gwiazdek oraz przepychem.

Uzdrowiskowo-wypoczynkowe krajobrazy doprowadziły mnie do szerokiej i ulokowanej w lesie Drogi do Białego. Od razu wyczułem zapach jodłowego lasu. Cywilizacyjne ślady betonu czy asfaltu zostały definitywnie w tyle.
Droga do Białego
Droga do Białego wyprowadziła mnie ku Ścieżce pod Reglami przebiegającej północnymi granicami Tatrzańskiego Parku Narodowego. To właśnie Ścieżka pod Reglami jest startowym punktem wypadów do Doliny Białego, Strążyskiej, Za Bramką czy Ku Dziurze.

1-2) wylot Doliny Białego
W pewnej chwili zauważyłem nadchodzącą młodzież szkolną od strony Wielkiej Krokwi. Nie da się ukryć, że maj oraz czerwiec są miesiącami ze wzmożonym ruchem przeróżnych kolonii szkolnej. Dla turysty pragnącego ciszy i spokoju spotkanie z taką grupą rozwydrzonych dzieciaków jest spełnieniem najgorszych koszmarów. Postanowiłem więc przyspieszyć kroku aby szybciej dotrzeć do Doliny Białego. Przed kupnem biletu wstępu musiałem jeszcze skorzystać z przenośnej toalety. Gdy w drodze wyjścia uchyliłem jej drzwi ujrzałem grupę ok. 30 osób. Tragedia - pomyślałem. Co gorsza zaczęli kupować bilety wstępu a więc czekała mnie trudna przeprawa. Wmieszałem się więc w ten tłum i po kilku minutach zostawiłem kolonię z tyłu. Nareszcie mogłem się cieszyć urokami Doliny Białego wciętej między masyw Krokwi i Sarniej Skały.

1-7) uroki Doliny Białego
Powyższe zdjęcia pokazują dlaczego jest to jedna z piękniejszych tatrzańskich dolin. Co chwilę musiałem się zatrzymywać by móc nacieszyć oczy. W oczy rzucały się przede wszystkim wyniosłe na kilkadziesiąt metrów skały oraz kaskady wodne. Wszystko to przy bajecznym słoneczku. 

1-5) uroki Doliny Białego
Czy Dolina Białego może być jeszcze ciekawsza niżby pokazywały to powyższe zdjęcia? Oczywiście że tak! Wyobraźcie sobie, że w latach 1950-52 specjaliści radzieccy prowadzili tu poszukiwania rud zawierających promieniotwórczy uran. Dolinę najpierw zamknięto, później zbudowano w niej kolejkę szynową aż w końcu doprowadzono telefon. Eksploatacja przybrała znacznych rozmiarów o czym świadczą sztolnie, które mają w sumie ponad 0,5 km długości. 

1-3) sztolnia w Dolinie Białego
Po ujrzeniu sztolni, szlak dalej prowadził mnie pośród skalnego jaru i kilku mniejszych bądź większych wodospadów. W Dolinie Białego można spędzić wiele godzin i nie będzie to czas stracony. Dopiero końcowa faza szlaku staje się bardziej stroma, wymagając niemałej kondycji. Tym samym osiągnąłem Ścieżkę nad Reglami.

Nie tracąc czasu ruszyłem ku Sarniej Skale licząc na kapitalne pejzaże. Ciekawy widok spotkał mnie już na Czerwonej Przełęczy bowiem nagle gdzieś zniknęła trawa. Ujrzałem tylko klepisko, które powstało przez spory ruch turystyczny. Na całe szczęście, weekend dopiero nadchodził, toteż nie musiałem tonąć pośród innych ceprów.

Czerwona Przełęcz (1301 m)
Z Czerwonej Przełęczy odchodzi ścieżka na popularną Sarnią Skałę. Warto tam zajrzeć, ponieważ zaledwie po kwadransie człowiek zostaje uraczony widokiem jedynym w swoim rodzaju. Mi zleciało trochę więcej czasu ponieważ podszczytowa, nieco stromsza część szlaku została zablokowana przez schodzącą kolonię. Schodziło w ten sposób kilka osób, po czym sznureczek młodzieży nie miał końca. Zacząłem się zatem zastanawiać, że to dziwne, iż Sarnia Skała potrafi pomieścić tyle osób. Moje oczekiwanie zostało jednak porządnie nagrodzone.

