15 sierpnia 2009

Słowacki Raj (Dobszyńska Lodowa Jaskinia + Dedinky)

Trasa: Dobšinská Ľadová Jaskyňa (Parking) Dobšinská Ľadová Jaskyňa (zwiedzanie) Dobšinská Ľadová Jaskyňa  Stratensky Kanon Stratená Dedinky Biele vody  Zejmarská roklina  Geravy (1027 m) Dedinky

Długość trasy: 19 km

Pogoda: bardzo dobra

Drugi dzień pobytu w Słowackim Raju rozpoczął się o 6:40. Dzwoni budzik - pobudka ! O 7. śniadanko. Dziś w ośrodkowym menu były 3 świeże bułeczki, plasterki szynki oraz pomidora. Muszę przyznać, że całkiem dobre. Czas nas jednak gonił. 45 minut później byliśmy już w autokarze jadącym do Dobszyńskiej Lodowej Jaskini.

Sam nigdy wcześniej nie słyszałem o takiej jaskini. Okazało się, że jest wpisana nawet do listy UNESCO. Ciekawe więc co w niej jest takiego ciekawego...

To co zobaczyłem potem znacznie przerosło moje oczekiwania.

Ale zacznijmy od początku. Po ok. 20 minutach wspinaczki doszliśmy do wejścia jaskini. Oczywiście najpierw należy zakupić bilet. Ceny powalają. Bilet normalny = 7 € = 30 zł, dla studentów i uczniów: 6 €. Ceny potrafią odstraszyć, ale jednak mimo, iż w Polsce nie ma tak drogich jaskiń to warto dać te 30 zł. Na całe szczęście koszty wstępu do Słowackiego Raju (codziennie 1,5 € od osoby) oraz koszt wstępu do jaskini, mieliśmy zapewniony w cenie wycieczki.

Wchodzimy. Robi się zimno, nawet bardzo zimno. W lecie temperatura w jaskini utrzymuje się w granicach zera stopni (ciepłe ubranie nawet w upały obowiązkowe!).

Co widzimy dalej? Śnieg, a nieco poniżej: lód. Dobszyńska Lodowa Jaskinia była wypełniona lodem, niesamowity widok!

"Główną część jaskini stanowi potężna sala, opadająca od wejścia do głębokości 70 m, która powstała przez zapadnięcie się górnego poziomu jaskini. W przeważającej części ta sala jest wypełniona lodem, sięgającym miejscami stropu jaskini."
Kolejną ciekawostką jest to, że zalodzona część jaskini ma powierzchnię prawie 10 000 metrów kwadratowych, a objętość lodu wynosi średnio 110 000 tysięcy metrów sześciennych.

Maksymalna grubość pokrywy lodowej sięga 26,5 metra! (na moje oko to kilka ładnych pięter w wieżowcu). Z punktu widzenia glacjologii pokrywa ta powinna być traktowana jak lodowiec (!), ponieważ znajduje się ona w ciągłym ruchu (prędkość to 2-4 cm na rok). Warto też dodać, że całkowita wymiana pokrywy lodowej trwa tam od 5 000 do 7 500 lat.

Schody prowadzą coraz niżej, aż nagle skręcamy w lewo i idziemy korytarzem lodowym. Po lewej, po prawej, nad naszymi głowami - dookoła lód. Niesamowite przeżycie.

Kilka sal w jaskini zwiedza się ok. 40 minut. Warto wspomnieć o tym, że aby móc fotografować lub kamerować wnętrze jaskini, należy wykupić sobie taką możliwość: jedynie 10 €. W galerii zdjęciowej posłużę się więc zdjęciami innych uczestników wyprawy.


Po wyjściu z jaskini, ludzie zaczęli wręcz szturmować automat z ciepłymi napojami. Sam kupiłem sobie gorącą czekoladę. Schodzimy do miejscowości zbierając przy okazji kilka pieczątek. Niestety dalsza droga prowadziła asfaltem...

Po następnej pół godzinie drogi - asfalt. Po godzinie - asfalt. Po dwóch godzinach ? (Nie, nie, nie mylicie się - asfalt). Co minutę mijało nas od kilku do kilkunastu samochodów. Widoki umilały nam tylko okoliczne skały. W pewnym momencie przed nami ukazał się długi tunel. My obeszliśmy go Strateńskim Kanionem, który był całkiem urokliwy, jednakże po chwili znów wróciliśmy na asfalt.


Uciążliwe podłoże skończyło się dopiero za Strateną. Cały czas szliśmy rzeką Hnilec, która wraz z okolicznymi górkami, tworzyła malownicze krajobrazy.

rzeka Hnilec
Później wkroczyliśmy do lasu, by po chwili zejść do Dedinek. Ciekawa, turystyczna miejscowość leżąca w dolinie rzeki Hnilec, w której znajduje się sztuczny zbiornik wodny - Palcmanská Maša. Jest tam również pole namiotowe często odwiedzane przez Polaków. Nad zbiornikiem robimy sobie godzinną przerwę, a towarzystwa dotrzymują nam chmary komarów.

2) Pole namiotowe w Dednikach na tle Palcmanskiej Mašy
Kolejnym etapem naszej wędrówki była Zejmarská roklina  - kolejny fantastyczny wąwóz w Słowackim Raju. Byliśmy nieco zawiedzeni asfaltem, a tu odrazu na początku: łańcuchy, klamry, stopnie, drabinki - no i to są wakacje! Taka wspinaczka była rewelacyjna.

 1-8) Zejmarská roklina

Doszliśmy do płaskowyżu Geravy (na który można wyjechać wyciągiem), rzut oka na cennik w barze (o boże, jak drogo!). No cóż, wybór padł na hot-doga. Na płaskowyżu znajduje się bardzo fajna polanka, na której można pojeździć konno, pograć w piłkę, a nawet (będąc dzieckiem) przejechać się małymi quadami.



Godzina odpoczynku w cieplutkim słonku. Potem już zeszliśmy do Dedinek. Zaatakował mnie tam głód. Snickers był już zjedzony, a do kolacji aż 2 godziny. Pozostała więc tylko jakaś knajpka. Po kilku minutach z mojej przekąski pozostał już tylko papierek.

Miło było siąść sobie nad brzegiem zbiornika i pooglądać krajobrazy. Tak zakończył się drugi dzień naszej wycieczki.

W ośrodku byliśmy po godzinie 18., kolacja o 19. Bardzo stęskniliśmy się za prysznicami. Znów ugościły nas lodowatą wodą.

I właściwie to chyba tyle, poszliśmy spać...

A o trzecim (ostatnim) dniu przygód w Słowackim Raju przeczytasz tutaj --> Słowacki Raj (dzień 3.) 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zapraszam do komentowania =)