Miejsce: północne przedpole Gór Izerskich
Trasa: Bożkowice Zamek Rajsko dolina rzeki Kwisy Jezioro Leśniańskie (przełom Kwisy - zapora)
Trasa: Bożkowice Zamek Rajsko dolina rzeki Kwisy Jezioro Leśniańskie (przełom Kwisy - zapora)
Pierwszą atrakcją na tej, krótkiej, dwugodzinnej trasie był Zamek
Rajsko. Dziś są to tylko ruiny niegdyś piastowskiego zamku. Położony on
jest bardzo ładnie między dwoma jeziorami - Leśniańskim i Złotnickim.
Można powiedzieć, że pełnił rolę warowni na pograniczy śląsko-łużyckim.
Gdy dotarliśmy do niego okazało się, że zagnieździła się na nim ekipa
remontowa. Widać, że ktoś zainwestował w ten obiekt.
Zamek Rajsko
Szlak niebieski, którym podążaliśmy nie był wcale łatwy. Wił się raz pod górę a raz w dół zboczami doliny rzeki Kwisy. W efekcie dotarliśmy do jeziora Złotnickiego, które jest tak naprawdę jeziorem zaporowym. Oprócz retencji, wytwarzana jest także tutaj energia elektryczna. Tama rzeczywiście robiła spore wrażenie.
Kilkanaście minut drogi dalej czekał już autokar. Później pojechaliśmy w kierunku Zamku Czocha. Ci, którzy chcieli spędzić tam więcej czasu - wysiedli. Kilka osób wraz ze mną pojechało natomiast w kierunku góry Wojkowej mającej 502 m n.p.m. No cóż, szczyt zalesiony, słupka szukaliśmy kilka minut wśród wysokiej i gęstej trawy. Po prostu miałem ochotę sobie dziś jeszcze pochodzić. Było warto bo początkowo szliśmy przez pola dzięki czemu mogliśmy podziwiać całe pasmo Gór Izerskich, które przemierzyliśmy wczoraj. Gdy wracaliśmy tą samą drogą zaczęło kropić. Nie był to jednak zbyt obfity opad.
1-2) Góry Izerskie widziane spod Góry Wojkowa
Gdy byliśmy w autokarze, to przed Zamkiem Czocha nastąpił postój. Tam
przez kilka minut mogliśmy wejść do ruin Zamku Świecie. Po powrocie zaś
do Zamku Czocha mieliśmy tylko kilka minut by go dokładniej obejrzeć.
Zamków więc było dziś co nie miara jednakże czasu nie za wiele.
1) ruiny Zamku Świecie, 2-3) Zamek Czocha
W planach był jeszcze jeden zamek - Gryf. Tutaj jednak nastąpiło
rozczarowanie. Obiekt został odcięty od świata dla zwykłych turystów. No
cóż, prawo właściciela. Tym samym wróciliśmy do Świeradowa. Po kolacji
było sporo czasu żeby zwiedzić to urocze uzdrowisko. Ja jednak nie
czułem się najlepiej, chyba dawało o sobie znać zmęczenie. Wieczór
spędziłem w ośrodku.
Bardzo fajnie napisane. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń