Trasa: Wysowa-Zdrój
(centrum) Przełęcz Hutniańska Ropki Przełęcz Perehyba – Bieliczna – Izby
Banica Mochnaczka Niżna
Pogoda: kiepska
Widoczność: słaba
Pogoda: kiepska
Widoczność: słaba
Zwarci i gotowi ruszyliśmy ku kolejnym przygodom w Beskidzie Niskim. Na początek obejrzeliśmy drewniany kościół w Wysowej wybudowany w dwudziestoleciu międzywojennym. Dalej, mój zapał słabł, bowiem pogoda zaserwowała nam opady deszczu psując wycieczkę. Wystarczyło wejść na polną bądź leśną ścieżkę aby zapoznać się ze sporą ilością błota. W takich warunkach, o wiele trudniej cieszyć się beskidzką przyrodą, jednakże ekipa zniosła dzielnie te warunki. Współczucia należały się za to drugiej grupie, która musiała się męczyć z zejściem z Lackowej w takiej aurze.
Na Przełęczy Perehyba nastąpił postój, na którym przodownik prowadzący naszą grupę, obejrzał sobie mą książeczkę Górskiej Odznaki Turystycznej. Następnie ruszyliśmy bez szlaku. Gęste chmury więziły okoliczne szczyty, toteż na poprawę humoru
niektórzy robili sobie wspólne pamiątkowe zdjęcia. Soczyście zielona
polana sprowadziła nas do nieistniejącej już wsi - Bielicznej, gdzie ujrzeliśmy kilka koni, stare cmentarzysko, a także opuszczoną cerkiew. Wokół zaś żywej duszy nie było, nawet żadnego domostwa. Jak zatem to wyjaśnimy?
2) stare cmentarzysko w Bielicznej |
Historia Bielicznej rozpoczyna się w 1585 roku, kiedy to na mocy prawa lokacyjnego pierwszych osadników sprowadził Iwan Izbiański z pobliskiej miejscowości Izby. Wieś liczyła 34 gospodarstwa. Cerkiew wybudowano w 1796 roku.
Dziś, po latach - idąc z Izb do Bielicznej, nie znajdziemy żadnego znaku zamieszkania. Nie ma domów, studni, fundamentów. Gdzie były gospodarstwa, poznasz tylko na wiosnę po kwitnących drzewach owocowych.
Cerkiew została odnowiona w 1985 roku. Co ciekawe, jest zawsze otwarta. Nikt nic nie ukradł, nie zniszczył, jest czysto i cichutko. Często służy jako schronienie w przypadku trudnych warunków atmosferycznych dla turystów odwiedzających te okolice.
1-2) cerkiew w Bielicznej z 1796 r. |
Asfaltową drogą dotarliśmy do Izb, gdzie wyróżnia się dawna cerkiew greckokatolicką pod wezwaniem św. Łukasza Ewangelisty. Pogoda coraz bardziej dawała się we znaki, zaczął padać deszcz...
w drodze z Bielicznej do Izb, w tle dawna cerkiew |
Nic nie zapowiadało poprawy pogody. Deszcz się nasilał. Pamiętam, że Mariusz pożyczył mi swój kowbojski kapelusz, dzięki czemu moja powłoka ochronna nabrała większych wymiarów. Choćbym chciał i bardzo się starał to więcej retrospekcji z tego dnia nie wyciągnę. Pośród mgieł i błota powróciliśmy do Mochnaczki, w której przebraliśmy mokre ciuchy. Co ciekawe, odbywało się to w zaciszu wiaty przystanku autobusowego. Następnie podjechaliśmy po drugą grupę, która była ubrudzona jeszcze bardziej. Oni z kolei nie mieli nawet sekundy na pozbycie się przemoczonych ubrań.
Beskid Niski pożegnał nas błotem i brzydką aurą...
W takich oto warunkach powróciliśmy do Krakowa co oczywiście nie
oznaczało złych nastrojów. Zabraliśmy ze sobą mnóstwo wspomnień, a każdy
cieszył się ze sprostania wyzwaniom narzuconym przez Beskid Niski oraz
pogodę. Z pewnością poczuliśmy się bardziej zintegrowani. Tym samym
należy podziękować przewodnikom, Maćkowi, Joli, Mariuszowi oraz wf-istce
Ani, o której nie wspominałem za wspaniały wyjazd. Szkoda, że był to
mój ostatni Rajd Górski im. Józefa Dietla. Na pamiątkę pozostała ta retrospekcja oraz cenna odznaka...
Super artykuł. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuń