20 sierpnia 2010

Szlak Twierdzy Kraków (pętla płd.)

Trzecia, a zarazem ostatnia odsłona rowerowej podróży Szlakiem Twierdzy Kraków...

Trasa: Wzgórze Lasoty Rondo Matecznego (2 km) Ludwinów / ul. Twardowskiego (4,5 km) Skałki Twardowskiego (6,5 km) Fort Bodzów (10 km) Fort Winnica (12,5 km) Forty Skotnickie (15,5 km) Fort Borek (20 km) Fort Łapianka (21 km) Uzdrowisko w Swoszowicach (23 km) Fort Swoszowice (25 km) Fort Rajsko (26 km) /zjazd do szańców fortu Rajsko (ul. Kuryłowicza) + 2 km / Forty Kosocickie (29-30 km) Fort Prokocim (33 km) Fort Lasówka (39 km) Ul. Rybitwy

Długość trasy: 41 km

Skala trudności: 3/6

Oznakowanie: dobre

Czas jazdy wraz ze zwiedzaniem: 4-5 h

Po niewątpliwych przygodach na północnej pętli szlaku oraz przeżyciu Orlej Perci postanowiłem kontynuować forteczne zwiedzanie. Pozostała mi już tylko ok. 40-kilometrowa południowa pętla szlaku.


Wycieczkę rozpocząłem na Wzgórzu Lasoty, który skupia wiele interesujących zabytków. Po pierwsze można zobaczyć tam XI-wieczny kościółek pod wezwaniem św. Benedykta oraz przede wszystkim Fort 31 św. Benedykta. Jego brama była tego dnia otwarta, toteż można było dotknąć zabytkowej budowli. Warto wspomnieć, że jest to jedno z najstarszych dzieł twierdzy zbudowane w latach 1853-61.

 4) kościół św. Benedykta


Pora więc zacząć drogę, która spośród dotychczasowych fortecznych wypraw miała być tą "najdłuższą". Na terenie Podgórza szlak prowadzi m. in. przez urokliwy (zwłaszcza jesienią) Park Bednarskiego. Moim zdaniem jest to jeden z piękniejszych parków Krakowa. Dalej droga okrąża moje ukochane IV LO by zjechać do ronda Matecznego. Dalej ścinamy Ludwinów by dotrzeć do ul. Kapelanka. Szlak nie skręca bezpośrednio na Zakrzówek, ponieważ robi małą pętelkę w okolicach osiedla Podwawelskiego. Znajduje się tam ostróg (wartownia) bramy fortecznej "Zakrzówek" zbudowanej w ostatniej dekadzie XIX wieku. Na budowli odczytać możemy napis "Urząd akcyzowy".


Od tej chwili ul. Twardowskiego kierujemy się już prosto na Skałki. Szlak omija obfity akwen wodny i prowadzi asfaltowymi alejkami. Tu czeka nas też pierwszy podjazd. Po jego pokonaniu docieramy Szańca FS-29 "Zakrzówek" wybudowanego w II pierścieniu twierdzy i mającego już ponad 150 lat (rocznik 1855). Jadąc wedle strzałki na znaku kilkadziesiąt metrów dalej natrafimy na wyraźne okopy.


Ze Skałek lądujemy od razu na wspaniale usytuowaną trasę tyniecką. Jedziemy nią dłuższą chwilkę by po jakimś czasie zboczyć w ul. Nierówną. Przemienia się ona w drogę polną, która zazwyczaj jest trudna do oznakowania. Zasada tutaj jest jednak prosta: jeśli nie ma znaków to zawsze kierujemy się prosto. W tym miejscu również czeka nas kamienisty (a więc trudniejszy) podjazd. Z biegiem metrów obserwować możemy coraz rozleglejsze widoki.


Podjazd wieńczy bodzowski fort oznaczony nr 53. Niestety, w ogólnym rozrachunku był to trzeci obiekt, przy którym nie było tabliczki. Urząd Miasta proszę o naprawienie tych ubytków. Znajdowałem się niby w Krakowie, a jednak dookoła mnie było pełno zieleni. Dopiero gdzieś w głębi wokół betonowych budowli widniał Wawel. Sam obiekt pozostaje w ruinie, mało co z niego zostało.


Następnie czekają nas zjazdy i przekroczenie ul. Tynieckiej. Już za chwilę dojedziemy do ul. Winnickiej gdzie czeka nas kolejny zabytek. Tym razem jest to fort pancerny 53a Winnica wybudowany w latach 1889-99. Aby do niego dojechać musimy zjechać z głównej ulicy. Drogą typu "S" pośród niemiłej atmosfery psich warknięć dojeżdżamy do obiektu. Sprzed bramy można dojrzeć tylko jego fragment. Jest to mały fort i ogólne rzecz biorąc nie ma w nim na pierwszy rzut oka nic ciekawego. Ot, taki mały fort pancerny.


Za skrętem w ul. Unruga czekają nas pierwsze drogowo-nawierzchniowe utrudnienia. Gdy jechałem tamtędy przed moimi oczyma ukazały się setki wodnych oczek. Musiałem je sprawie omijać. Po chwili było jeszcze gorzej. Polna droga była przesiąknięta wodą, przez co bardzo błotnista. Próbowałem ją ominąć ale trawiasta pole obok również było mokre i grząskie. Prowadzenie roweru w takich warunkach nie należało do przyjemności. Dalej z kolei czekał krótki lecz sztywny fragment drogi. Miałem dość tych okolic.

Po bólach dotarłem do fortów skotnickich. Pierwszy z nich: "Sidzina" lub "Skotniki południe" oznaczony numerem 52 1/2 S zbudowany został w latach 1897-98, a wraz z nim przyległy 52 1/2 N "Skotniki Północ". W tym pierwszym buszować można do woli. Ukryty jest pośród wysokich traw i zarośli. Ten drugi niestety jest całkiem niedostępny. Nie widać go nawet z ulicy. Na pocieszenie jednak warto dodać, że zachowany jest w dobrym stanie.


Za rondem w Skotnikach szlak zbacza w prawą stronę kierując się wzdłuż ogrodzenia, za którym znajduje się rozległy teren szpitalu przy ul. Babińskiego. Jest to kolejny nieciekawy punkt na trasie wyprawy. Można się tam nadziać na bardzo dużą ilość błota. Spowalnia to niestety jazdę, która przez całe Kliny może wydawać się nieco przydługa.

Po jakimś czasie w końcu docieramy do artyleryjskiego Fortu 52 Borek powstałego w 1878 roku jako fort półstały, zaś przebudowanego 7 lat później. Co ciekawe jest to jedyny dwuwałowy fort artyleryjski w całej Twierdzy Kraków. Wchodząc w głąb obiektu rzeczywiście można dostrzec, że jest to zabytek inny od pozostałych.


Po kolejnym kilometrze docieramy do kolejnego fortu półstałego jakim jest dzieło oznaczone numerem 52a o nazwie Łapianka bądź jak kto woli Jugowice. Powstało ono w latach 1897-98. Na pierwszy rzut wydaje się bardziej zniszczony niż fort Borek. Oba te obiekty są miejscami schadzek okolicznej młodzieży.


Przekroczenie Zakopianki zwiastuje dwie rzeczy. Po pierwsze minęliśmy już mniej więcej połowę trasy, zaś po drugie czekają nas solidne pojazdy. Pierwszy z nich doprowadzi nas do uzdrowiska w Swoszowicach. Warto tam odpocząć, gdyż ostatni już podjazd pod fort Swoszowice może dać niejednemu w kość. Stromizna i kilometry w nogach robią swoje.

Fort 51 1/2 Swoszowice bądź Wróblowice z lat 1897-98 jest kolejnym niedostępnym obiektem na mapie rowerzysty. Nie dojrzymy go nawet z ulicy. Uparci przedrą się przez ogrodzenie na tyłach zagrodzonego terenu.


Po króciutkiej chwili docieramy do największego obiektu Twierdzy Kraków jakim jest artyleryjski Fort 51 Rajsko zbudowany w latach 1881-84. W nim buszować można wiele godzin, jest to ciekawe spędzenie czasu o ile nie natkniemy się na strażnika. Warto też dodać, że trud włożony w podjazd wynagrodzą nam widoki na całe miasto.

Za "olbrzymem" istnieje odnoga szlaku prowadząca do szańców IS VII-3 oraz IS VII-4, które należały do fortu Rajsko. Tą częścią trasy dołożymy sobie dwa kilometry i szczerze mówiąc nie będę ich dobrze wspominał. Na początku czka nas średniej trudności podjazd, potem gwałtowny zjazd z bardzo ostrym zakrętem, aż w końcu bardzo stromy podjazd. Nachylenie obu tych części tras oscyluje w okolicy 8-10%. Nie są to więc żarty. Trudny technicznie odcinek kończy się dojechanie do ul. Kuryłowicza. Tam znajdziemy tabliczki wraz szańcami. Można powiedzieć że szaniec jak szaniec - nic ciekawego.


