Beskid Niski - jedno z kilku pasm górskich wypełniających szczelnie południowe krańce Polski. Czy jednak fakt, że jest to najniższy z Beskidów upoważnia Nas do pomijania tego rejonu? Czy Niski znaczny gorszy, mniej atrakcyjny? Kto szuka łatwej wymówki byle tylko jechać w Tatry z pewnością odpowie twierdząco. Tymczasem Beskid Niski posiada unikalne walory, których nie znajdziemy nigdzie indziej (nawet w Tatrach). Ot, setki kilometrów szlaków, na których nieraz ciężko o spotkanie innego turysty. Cisza i spokój - jakże blado więc wypada przy tym Morskie Oko bądź Kasprowy Wierch. Beskid Niski kryje w sobie również Łemkowszczyznę. To nie tylko nazwa regionu etnograficznego ale przede wszystkim żywa historia tysięcy ludzi, o których dziś świadczą choćby bezludne doliny tętniące niegdyś życiem. To również szereg wydarzeń, które bezpowrotnie zmieniły te okolice: kilkadziesiąt cmentarzy kryjących w sobie ciała pomordowanych żołnierzy z czasów I wojny światowej, bolesne wysiedlenia mające miejsce w latach czterdziestych aż wreszcie niezwykle trudna droga powrotów Łemków do ziemi, która przypisana była im od wieków. Wspomnieć należy też o wspaniałym dziedzictwie. Niemal w każdej wsi napotkać możemy śliczne, drewniane cerkiewki wraz z kamiennymi kapliczkami bądź krzyżami. Wreszcie przyroda, która - stosunkowo - jak nigdzie indziej nie została jeszcze przetworzona przez człowieka. Nie znajdziemy tu groma wyciągów narciarskich bądź pięciogwiazdkowych hoteli lecz ocean bukowych kniei tudzież bezkres dolinnych łąk. Beskid Niski skrywa więc w sobie mnóstwo urokliwych i nasiąkniętych historią zakamarków. Niech ta wycieczka będzie próbą ich odkrycia...
A co dziś mieliśmy w planie? Przede wszystkim kontynuowanie odkrywania na raty walorów Głównego Szlaku Beskidzkiego. Pamiętam jak osobiście uczestniczyłem w pierwszej wyprawie z tego cyklu wiosną 2011 r. kiedy to wyruszając z Ustronia szczytowaliśmy na Równicy oraz Czantorii w Beskidzie Śląskim. Idea ta przypadła do gustu wielu turystom przez co na kolejne beskidzkie wypady autokar zabierał zawsze maksymalną ilość uczestników. Od tego czasu minęło kilkanaście miesięcy, w trakcie których przemierzony został Beskid Śląski, Żywiecki, Sądecki oraz Gorce. Dzisiejsza wycieczka w Beskid Niski była już piętnastą odsłoną zdobywania odznaki GSB. Jaka szkoda, że mogłem uczestniczyć tylko w kilku z nich...
Zanim jednak autokar dotarł do Zdyni, nastąpił postój na Przełęczy Małastowskiej. Nieprzypadkowo, bowiem skrywa ona jeden z lepiej zachowanych cmentarzy, na których są pochowani żołnierze z okresu I wojny światowej.

Zanim jednak autokar dotarł do Zdyni, nastąpił postój na Przełęczy Małastowskiej. Nieprzypadkowo, bowiem skrywa ona jeden z lepiej zachowanych cmentarzy, na których są pochowani żołnierze z okresu I wojny światowej.
Przełęcz Małastowska (604 m n.p.m.) znajduje się w masywie Magury Małastowskiej w Beskidzie Niskim. Prowadzi przez nią droga wojewódzka nr 977 z Gorlic do przejścia granicznego w Koniecznej. Na przełęczy znajduje się cmentarz wojenny nr 60 z czasów I wojny światowej zaprojektowany przez Dušana Jurkoviča, na którym spoczywa 174 żołnierzy armii austro-węgierskiej (wśród nich wielu pochodzenia polskiego), z czego aż 36 jest niezidentyfikowanych. Spośród grobów szczególnie wyróżnia się nagrobek z drewnianą macewą, pod którym pochowany jest Mendel Brod z 4. Batalionu Strzelców Polowych. Nekropolia wykonana została na planie dwunastoboku, ogrodzonego za pomocą potężnych drewnianych bali przykrytych daszkami, osadzonych na kamiennych podmurówkach. Centralnym elementem cmentarza jest drewniana, zbudowana z grubych bali budowla zwieńczona kompozycją z krzyży. Pośrodku niej umieszczono drewnianą płaskorzeźbę z kopią obrazu Matki Bożej Częstochowskiej autorstwa Adolfa Kašpara, jednego z wybitniejszych czeskich grafików książkowych XX wieku. Na tablicy wypisano inskrypcję w języku niemieckim, którą możemy przetłumaczyć:
"Pomnijcie, wchodząc do tego obejścia, że ziemia setki poległych tu grzebie, co młode życie oddali w potrzebie, byście żyć mogli dzisiaj w blasku szczęścia"
![]() |
1) autokar zatrzymał się na Przełęczy Małastowskiej abyśmy mogli odkryć cmentarz z I wojny światowej oznaczony numerem 60 |
2-5) cmentarz wojenny nr 60 znajdujący się na Przełęczy Małastowskiej |
2 maja 1915 roku na linii frontu rozciągającej się od Regetowa po ujście Dunajca do Wisły stanęło naprzeciw siebie około 217 tysięcy żołnierzy armii austro-węgierskich i niemieckich oraz 70-80 tysięcy żołnierzy rosyjskich. O godzinie 10. po trwającym od godz. 6 przygotowaniu artyleryjskim wojska państw centralnych ruszyły do natarcia na pozycje rosyjskie. Tak rozpoczęła się bitwa gorlicka, przełomowa dla dziejów wojny na froncie wschodnim. Dała ona początek serii klęsk armii rosyjskiej. W jej wyniku do końca I wojny światowej Rosja nie była w stanie podjąć działań zaczepnych. W bitwie wzięło udział wielu Polaków, którzy zostali wcieleni do armii pruskiej, austro-węgierskiej, a zapewne także do rosyjskiej. Do czasów obecnych, po tych zmaganiach pozostało wzdłuż linii frontu 365 cmentarzy, na których pochowano około 61 000 poległych.
Ów cmentarze rozsiane są na terenie wschodniej Małopolski oraz jej okolicach. Przez lata większość z nekropolii była całkowicie zapomniana przez co ich stan techniczny pozostawia wiele do życzenia. Cmentarz na Przełęczy Małastowskiej jest na całe szczęście wyjątkiem od tej reguły. Można rzec, że uratowała go bliskość szosy. Mogliśmy zatem wkroczyć na cmentarz nie musząc ze smutkiem spoglądać na przewrócone krzyże tudzież nagrobki tak jak to miało miejsce podczas poprzednich wypraw w Beskid Niski. Jak widać po zdjęciach, całość jest ładnie zadbana. Miejsce to posiada więc należny mu szacunek.
Po kilkunastominutowej zadumie powróciliśmy do autokaru. Swoistą ciekawostką okazał się widok dwujęzycznych tablic. Wszystko dlatego, że znajdowaliśmy się u progu wspomnianej już na wstępie Łemkowszczyzny. 7 listopada 2011 roku gmina Uście Gorlickie wprowadziła dwujęzyczne tablice dla 8 łemkowskich wsi. Jedną z nich jest Gładyszów, a także Zdynia, do której właśnie się kierowaliśmy pokonując szereg serpentyn. Kilkanaście minut później byliśmy już na miejscu:
Region: Wschodnie rubieże Małopolski (na zachód od Magurskiego Parku Narodowego)
Pasmo: Beskid Niski (centralna część)
Trasa: Zdynia
Popowe Wierchy (684 m)
skraj wsi Krzywa
wzdłuż potoku Zawoja
Wołowiec (cerkiew)
Bacówka PTTK w Bartnem (655 m)
Długość trasy: 14,1 km
Pogoda: pochmurna
przykład dwujęzycznej tablicy z terenu Łemkowszczyzny |
Region: Wschodnie rubieże Małopolski (na zachód od Magurskiego Parku Narodowego)
Pasmo: Beskid Niski (centralna część)
Trasa: Zdynia
Długość trasy: 14,1 km
Pogoda: pochmurna
Delikatnie rzecz ujmując, prognozy na ten dzień nie obwieszczały ani słonecznej ani tym bardziej ciepłej aury. Co gorsza, gdyby ufać synoptykom to mieliśmy zostać wręcz przemoczeni do suchej nitki. Z pewną dozą optymizmu przyjęliśmy więc całkowicie zachmurzone niebo, z którego póki co nie spadała żadna kropla deszczu.
Opatuleni czym kto miał rozpoczęliśmy marsz. Początkowo, kilkaset metrów wzdłuż szosy, po których szlak skręcał w prawo zaczynając piąć się na masyw Popowych Wierchów. Nim wkroczyliśmy w obszar zalesiony, mogliśmy podziwiać dolinę rzeki Zdynia zaś gdzieś w oddali - Rotundę, na której ulokowany jest kolejny cmentarz wojenny.
widok ze ścieżki, którą Główny Szlak Beskidzki wspina się na Popowe Wierchy |
gdzieś w masywie Popowych Wierchów |
Główny Szlak Beskidzki wyprowadził Nas na wygodny, leśny trakt. Mimo komfortu piechurkowania warto zachować tu szczególną ostrożność, bowiem znaki nikną na długości kilkuset metrów o czym informował Nas napis na drzewie.
1-3) Główny Szlak Beskidzki między Popowymi Wierchami a Krzywą |
ów newralgiczny moment, który bardzo łatwo jest pominąć |
1-5) w pobliżu miejscowości Krzywa, Główny Szlak Beskidzki prowadzi turystów ciągiem łąk |