25 czerwca 2011

Karkonosze (Szrenica + Wielki Szyszak)

Kolejna odsłona wakacji spędzonych w Sudetach.

Miejsce: Karkonosze (na północ od Szklarskiej Poręby)

Cel: Poznanie uroków najwyższego pasma Sudetów

Trasa: DK nr 3 między Szklarską Porębą a Jakuszycami - Rozdroże pod Kamieńczykiem Wodospad Kamieńczyka Schronisko Kamieńczyk Schronisko PTTK na Hali Szrenickiej Schronisko PTTK na Szrenicy (1362 m) Trzy Świnki (1320 m) Mokra Przełęcz (1290 m) Łabski Szczyt (1471 m) Wielki Szyszak (1509 m) Rozdroże pod Wielkim Szyszakiem Śnieżne Stawki Schronisko PTTK pod Łabskim Szczytem Czeska Ścieżka Wodospad Szklarki DK nr 3 w Szklarskiej Porębie

Pogoda: postraszyło ale ostatecznie bardzo dobrze

Widoczność: dobra

To miał być kolejny wyjątkowy dzień pełen atrakcji. Po przyjeździe autokarem w rejony Szklarskiej Poręby czekał na nas największy wodospad w Sudetach, a mianowicie Wodospad Kamieńczyka. Po kilkunastu minutach przeznaczonych na dojście szerokim i kamienistym chodnikiem przypominającym tatrzańskie szlaki, stanęliśmy u jego wrót. Aby zejść pod sam wodospad należy wykupić bilet wstępu. Po uiszczeniu opłaty dostaje się plastikowy kask. Następnie należy zejść stromymi i śliskimi schodami na dół gdzie lądujemy w ogromnym kanionie. Kilkadziesiąt metrów dalej czeka już na nas Wodospad Kamieńczyka mający aż 27 metrów wysokości. Tutaj już nastał czas na fotografowanie i cieszenie się wodną mgiełką, która orzeźwiała twarz.


Powrót następuje tą samą drogą. Po kilku minutach dociera się do prywatnego schroniska Kamieńczyka. Można rzec, że to idealna opcja dla niedzielnych turystów - bufet czekał otwartymi drzwiami. Problemem była niewątpliwie pogoda. Od początku dnia było pochmurno, w trakcie zwiedzania wodospadu zaczęła się mżawka natomiast przy schronisku naszym oczom ukazała się prawdziwa ulewa.

Nie warto było poddawać się już na samym początku trasy toteż po kilkunastu minutach oczekiwania ruszyłem dalej - tym razem musiałem zakupić bilet wstępu do Karkonoskiego Parku Narodowego. Od tego miejsca aura zaczęła się poprawiać, deszcz ustąpił a w dalszym odstępie czasu pojawiły się nawet chwile ze słońcem. Szeroki kamienisty chodnik prowadził nas na Halę Szrenicką gdzie znajduje się kolejne schronisko. Co ciekawe, w rankingu schronisk opublikowanym w magazynie "n.p.m." jest to jedno z najgorszych obiektów w całej Polsce. Z zewnątrz budynek ten nie wygląda zbyt sympatycznie. Jest obskurny i odpychający zatem nie wchodziłem do środka.


Warto podkreślić wspaniałe widoki rozlegające się m. in. na Góry Izerskie. Mogłem podziwiać całe pasmo, które przeszedłem przed dwoma dniami. Świetnie widać było kamieniołom oraz charakterystyczny Widoki Kamień. Tym samym dostałem potwierdzenie, że jest to najpiękniejszy punkt widokowy na Karkonosze.

Kolejnym naszym celem była Szrenica, na której znajduje się kolejne schronisko. Tam prowadzi szeroki brukowany chodnik. Od razu widać w tych okolicach piętno niemieckich rąk. Ze schroniska widoki rozlegały się już na wszystkie strony. Naprawdę warto tam zajrzeć - prawdziwa uczta dla ducha.

1-6) pejzaże rozciągające się spod schroniska na Szrenicy

Po odbytym posiłku - już całkiem samotnie - ruszyłem dalej głównym grzbietem Karkonoszy. Co ciekawe natrafić tu można na ostańce skalne mające nawet do 8 metrów wysokości. Skałki te zbudowane są z granitu. Jednymi z nich były właśnie Trzy Świnki.

Trzy Świnki

Karkonosze są genialne do spacerów. Po wkroczeniu na główny grzbiet ścieżki są łagodne a pokonuje się je pośród pasma hal i kosodrzewiny tworząc ten niezwykły krajobraz urwany tak jakby z innego świata. Szlak omija Łabski Szczyt, który jest już bardziej pokryty skałkami natomiast nic nie przeszkadza mi w tym aby jednak się na niego wspiąć. Tam ujrzałem podobne widoki jednakże z wyższej wysokości a więc jeszcze bardziej rozleglejsze. Co ciekawe znajdowałem się zaledwie kilkaset metrów od źródeł Łaby.

1-5) widoki zarejestrowane na wierzchołku Łabskiego Szczytu

Kilkanaście minut później ogarnęło mnie zdziwienie. Otóż pośród tych łagodnych gór ujrzałem wielki kocioł polodowcowy. Byłem zaskoczony zupełnie tak jak wtedy gdy wchodziłem na masyw Czerwonych Wierchów. Tam także zobaczyłem przepadziste ściany niepodobne do krajobrazu Tatr Zachodnich. Owe karkonoskie kotły to Śnieżne Kotły. Nad nimi znajduje się na nim charakterystyczna wieża będąca przekaźnikiem telewizyjnym. Tuż za nią odgrodzone barierkami Śnieżne Kotły a na samym ich dnie - Śnieżne Stawki. Niecodzienny widok - czegoś takiego w Beskidach nie ma.


Śnieżnych Stawków w programie dnia nie było jednakże korzystając z dużej ilości nadrobionego czasu, na własną rękę wydłużyłem sobie trasę. Dzięki temu mogłem stanąć na płaskim szczycie Wielkiego Szyszaka - był to najwyższy punkt na dzisiejszej trasie. Co ciekawe jest to drugi po Śnieżce najwyższy szczyt całych Karkonoszy i Sudetów. Na wierzchołku znajduje się także nieco zrujnowany pomnik Wilhelma I - cesarza Niemiec.

1-2) widoki z Wielkiego Szyszaka

Główny Szlak Sudecki, który prowadzi m. in. przez Karkonosze omija wierzchołek Wielkiego Szyszaka. Co prawda od strony wschodniej, z której przyszedłem góra ta wydaje się bardzo łagodna jednakże po drugiej stronie czekało na mnie gołoborze. Ze względu na tykający czas nie chciałem wracać się z powrotem toteż rozpocząłem przeprawę przez tysiące kamieni. Czułem się nieswojo gdyż jakby nie patrzeć była to droga na dziko no ale cóż - mała zaprawa przed Tatrami odbyta.

Nastąpiło pożegnanie zarówno z głównym grzbietem Karkonoszy jak i z granicą polsko-czeską. Szybko zacząłem tracić na wysokości. Od tej chwili szedłem już północnymi zboczami Wielkiego Szyszaka. Muszę przyznać, że stawki były rewelacyjnie. Oczywiście zabrakło czasu aby przy nich usiąść i odpocząć ale skojarzenie z Doliną Gąsienicową były nieodparte. Fajnie było iść pośród bujnej kosówkowej flory.

1, 4, 6-7) Śnieżne Kotły (na 6-7 widoczny płat śniegu), 2, 3 i 5) Śnieżne Stawki

Szybkim krokiem dotarłem do kolejnego już schroniska - tym razem pod Łabskim Szczytem. Można powiedzieć, że zatoczyłem spore aczkolwiek piękne we wspomnieniach koło. Spędziłem tam tylko chwilkę, gdyż byłem na styk z czasem.

Szlak, którym schodziłem do Szklarskiej Poręby nazwany jest na mojej mapie Czeską Ścieżką. Skąd ów nazwa się wzięła? Nie jest to trudna zagadka do rozszyfrowania. Tędy niegdyś prowadziła droga ze Śląska do Czech. Dziś szlak ten jak na mój gust nie jest za przyjemny do schodzenia. Mnóstwo kamieni a także trochę błota.

W szybszym pokonaniu tego fragmentu poniekąd pomogli mi rowerzyści. W pewnej chwili na drzewach zaczęły pojawiać się kartki ze strzałkami. Okazało się, że są one użyte do oznakowania trasy MTB Maratonu. Wiadomo, że rowerzyści nie mogli zjeżdżać po kamienistym szlaku. Ich ślady ujrzałem za to obok ścieżki i zacząłem nimi podążać po mięciutkiej ściółce leśnej. Stopy nareszcie mogły odpocząć.

Atrakcji tego dnia było mnóstwo, a to nie był koniec. Czekał bowiem na nas drugi co do wysokości wodospad w Karkonoszach. Mowa o Wodospadzie Szklarki - co prawda był dwa razy niższy ale zawsze miło jest popatrzeć na tę szybko spływającą wodę. W autobusie zameldowałem się przed godziną 17. po czym udaliśmy się do Świeradowa (ponownie przez Zakręt Śmierci) na obiadokolację.

Co ciekawe, mimo wyczerpującej trasy, nie był to koniec górskich wzmagań. Co stało się wieczorem, o tym tutaj --> Góry Izerskie (Sępia Góra)

2 komentarze:

  1. Świetne fotki, gratuluję autorowi świetnego oka. Sam uwielbiam Karkonosze i kiedy oglądam takie zdjęcia to jestem w swoim żywiole.

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny Artykuł , bardzo fany blog. Za kilka dni wybieram się w Karkonosze i po tym co przeczytałam jeszcze bardziej nie mogę się doczekać :)

    OdpowiedzUsuń

Zapraszam do komentowania =)