Dzień 4…
…kompletnie rozwalony.
Pierwotny cel: Sucha Bela + kompleks wodospadów w rezerwacie Kysel
Zrealizowana trasa: Zwiedzanie Lewoczy
Około godziny siódmej w porze pobudki padał deszcz. Opady te ustały kilkanaście minut później. Efektem tego było odwołanie całego dzisiejszego dnia. Na deser przygotowałem dla klasy najpiękniejszy wąwóz Słowackiego Raju oraz kompleks aż kilkudziesięciometrowych wodospadów a wszystko to poprzeplatane odpoczynkami w Klastorisku gdzie wiadomo – można coś kupić i zjeść. Ręce mi po prostu opadły…
Nie mogliśmy tam iść gdyż… padało i będzie ślisko. Wychowawczyni kompletnie rozwaliła ostatni dzień wycieczki. Nie do pomyślenia. Przecież wiadomo, że w Suchej Beli tak jak w Sokole zawsze będzie mokro, gdyż to wąwóz z wijącą się rzeką. Głupota ciężka do komentowania…
W zamian tego pojechaliśmy do Lewoczy zwiedzać zabytki. Kolejna głupota w wykonaniu wychowawczyni. Czy tak trudno zrozumieć, że młodzież nie lubi zwiedzać muzeów czy kościołów? Rówieśnicy w większości nie byli tym pocieszeni. Narzekali, że Lewocza ich nie interesuje i nie przyjechali tutaj po to. I otóż to. Wybraliśmy się w tak daleką wycieczkę żeby zaznać czegoś czego w Polsce nie ma. Mam tu na myśli szlaki Słowackiego Raju, lodową jaskinię czy też ogromny zamek. Kościołów i muzeów zaś mamy dużo w Krakowie.
W efekcie już po godzinie 18. byliśmy w Krakowie, a miał być to przepiękny dzień, dzięki któremu klasa miała zapamiętać Słowacki Raj na całe życie. Nie udało się, tak jak i cała wycieczka.
Szybkim krokiem wróciłem do domu. Trudno mi było ukryć zdenerwowanie i brak humoru.
No cóż, i w ten oto sposób minął nam wyjazd. Na wielki plus można zaliczyć ośrodek, drugi i pośrednio trzeci dzień. Kolejnym plusem była pogoda, która była bardzo dobra aby zrealizować cały program. Następny plus to bezcenne doświadczenie dla mnie w organizacji wycieczek oraz spędzenie tych czterech dni w roli swojskiego przodownika dla klasy. Wielkim plusem dla mojego serca były osobiste, liczne podziękowania za to, że znalazłem dla nich taki pensjonat.
Niestety nie da się ukryć, że wycieczka została sprowadzona do psychozy łańcuchowej. Wychowawczyni skutecznie zepsuła wyjazd, który tak skrupulatnie zaplanowałem dla klasy. To wszystko robiłem dla nich, chciałem aby mieli wspomnienia na całe życie. Szkoda, że udało się to tylko w małej części. Podczas ostatniego dnia snułem się z poczuciem, że to już nie moja wyprawa. Ktoś wszedł w nią z wielkimi buciorami…
Jeśli zaś chwilowo zaliczymy Przełom Hornadu do wąwozu to okazuje się, że pierwotnie w trakcie tych czterech dni, takich wąwozów mieliśmy w planie aż sześć. A ile z nich zobaczyliśmy? Jeden. To dobrze obrazuje katastrofę tej wycieczki. Ponadto przeprowadziłem też małą ankietę i cała klasa chórem odpowiedziała, że najfajniejszy był właśnie dzień drugi.
Tak sobie myślę, że chyba już nic nie napiszę. Co do zdjęć, to aparat po ponad pięcioletniej służbie definitywnie padł – dokładnie na początku Wielkiego Sokoła. Dodam więc tylko te 3 zdjęcia, które posiadam. Polecam tylko oglądnięcie w Internecie Zamku Spiskiego, gdyż tego dwa lata temu nie sfotografowałem.
Dziękuję oczywiście w szczególności przodownikowi i Hutniczo-Miejskiemu Oddziałowi PTTK za wszelką pomoc w organizacji. W tej materii wszystko przebiegło sprawnie. Mieliśmy dobry autokar z fajnym i szybkim panem kierowcą.
Co ciekawe dostałem zielone światło do zorganizowania we wrześniu kolejnej dwu lub trzydniowej wycieczki. No cóż, tak jak w każdym przedsięwzięciu – wymagana jest współpraca. A na kolejnego kaca wycieczkowego po prostu nie mam ochoty. Pierwsze dni po wycieczce były dla mnie nieciekawe. Zresztą w Polsce trudno o równie ciekawie miejsce jak Słowacki Raj. Może coś podpowiecie? Nie mam jak na razie koncepcji. Do tej pory w myślach przemknął mi tylko Beskid Sądecki ale rzeczywiście do głębszych przygotowań trudno jest mi się zabrać.
Aktualnie wolę zająć się Tatrzańskimi Rajdami Klasowymi, z pewnością zamieszczę z nich relację. Do zobaczenia na szlaku!
…kompletnie rozwalony.
Pierwotny cel: Sucha Bela + kompleks wodospadów w rezerwacie Kysel
Zrealizowana trasa: Zwiedzanie Lewoczy
Około godziny siódmej w porze pobudki padał deszcz. Opady te ustały kilkanaście minut później. Efektem tego było odwołanie całego dzisiejszego dnia. Na deser przygotowałem dla klasy najpiękniejszy wąwóz Słowackiego Raju oraz kompleks aż kilkudziesięciometrowych wodospadów a wszystko to poprzeplatane odpoczynkami w Klastorisku gdzie wiadomo – można coś kupić i zjeść. Ręce mi po prostu opadły…
Nie mogliśmy tam iść gdyż… padało i będzie ślisko. Wychowawczyni kompletnie rozwaliła ostatni dzień wycieczki. Nie do pomyślenia. Przecież wiadomo, że w Suchej Beli tak jak w Sokole zawsze będzie mokro, gdyż to wąwóz z wijącą się rzeką. Głupota ciężka do komentowania…
W zamian tego pojechaliśmy do Lewoczy zwiedzać zabytki. Kolejna głupota w wykonaniu wychowawczyni. Czy tak trudno zrozumieć, że młodzież nie lubi zwiedzać muzeów czy kościołów? Rówieśnicy w większości nie byli tym pocieszeni. Narzekali, że Lewocza ich nie interesuje i nie przyjechali tutaj po to. I otóż to. Wybraliśmy się w tak daleką wycieczkę żeby zaznać czegoś czego w Polsce nie ma. Mam tu na myśli szlaki Słowackiego Raju, lodową jaskinię czy też ogromny zamek. Kościołów i muzeów zaś mamy dużo w Krakowie.
W efekcie już po godzinie 18. byliśmy w Krakowie, a miał być to przepiękny dzień, dzięki któremu klasa miała zapamiętać Słowacki Raj na całe życie. Nie udało się, tak jak i cała wycieczka.
Szybkim krokiem wróciłem do domu. Trudno mi było ukryć zdenerwowanie i brak humoru.
No cóż, i w ten oto sposób minął nam wyjazd. Na wielki plus można zaliczyć ośrodek, drugi i pośrednio trzeci dzień. Kolejnym plusem była pogoda, która była bardzo dobra aby zrealizować cały program. Następny plus to bezcenne doświadczenie dla mnie w organizacji wycieczek oraz spędzenie tych czterech dni w roli swojskiego przodownika dla klasy. Wielkim plusem dla mojego serca były osobiste, liczne podziękowania za to, że znalazłem dla nich taki pensjonat.
Niestety nie da się ukryć, że wycieczka została sprowadzona do psychozy łańcuchowej. Wychowawczyni skutecznie zepsuła wyjazd, który tak skrupulatnie zaplanowałem dla klasy. To wszystko robiłem dla nich, chciałem aby mieli wspomnienia na całe życie. Szkoda, że udało się to tylko w małej części. Podczas ostatniego dnia snułem się z poczuciem, że to już nie moja wyprawa. Ktoś wszedł w nią z wielkimi buciorami…
Jeśli zaś chwilowo zaliczymy Przełom Hornadu do wąwozu to okazuje się, że pierwotnie w trakcie tych czterech dni, takich wąwozów mieliśmy w planie aż sześć. A ile z nich zobaczyliśmy? Jeden. To dobrze obrazuje katastrofę tej wycieczki. Ponadto przeprowadziłem też małą ankietę i cała klasa chórem odpowiedziała, że najfajniejszy był właśnie dzień drugi.
Tak sobie myślę, że chyba już nic nie napiszę. Co do zdjęć, to aparat po ponad pięcioletniej służbie definitywnie padł – dokładnie na początku Wielkiego Sokoła. Dodam więc tylko te 3 zdjęcia, które posiadam. Polecam tylko oglądnięcie w Internecie Zamku Spiskiego, gdyż tego dwa lata temu nie sfotografowałem.
Dziękuję oczywiście w szczególności przodownikowi i Hutniczo-Miejskiemu Oddziałowi PTTK za wszelką pomoc w organizacji. W tej materii wszystko przebiegło sprawnie. Mieliśmy dobry autokar z fajnym i szybkim panem kierowcą.
Co ciekawe dostałem zielone światło do zorganizowania we wrześniu kolejnej dwu lub trzydniowej wycieczki. No cóż, tak jak w każdym przedsięwzięciu – wymagana jest współpraca. A na kolejnego kaca wycieczkowego po prostu nie mam ochoty. Pierwsze dni po wycieczce były dla mnie nieciekawe. Zresztą w Polsce trudno o równie ciekawie miejsce jak Słowacki Raj. Może coś podpowiecie? Nie mam jak na razie koncepcji. Do tej pory w myślach przemknął mi tylko Beskid Sądecki ale rzeczywiście do głębszych przygotowań trudno jest mi się zabrać.
Aktualnie wolę zająć się Tatrzańskimi Rajdami Klasowymi, z pewnością zamieszczę z nich relację. Do zobaczenia na szlaku!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zapraszam do komentowania =)