Ledwie wczoraj miałem przyjemność osiągnąć Koskową Górę w Beskidzie Makowskim, a już następnego dnia czyli dziś rozpoczynam kolejną wędrówkę. O takich właśnie wakacjach marzyłem. Nie ma co siedzieć w domu, jeśli tylko jest jak dojechać to trzeba spakować plecak i ruszać na łowy kolejnych przygód. Kiedyś tego wolnego czasu nie będzie już tyle co teraz, toteż nie ma go co marnować.
pasmo: Beskid Wyspowy
miejsce: na wschód od Mszany Dolnej
cel: pożyteczne spędzenie wakacji
trasa: Kasina Wielka (kościół) - Kasina Wielka (stacja kolejowa) Śnieżnica (1003 m) Młodzieżowy Ośrodek Rekolekcyjny Przełęcz Gruszowiec Ćwilin (1071 m) Czarny Dział Mszana Dolna
pogoda: dobra
widoczność: średnia
Mimo sporej ilości przebytych kilometrów, udało się wstać i zgodnie z planem ruszyć z dworca autobusowego do Mszany Dolnej. Mój plan jednak na tym się kończył. Wiedziałem co prawda co chce zobaczyć i gdzie wejść ale jeden dość istotny szczegół wprawiał mnie w niepewność. Nie wiedziałem czy zdołam dotrzeć z Mszany Dolnej do Kasiny Wielkiej. Opierać się mogłem w tym zamiarze wyłącznie na lokalnych busach, bowiem bezpośredniego połączenia z Krakowem nie znalazłem. Warto podkreślić, że w 2008 roku dostęp do informacji nie był tak powszechny jak obecnie zresztą czy teraz jest dużo lepiej? Nadal mnóstwo lokalnych przewoźników nie zamieszcza swych rozkładów w Internecie, toteż jak tu zaplanować porządnie wycieczkę? Jechałem więc trochę w ciemno.
kościół pw. św. Marii Magdaleny w Kasinie Wielkiej |
Na dworcu w Mszanie po chwili oczekiwania nadjechał bus, który na tabliczce miał wypisane miejscowości, które najbardziej mnie interesowały. Oczywiście, ta opowieść może wzbudzać śmiech aczkolwiek miałem wtedy 15 lat i wiele rzeczy nie było dla mnie oczywistych. Bez umiejętności radzenia sobie w różnych sytuacjach to czasem najprostsza rzecz okazuje się sporym wyzwaniem. Gdy więc wysiadłem w Kasinie Wielkiej to byłem z siebie naprawdę dumny. Jako, że finał wędrówki miałem zaplanowany w Mszanie Dolnej, z której to rozkład autobusów miałem już obczajony to wiedziałem, że nic już nie stanie na przeszkodzie by odbyć piękną i widokową wędrówkę.
widok z Kasiny Wielkiej na Śnieżnicę oraz stok narciarski |
dolna stacja wyciągu narciarskiego |
Kasina Wielka leży na Szlaku Architektury Drewnianej, toteż nim ruszyłem na szlak to zaglądnąłem do zabytkowego kościoła, który powstał w 1678 roku.
Kościół jest jednonawowy, konstrukcji zrębowej, oszalowany i pokryty gontem. We wnętrzu ujrzeć można m. in. polichromię figuralną z XVII w., ołtarze oraz chrzcielnicę i rzeźby z I połowy XIX w.
Tym samym część poświęconą architekturze miałem już za sobą. Teraz nastała krótka chwila spotkania z historią. Otóż w pobliżu stacji narciarskiej zlokalizowany jest cmentarz z I wojny światowej. Gdy do niego zajrzymy to dowiemy się, że pochowano na nim 20 żołnierzy austro-węgierskich oraz jednego żołnierza niemieckiego, poległych w grudniu 1914 roku.
pogoda i widoki na razie dopiswały |
szlak prowadzi w pobliżu stoku narciarskiego |
A teraz to co lubię najbardziej - górska wędrówka po beskidzkie widoki, czy ze Śnieżnicy jest co podziwiać? By uzyskać odpowiedź na to pytanie, trzeba wykrzesać z siebie sporo energii. Stok jest bowiem stromy i przyznam szczerze, że wielokrotnie przystawałem, by złapać oddech. Początkowo szlak niknie w lesie po prawej stronie stoku narciarskiego. Następnie kroczek po kroczku, droga zbliżała się do niezalesionego zbocza, po którym zimą suną miłośnicy białego szaleństwa. W pewnym momencie przyszło mi wędrować wzdłuż stoku. Może to powodować pewne trudności nawigacyjne, gdyż ciężko wyłapać znaki szlaku. Nie trzeba się tym jednak przejmować, bowiem wystarczy dojść do górnej stacji wyciągu.
to działalność człowieka stworzyła okazję do podziwiania widoków ze stoków Śnieżnicy |
Tam natomiast musiałem podjąć decyzję co dalej, bowiem do wyboru były dwa szlaki. Niebieskim mogłem kontynuować wspinaczkę na szczyt zaś zielony trawersuje zbocza Śnieżnicy dochodząc do Przełęczy Gruszowiec. W moim przypadku wybór był oczywisty. Warto jednak wspomnieć, że omawiany schemat szlaków był aktualny w 2008 roku natomiast teraz (2019) sytuacja wygląda znacznie inaczej i stwierdzić należy wprost, iż jest o wiele lepiej. Na Śnieżnicę można dostać się przy pomocy większej ilości szlaków niż wtedy kiedy po raz pierwszy atakowałem ten szczyt. Dużego wyboru nie miałem, bowiem przez wierzchołek przechodził tylko szlak niebieski. Wchodziłem więc od Kasiny Wielkiej, a schodziłem na Przełęcz Gruszowiec.
moje wspomnienie ze szczytu |
Teraz szlak zielony z Przełęczy Gruszowiec na górną stację wyciągu narciarskiego został wydłużony i razem z niebieskim prowadzi na Śnieżnicę, by potem całkiem nową drogą sprowadzić turystę do drogi krajowej nr 28 w okolice skrzyżowania dróg na Dobrą oraz Jurków. Do wyboru jest też nowy szlak czarny, który ze Skrzydlnej przez Pieninki Skrzydlańskie wyprowadza na szczyt od północnej strony. Wszystko to dzięki inwestycjom w rozwój turystyki na terenie Beskidu Wyspowego.
ośrodek rekolekcyjny ulokowany na południowym zboczu Śnieżnicy |
Tym samym na Śnieżnicę można wejść od każdej strony świata. Zostawmy jednak szlaki i skupmy się na najwyższych partiach jednego z ośmiu szczytów w Beskidzie Wyspowym, które przekraczają 1000 m n.p.m. Jak na beskidzką "wyspę" przystało, musiałem włożyć niemało wysiłku w pokonanie stromego stoku. Na szczęście przed palącym Słońcem chronił mnie gęsty las, który nie chciał mnie wypuścić z objęć nawet podczas szczytowania. Tym samym Śnieżnica okazała się górą pozbawioną widoków. Nawet drogowskazów nie uświadczyłem, a jedyne co znalazłem to wydrukowana kartka formatu A4 w foliowej koszulce przybita pinezkami do drzewa. Widoków trzeba więc szukać gdzie indziej.
podczas zejścia można złapać pojedyncze kadry urokliwych krajobrazów |
przy okazji zaobserwować można sporawą ścianę Ćwilina, którą przyjdzie mi się niebawem wspinać |
Gdzie zatem konkretnie? Po pierwsze na stoku narciarskim, wzdłuż którego podchodziłem. Nie jest to jednak widok na tyle szeroki by musieć przestawiać aparat na tryb "panorama". Pejzaż skupia się przede wszystkim na okolicznych pofałdowanych wzgórzach "porośniętych" domostwami oraz paśmie Lubomira i Łysiny. Innych dogodnych punktów zasadniczo brak, a jeśli już to są tylko wąskie wycinki między drzewami. Sytuacja z widokami poprawia się natomiast bliżej Przełęczy Gruszowiec gdzie las ustępuje chwilami łakom oraz polom. Wiadomo jednak, że perspektywa z przełęczy mającej nie całe 700 m n.p.m. nie będzie tak wspaniała jaka mogłaby być ze szczytu wyższego o ponad 300 metrów.
szlakowskazy na Przełęczy Gruszowiec |
Przełęcz Gruszowiec od strony Ćwilina, właśnie patrzymy na Śnieżnicę, z której zeszliśmy |
Nie da się jednak ukryć, że jak tylko wkraczałem na bardziej otwarte przestrzenie to zawsze było malowniczo. Nie ma też co żałować wejścia na Śnieżnicę, gdyż jest to na tyle charakterystyczna góra, że po prostu chociaż raz w życiu trzeba na nią wejść. Mimo, że ze szczytów widoków brak to gdybym sam tego nie ocenił to góra wciąż by mnie nęciła. Zaspokoiłem tym samym głód ciekawości i mogłem kontynuować wędrówkę.
1-2) podejście na Ćwilin |
Na Przełęczy Gruszowiec warto odpocząć. W tym celu skorzystać można ze słynącego ze swej charakterystycznej nazwy baru Pod Cyckiem. Odpocząć zaś warto, gdyż co prawda na Ćwilin mam tylko nieco ponad 2 km ale jednak w tym czasie pokonuje się 400 m przewyższenia. To oznacza tylko jedno, będzie stromo. Nie wiem czy tak stromo jak na zachodniej ścianie Lackowej w Beskidzie Niskim aczkolwiek podejście to dało mi porządny wycisk. Ten fragment szlaku rozgrzałby nawet największego zmarzlucha w najbardziej mroźny dzień. Ćwilin jednak - dla odmiany - turystę wynagradza o czym przekonałem się od razu po osiągnięciu szczytu.
1-5) widoki z Ćwilina |
Widoczność nie należała dziś do najlepszych ale i tak były to najrozleglejsze widoki jakie ujrzałem podczas wędrowania. Przede wszystkim obcowanie z Ćwilinem daje wgląd na kilka innych szczytów "tysięczników" Beskidu Wyspowego takich jak Mogielica, Krzystonów, Kutrzyca, Jasień oraz Luboń Wielki. Gdzieś za nimi majaczyły gorczańskie grzbiety i właściwie to to by było na tyle. Trzeba jednak podkreślić, że z Ćwilina przy dobrej widoczności podziwiać możemy Tatry. W tym kontekście jest to góra szczególnie godna polecenia. Podsunąć też mogę pomysł na wschód Słońca na tym szczycie. Widokowa polana zapewni kapitalne doznania.
1-4) podczas zejścia z Ćwilina do Mszany Dolnej |
Po zdobyciu Ćwilina poczułem radość oraz satysfakcję. Duma była tym większa, że szlak podejściowy z przełęczy był naprawdę wymagający. Gdy uzmysłowiłem sobie, że Ćwilin jest drugim najwyższym szczytem Beskidu Wyspowego (zaraz po Mogielicy) to uśmiech na mej twarzy stał się jeszcze szerszy. Oczy nacieszyły się widokami na najbliższe okolice, a praktycznie wszystkie trudności były już za mną, ponieważ do końca wycieczki pozostało jedynie zejście do Mszany Dolnej.
1-4) jedna z wielu widokowych polan na szlaku żółtym z Ćwilina do Mszany Dolnej |
Dodajmy, że ów zejście miało bagatela 10 km, toteż do przejścia był jeszcze szmat drogi. Zapewniam jednak, że ten szlak będzie się wspominać niezmiernie miło ze względu na liczne łąki dające możliwość obserwowania okolicznych wzgórz. Gdy już znajdziemy się na Ćwilinie to opcje zejścia są jeszcze dwie. Pierwszą z nich jest powrót na Przełęcz Gruszowiec szlakiem niebieskim. Gdyby natomiast podążyć za błękitną farbą dalej to zeszlibyśmy do Jurkowa. Z całej trójki najciekawiej prezentuje się jednak żółty szlak do Mszany Dolnej. Fotografie nie oszukują, widokowych kadrów można na nim ustrzelić całe mnóstwo.
1-4) walory krajobrazowe szlaku żółtego z Ćwilina do Mszany Dolnej |
Po nasyceniu widokami rozpocząłem zejście. Z mapy wynikało, że początkowo do przejścia będzie dość długi odcinek leśny. Tymczasem już po kilku minutach wkroczyłem w obszar wiatrołomów. Tym samym pośród resztek drzewostanu jaki się ostał, mogłem podziwiać masyw Lubogoszcza oraz ponownie pasmo Lubomira i Łysiny. Widoczny był również Szczebel, a gdzieś za całą tą grupą - pasma Beskidu Makowskiego.
1-3) Mszana Dolna coraz bliżej, a krajobrazy nadal dopisywały |
Dalej rzeczywiście przez dobre pół godziny nie było po co wyciągać aparatu natomiast to co najciekawsze na tym szlaku kryje się w środkowym oraz dolnym fragmencie. Polany przeplatały się z łąkami, a las nie był już tak dominujący. To wszystko sprawiło, że uczta trwała do końca. Obserwacjom pomagał również fakt, że żółty szlak opadał dość łagodnie, a bardziej stromy odcinek następuje pod sam koniec przed Mszaną Dolną. Cieszę się, że odkryłem tak urokliwy szlak.
wysyp wierzbówki kiprzycy |
w dole Mszana Dolna, a nad nią górujący Szczebel |
Dobrze, że Mszana Dolna jest dość dużym miasteczkiem, ponieważ w innym przypadku mógłbym do niej nie trafić. Piszę to z przymrużeniem oka aczkolwiek pod koniec wędrówki zdarzyła mi się sytuacja, której naprawdę nie przewidziałem. Szlak prowadził wśród pól uprawnych przez co ciężko było dostrzec stosowne oznaczenia przebiegu. W efekcie na jednym z rozdroży obrałem złą ścieżkę i znalazłem się na nieoznakowanej drodze. Początkowo szedłem jak po swoje, bowiem liczna osada była dobrze widoczna. W pewnym momencie coś mnie jednak zaczęło zastanawiać, gdyż odbijałem zbyt bardzo w kierunku Mszany Górnej gdy tymczasem szlak prowadzi w miarę prostą drogą. Nastał zatem moment zorientowania się w sytuacji, a wraz z nim decyzja co robić dalej. Wracanie i szukanie szlaku uznałem za bezsensowe, toteż widocznymi dróżkami osiągnąłem poziom rzeczki Mszanki. Z tego co pamiętam to przekraczałem ją w dość niecodzienny sposób używając wystających z nurtu bloków kamiennych tworzących próg. Miałem wtedy stracha przed wpadnięciem do wody ale szczęśliwie znalazłem się na bezpiecznej ziemi.
Ostatnim sukcesem było osiągnięcie dworca autobusowego i powrót do Krakowa tanim autobusem. Jak widać, dosłownie kilka złotych wystarczy by odwiedzić bardzo malownicze rejony. Beskid Wyspowy warto odkrywać i z pewnością jeszcze nie raz będę miał przyjemność to opisać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zapraszam do komentowania =)