Sarnia Skała (1377 m)
Wchodząc na szczyt miałem do wyboru całą grzędę skalną. Usiadłem - rzecz jasna - na jak najwyższej skałce. Widziałem wszystko. Beskid Żywiecki z Babią Górą, Gorce z Turbaczem a nawet Pieniny z Trzema Koronami! W dole Zakopane a nad nim Gubałówkę. Jeśli zaś chodzi o Tatry to tu narzekać również nie mogłem. Bielskie, Wysokie oraz Zachodnie - do wyboru, do koloru. Największe wrażenie robił oczywiście majestatyczny Giewont. Jego bliskość i wielkość wręcz przerażała.

1-18) panorama 360° widziana ze szczytu Sarniej Skały
Prawda, że cudowna panorama? Nic dodać, nic ująć. Sarnia Skała jest obowiązkowym punktem w notesie każdego piechurka. Schodząc zaś ze szczytu zaciekawił mnie czerwonawy kolor gleby. Skąd jednak takie zabarwienie - o to należy pytać już geologów.


Wraz z momentem szczytowania na Sarniej Skale, zakończyły się wszelkie podejścia. Kamienny chodnik sprowadził mnie do Polany Strążyskiej, gdzie ponownie stanąłem oko w oko z Giewontem. 

1 i 4) Giewont widziany z Polany Strażyskiej, 2) Polana Strążyska, 3) Sarnia Skała (1377 m)
Niemal wszystkie miejsca siedzące były pozajmowane. Strach więc pomyśleć co się tu musi dziać podczas wakacyjnych weekendów. Wzmożony ruch turystyczny nie może jednak nikogo dziwić. Każdy chce poczuć wzrok Giewontu na własnej skórze. Ponadto, na Polanie Strążyskiej znajduje się bufet. Zjeść i napić się po solidnej wspinaczce - bezcenne.

Z Polany Strążyskiej odchodzi żółty szlak ku Siklawicy będącej wodospadem, w którym płynie woda z Giewontu zrodzona. W moich planach było zobaczenie tej ciekawostki przyrodniczej, jednakże byłem w Zakopanem umówiony, toteż pognałem ku Dolinie Strążyskiej.

Zanim jednak przejdziemy do tej dolinki reglowej, muszę przyznać, iż niezobaczenie Siklawicy nie odbiło się negatywnie na mej psychice. Otóż gdy sięgnę pamięcią do 19 lipca 2009 r. [link], widzę przed oczyma chmury i obfite opady, a pośród nich Polanę Strążyską oraz omawiany wodospad. Padało wtedy rzęsiście i nieustannie. Plusem jednak była właśnie Siklawica, która dzięki opadom przybrała na sile potęgując wrażenie potężnego wodospadu.

Powspominać zawsze miło, jednakże czas mnie gonił, toteż szybkim marszem przeszedłem Dolinę Strążyską. Czułem na plecach oddech Giewontu, toteż gdy tylko się odwracałem to On tam był. Ponadto jak to w dolinkach, miło spoglądało się na towarzyszący potok. Rwący nurt wydawał tak kojące dla ucha dźwięki.

1-10) uroki Doliny Strążyskiej
Opuszczając teren TPN-u miałem nadzieję, iż powrócę do Zakopanego busem. Te jednak, kursują średnio raz na godzinę, toteż wolałem pójść pieszo. Może i lepiej, bo tyle miesięcy w górach nie byłem, brzuch urósł zaś lepsza kondycja przyda się bezsprzecznie.
Giewont widziany z ul. Strążyskiej
Tym samym po zaledwie kilku godzinach zakończyła się moja pierwsza tatrzańska wycieczka. Można rzec, że idealna na rozchodzenie, bowiem miała w sobie wszystko i to w idealnych proporcjach. Nie za długie podejścia, a widoki i tak cudowne i nieziemskie.  Miejmy nadzieję, że był to tylko wstęp do kolejnych wspaniałych wakacji...

3 komentarze:

  1. I ruszył pupę Piechurek. Długo kazałeś czekać na fajne zdjęcia i relację. Mamy ochotę poczytać Cię trochę. Wpadnij do nas po 1 lipca, powinno być coś... Pozdrawiamy.

    OdpowiedzUsuń
  2. No fajnie fajnie ,zapraszam też w zimę do tej pięknej doliny,a o sztolniach to raczej proszę coś więcej poczytać,bo ta wersja jest bardzo naciągana i morze stworzyć nową legendę w Tatrach ;-)))
    Pozdrawiam
    ,,Góral" mieszkaniec tych pięknych okolic.

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziękuję za zaproszenie!
    Co do sztolni to opierałem się na przewodniku Józefa Nyki aczkolwiek ciekawostek nigdy dosyć!

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń

Zapraszam do komentowania =)