17 sierpnia 2008

Mała Fatra (Sokolie + Tiesňavy)

Poznałem już dwa oblicza Małej Fatry. Na pierwsze składały się potężne masywy stworzone z utworów wapieni i dolomitów. Na drugie - rozległe i długie hale. Trzecie oblicze nawiązywało pośrednio do tego pierwszego. Tym razem jednak, w planie mieliśmy odkrycie wychodni skalnych, towarzyszących im urwisk oraz skalnych wieży. A czy się udało o tym poniżej:

Miejsce: Mała Fatra (północno-zachodnia Słowacja)

Cel: odkrycie "trzeciego oblicza" Małej Fatry


Trasa: Starý Dvor  Príslop (916 m) grzbiet Sokolie (<1171 m) Malé nocľahy Tiesňavy (pol. - Cieśniawy)

Pogoda: kapryśna

Widoczność: zmienna

Poprzednia część retrospekcji: Mała Fatra (dzień 2.)


1) Terchova o poranku, 2) widok z przełęczy Príslop
Budząc się o poranku i widząc taki obrazek, poczułem  gromadzący się we mnie żal. Przecież wczoraj był deszczowy dzień, toteż dziś powinienem ujrzeć piękne Słońce. Niestety tak to nie działa, a co gorsza nic nie zapowiadało poprawy aury. No cóż, na razie pakowanie, wymeldowanie i załadownie bagaży do autokaru, a ledwie po kilkunastu minutach byliśmy już w Dolinie Wratnej.

Odcinek do przełęczy Príslop pokonywaliśmy w skrajnej mgle. Patrzę na mapę na ten fragment trasy, a w głowie mej wciąż pustka co zasadniczo rzadko mi się zdarza. Ta biała plama jest zatem dobrym dowodem, że nic nie było widać. 

Pierwsze oznaki zmian zauważyłem w rejonie przełęczy. Co prawda wyższe partie wciąż skrywały gęste obłoki ale już to co poniżej - widoczne w niemałym stopniu było. Czyżby coś zaczęło zmieniać? Wszyscy mieliśmy taką nadzieję. 

Na przełęczy przerzuciliśmy się na żółty szlak, który miał nas wprowadzić w słynny grzbiet Sokolie. Czas przybliżyć sobie co tak naprawdę kryje się pod tą nazwą:
Sokolie jest masywem mającym postać wału górskiego długości ok. 4,5 km, rozciągniętego w osi wschód – zachód i zamykającego od północnego zachodu Dolinę Wratną. Główny zrąb masywu budują dolomity ze środkowego i górnego triasu. To co najciekawsze, a więc wyraźny ciąg wychodni skalnych w postaci baszt i ambon ujrzymy głównie w górnej części wzdłuż grzbietu.
1-3) w masywie Sokolie
Jak widać początkowe etapy grzbietu pokonywaliśmy jeszcze we mgle ale zdradzić mogę, że kolejne minuty przyniosły poprawę. Zresztą, zamiast mówić o pogodzie, przyuważmy jak fantastyczne kształty stworzyły dolomitowe utwory. Dla jednych były igiełki, dla innych wieże albo też takie tam mini-maczugi Herkulesa.

W takiej aurze, wąską i miejscami stromą ścieżką dotarliśmy do najwyższego punktu grzbietu. Miejsca za dużo tam nie było, toteż zrobienie zdjęcia grupowego przyprawiło trochę problemów. Każdy jednak znalazł choć ociupinkę swojego miejsca wśród skał.

1-3) widoki z Sokolie na Dolinę Wratną
Mogliśmy tym samym podziwiać niemal całą Dolinę Wratną, a do tego gdzieniegdzie panoszyły się na niej słoneczne plamy. Z tego wypływały dwa wnioski. Pierwszy, iż pułap chmur się podnosi, a drugi, że same obłoki nie mogą być grube skoro przebija się przez nie Słońce. To była wiadomość na jaką czekaliśmy. Coś czułem, że to może być jeszcze w pełni udana wyprawa.

 

Jakby tak spojrzeć uważnie, to od tego momentu im schodziliśmy niżej tym było lepiej. A te wychodnie to po prostu ogromne i jakie piękne! W pewnej chwili ujrzałem jedną z wielu wzniosłości terenu, na którego czubku osadzone było łyse drzewo. Wdrapałem się tam, dzięki czemu choć przez chwilę górowałem kilka ładnych metrów nad wszystkimi. Moje małe szczytowanie okazało się również dobrym punktem widokowym:


Jeżeli sądzicie, że był to koniec atrakcji to jesteście w grubym błędzie. Wijąc się wśród ostańców, w pewnym momencie musieliśmy pokonać wrota skalne. Można też to nazwać taką bramą do skalnego miasta. Klucze do niej posiadają tylko nieliczni, bowiem aby z niej zejść musieliśmy się nagimnastykować przy pomocy łańcucha. Osoby z długimi nogami śmiało mogą atakować to miejsce.