Powrót do głównego Szlaku Twierdzy Kraków następuje tą sama drogą - kolejna męczarnia. Stromizna spowodowała, iż w pewnej chwili spadł mi łańcuch przez zaklinował się między ramą a korbą. Ciągnięcie go na siłę spowodowało wykrzywienie łańcucha, które utrudniało jazdę do samego końca. To właśnie z tego powodu nie będę wspominał miło południowej pętli szlaku. Z łańcuchem męczyłem się dobry kwadrans.

Bardzo przyjemnymi zjazdami dotarłem do fortów kosocickich. Oba z nich zostały zbudowane w latach 1897-98. Oba z nich mają również właścicieli z czego Fortu 50 1/2 W (West) "Kosocice" nie dojrzymy z drogi, zaś Fort 50 1/2 O (Ost) "Barycz" będziemy mogli podziwiać w niemal całej okazałości.


Od tej pory kierunek szlaku zmienia się ze wschodniego na północny. Wyraźnie zaczynamy zbliżać się ku Bieżanowowi. W międzyczasie miniemy jeden z licznych schronów amunicyjnych.

3) kościół pw. Najświętszego Serca Pana Jezusa w krakowskim Podgórzu Duchackim

Kilka kilometrów dalej czeka nas bardzo ciekawy obiekt. Otóż mam tu na myśli artyleryjski Fort 50 Prokocim, który powstał pod koniec lat 70. XIX wieku. Był on wyjątkowy, gdyż zachował się w nim sponson pancerny - prawdziwy ewenement. Niestety owy sponson został skradziony kilka ładnych lat temu. Dziś fort jest częstym miejscem spotkań paintballowców.


Zwiedzenie obiektu kończy się wylądowaniem na ul. Wielickiej. Warto zwrócić uwagę na dobre oznakowanie szlaku, które w tym wypadku nie jest malunkami lecz przybitymi tabliczkami. Za hipermarketem Tesco przejedziemy obok kolejnego schronu amunicyjnego, który gęsto ukryty jest w zaroślach.


Po przekroczeniu Wielickiej możemy delektować się urokami parku Jerzmanowskich. Dalej zbliżamy się do kolejowej części naszego miasta. Będziemy musieli wnieść po schodach rower i pokonać kładką liczne torowiska. Po zejściu znajdujemy się przy Zalewie Bagry, który w wakacje jest chętnie odwiedzany przez krakowian. O ul. Bagrowej za to, żadnego miłego słowa już powiedzieć nie mogę. Nie widziałem tam drogi lecz brudną taflę wody. Po zbadaniu sprawy zauważyłem, że woda zalega tylko na poziomie kilku centymetrów, toteż postanowiłem zafundować oponom prysznic. Nie był to dobry pomysł, gdyż nie przewidziałem jednej rzeczy - dziur. W pewnej chwili przednia opona zatopiła się niemal do połowy, a ja poleciałem bokiem na pobocze. Efekt był bardzo brudny. Ja i rower w kompletnym błocie. Całe zdarzenie bardzo mnie zdenerwowało. Zanim udałem się w dalszą drogę musiałem poświęcić sporo czasu na czyszczenie roweru za pomocą chusteczek i liści.

Przejeżdżając przez główną artylerię Płaszowa mogłem dokonać oceny postępu prac przy budowie nitki tramwajowej. Ul. Golikówka dojechałem do ostatniego fortu na trasie mojej dzisiejszej wycieczki. Fort piechoty 50a "Lasówka" wybudowany został w latach 1898-99 wg projektu Emila Gołogórskiego. Dziś ten wodny fort jest w kompletnej ruinie, mury się sypią i walą. Miejmy nadzieję, że nowy właściciel zmieni ten smutny obraz.


Szlak biegnie lewą stroną fortu prowadząc cały czas ul. Golikówka. Jego bieg kończy się u zbiegu ul. Rybitwy. Tam też zatrzymałem się na chwilkę i w myślach dokonałem krótkiego podsumowania.



3 forteczne wyprawy oraz 2 pętle zapisały się na moim liczniku liczbą 101 km. Po dodaniu dojazdów wyszło ok. 150 km. Nie można także zapomnieć o wielu trudach w Lasku Wolskim, komarach, błocie i innych przypadkach. Myślę jednak, że warto było przejechać całą Twierdzę Kraków, gdyż obfituje ona w prawdziwe i moim zdaniem mało znane zabytki. Cała wielka warownia, której większość miast nie ma mogłaby być dumą Krakowa i przyciągać do niego mnóstwo turystów zainteresowanych tą tematyką. Smutne jest więc, że tak wiele obiektów popada w ruinę. Miejmy nadzieję, że z biegiem czasu sytuacja będzie się poprawiać!

1 komentarz:

Zapraszam do komentowania =)