Właśnie wśród takich uroczych krajobrazów pokonuje się ten szlak. Czaru dodawał fakt wyłonienia się obu Rozsutców. Mniejszy z nich widoczny był tylko przez chwilę, zaś ten większy dumnie wznosił się w zasięgu mego wzorku przez dłuższy okres. Aby w lepszym stopniu go obserwować odnalazłem skałkę, do którego czuba prowadziła nieregularna drabina z wystających korzonków. Przyjemnie było wleźć tam i napawać się widokiem zaś o wiele gorzej zejść - w tej czynności pomógł mi jeden z uczestników wyprawy.


Miejscami teren gwałtownie opadał, toteż oprócz delektowania się widokami, warto było zwrócić uwagę na utrzymanie równowagi. Gdy Wielki Rozsutec powoli zaczął się chować do akcji wkroczyły wieżyczki skalne, które z niższej perspektywy wyglądały jakby donioślej.


Nie zabrakło też kolejnych sztucznych ułatwień. Miejscami odległość między skałą a przepaścią wynosiła mniej niż metr, toteż pomocna poręcz zwielokrotniła bezpieczeństwo podczas chodzenia tak wąską ścieżką.


Byliśmy już coraz bliżej Doliny Wratnej. Wraz z poprawą aury, na szlaku pojawiało się coraz więcej osób wspinających się na grań Sokolie. Wśród nich był mężczyzna z trójką dzieciaków, które wspinały się na jedną ze skałek. Widok tyleż piękny co bardziej przerażający. Ponadto na samiuśkim dole wypatrzyłem autokar, który był maleńki jak mrówka. To znak, że znajdowaliśmy się jeszcze wiele metrów ponad doliną.


W tych przepięknych klimatach wkroczyliśmy w obszar zwany Tiesňavy, a zatem polskie Cieśniawy. Dlaczego jest on wyjątkowy? Otóż jest to głęboki wąwóz, którego długość wynosi niespełna 1 km zaś w najwęższym miejscu ma niewiele ponad 10 m!
Wąwóz, o charakterze doliny przełomowej, powstał na skutek działalności wód potoku Vrátňanka – jedynego toku wodnego, odwadniającego całą Dolinę Wratną. Potok ten rozciął masywny grzbiet zamykający Dolinę Wratną od północy. Opadające stromo, skaliste zbocza, urozmaicone są oryginalnymi, „wieżowymi” formami wietrzenia dolomitów, wśród których można dopatrzeć się ludzkich postaci (Mnich), zwierząt (WielbłądKrokodylKogut) lub przedmiotów (FajkiOrganyPościel Janosika).
1-2) Cieśniawy (słow. - Tiesňavy)
Myślę, że kto raz ujrzy ten niecodzienny wąwóz, zapamięta go do końca życia. Tym samym zeszliśmy na sam dół, gdzie kwintesencja wąwozu nie robi już tak oszałamiającego wrażenia.

Przygoda z Małą Fatrą powoli dobiegała końca. Zatrzymaliśmy się jeszcze na chwilę w Terchovej na zakupy, a ponadto by podziwiać znajdujący się przy wylocie Doliny Wratnej ogromnych rozmiarów pomnik Janosika wykonany ze stali nierdzewnej w 1988 r. Wszystko to ze względu na fakt, iż 25 VI 1688 r. właśnie w Terchovej urodził się słynny Juraj Jánošík.

1-2) widoczna wieża kościoła (powstały w l. 1942-49) pw. św Cyryla i Metodego, 4) pomnik Jánošíka, 5) wylot Doliny Wratnej
Tak, to był już definitywny koniec przygód z Mała Fatrą. Muszę przyznać, że nie spodziewałem się tak urozmaiconego pasma górskiego. To jest tak jakbym w ciągu trzech dni odwiedził włoskie Dolomity, polskie Bieszczady, a na koniec Jurę Krakowsko-Częstochowską. Mała Fatra zapisze się zatem na trwałe w mej pamięci, a teraz - po 4,5 roku - również i na blogu z czego jestem niezmiernie zadowolony.

Przed nami długa podróż, bardzo długa i nawet jeszcze dłuższa bo był to czas powrotów z długiego weekendu. To co działo się na drogach Małopolski było w zasadzie do przewidzenia jednak takie mozolne powroty są niekiedy irytujące. Dziękuję za wspólną podróż i do zobaczenia w górach!

2 komentarze:

  1. Zobaczyłam komentarz na FB odnośnie Małej Fatry i nie mogłam się powstrzymać przed przeczytaniem opisu wszystkich 3 dni - aż się chce żeby już było ciepło i żeby móc pospacerować wśród takich pięknych łąk, jak tutaj na zdjęciach ;))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję serdecznie za wspólną (aż 3-dniową) wędrówkę po Małej Fatrze! Oj tak, czekamy na letni sezon aby znów wyruszyć na szlak i odkryć wiele uroczych, nieprzetartych szlaków. Dzień coraz dłuższy, niedługo pojawią się pierwsze okazy flory, do kolejnych wędrówek już niedaleko! :)
      Troszkę cierpliwości a potem to już gdzie nogi i oczy poniosą, każda górka będzie nasza! :)

      Usuń

Zapraszam do komentowania =)